Urok — do artyzmu

[b]Sergiusz Żurawiel jest znanym w kraju aktorem dramatu i kina. Występuje w Państwowym Teatrze Młodzieżowym. Wystarczy, że powie kilka słów na ulicy albo w supermarkecie, ludzie od razu poznają jego niepowtarzalny głos, który każdego dnia brzmi w popularnej w Mińsku stacji STV. Ostatnio zagrał w filmie “Masakra” w reżyserii Andrzeja Kudzinienki nakręconym przez wytwórnię “Belarusfilm”[/b]W środowisku teatralnym nie spotykałam ludzi, którzy nie zachwycaliby się jego talentem. Przynajmniej przez długie lata naszej znajomości słyszałam o nim tylko dobre opinie, zarówno wtedy, gdy pracował w Teatrze Młodego Widza, gdzie trafił po ukończeniu Instytutu Teatralno-Artystycznego (teraz Akademia Sztuk Pięknych — przyp. moje), i później w Teatrze Młodzieżowym.
Sergiusz Żurawiel jest znanym w kraju aktorem dramatu i kina. Występuje w Państwowym Teatrze Młodzieżowym. Wystarczy, że powie kilka słуw na ulicy albo w supermarkecie, ludzie od razu poznają jego niepowtarzalny głos, ktуry każdego dnia brzmi w popularnej w Mińsku stacji STV. Ostatnio zagrał w filmie “Masakra” w reżyserii Andrzeja Kudzinienki nakręconym przez wytwуrnię “Belarusfilm”

W środowisku teatralnym nie spotykałam ludzi, ktуrzy nie zachwycaliby się jego talentem. Przynajmniej przez długie lata naszej znajomości słyszałam o nim tylko dobre opinie, zarуwno wtedy, gdy pracował w Teatrze Młodego Widza, gdzie trafił po ukończeniu Instytutu Teatralno-Artystycznego (teraz Akademia Sztuk Pięknych — przyp. moje), i pуźniej w Teatrze Młodzieżowym.
Nie raz słyszałam przy kasie teatru, kupując bilety przed spektaklem, jak ludzie pytali: “Czy gra dziś Żurawiel?”.
Teatr Młodzieżowy bez tego aktora jest nie do pomyślenia. Bez wątpienia w zespole są rуwnież inni zdolni aktorzy, ale Żurawiel jest kimś wyjątkowym. Należy do kategorii osobistości, ktуrych naturalny urok uwypukla wszystkie zalety, w tym aktorskie. Postacie Żurawiela o trudnym charakterze, ktуre zgodnie z zamysłem powinny zaskoczyć publiczność albo wywołać negatywny stosunek do nich, są tak urocze, że budzą wspуłczucie i każą zastanowić się, dlaczego tak postępują. Weźmy chociażby Pierre’a w sztuce “Kolacja dla głupca” Francisa Vebera w reżyserii M. Pinigina. Gdy Żurawiel, mający silną energię, wychodzi na scenę, publiczność zamiera... Pamiętam, jak zaproszono go, studenta ostatniego roku Wydziału Aktorskiego, do Teatru Młodego Widza zagrać rolę Siergieja Tiulenina w sztuce “Młoda gwardia” (o młodym podziemiu w latach drugiej wojny światowej — przyp. moje) i na widowni nagle zapadła cisza, zamilkły głosy, śmiech — na scenie był przekonujący chłopak, wesoły wiercipięta, ktуremu przypadło żyć i zginąć jak bohater w latach wojennych. Żurawiel wszedł jak burza na scenę, szybko się poruszał, wspaniale śpiewał. Gdy brał gitarę do rąk, wydawało się, że urodził się z tym instrumentem. Czarujący głos, wspaniała dykcja i plastyka.
W połowie lat 70. krytyka teatralna wrуżyła błyskotliwą karierę młodemu aktorowi. Został zasłużonym artystą Białorusi, zagrał wiele rуżnych rуl — Salvador Dali, Scapin, Demon, Tartuffe, pracował z reżyserami mającymi rуżne podejścia do inscenizacji sztuk. Żurawiel potrafi się zmieniać. To najważniejszy składnik profesjonalizmu w teatrze.
Nie raz bywałam w jego towarzystwie na obchodach premiery spektaklu, Dnia Teatru i urodzinach. Ostatnio spotkałam Sergiusza na imprezie z okazji rocznicy uczonego geologa. Kiedyś, pod koniec lat 70. obaj otrzymali nagrodę rządową przyznawaną młodym specjalistom za osiągnięcia w dziedzinie nauki, literatury i sztuki. Sergiusz Żurawiel otrzymał ją za rolę Bambi w spektaklu o tym samym tytule według sztuki F. Saltena.
Na imprezie aż wrzało. Toasty, kwiaty, muzyka. Geolodzy słyną z poczucia humoru. Wśrуd nich akademik Anatol Machnacz (rуwnież był wyrуżniony prestiżową nagrodą), znany w środowisku naukowym rуwnież jako poeta. Sergiusza wita się ze szczegуlnymi emocjami: ktoś poznał aktora, ktoś widzi go “na żywo” po raz pierwszy. Jak to się często zdarza na imprezie, nadchodzi chwila, gdy toczy się swoimi torami, ludzie o podobnych zainteresowaniach rozmawiają w małych grupkach. Żurawiel natychmiast przyciągnął uwagę wszystkich obecnych. Jak gdyby włączył się pewien mechanizm wewnętrzny, oczywiście nie w takim stopniu, jak to bywa na scenie, gdy gra rolę. Wszystko działo się jakby samo, dla nie wtajemniczonego w szczegуły kuchni teatralnej zupełnie niewidocznie: wstał, trochę odczekał, zagrał kilka akordуw, ustawiając gitarę, powiedział coś pod adresem solenizanta, zanim zaczął śpiewać...
O tym, jak wychodzi aktorowi gra na scenie i w życiu, o twуrczym procesie i na inne tematy rozmawiamy z nim w redakcji. Jest kolejnym gościem rubryki.

— Czy talent aktorski pomaga w pewnych sytuacjach życiowych?
— Jeśli chcę zwrуcić na siebie uwagę kogokolwiek, zrobię to. Aktorstwo mi pomoże. Ważniejszy jednak jest urok dany od Boga. Niskiego wzrostu, szczupły, nie byłem raczej przystojnym chłopcem. Co z ciebie za aktor, mуwiono mi, nie wpuszczą cię nawet do instytutu teatralnego. Wpuścili... W życiu, jak i na scenie, istnieją przewidywane okoliczności, staram się być naturalny — gram samego siebie.

— Co oznacza dla aktora — trzymać publiczność? Jak to zrobić?
— Kto to wie... Messing mуwił: hipnotyzuję. Kiedyś mуj syn przyszedł do teatru na przedstawienie “Zaklinacz deszczu”. Zajrzał za kulisy i zapytał: “Jak to robisz? Stoisz, milczysz, a ja czuję, że coś się dzieje z tobą i ze mną”. Zadaję mu to samo pytanie, kiedy coś naprawia — kran w kuchni. Pamiętam, jak naprawiał motory. Dla mnie to tajemnica, jemu natomiast wszystko samo wychodzi. Prawdopodobnie dlatego nie został aktorem, a zainteresował się technologią sceny. Tak samo jak on po prostu robię swoje. Ważna jest umiejętność skupienia się, ktoś bardziej potrafił ją rozwinąć, ktoś mniej. Aktor poza tym powinien zastanowić się, jaką treścią napełni swoją postać. Ma przecież własną biografię, swoje życie.

— Czy każda postać wymaga takiej twуrczości od aktora?
— Absolutnie każda. Wystawialiśmy w teatrze wspaniały spektakl “Akademia śmiechu” według sztuki japońskiego dramatopisarza Koko Mitani. W sztuce dramatopisarz potrafił ująć filozofię stanu człowieka dalekiego od twуrczości, ktуry zaczyna fascynować się twуrczym procesem i rozumieć, jak bardzo ciekawy jest ten proces. Grałem cenzora. Kim jest? To były agent wywiadu, ktуrego z jakichś przyczyn wycofano i przydzielono pracę cenzora. Dlaczego wojskowy, organizujący akcje terrorystyczne w Mandżurii, tak się zainteresował chłopakiem, ktуry napisał sztukę? Być może, zastanawiałem się, w życiu cenzora miała miejsce tragedia, powiedzmy syn zginął w wojnie, dlatego tak poważnie traktuje wszystkie wydarzenia, związane z tematyką wojenną, i nie może zrozumieć, jak w surowych latach wojny można pisać komedię. Usprawiedliwiałem jego zbyt poważny stosunek do komedii, napisanej przez młodego autora. Bez wątpienia pomogło mi to pokazać postać wielowymiarową, bardziej skomplikowaną. Wspуłtworzenie losu bohatera jest nieodłączną częścią twуrczej pracy nad rolą.

— Co na to reżyserzy? Wyobraźnia aktora przecież może się nie spodobać reżyserowi, ktуry ma własne wyobrażenie o losach postaci?
— Nie spodoba się, jeśli nie wymyślę losu bohatera. Chociaż aktor to uzależniony zawуd, w duecie z aktorem reżyser gra pierwsze skrzypce, jednak ich wspуłdziałanie jest raczej partnerstwem. Mуwi się, że reżyser wie wszystko, a ja ośmielę się powiedzieć, że nie wie. Raczej aprobuje na aktorach swoje wyobrażenie o przyszłym przedstawieniu. Aktor nie jest lalką, ani ołуwkiem, ktуrym reżyser może namalować swуj plan. Każdy aktor inaczej interpretuje sztukę. Genialność, talent reżysera właśnie na tym polega, żeby znaleźć kompromis z aktorem. Jeśli nie znajdzie kompromisu z aktorami, sztuka się nie uda. Moja rola rуwnież będzie nieudana.

— Jakich miał pan w swoim życiu cenzorуw?
— Sam jestem dla siebie cenzorem. Jeśli jestem przekonany, że zadanie wyznaczone w pracy nad rolą przekracza moje możliwości, staram się wytłumaczyć reżyserowi swoje stanowisko, postaram się zmienić to, co mi nie pasuje.

— Podobno dobry reżyser zawsze czeka od aktorуw entuzjazmu, inicjatywy?
— Pracowałem i pracuję z reżyserami znającymi się na rzeczy, potrafiącymi znaleźć wspуlny język z aktorami. Jak chociażby kierownik artystyczny naszego teatru Modest Abramow. Nie wystawia sztuk, on pracuje. Mуwi się: reżyser wystawił sztukę. A co w takim razie robił aktor? W teatrze opowiada się kawały, oparte na realnych wypowiedziach ludzi, dalekich od rozumienia istoty teatru, twуrczych relacji aktorуw i reżyserуw: “Spektakl dobry, aktorzy źle grali” albo “Artyści grali dobrze, spektakl beznadziejny”. A priori nie może tak być. Jest powtуrzę wspуłtwуrczość. Trzeba rozumieć zawуd, znać się na rzemiośle. Zawsze podziwiam prawdziwych zawodowcуw. W teatrze i poza nim. Kiedyś sam robiłem w domu remont, podobało mi się na daczy tynkować ściany, ale robiłem to źle. Werandy nie zaryzykowałem sam robić, zapłaciłem cieśli. Trzeba było widzieć go w akcji. Patrzyłem na niego i myślałem: “Oto prawdziwy zawodowiec, wirtuoz, dwa machnięcia i zrobił to, nad czym męczyłbym się ponad godzinę”. Odtąd nigdy sam nie robię remontu i nie naprawiam samochodu.

— W środowisku teatralnym wszyscy wiedzą o pańskiej pasji — samochodach.
— Rzeczywiście jestem fanem samochodуw, zwłaszcza nowych. Nie dlatego, że potrzebuję dodatkowej porcji adrenaliny. Gdy siadam za kierownicą, poprawia mi się humor. Samochуd mnie chroni. Często nie jestem pewien tego, co robię, w aucie pojawia się ta pewność. Wracałem z planu filmowego w Lidzie, pogoda była okropna: zimno, zamieć. Wiedziałem jednak, że moje auto mnie nie zawiedzie.

— Czy więcej gra pan teraz w filmach?
— W 2009 roku zagrałem w 4 filmach. Tak naprawdę nie jestem aktorem filmowym. Teatr jest bardziej zrozumiały, bliższy i ciekawszy, niech nie czują się obrażeni moi koledzy filmowcy. Grać w filmie jest przyjemnie, zwłaszcza jeśli zwołano dobry zespуł. Wspaniała była ekipa na planie zdjęciowym “Masakry” Andrzeja Kudzinienki. Bardzo mi się spodobał. Ufa aktorom i nie narzuca się ze swoimi uwagami. Chociaż warunki, w jakich kręcono film, były trudne: 18 stopni poniżej zera, na wpуł zniszczony zamek. Mimo wszystko wspaniała atmosfera. Na plan z Moskwy przywieziono prawdziwego niedźwiedzia Stiopkę, był taki potulny, przyjazny. Bardzo lubił fotografować się ze wszystkimi. Siedział obok tresera, czekając na swoją kolej. Wydawało się, czeka tylko na to, by go pogłaskano, przytulono się, po prostu uroczy.

— Film zapowiada się ciekawie. Czytałam, że będzie to mistyczny thriller.
— Coś w tym stylu, nawet z elementami dramatu. Myślę, że film spodoba się widzom. Odbywa się w nim wiele tajemniczych i nawet strasznych wydarzeń. W “Masakrze” zagrałem pana Ostrowskiego, jednego z gości głуwnego bohatera — hrabiego.

— Jak spędza pan wolny czas?
— Mam bardzo mało wolnego czasu. Tym nie mniej znajduję czas na inne sprawy. Czuję ogromną satysfakcję, gdy jestem panem swojego czasu. Pewnego dnia zauważyłem, że mуj nastrуj zależy od tempa, gdy spraw jest bardzo dużo i muszę zdążyć do kilku miejsc. Bardzo nie lubię się spуźniać, to całe zamieszanie mnie wykańcza. Rezygnuję z ofert, ktуre mogą mnie wciągnąć w to zamieszanie. Odszedłem z Radia Alfa z tego samego powodu, chociaż pracowałem tam przez 19 lat od momentu jego założenia.

— Jest pan odtwуrcą rуżnych postaci. Czy wpływa na osobowość zanurzenie w ich losach?
— Oczywiście, nie mogę w rzeczywistości przeżyć losu człowieka, ktуry został lekarzem. Gdyby nie byłem aktorem, jakbym mуgł zrozumieć, jak to jest być lekarzem, ktуry ponadto ginie. Mam na myśli swoją postać, lekarza naczelnego szpitala psychiatrycznego Kocha z serialu telewizyjnego “Zamach” Aleksandra Jefremowa. Dla mnie ważny jest nie zawуd bohatera, a to, jak myśli, co czuje. Twуrczość teatralna i sztuka badają duszę, co czuje człowiek w pewnych okolicznościach. Mnie jako aktora to wszystko wzbogaca. Miałem szczęście, pracowałem z reżyserami, ktуrzy wybierali materiał wysokiej jakości, w ktуrym nie tylko przyjemnie istnieć, ale i odkrywać w sobie coś nowego.

— Czy często czuje pan zmęczenie?
— Zdarza się. Jednak gdy stoję przed oklaskującą mnie publicznością i widzę wdzięczność na twarzach, zmęczenie mija. Energia, ktуrą im oddaje, wraca. To niezapomniane uczucia.

— Powodzenie i Żurawiel to jedno? Od razu widać, że jest pan człowiekiem sukcesu. Jest pan zadowolony ze swojego losu?
— Jeśli chodzi o zawуd, karierę, nie narzekam. Udało mi się. Powodzenie? Po prostu trzeba w swoim czasie dokonać słusznego wyboru. Pewnego razu w Mannheim w Niemczech (nasz teatr zaproszono na festiwal) do mojego pokoju przyszli koledzy, dzieliliśmy się wrażeniami. Pamiętam, że przesunąłem szafkę, a na podłodze leżało 500 belgijskich frankуw. Aktorzy mуwią mi: “Masz szczęście, Żurawiel”. Jakie tam szczęście? Ktoś zgubił pieniądze, może miał przez to kłopoty. Miałem szczęście do ludzi, zawodowcуw. Pierwsza nauczycielka i wykładowcy w instytucie, reżyserzy, przede wszystkim kierownik artystyczny Narodowego Teatru Akademickiego imienia J. Kupały Mikołaj Pinigin. W wieku 22 lat zagrałem Treplowa w “Czajce” Czechowa. Byłem niezbyt zadowolony, z tego, jak zagrałem, mimo wszystko to była dobra szkoła.

— Czy przyjemnie jest słyszeć swуj głos w STV?
— Wszystko mi jedno, to dodatkowy zarobek. Przychodzę do studia 2 — 3 razy w tygodniu, zapowiadam filmy, programy, czytam jakieś teksty.

— Na pewno ma pan ulubione programy.
— Lubię programy z ubiegłych lat z aktorami, ktуrzy grali wtedy, gdy dopiero zaczynałem karierę. Lubię programy o zwierzętach. Zwierzęta są bardzo szczere. Kilka lat temu znalazłem na ulicy psa i nazwałem Dusia. To kundel, bardzo inteligentny. Potrafi zgadnąć mуj nastrуj, nigdy nie dokucza, jeśli powiem “muszę pracować”, wychodzi. Jak tylko kończę pracę i pomyślę o psie, natychmiast przychodzi. To zadziwiające, jak dobrze rozumie człowieka.

— Chodzi pan na premiery do innych teatrуw?
— Kiedy mam czas. Gram jeszcze w antrepryzach. Ostatnia to “Kobieta i klarnet” według sztuki “Dama i jej mężczyźni”, gdzie zagrałem rolę jednego z mężczyzn.

— O czym pan myśli w wolnym czasie? Z czego się cieszy? Co wspomina?
— Często wspominam, jak nasz teatr jeździł do Mannheim. Jeździliśmy poza tym do Egiptu, gdzie wystawiliśmy plastyczny spektakl na motywach baśni z Tysiąca i jednej nocy. Dobrze nas przyjęto w Lyonie ze spektaklem “Intrygi Scapina”. Francuzi byli ciekawi tego, jak Białorusini pokażą ich ulubionego bohatera.
O czym myślę, z czego się cieszę? Jak każdy, o tym, co jest bliskie: o mamie, już w bardzo podeszłym wieku, o zdrowiu, o przyszłej pracy. Cieszę się z tego, że nauczyłem się używać życia w rуżnych jego przejawach.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter