Tajemnica kryje się w radości

[b]Już wkrótce wielbiciele utalentowanej młodzieży Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego imienia M. Gorkiego zobaczą swoich ulubieńców — Weronikę Plaszkiewicz i Andrzeja Sieńkina w nowym filmie telewizyjnym “Znachorka”[/b]Młodzi, szczęśliwi, weseli. Przyszli do redakcji z planu zdjęciowego czteroodcinkowego rosyjskiego filmu telewizyjnego “Znachorka”. Ta piękna para emanowała radością, aż chciało się uśmiechnąć. Przypomniały mi się słowa powiedziane o pewnej niezwykle pozytywnej, optymistycznie nastawionej osobie: za pomocą tak szczęśliwych ludzi można leczyć. Pomyślałam, że do moich gości to powiedzenie bardzo pasuje. Weronika Plaszkiewicz i Andrzej Sieńkin są aktorami. Ich niezwykła harmonia z otaczającym światem potrafi czynić cuda również gdy grają swoje postacie na scenie. Mimo że są młodzi, oboje mają 27 lat, ich dorobek artystyczny jest dość bogaty.
Już wkrуtce wielbiciele utalentowanej młodzieży Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego imienia M. Gorkiego zobaczą swoich ulubieńcуw — Weronikę Plaszkiewicz i Andrzeja Sieńkina w nowym filmie telewizyjnym “Znachorka”
Młodzi, szczęśliwi, weseli. Przyszli do redakcji z planu zdjęciowego czteroodcinkowego rosyjskiego filmu telewizyjnego “Znachorka”. Ta piękna para emanowała radością, aż chciało się uśmiechnąć. Przypomniały mi się słowa powiedziane o pewnej niezwykle pozytywnej, optymistycznie nastawionej osobie: za pomocą tak szczęśliwych ludzi można leczyć. Pomyślałam, że do moich gości to powiedzenie bardzo pasuje. Weronika Plaszkiewicz i Andrzej Sieńkin są aktorami. Ich niezwykła harmonia z otaczającym światem potrafi czynić cuda rуwnież gdy grają swoje postacie na scenie. Mimo że są młodzi, oboje mają 27 lat, ich dorobek artystyczny jest dość bogaty. Zarуwno Weronika, jak i Andrzej pokazali do czego są zdolni na scenie teatru im. Gorkiego i w kinie.
Przyznam, że pierwotnie ten artykuł miał być wywiadem z Weroniką Plaszkiewicz, popularną aktorką: łatwiej jest wymienić spektakle, w ktуrych nie zagrała, niż wyliczać role, ktуre Weronika zagrała od 2006 roku. Po tym jednak jak obejrzałam filmy z jej udziałem “Tarcza Ojczyzny”, “Na rozdrożu”, zmieniłam plany. Zaproponowałam Weronice zaprosić na wywiad ktуregoś z jej partnerуw filmowych, ktуrzy mi się spodobali — Rusłana Czerneckiego albo Aleksego Sieńczyłę. Są rуwnież kolegami Weroniki w teatrze. Gdy powiedziałam Weronice o swojej idei, odpowiedziała: “Przyjaźnię się z obu, obaj są bardzo zdolni” — wtedy zrozumiałam, że uczestnikуw wywiadu może być więcej: o towarzyskim charakterze Weroniki słyszałam od jej starszych kolegуw w teatrze. “To może zaprośmy tego, z kim w filmie “Na rozdrożu” nie lubicie się” — powiedziałam żartem i zaproponowałam pomyśleć o kandydaturze Andrzeja Sieńkina. Weronika chętnie się zgodziła, wybrała Sieńkina — okazało się, że jest jej mężem, o czym nie wiedziałam. Dobry wybуr. Andrzeja pamiętam z błyskotliwego debiutu w filmie “Kadet” oraz rуl w teatrze w sztukach “Rosyjskie wodewile”, “Bieg” “Panie Kochanku”. Poza tym młodzi zakochani, małżonkowie, aktorzy w jednym — to samo w sobie jest teatrem radości.
Podczas naszej rozmowy obserwowałam, jak poważnie każdy z moich rozmуwcуw traktuje opinię innego, jak w pуł słowa się rozumieją i kontynuują myśl, nie przerywając sobie nawzajem, jak wesoło śmieją się z dobrych żartуw. “Bardzo się rуżnimy — mуwi Andrzej — ale też uzupełniamy się nawzajem, Weronika jest impulsywna, ja jestem spokojny”. Szczerze życzę wszystkiego najlepszego osobom, szczegуlnie reżyserom i aktorom, ktуre utraciły zdolność cieszyć się z życia. “Jeśli zrozumieją, że tajemnica życia kryje się w radości, będą się cieszyć nawet z niedorzecznych momentуw, ktуre zdarzają się na scenie i w życiu. Życie jest prawdziwym cudem” — mуwi Weronika. Andrzej dodaje: “Słońce świeci”.
Podoba mi się szczere przekonanie moich gości o tym, że człowiek jest istotą czystą i jasną. Jak ważne jest nikogo nie posądzać i potrafić cieszyć się z tego, co masz. Podobają mi się rуwnież myśli o radości . Jak mуwią mędrcy: gdy poznasz radość, poznasz tajemnicę istnienia.
— Mуwi się, że teatr jest dobrowolną katorgą, czymś w rodzaju galer. Czy cieszycie się, że codziennie bywacie na tych galerach? Jakie macie wtedy myśli, nastrуj, uczucia?
— W.: Niestety chodzimy nie codziennie. Codziennie bywamy w teatrze, gdy trwają prуby, aktywne przygotowania. Kończymy pracę nad spektaklem — i koniec. Gramy tylko wieczorem. Życie staje się spokojne. Oczywiście mam też inne zajęcia, załatwiam rуżne sprawy i… tęsknię za teatrem, strasznie tęsknię za prуbami.
— А.: W sposobie wykonywania pracy jest coś magicznego. Często z Weroniką o tym rozmawiamy i zawsze, gdy kończy się praca nad spektaklem, chcemy mieć nowe zadanie.
— Od premiery do premiery spektakl jest coraz bardziej dojrzały, najpierw jest jak dziecko, ktуre nieśmiało stawia pierwsze kroki, pуźniej pojawiają się nowe odcienia.
— А.: To zrozumiałe, że spektakl staje się coraz lepszy, jak rуwnież nasza praca.
— W.: Zdarza się jednak, że już podczas premiery wszystko jest idealnie, jak powinno być, powiedzmy, na setnym spektaklu.
— Zagraliście kiedyś w takim spektaklu?
— W.: To była sztuka “Poskromienie złośnicy”, byłam jeszcze studentką.
— Jak trafiliście do teatru im. Gorkiego?
— А.: Na czwartym roku studiуw na Uniwersytecie Kultury przyjęli mnie do Teatru Młodego Widza, na piątym, w 2008 roku — już grałem w teatrze im. Gorkiego. Dostałem głуwną rolę — 19-letniego chłopaka w sztuce “Jestem twoją narzeczoną”. Reżyser Walentyna Jereńkowa zauważyła mnie w niej, za co jestem jej niezmiernie wdzięczny. Jednocześnie brałem udział w prуbach spektaklu “Bieg”. Następnie były “Panie Kochanku”, “Rosyjskie wodewile”.
— W.: A ja w 2006 roku zostałam zaproszona na rolę Andżeliki do drugiego składu spektaklu “Macocha”. A więc rуwnież pracowałam w teatrze im. Gorkiego będąc studentką Wydziału Teatralnego Akademii Sztuk Pięknych.
— Kogo w teatrze prosicie o radę, jeśli rola nie udaje się albo udaje nie od razu?
— W.: Nie żebym kogoś prosiła o radę, raczej rozmawiam na temat mojej roli. Mam wielu starszych kolegуw, do ktуrych zawsze mogę przyjść, podzielić się wątpliwościami, jeśli powstają. To Olga Klebanowicz, Bella Masumian, Aleksander Tkaczonok — nasi artyści narodowi. Rościsław Jankowski rуwież mi bardzo pomaga. Interesuje mnie ich opinia o tym, co robię. W naszym teatrze aktorzy są dobrze wychowani. Najczęściej mуwią mniej więcej tak, jeśli widzą jakieś błędy w mojej pracy: sprуbuj zrobić tak, może pomoże ci to. Miło mi wysłuchać opinii Aleksandra Żdanowicza. Jest niezwykle wyczulony na zawуd aktora, chętnie go słucham. Przyjaźnię się z Sergiuszem Czerkiesem. Nie czeka, aż poproszę o radę, od razu mуwi, co jest nie tak. W każdym razie segreguję opinie innych: ja to zawsze ja. Nie wykreuję roli tak, jakby to zrobili inni. Bardzo mi się podoba, jak pracują z nami reżyserzy, o żadnej dyktaturze reżyserskiej, o ktуrej krążą legendy, nawet mowy nie ma.
— А.: Weronika ma rację. Słucham tego, co mi mуwią, ale robię tak, jak mogę zagrać tylko ja, nawet jeśli bardzo chcę wykonać wszystkie zalecenia. Dlatego też każdej gospodyni to samo danie, z tych samych składnikуw, wychodzi inaczej. Podobnie jest z rolą, każdy aktor ma własny styl, własne cechy.
— Czy rodzice oglądają wasze spektakle?
— W.: Nie uwierzy pani, moi rodzice nie widzieli żadnej sztuki z moim udziałem. Tak wyszło. Jakoś nie możemy się spotkać: albo oni są zajęci, albo ja nie gram w spektaklu, gdy mogą przyjechać z Żodzina. Oglądają natomiast filmy. Mama zawsze płacze. Czasami wyobrażam ją sobie na widowni podczas mojego spektaklu. Wydaje mi się, że spodobałabym się jej na scenie, oczywiście płakałaby z radości i dumy ze swojej cуrki.
— Komu w sensie genуw zawdzięczacie ogromną chęć gry na scenie?
— W.: Właśnie rodzicom. Ojciec kiedyś grał na imprezach, pasjonował się The Beatles, mama recytowała wiersze. Zawsze popierali moje plany bycia aktorką.
— А.: Rуwnież wychowywałem się w twуrczej rodzinie. Ojciec jest muzykiem, mama rуwnież jest bardzo muzykalna. Dlatego poparli mуj wybуr.
— Czy podoba wam się atmosfera w teatrze?
— А.: Podoba się. Nie odczuwam żadnej konkurencji wśrуd aktorуw. Są to absolutnie samowystarczalne, o rуżnych emploi osoby. Każdy ma własne miejsce i naturę.
— W.: Powiedziałabym, że konkurencja istnieje, jednak u jej podstaw leży zdrowy rozsądek. Nikt nikomu roli nie odbiera, odwrotnie: przykładowo rozdano role, ktoś dostał konkretną rolę i nagle mуwi: dlaczego ja, tamten zagrałby ją lepiej, ja się absolutnie nie nadaję…
— Na czym według was polega sedno zawodu aktora?
— W.: Na szczerości. Jeśli nie będę szczera i nie dam z siebie wszystkiego, osoba siedząca na widowni nic nie otrzyma. My, aktorzy jesteśmy psychologami ludzkich dusz, nawet jeśli zabrzmiało to zbyt patetycznie. Cała nasza sztuka jest wypełniona szczerością, ktуra prowadzi do poznania duszy, do odnalezienia harmonii ze sobą w samym sobie. Tego, kto gra, i tych, ktуrzy tę grę obserwują.
— А.: W całym tym procesie zawsze jest porуwnanie siebie do granej postaci.
— W.: Teatr daje człowiekowi możliwość zobaczyć problem i jego rozwiązanie tu i teraz.
— Cecha rodzajowa teatru im. Gorkiego zdaniem krytyka Maryny Dawydowej to skupienie się na wewnętrznym świecie postaci oraz szczegуlna zwierzająca się maniera gry. Młodość cechuje dążenie do eksperymentu, poszukiwanie nowych form? Co wam podoba się bardziej: efekty sceniczne lub życie ludzkiego ducha?
— W.: Jest mi bliskie wszystko, co dotyczy ludzkiej duszy. Oraz wątki psychologiczne, ktуre uwypuklamy w roli. Tło, na ktуrym wszystko się rozgrywa, rуwnież powinno być piękne. Przykładowo na scenie są dwie osoby, między nimi toczy się dialog o niezwykle poważnych filozoficznych aspektach życia. Jeśli dodać do tego muzykę, pewne rozwiązania plastyczne, światło, dialog zabrzmi inaczej, bardziej wyraziście. Jeśli zrobić inaczej, to nie będzie już teatr: w życiu codziennym zawsze możemy tak porozmawiać.
— А.: Oczywiście, techniczne środki wyrazu są potrzebne, wtedy myśl zabrzmi wyraziściej. Wewnętrzny świat postaci zostanie uwypuklony.
— Czy teatr im. Gorkiego jest bliski dzisiejszej rzeczywistości? Czy nadąża za życiem?
— А.: Oczywiście. Repertuar jest dobrany w taki sposуb, że każdy może w nim znaleźć spektakl dla siebie. Gramy dużo klasyki, a klasyka zawsze jest aktualna.
— W.: Moim zdaniem jesteśmy nieco konserwatywni, ale to ma swoje plusy. Proszę zobaczyć, co się dzieje na moskiewskich scenach. Może to kogoś wzrusza, ja osobiście nie lubię tego typu awangardy. Jestem za dawnym teatrem, za zwierzającą się manierą gry. Czasami chce się żartu, mamy takie spektakle, gdzie można zaszaleć. Nie gonimy za modą, nie naśladujemy teatrуw, ktуre za wszelką cenę chcą wszystko postawić na głowie. Teatr im. Gorkiego ma własną twarz.
— Styl powiedzmy litewskiego teatru was interesuje?
— А.: Jasne. Chodziliśmy na spektakl NekroЁiusa  “Idiota” podczas festiwalu międzynarodowego “Panorama”. Tak, spektakl trwa bardzo długo, ale to przecież Dostojewski.
— W.: “Idiota” to wspaniały przykład analizy psychologicznej, do tego w tak skomplikowanym gatunku. Z Andrzejem bardzo lubimy ten utwуr. Moja dusza reaguje na każde słowo tego wielkiego pisarza. Rozumiem go. Dlatego spektakl NekroЁiusa  jest mi bliski, ciekawy.
— А.: W spektaklu jest dużo symboli, ktуre należy rozszyfrować.
— W.: Tak właśnie robiliśmy. Nie każdy symbol da się wytłumaczyć słowami, jedynie emocjonalnie reagujesz na to, co dzieje się na scenie: wewnątrz coś bije, zapiera dech. Dopiero po jakimś czasie rozumiesz, że spektakl Litwinуw jest o naszych lękach, kompleksach, samotności. I oczywiście o miłości.
— Jaka jest Weronika Plaszkiewicz, człowiek i aktorka, w jej własnej percepcji? Jak by siebie opisałaś dla innej osoby?
— W.: Nie wiem. Pewnie jestem jak wszyscy. Przecież każdy z nas ma zarуwno wady, jak i zalety. W pewnych sytuacjach życiowych cieszę się słysząc przyjemne słowa, podziękowania za to, że na przykład komuś pomogłam. Inspiruje mnie to, chce się zrobić więcej dobrego dla ludzi. Czasami myślę, że nie zasługuję na te wszystkie pochwały pod moim adresem. Jestem bardzo impulsywna, nawet agresywna, powstrzymuje się, bo rozumiem, że wobec mnie może być taki sam stosunek. Pуźniej się zamartwiam, jeśli kogoś skrzywdzę. Mam nad czym pracować.
— А.: Weronika jest bardzo dobra. Wyrozumiała, piękna, inteligentna, zdolna. Ma w sobie dużo pasji i siły tak potrzebnych na scenie. Przy tym jest niezwykle kobieca. Tak, impulsywna, i co z tego? Tak pozytywnej osoby nigdy przedtem w życiu nie spotkałem. Jeśli chodzi o mnie, jestem wdzięczny rodzicom za to, jaki jestem. Ręce, nogi mam, wyglądam całkiem nieźle — dziękuję genom. Im starszy jestem, tym bardziej jestem wdzięczny rodzicom. Coraz lepiej rozumiem mamę i tatę, częściej chcę im pomуc, jakoś wynagrodzić czasy, gdy miałem dla nich mało czasu.
— W.: Jest mi bardzo miło słyszeć od Andrzeja takie słowa, ja rуwnież chcę powiedzieć: mуj mąż jest niezwykle dobrym człowiekiem. Jest dziwnie nieskazitelną osobą. Stąd zaufanie ludzi, jak to zazwyczaj bywa u dzieci. To bardzo ważne dla mnie. Jak rуwnież jego złote ręce. W domu wszystko robi sam. Niedawno otrzymaliśmy służbowe mieszkanie, Andrzej je urządza. Potrafi szyć, robi to jak prawdziwy kreator mody. Ja chętnie gotuję. Cieszę się, że Andrzejowi się podobają moje dania.
— Pewnego razu zrozumiałam, że można bez końca odkrywać nowe światy w jednej osobie — jest wszechświatem, a nie szukać ich w innych wszechświatach, jak to się zdarza w krуtkotrwałych aktorskich małżeństwach. Co o tym myślicie?
— W.: Jesteśmy razem od trzech i pуł roku. Wiemy, że małżeństwa aktorуw często się rozpadają. Jak zachować małżeństwo? Przede wszystkim należy je budować na zaufaniu. Wiele, jeśli nie wszystko, zależy od tego, czego oczekujesz od męża. Trzeba też rozumieć, że pasji może być dużo: na świecie jest tylu wspaniałych ludzi, jak pani to nazwała — wszechświatуw — zdolnych, pięknych. Jednak jeśli cenisz i nie zapominasz uczucia szczęścia, ktуre już przeżyłaś z bliską osobą, a do tego rozumiesz, że koniecznie się powtуrzy, na pewno nie zainteresuje cię ktoś inny.
— Co najbardziej pamiętacie z dzieciństwa, lat młodzieńczych?
— W.: Wspomnień jest wiele, lecz moment, gdy mуj starszy brat wrуcił z Niemiec, utkwił w pamięci. Nasza rodzina wуwczas była uboga i prezenty, ktуre przywiуzł były czymś wyjątkowym. Czekoladki, owoce, jakieś ciuchy. Szłam ulicą z bananami, cukierkami i wszystko to rozdawałam, czując się szczęśliwa. Byłam bohaterem dnia. Prawdopodobnie w tej chwili ja, dziecko (ile miałam?), jak mi się wydaje już czułam się ważna. Moim zdaniem od tej pory zaczął się mуj ruch ku społeczeństwu.
— А.: Ja najbardziej pamiętam swoją pierwszą gitarę. Lubię grać na gitarze. Gdy byłem u babci na wsi, znalazłem tam wśrуd jakichś niepotrzebnych rzeczy gitarę, starą, rozklekotaną, miała tylko dwie struny. Okazało się, że była to gitara mojego ojca chrzestnego. Oddał mi ją. Przywiozłem gitarę do Pińska, zrobiłem ze zwykłej linki technicznej cztery struny. Pamiętam zagrałem pierwsze akordy stojąc na łуżku. Mieszkaliśmy na piętrze i moi koledzy czasami włazili na drzewa i patrzyli jak gram. Jakie to było wielkie szczęście! Uczył mnie grać ojciec.
— Czy zdarzało się wam podczas pracy nad rolą krytykować partnera w teatrze lub na planie zdjęciowym filmu?
— W.: Tak, tak, tak… Wstydzę się swojej porywczości. Mogę prosto na scenie dać człowiekowi do zrozumienia, że robi coś nie tak, że wytrąca mnie z roli. Mogę nakrzyczeć, wyjść za kurtynę i powiedzieć: co wyrabiasz? Potem przepraszać i zamartwiać się.
— А.: Ja takich sytuacji w teatrze nie miałem.
— A podczas kręcenia filmu? Powiedzmy, gdy kręcono “Kadeta”?
— А.: “Kadet” to debiut, wtedy dopiero zaczynałem, prуbowałem zrozumieć, czego ode mnie chcą.
— Czy spodobał się wam świat wykreowany przez reżysera “Kadeta” i dlaczego? Co pamiętacie z filmu “Na rozdrożu”?
— А.: To była moja pierwsza głуwna rola w filmie. Byłem zaskoczony, jak bardzo ważne jest zagranie w jednym ujęciu, jak ważny jest natychmiastowy wynik. Dobrze mi się pracowało z Witalijem Dudinem. Jest inteligentny, subtelny, jest reżyserem natury ludzkiej, a nie jakichś efektуw. W każdej scenie żądał od nas życia wewnętrznego, to nie było łatwe. Dudin zawsze był na prуbach z nami, zanim kręcić korektował nasze działania, radził jak się poruszać. To była wspaniała szkoła wprowadzenia do kinematografii. W filmie “Na rozdrożu” jako człowiek i aktor czułem się pewniej, już znałem manierę Dudina. Poza tym w tym filmie grałem z Weroniką, w ktуrej się zakochał mуj bohater.
— W.: Najpierw bałam się, że będziemy z Andrzejem grać w jednym filmie. To bliski człowiek, mąż. Rуżnie to bywa. Być może, pomyślałam, będą zarzuty albo luz. W dobrym znaczeniu byliśmy obojętni wobec siebie na planie zdjęciowym.
— А.: Ja rуwnież byłem spokojny. Z Rusłanem zagraliśmy już w “Kadecie”. Gdy partner jest ci znany, myślisz przede wszystkim o tym, jak dobrze ująć akcję.
— W.: Gdy partner nie jest ci znany, myśl porzuca akcję, wpatrujesz się w jego oczy, patrzysz, jak reaguje. To bez wątpienia ciekawy proces pierwszej znajomości na planie zdjęciowym. Ludzie, ktуrzy mają duże doświadczenie pracy w kinematografii, spotykają się zanim film zacznie się kręcić, rozmawiają ze sobą. Szukają wspуlnych tematуw, by na planie zdjęciowym praca lepiej wypadła. Filmowanie “Na rozdrożu” było wspaniałe. Debiutowałam w filmie “Tarcza Ojczyzny”. Pamiętam, jak Dudin o mojej grze w tym filmie powiedział: “Rozczarowałaś mnie”. Powiedział przed prуbą na rolę w filmie “Na rozdrożu”. Byłam sfrustrowana. Nigdy nie zapomnę, jak się wtedy miotałam: “Co robić, co?”. A potem pomyślałam: “Niech będzie co będzie, jestem samowystarczalna, nie wybiorą mnie i nie trzeba”. Wybrali. Potem zrozumiałam, że to taka reżyserska taktyka, ktуra mnie jako aktorkę zahartowała.
— Czy chodzicie do innych teatrуw na premiery?
— W.: Niedawno byliśmy w Teatrze Młodzieżowym na sztuce “Kwadratura koła”.
Bardzo mi się spodobali młodzi aktorzy Andrzej Bibikow i Maksym Braginiec, odtwуrca roli ekscentryka i bohater społeczny. Reżyser Jegor Lekki zadbał o szczegуły.
— А.: Bardzo mi się podoba, że nie tam, gdzieś daleko wystawia się dobre sztuki, a u nas. Wszystko dzieje się w kraju, na Białorusi. Jestem z tego dumny. Mamy reżyserуw i zdolnych aktorуw.
— Jak łączycie pracę w teatrze i w kinie?
— W.: Jakoś łączymy. Raz potrafimy, raz nie. Wszystko zależy od harmonogramu pracy w teatrze.
— Czy jesteście zadowoleni ze swojej pracy w filmie “Znachorka”?
— А.: Zagrałem jedną z głуwnych rуl, fotoreportera, ktуry zakochał się w dziewczynie znachorce. Zagrała ją aktorka naszego teatru Julia Kaduszkiewicz. Weronika zagrała redaktora naczelnego magazynu, jest antypodą znachorki.
— W.: W filmie jestem zaborczą, samowystarczalną kobietą, ktуrej zachowanie zdeterminowały okoliczności. Mуj przyszły mąż zakochuje się w znachorce, a ja go bardzo kocham. Na tym tle toczy się akcja. Wszystko dobrze się kończy, mąż zostaje ze mną. A Andrzej ze znachorką.
— Jak traktujecie niepowodzenia, ktуre zdarzają się w karierze aktora?
— А.: Moim zdaniem trzeba przyznawać się do swoich aktorskich błędуw i nie zamartwiać się, przecież błędy to rуwnież doświadczenie zawodowe, nie wszystko od razu się udaje.
— W.: Gdy coś się nie udało, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że w życiu jest nie tylko upadek, ale i możliwość wejścia na szczyt. To jest właśnie stawanie się osobiste i zawodowe.
— Czy korzystacie czasami z rady Aleksandra Puszkina: gdy myśli czarne cię ogarną, odkorkuj butelkę szampana lub przeczytaj “Wesele Figara”? Co czytacie lub odkorkowujecie?
— А.: Akurat gram rolę Cherubina w sztuce “Figaro” we Wspуłczesnym Teatrze Artystycznym, nie muszę więc kolejny raz czytać sztuki. Jeśli chodzi o odkorkowywanie, w ogуle nie piję napojуw alkoholowych. Nie
smakują mi.
— W.: Jeśli odkorkuję butelkę, tylko z przyjemnego powodu: impreza z kolegami, rocznica. Dzięki Bogu, nieszczęścia nas nie prześladują.
— Weronika, dlaczego w jednym z wywiadуw przyznałaś się, że chciałabyś zagrać Toma Sawyera? Dlaczego?
— W.: Jego charakter jest mi bliski. Lubię przygody, wybryki…
— Czy były w twoim życiu rzadkie chwile, gdy widownia wspуlnie przeżywając, jak to się mуwi, oddychała razem z tobą?
— W.: Wiem, że bywają takie chwile podczas spektaklu, powiedzmy powiedziałam słowo i czuję: publiczność całkowicie mnie zrozumiała. Gdyby tego nie było, nigdy nie zrozumiałabym, na czym polega szczęście zawodu aktora. Niech takie chwile będą rzadkie, jednak znany mi jest ich posmak.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter