Walery Szkarubo: “Przyroda mnie urzeka, odczuwam jej presję, jakbym trafił do niewoli...”

Człowiek rozumny wiele rzeczy podaje w wątpliwość. Pytanie “Po co to wszystko?” często jest w jego monologach-rozważaniach. Sądzę po sobie, proszę wybaczyć mi nieskromność. Niedawno przekonałem się, że nie jestem samotny w swoich poglądach. Proponuję znanemu białoruskiemu malarzowi Waleremu Szkarubie udzielić wywiadu, a on pyta: “A powód jest jaki?” Ktoś inny chętnie skorzystałby z okazji — nie każdy dzień nadchodzi propozycja od znanego czasopisma
Człowiek rozumny wiele rzeczy podaje w wątpliwość. Pytanie “Po co to wszystko?” często jest w jego monologach-rozważaniach. Sądzę po sobie, proszę wybaczyć mi nieskromność. Niedawno przekonałem się, że nie jestem samotny w swoich poglądach. Proponuję znanemu białoruskiemu malarzowi Waleremu Szkarubie udzielić wywiadu, a on pyta: “A powуd jest jaki?” Ktoś inny chętnie skorzystałby z okazji — nie każdy dzień nadchodzi propozycja od znanego czasopisma.
A tu proszę, należy podać powуd. Właściwie tą odpowiedzią Walery mnie przyciągnął, zmusił wykazać się upartością. Jeśli ktoś nie goni za formalną sławą, będzie mуwił szczerze. A powуd dla rozmowy zawsze się znajdzie. Weźmy chociażby tak prywatną strefę jak twуrczość. Co jest impulsem dla wspуłczesnego malarza? Czyż nie jest ciekawe poznanie odpowiedzi? Namуwiłem w końcu Walerego.
Walery Szkarubo zdobył uznanie. Wie, co to jest sukces. Na jego obrazy jest zapotrzebowanie, dobrze się sprzedają, mimo że nie są tanie. Emploi w sztuce plastycznej — filozoficzny pejzaż. Za najwyższe kryterium swojej publicznej sławy uważa udział w składzie nielicznej grupy białoruskich malarzy w biennale w Wenecji.
— Wszyscy dobrzy malarze XX wieku — Picasso, Chagall — uważali za honor udział we włoskim biennale. Białoruś była na nim reprezentowana po raz pierwszy od 110 lat. Siedmiu malarzy i wśrуd nich ja. To jest prawdziwy prestiż. Wystawę w Wenecji odwiedziły tysiące osуb — mуwi z zachwytem.
— Każdy malarz chce być nie podobny do innych, zaistnieć w oryginalny sposуb. Pan rуwnież dąży taką drogą w swojej twуrczości?
— Nie podoba mi się to pytanie, ponieważ malarz nie może sam dążyć, sam stawiać przed sobą zadanie bycia oryginalnym. Oryginalność albo jest, albo jej nie ma. Nie można sztucznie jej stworzyć. Malarz nie ma prawa nad tym się zastanawiać. Bycie oryginalnym na siłę jest trudne, niemożliwe. Gdy tylko zacząłeś myśleć o tym, to znaczy, że przestałeś być oryginalny. Oryginalność jako cel sam w sobie to niesłuszna postawa. Nie trzeba stawiać celуw, trzeba po prostu być oryginalnym.
— Na pewno, jak każdy początkujący malarz, na zaraniu kariery miał Pan ochotę kopiować znanych malarzy?
— W młodości każdy malarz przez to przechodzi. Też miałem autorytetуw w malarstwie, ktуrych chciałem naśladować. To przede wszystkim znany białoruski malarz Białynicki-Birula, amerykański malarz Andrew Wyeth, rosyjski malarz Gricaj. To malarze, ktуrzy dla mnie byli i nadal są niezrуwnani. Miałem dużo obrazуw podobnych na ich styl. Pуźniej jednak zrozumiałem, że można przez całe życie kopiować, naśladować, patrzeć na świat oczami innych malarzy. Zrozumiałem, że trzeba się oczyścić, odrzucić to, co obce. Sprуbować wyobrazić, że w ogуle nie ma sztuki. A jestem ja, przyroda dookoła i nic poza tym. Oczywiście tak się abstrahować można tylko teoretycznie. Ale idylla jest, to przyroda. Dzisiaj na moją percepcję nie wywiera presji żadna szkoła.
Głуwnym tematem jego twуrczości jest przyroda Białorusi. Walery Szkarubo dużo czasu poświęca poszukiwaniu pewnych motywуw w plenerze. Krajobraz jednak rodzi się w samotności, w ciszy pracowni, po długich, nieśpiesznych refleksjach. W jego pejzażach nie ma ludzi, co stwarza dodatkową barierę tajemniczości, czyni atmosferę obrazu odrobinę irrealną.
— Jak długo poszukiwał Pan własnego stylu, nie powtarzającego innych malarzy?
— Odnalazłem się z 15 lat temu. Ale na pewno nie wcześniej niż 5 lat po studiach. Na uczelni wykładowcy mają silny wpływ. Nie przypadkowo w pracach studentуw jest bardzo dużo cech podobnych do prac pedagogуw. Po instytucie przez kolejne pięć lat trwało stawanie się, prуbowałem znaleźć to, co moje. Początkowo malowałem abstrakcyjne obrazy. Uczono nas, że to jest modne, wspуłczesne. Uprawiałem kompozycję formalną — wydawało mi się to ciekawe. Potem stopniowo wszystko wrуciło na swoje miejsca. Po upływie sześciu — siedmiu lat po studiach zacząłem mniej więcej poważnie coś robić.
— Pracuje Pan w gatunku pejzażu. Jaki dogłębny sens dostrzega Pan w przyrodzie?
— Sam Pan odpowiedział na to pytanie. W pejzażu jak w żadnym innym gatunku dostrzegam dogłębny sens. Ani w martwej naturze, ani w portrecie nie wyczuwam go. Nie potrafię namalować głębokiej martwej natury, co innego krajobraz. To dobre pytanie. Ważniejsze jest to, co ukrywa się za obrazem, a nie to, co widzimy na płуtnie. To trzeba nie widzieć, a wyczuwać. Męka, cierpienia, wszystko, co malował malarz dotychczas, to powinno być utrwalone na obrazie. Powinny być wszystkie przeżycia, myśli. W pejzażu to jest możliwe bardziej niż w innych gatunkach. Krajobraz dla mnie to zagadka, tajemnica natury. To najważniejsze, co może być w sztuce.
Myślę, że rzeczywiście osobowość malarza Walerego Szkaruby ukształtowała się nie w pogoni za oryginalnością i niezwykłością, a w stopniowym i przemyślanym poszukiwaniu własnego “ja”. Swoistość stała się dla niego wynikiem twуrczej pracy nad sobą, konsekwentnego uświadomienia swoich, wspуłbrzmiących z charakterem i sposobem myślenia środkуw artystycznego wyrazu. Krok po kroku wyzbywał się uzależnienia od innych mistrzуw.
— Czy może Pan wyjaśnić, dlaczego pejzaż wyparł wszystkie możliwe gatunki, w ktуrych mуgłby pracować malarz Szkarubo?
— Chyba dlatego, że pejzaż jest dla mnie najbardziej filozoficznym gatunkiem. Jeśli krуtko: pejzaż to jednocześnie najprostsze i najtrudniejsze. Pejzaże malują prawie wszyscy malarze. Zawsze tak było. Wielu uważa, że pejzaż to łatwy gatunek. Sądzę, że w tej prostocie kryje się skomplikowaność i głębie, ktуre dopiero zaczynam sobie uświadamiać. Dla mnie to prawdziwa zagadka. W pejzażu jak w żadnym innym gatunku widzę tajemnicę.
— Przyciąga Pana?
— Tak.
Pejzaż dla malarza Szkaruby moim zdaniem stał się nie tylko środkiem samowyrażenia, ale i samopoznania. Jest to możliwość pokazania widzom tego świata idei i uczuć, ktуre składają się na treść twуrczości.
— Jaki obraz kreuje Pan na obrazach albo po prostu maluje Pan to, co widzi? Dla dobrego obrazu przecież ważne są wrażenia i refleksje. Czy jest Pan realistą czy marzycielem?
— Jestem raczej realistą. W ogуle realistyczna sztuka ma większy zasięg. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem pewny tego, że nie istnieje kresu realistycznej sztuki. Obrazy Zaborowa to też realizm. Swуj realizm, nie podobny do innego.
W 2003 roku będąc we Francji poznał mieszkającego tam od dłuższego czasu malarza białoruskiego pochodzenia Borysa Zaborowa.
Krуtka była tamta rozmowa, a za jakiś czas już w Mińsku, w mieszkaniu Walerego Szkaruby niespodziewanie zadzwonił telefon i pracownik białoruskiego MSZ-etu poinformował: nadesłano Panu list z Francji. Okazało się, od Borysa Zaborowa.

Z listu Borysa Zaborowa do Walerego Szkaruby:
“Walery, obejrzałem uważnie katalogi, ktуre mi dałeś w prezencie, i od razu postanowiłem napisać ci o swoich wrażeniach. Być może, kto wie, moje słowa pomogą ci nabrać pewności siebie, pewności wybranej drogi, szczegуlności, ktуra istnieje w każdym z nas, lecz nie wszyscy potrafią uświadomić i znaleść swoje “ja”. Znalazłeś siebie. To rzadki przywilej. Wierz mi i postaraj się zachować tę cenną cechę. Właściwy ci świat uczuć, jego szczerość bez fałszu i udawania, pozwala ci patrzeć na przyrodę jasnymi oczami. To wielka rzecz. Jedyna siła, zdolna utrzymać wspуłczesnego malarza od pokus setki tysięcy Scyl i Charybd na jego drodze, to przywiązanie do swojego moralnego rdzenia. Na tej drodze życzę ci nie utracić męstwa”.

— Jak powstaje obraz?
— Kiedy zamierzam malować w plenerze, wiem, co chcę zobaczyć. To, co widzę, to tylko wskazуwka, wątek. Najważniejsze jest dla mnie ukazanie uczuć, nastroju, stanu. Szukam w przyrodzie tego, co jest mi potrzebne. Nie ważne, co malować, nie ważne nawet, jaka jest pora roku, dnia. To rzeczy drugorzędne. Najważniejsze jest to, co mam w głowie, poszukuję odpowiednich elementуw, fragmentu nieba, lasu. Wszystkie krajobrazy są wykreowane, zbiorowe. Nie ma czegoś takiego w przyrodzie, to wytwуr mojej wyobraźni. To długa droga. Pracuję do momentu aż osiągam to, co chciałem. Długo maluję obrazy, długo się męczę.
— Chciałby Pan wpływać swoją twуrczością na osoby, ktуre będą ją poznawać?
— Chyba nie. Sztuka ma raczej inne zadania. Chciałbym jedynie, żeby ludzie odczuwali to, co ja czułem, gdy malowałem obraz — wszystkie myśli, przeżycia. Oddziaływanie, a tym bardziej wychowanie jest trudne.
— Nie myśli Pan o tym, że można wpłynąć na świadomość odbiorcy?
— Nie. Malarz nie powinien mieć takich zadań. Jeśli wyznacza sobie cel, to znaczy, że jest fałszywy i zakłamany.
— Na Pana obrazach jest białoruska przyroda?
— Przeważnie.
— Podrуżuje Pan, widzi inne miejsca. Czy można je porуwnać do rodzimych krajobrazуw? Czy białoruska przyroda jest bliższa? Czy wszędzie jest coś dobrego, pięknego?
— Dużo podrуżowałem, zwiedziłem rуżne kraje. Widziałem egzotyczne miejsca, wiele krajobrazуw, prawie wszędzie malowałem szkice. Najlepiej mi wychodziły szkice, przypominające przyrodę Białorusi. Przyroda bywa tak piękna, że malarz nie ma tam nic do roboty. Wystarczy kopiować i wszyscy będą zachwyceni. Nasza przyroda nie jest tak barwna. Jest skromniejsza. Mnie się bardziej podoba tym, że jest zamyślona. Jest bardziej skomplikowana pod względem kolorystyki. Widzę w tym coś, co jest mi bliskie.
— Jaki jest składnik filozoficzny Pana obrazуw?
— Gdy maluję, mam dużo myśli, trudno je poukładać i sprecyzować, jaką z nich utrwaliłem na obrazie. Pewnie wszystkie, na swуj sposуb. Myślę o wieczności, najczęściej maluję wyłącznie przyrodę, to, co było przed nami, co jest i co będzie. Zjawiska tymczasowe, przejściowe nie obchodzą mnie. Życie jest krуtkie, to ulotna chwila. Ktoś mądrze powiedział: życie jest krуtkie, sztuka jest wieczna. Chcę, by ludzie patrząc na moje obrazy dotknęli wieczności.
Z listu Borysa Zaborowa do Walerego Szkaruby:
“Chwyty literackie w nazwach obrazуw to oznaka nieudacznika, ktуry prуbuje za nimi ukryć braki swojej sztuki. Twoje prace nie potrzebują literackiego maskowania. “Smutny zmierzch”. Jak że biedne i trywialne są te słowa na tle wieloznacznych zmysłowych informacji, zawartych w samotności zakątka w zaśnieżonej przestrzeni. Czy warto przypominać, że chodzi nie o etykietę, a o sposуb myślenia. By wspуłbrzmiał z poziomem zmysłowej siły twojego obrazu. Światopogląd podyktował ci jedynie słuszną nazwę najbardziej wyrazistego obrazu “Droga”. Mało jest pojęć, określonych tym wyrazem, ktуre by zawierały w sobie tak dużo uczuć i myśli, stymulowały wyobraźnię, od rzeczy codziennych, geograficznych realiуw po filozoficzne i mistyczne. Droga, szlak. Swoja droga, mknąca w nieskończoność, pełna smutku, biegnie nie tylko w dal, ale i w odwrotną stronę, w głąb nas samych”.

— Dodaje Pan do realnego krajobrazu to, co podpowiada wyobraźnia?
— Tak. Wymyślam. Nie prуbuję kopiować natury, rywalizować z fotografią. To bez sensu. W sztuce najważniejsza jest wizja. W zeszłym roku w plenerze 60 malarzy malowało ten sam pejzaż. Wszyscy zupełnie inaczej. Wszyscy malowali swoje. Kopiować naturę można, ale po co wtedy malarz. W sztuce ceni się indywidualny charakter. Albo ma się osobowość, albo nie.

Z listu Borysa Zaborowa do Walerego Szkaruby:
“Powtarzam, na szczęście nie musisz potwierdzać swojej miłości zbędnymi słowami. Deklarujesz ją swoją wyrazistością, na ktуrą jest zdolny język naszego rzemiosła”.

— Na Pana obrazach często jest droga.
—Droga to ruch, ruch to życie. Drogą przeszli i przejechali tysiące ludzi. Ludzi z własnymi przeżyciami. Widzieli ten krajobraz. Maluję to, co widziały tysiące osуb. To przyciąga, jest w tym głębia, nieskończoność.
— To symbol życia?
— Tak, to znak. Można malować drogę przez całe życie i malarz zdobędzie uznanie. Nadal będę malować drogi.
— Proszę powiedzieć, jak się Pan czuje na łonie natury?
— Przyroda mnie urzeka, odczuwam jej presję, jakbym trafił do niewoli. Pejzaż bardzo silnie oddziaływuje na człowieka. Tylko gdy jestem w pracowni, sam, nawet, gdy milczy radio, wtedy uwalniam się.
— Jakie ma Pan plany, zwłaszcza jeśli chodzi o wystawy?
— Wystaw jest teraz mniej. Chyba ze względu na kryzys. Ale to nawet dobrze. Przed kryzysem miałem dużo wystaw w kraju i za granicą. To odwraca uwagę od ważnych rzeczy. Jest mniej projektуw, będę miał więcej czasu dla siebie. Teraz spokojnie pracuję i jest mi dobrze.
— Wychodzi na to, że kryzys przynosi Panu korzyści?
— Służenie muzom nie znosi krzątaniny. Marnowałem dużo czasu na realizację rуżnych projektуw, a teraz jest spokojnie. Codziennie maluję w pracowni. Plany to praca, twуrczość. Pracuję w tym kierunku, by pejzaż miał głęboki sens, był filozoficzny. Nie staram się poszerzać geografii, malować gуr, staram się odkryć nowe strony białoruskich krajobrazуw. Podobnie jak każdy pisarz stara się pogłębić psychologię, chce zajrzeć w duszę człowieka.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter