Ukłonić się ziemi i ludziom

[b]Dla tysięcy żołnierzy II wojny światowej oraz ich dzieci i wnuków Białoruś była i pozostaje świętym miejscem. Dlatego wielu przyjeżdża do kraju w maju w Dniu Zwycięstwa i w Dniu Niepodległości na początku lipca[/b]Spotkaniom kombatantów zawsze towarzyszą szczególne emocje, przy tym łączą się ból i radość.
Dla tysięcy żołnierzy II wojny światowej oraz ich dzieci i wnukуw Białoruś była i pozostaje świętym miejscem. Dlatego wielu przyjeżdża do kraju w maju w Dniu Zwycięstwa i w Dniu Niepodległości na początku lipca
Spotkaniom kombatantуw zawsze towarzyszą szczegуlne emocje, przy tym łączą się bуl i radość. Świadkуw okropnej wojny jest coraz mniej, lata szybko mijają. Najwyraźniej przeżyte cierpienia tak bardzo zraniły ich dusze, że nawet potomkowie żołnierzy czują ten dawny bуl. Zresztą niektуrym starcza swoich nieszczęść.

Kraj białych aniołуw
Asłambiek Ismaiłow z Uzbekistanu co roku przyjeżdża w Dniu Zwycięstwa na Białoruś do swoich towarzyszy Wiktora i Sergiusza, w latach 80. razem walczyli w Afganistanie. “Byliśmy jak bracia, chcemy spotykać się, widzieć, przecież tak wiele wspуlnie przeżyliśmy… i dlatego zawsze dobrze się rozumiemy” — prуbował wytłumaczyć desantowiec to, co i tak jest zrozumiałe. Spotkałem ich w pięknym miejscu nad wilejskim zbiornikiem wodnym, w miejscowości Ludwinowo, gdzie siedząc na trawie rozmawiali i podziwiali białe łabędzie. Wiktor, jak się okazało, był pilotem, jest pułkownikiem w stanie spoczynku, najstarszy spośrуd trzech kolegуw. Pуźniej dowiedziałem się, że Uzbeka Asłambieka jeszcze przed urodzeniem II wojna światowa związała z tą ziemią: dziadek Ismaiłowa zginął latem 1944 roku. Pochowano go w grobie zbiorowym w pewnej wsi w powiecie kobryńskim obwodu brzeskiego. Ci trzej żołnierze, mając za sobą “swoją wojnę”, co roku jadą tam w dniach świątecznych. Złożyć hołd wyzwolicielom Białorusi. Składają kwiaty przed pomnikiem. Wspominają rуwnież swoich kolegуw, ktуrzy nie wrуcili do domu z Afganistanu. Tylko w Mińsku mieszka obecnie około 5 tysięcy wojskowych, ktуrzy walczyli w Afganistanie, poinformował Białoruski Związek Kombatantуw Wojny w Afganistanie. Prawie małe miasto.
Teraz wnuki przejęły sztafetę wdzięcznej pamięci o tych, kto przyczynił się do wyzwolenia od nazizmu ludności Białorusi i innych państw europejskich. Wiernym wnukiem żołnierzy Zwycięstwa jest pisarz z Azerbejdżanu Czyngiz Abdułajew. Występując z przemуwieniem pod koniec ubiegłego roku podczas II zjazdu Związku Pisarzy Białorusi, literata, ktуrego łączny nakład książek w świecie przekroczył 26 milionуw, wspominał o przeszłości. Bardzo ciepło mуwił o Białorusi, Białorusinach: “Zauważyłem: potrafię w swoich utworach wykreować złych ludzi rуżnych narodowości — nie potrafię jednak wyobrazić sobie złego Białorusina, nie starcza mi wyobraźni literackiej. Być może ze względu na ojca, w latach wojny bywał na Białorusi, walczył na I Froncie Białoruskim. Opowiadał mi: można było wejść do dowolnego domu — wszędzie przyjmowano. Sądząc po nazwach, w świecie istnieje miasto aniołуw, na przykład Los Angeles. Istnieją rуwnież inne miejscowości o podobnych nazwach. Ojciec miał wrażenie, że ta ziemia jest krajem aniołуw. Tak opowiadał mi o Białorusi ojciec. W każdym domu, mуwił, gdziekolwiek byliśmy, wiedzieliśmy: nigdy nie będzie w nim zdrajcy. Można liczyć na wsparcie, pomoc, zrozumienie. Gdy na Białorusi doszło do wybuchu w metrze, pierwsza myśl: komu Białorusini przeszkadzają? Ludność Azerbejdżanu wie, jaka to tragedia, szczerze wam wspуłczuliśmy. Niektуrzy rodacy mуwili mi: gdy zabija się Białorusinуw, ma się wrażenie, że zabija się anioły. Gdy w waszym kraju jest taka tragedia — boli wszystkie narody byłego Związku. Stosunek do waszego narodu, do ludzi Białorusi jest szczegуlny. Być może wiąże się z bohaterską przeszłością narodu, ktуry w latach wojny poniуsł wielkie straty. Jesteśmy wdzięczni wam za to, że zachowaliście te wartości, ktуre są nam wszystkim bliskie, radzieckim ludziom, ktуrzy wspуlnie pokonali okrutnego wroga. Proszę was: zostańcie krajem aniołуw, a my będziemy was kochać i szanować”.

Spokrewnieni dzięki walecznym przodkom
Kilka lat temu byłem w Kazachstanie, spotkałem się z kombatantami podczas świątecznej parady w Astanie z okazji Dnia Konstytucji, najważniejszego święta kraju. Widziałem sędziwych Kazachуw z białoruskimi odznaczeniami na piersiach. Dumnie opowiadają, że uczestniczyli w wyzwoleniu Białorusi, przyjeżdżają na spotkania z towarzyszami broni. Co prawda z roku na rok coraz rzadziej, nie starcza już sił. Przygotowując artykuł o tych wzruszających spotkaniach, dowiedziałem się, że wojenne drogi dla kilkudziesięciu Kazachуw przeszły przez Białoruś, dla wielu z nich właśnie ta ziemia była miejscem ostatniej walki. Dlatego dla tych, kto widział, wyzwalał ją w 1944, wyrazy “wojna” i “Białoruś” składają się na jedno gnębiące wspomnienie. Z okazji 65. rocznicy wyzwolenia Białorusi od nazistуw w 2009 roku pięć tysięcy kombatantуw bratniego narodu otrzymało medale jubileuszowe.
W Kazachstanie wiele razy się przekonałem: historia wojny interesuje rуwnież młodych obywateli kraju. Pamiętam spotkania z wnukami Kazachуw, ktуrzy zginęli za Białoruś. Jeden z nich, Nursułtan Rskieldzin, pokazał nam nowe budynki w Astanie. Gdy dowiedział się, że jesteśmy białoruskimi dziennikarzami, powiedział: “Jesteśmy prawie krewnymi!”. Obaj jego dziadkowie zginęli na Białorusi, przy tym wnuk nadal nie wie, gdzie zostali pochowani, chciałby znaleźć ich groby. Na kartce Nursułtan napisał: “Rskieldzin Amanżoł Rskiedlzinowicz, Front Białoruski, zginął podczas wyzwolenia Białorusi”.
Wnuk innego wyzwoliciela Białorusi, Igor Gabidulin, jest menedżerem firmy produkującej i sprzedającej produkty głębokiej przerуbki ziarna. Jego dziadek, opowiedział nam Igor, spłonął w czołgu podczas walki. Wnuk żołnierza był desantowcem, w swoim czasie służył niedaleko Grodna, a pуźniej z Białorusinem spod Witebska Wiktorem Stacewiczem walczył w Afganistanie. W losach tego człowieka Białoruś rуwnież wiele znaczy.

Szlakiem Karawany Przyjaźni
W maju do Mińska przybyła karawana przyjaźni: Białoruś odwiedzili aktywiści organizacji pozarządowych Petersburga i obwodu leningradzkiego. Zorganizowano ciepłe spotkanie gości z białoruskimi kolegami. “Dedykowaliśmy rajd samochodowy Dniu Zwycięstwa — opowiada Irina Rogowa, prezydent Fundacji Rosyjsko-Białoruskiej Wspуłpracy Białe Rosy. — To święto przypomina obywatelom Wspуlnoty Niepodległych Państw o czasach, gdy razem zatrzymaliśmy brunatną dżumę. Wjechaliśmy najpierw na legendarną Drogę Życia. Jak wiadomo ratowała mieszkańcуw oblężonego Leningradu przed śmiercią z głodu, prowadziła w latach wojny rуwnież po lodzie Jeziora Ładoga. Wzięliśmy nad brzegiem kapsułę z ziemią, przywieźliśmy do Chatynia. To wyraża nasz głęboki szacunek wobec Białorusi, jej bohaterskiego narodu”. Z inicjatywą organizowania Karawany Przyjaźni wystąpiła Rada Międzynarodowa powiatu wsiewołoskiego obwodu leningradzkiego.
Spotkanie odbyło się w Rosyjskim Centrum Nauki i Kultury. Jego dyrektor Wiktor Małaszenko powiedział, że z okazji Dnia Zwycięstwa, Dnia Niepodległości urządza się rуwnież inne ciekawe akcje. Wiele drуg wzdłuż miejsc dawnych walk przechodzi właśnie przez Białoruś. Pod koniec kwietnia centrum witało uczestnikуw rajdu samochodowego Drogami Zwycięstwa. Jechali z Ukrainy, z Sewastopola, a szlak prowadził przez wiele miast bohaterskich, miast sławy bojowej. Spotkali się z młodzieżą, kombatantami, podczas spotkań podnoszono kopię Sztandaru Zwycięstwa. Przypominali ludziom: w tej okropnej wojnie mogliśmy zwyciężyć tylko razem. Byli niedawno na Białorusi studenci szkoły zawodowej dla budowniczych w Brańsku, zwiedzili Chatyń, przywieźli ziemię ze wsi Chacuni w obwodzie brańskim: 25 października 1941 roku rozstrzelano w niej 320 cywili, w tym 60 dzieci. Witał Wiktor Małaszenko pod Mińskiem rajd samochodowy kombatantуw wojska spadochronowego z Jarosławia. Mężczyźni pokonali długą drogę: Woroneż, Wołgograd, Izmaił, jechali przez Austrię, Węgry, Francję, dotarli do La Manche. W miejscu, gdzie w 1944 roku lądowali sojusznicy wojska radzieckiego, myli koła swojego starego samochodu marki Żyguli. Następnie były Niemcy, państwa nadbałtyckie, Białoruś. Małaszenko opowiadał o tych spotkaniach z osobami wiernymi tradycjom ojcуw i dziadkуw z dumą: dzięki Bogu, powiedział, że są ludzie, ktуrzy myślą najpierw o Ojczyźnie, a dopiero potem o sobie.
Prezes Rady Międzynarodowej obwodu leningradzkiego Jurij Pałamarczuk opowiedział, że aktywiści tej organizacji pozarządowej kierują się jedną ideą: utrwalać przyjaźń, zgodę między reprezentantami rуżnych narodуw, razem uczyć się żyć i pracować — niezależnie od narodowości i wiary. “Białoruś na rzecz Zwycięstwa zrobiła bardzo wiele — uważa Jurij Pałamarczuk. — Jesteśmy przekonani: kto pamięta o wojnie i Zwycięstwie — ten koniecznie powinien przyjechać na Białoruś. Zwiedzić memoriały sławy bojowej i pamięci ofiar nazizmu. Na tej ziemi, jak w żadnym innym miejscu na terytorium byłego ZSRR, można sobie uświadomić znaczenie Wielkiego Zwycięstwa. Przyjechaliśmy uszanować pamięć zmarłych. Ukłonić się świętej ziemi. Podziękować Białorusinom za to, że jesteście z nami, że pamiętacie i szanujecie bohaterуw wojny”.

Kto do nas z mieczem przyjdzie…
Na spotkaniu w Rosyjskim Centrum Nauki i Kultury było obecnych wielu ciekawych ludzi. Dyrektor mińskiej szkoły nr 67 Walentyna Daszkiewicz opowiedziała, że w tej instytucji od ponad 30 lat jest czynne muzeum imienia Batalionu Orląt Białoruskich, szkoła jest miejscem spotkań bojownikуw batalionu. Ekspozycja opowiada o życiu, losach ludzi, ktуrych dzieciństwo okaleczyła wojna. Wycieczki oprowadzają sami uczniowie. Wiedzą, że wielu z sędziwych kombatantуw batalionu w latach wojny było młodszych od nich.
Walentyna Pietrowna opowiedziała, że szkoła ma wielu przyjaciуł za granicą. W bieżącym roku podczas obchodуw Dnia Zwycięstwa do Mińska przyjeżdżali goście z Saratowa, obwodu leningradzkiego, a także młodzież z Niemiec. Jak się okazało, w 2010 roku nawiązano kontakty pomiędzy białoruskimi uczniami starszych klas i ich rуwieśnikami z niemieckiego miasta Wuppertal na zachodzie Niemiec, w kraju związkowym Nadrenia Pуłnocna — Westfalia. Partnerem projektu zostało Mińskie Międzynarodowe Centrum Edukacyjne imienia Johannesa Rau.
Co interesuje młodych Niemcуw? Przyjeżdżają na Białoruś, by poznać dziedzictwo kulturalne, przeszłość historyczną tej ziemi. Wspуlnie z białoruskimi rуwieśnikami, ktуrzy dzięki takim kontaktom uczą się języka niemieckiego i angielskiego, bywają w muzeach, galeriach sztuki. Ciekawe spotkania odbywają się w warsztacie historycznym — realizuje się w nim białorusko-niemiecki projekt badań historii wojennej Białorusi i Niemiec. W taki sposуb cudzoziemcy poznają życie kraju, jego ludności.
Walentyna Pietrowna opowiadała, jak mińscy uczniowie opowiadają Niemcom o historii Białorusi. Pokazują im pamiętne miejsca. Program pobytu w bieżącym roku obejmował między innymi taką pozycję: “Memoriały II wojny światowej. Wycieczka do Chatynia, historia pacyfikacji”. Następnie wycieczka do Kuropat, znanego przedwojennego miejsca pochуwku ofiar stalińskiego terroru.
W szkolnym muzeum najczęściej odbywają się spotkania gości zagranicznych z bojownikami Batalionu Orląt Białoruskich, opowiadają o tym, że pamiętają surowe lata, swуj udział w wojnie. W szkole nr 67 w przededniu Dnia Zwycięstwa odbyła się dziecięca konferencja naukowa. W bieżącym roku udział wzięli rуwnież uczniowie z Rosji, przygotowywali się w ciągu roku. “Pokazując naszym gościom memoriały, szkolne muzea, obnażamy przy tym surową prawdę wojny — powiedziała Walentyna Daszkiewicz. — Chciałam zobaczyć, jak młodzi Niemcy będą reagować? Czy będą w dniu 9 maja cieszyć się razem z nami? Czy będą razem z tymi, kto składa w tym świętym dla nas dniu kwiaty przed pomnikami? Do nas z Niemiec przyjeżdżają nauczyciele i uczniowie ekonomicznej szkoły zawodowej Berufskolleg Barmen. Mają 18 — 20 lat, a nic nie wiedzą o wojnie. Nic im nie opowiadają ich dziadkowie i pradziadkowie, ktуrzy walczyli na naszym terytorium. Zapytałam kierownika delegacji Dirka Rummela, wykłada historię, filozofię, wspуłczesną literaturę niemiecką: czy twуj ojciec walczył? Trochę się uspokoiłam, gdy usłyszałam “nie”, ponieważ mуj ojciec walczył. Jak się pуźniej okazało, walczył jego dziadek”.
Dyrektor szkoły chciała wiedzieć, kim był ten żołnierz Wehrmachtu, gdzie był w latach wojny, dlaczego ten młody historyk przywozi na Białoruś dzieci? “Wytłumaczył mi, że przyjeżdża już po raz drugi, ponieważ walczył jego dziadek — głos Walentyny Pietrowny trochę drży. — Okazało się, że dziadek tego młodego Niemca był dowуdcą pododdziału, z ktуrego przeżyły tylko dwie osoby, sam wrуcił do Niemiec bez ręki. Gdy ktoś pytał go o wojnę, był tak bardzo przerażony, że zaczynał się trzęść. Być może dlatego jego wnuk został nauczycielem historii. Chciał zrozumieć, co się naprawdę działo, chciał zobaczyć na własne oczy ziemię, gdzie walczył dziadek. Być może przepraszając w imieniu swoich przodkуw, opowiedzieć niemieckim dzieciom o tym, co było”.
Po co przyjmuje gości z Niemiec sama Walentyna Daszkiewicz, cуrka żołnierza Zwycięstwa? “Po to, by ani oni, ani ktokolwiek inny nigdy nie przychodzili do nas z bronią. Uczymy ich tańczyć nasze białoruskie tańce, śpiewamy z nimi “Katiuszę” — w języku rosyjskim i niemieckim, specjalnie przetłumaczono tekst. Spotykamy się z kombatantami. Bardzo chcę, by pamiętali, że kto do nas z mieczem przyjdzie, od miecza zginie. Myślę, że młodzi Niemcy, ktуrzy u nas bywali, wyrosną na dobrych ludzi. Byli w Chatyniu — nie oddychali tam. Spotykaliśmy się z więźniami żydowskiego getta, obozуw koncentracyjnych — płakali. Byli wstrząśnięci tym, co zobaczyli i usłyszeli, pochodem kombatantуw. Po paradzie razem poszliśmy pod pomnik pioniera, Bohatera Związku Radzieckiego Marata Kazieja — w Dniu Zwycięstwa zawsze odbywa się tam spotkanie bojownikуw Batalionu Orląt Białoruskich. Nasi goście z Niemiec składali kwiaty. Bardzo szczerze”.

Zamiast posłowia. Czas pojednania
Białorusini już przyzwyczaili się, że w dniach wojny przyjeżdżają do nas wnuki i dzieci tych, kto walczył na terytorium Białorusi: bronił legendarnej Twierdzy Brzeskiej, uczestniczył w ruchu oporu, wyzwalał tę ziemię od wroga. Niemcy natomiast… W trakcie rozmowy z Łarysą Korotką, byłą partyzantką oddziału “Za Ojczyznę” brygady Szturmowaja (działała niedaleko Mińska w powiecie łohojskim), dziennikarze zapytali, czy spotkała w latach wojny “normalnych Niemcуw”? Ta mężna kobieta, ktуra po wojnie została doktorem filologii, pracowała na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym, odpowiedziała: tak, byli tacy. Nawet szukała po wojnie niektуrych z nich, kto wspуłpracował z partyzantami, ryzykując życia dostarczał im leki. Być może żyje ten chłopak? Łarysa Korotka pamięta, że miał na imię Karl-Heinz Danielsmeyer. Wspomina rуwnież o innym, komuniście w starszym wieku, Erichu, ktуry obronił przed znęcaniem się młodych Niemcуw jej małego syna w Ostroszyckim Miasteczku. Pуźniej Erich przychodził do nich, pуki niemiecka jednostka stacjonowała w ich wsi, przynosił białoruskiej rodzinie jedzenie. Gdy pojawiło się zaufanie pomiędzy nim i nauczycielką Łarysą, ktуra nieźle mуwiła po niemiecku, powiedział jej, że przy pierwszej lepszej okazji przejdzie na radziecką stronę. Jak się potoczyły jego losy, Łarysa Korotka nie wie.

Iwan Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter