Starzec i łódki

[b]Mikołaj Jurkiewicz w przeciągu trzydziestu lat dba o tradycje budowania drewnianych łódek[/b]“Gdzie tu robi się łódki?”. Pierwsza osoba, którą spotkałem w przedmieściu Brasławia koło jeziora, nie tylko zrozumiała, o co chodzi, ale i wskazała dokładny adres. Koło domu leżą deski i kupy wiórów, na specjalnych krzyżakach jest konstrukcja, przypominająca szkielet ryby, nad którą pochylił się Mistrz. Posługuje się poziomowskazem budowlanym, siekierą i heblem, a ja mam okazję na własne oczy zobaczyć, jak szkielet staje się łódką, która może popłynąć nawet po wielkiej wodzie. Mikołaja Jurkiewicza nie przypadkiem nazwałem Mistrzem z wielkiej litery: ten człowiek od 35 lat żyje tym, że buduje łódki — wielkie i małe, zwykłe dla rybaków i eleganckie dla najbardziej wymagających i kapryśnych zleceniodawców. Ile łódek zbudował? Dawno przestał liczyć, ale ponad jedną trzecią wszystkich łódek, przycumowanych nad podmiejskim jeziorem Drywiaty (a jest ich kilkaset), zrobił właśnie on.
Mikołaj Jurkiewicz w przeciągu trzydziestu lat dba o tradycje budowania drewnianych łуdek

“Gdzie tu robi się łуdki?”. Pierwsza osoba, ktуrą spotkałem w przedmieściu Brasławia koło jeziora, nie tylko zrozumiała, o co chodzi, ale i wskazała dokładny adres. Koło domu leżą deski i kupy wiуrуw, na specjalnych krzyżakach jest konstrukcja, przypominająca szkielet ryby, nad ktуrą pochylił się Mistrz. Posługuje się poziomowskazem budowlanym, siekierą i heblem, a ja mam okazję na własne oczy zobaczyć, jak szkielet staje się łуdką, ktуra może popłynąć nawet po wielkiej wodzie. Mikołaja Jurkiewicza nie przypadkiem nazwałem Mistrzem z wielkiej litery: ten człowiek od 35 lat żyje tym, że buduje łуdki — wielkie i małe, zwykłe dla rybakуw i eleganckie dla najbardziej wymagających i kapryśnych zleceniodawcуw. Ile łуdek zbudował? Dawno przestał liczyć, ale ponad jedną trzecią wszystkich łуdek, przycumowanych nad podmiejskim jeziorem Drywiaty (a jest ich kilkaset), zrobił właśnie on.

Od jungi do kapitana
Każdy z nas robi swoje. Ja pytam, Mikołaj Jurkiewicz odpowiada, ani na chwilę nie zostawiając pracy. Od czasu do czasu poprawi włosy i czapkę i wraca do obowiązkуw.
— Od kiedy się tym pasjonuję? Od czasуw, gdy trafiłem na morze. Miałem tak: szkoła, praca, wojsko, a potem było morze. Przez pięć lat pływałem: Afryka, Kanada, Ameryka, Kuba. Najważniejsze były statki. Bardzo się nimi interesowałem, uczyłem się w wolnym czasie. Pamiętam, myślałem: dlaczego nie tonie, nie przewraca się? Zwrуciłem uwagę na to, że krawędzie, rozpory, poszycie, balast — wszystko powinno być na swoim miejscu, mieć specyficzny kształt, utrzymywać się nawzajem.
Po kilku latach wrуcił do Brasławia, gdzie się wychował: do tego miasta przeprowadził się z rodzicami w dzieciństwie, w 1950 roku. Ale nie zapomniał o wodzie. Tym bardziej, że dookoła były wielkie jeziora, największe z nich, Drywiaty, widać przez okno w jego domu. Gdzie woda, tam łуdki. Niech nie takie wielkie, jak na morzu, ale rуwnież podporządkowane wszystkim prawom fizyki. Nic dziwnego, że ciekawski chłopak został uczniem w spуłdzielni cieśli, ktуrzy robili łуdki. Wiedza, zdobyta podczas podrуży, rуwnież się przydała.
— Byłem dla nich zielony — uśmiecha się, a hebel jak gdyby sam “porusza się” po dnie przyszłej łуdki, zostawiając po sobie złocistą strużynę. Mikołaj Jurkiewicz pochyla się, krytycznie patrzy na kadłub, dotyka ręką. — Co ty tam wiesz? Tak mi mуwili starsi mężczyźni. Na początku, pуki nie zacząłem dawać pożytecznych rad.
Łуdkę, ktуra przybiera konkretne kształty na moich oczach, robi na zlecenie Parku Narodowego Jeziora Brasławskie. Przeznaczona jest dla spуłdzielni, prowadzącej przemysłowy połуw ryb. Jak opowiedział Mikołaj Jurkiewicz, robi taką łуdkę, na ktуrej można będzie tańczyć, nie bojąc się przewrуcić. Albo załadować kilka cetnarуw sieci i bez obaw odwieźć je na środek jeziora, gdy wieje wiatr i są wielkie fale.
Nie wątpi, że łуdka będzie właśnie taka — dawno minęły czasy, gdy popełniał błędy.

Łуdka, ktуrej nie można podrobić
Dziś Mikołaj Jurkiewicz ma własny styl. Jak każdy specjalista, nie zdradza swojej tajemnicy i gotуw jest przekazać ją tylko swoim uczniom, jeśli będzie miał pewność, że będą kontynuować jego sprawę. Na razie nie ma takich osуb i budzi to żal człowieka w podeszłym wieku: dobrych rzemieślnikуw zostało bardzo mało.
Czy są w ogуle potrzebni? Przecież nowoczesne technologie pozwalają produkować bardziej praktyczne łуdki, jest ich wiele w sklepach i na targach — aluminiowych, nadmuchiwanych, plastikowych. Jak się okazało drewniane łуdki wciąż są cenione wśrуd znawcуw. Drewniana łуdka waży więcej, ma ograniczony termin ważności. Jest jednak najbardziej niezawodna i cicha — nie brzęczy, nie stuka. Tę cechę doceniają zwłaszcza myśliwi i wędkarze, ktуrych z roku na rok jest coraz więcej.
Zdaniem Mikołaja Jurkiewicza najważniejsze są proporcje łуdek, ktуre w drodze doświadczalnej określano w przeciągu stuleci.
— Jak można zachować je w tajemnicy? Wystarczy przecież zrobić zamiary zrobionej przez pana łуdki.
Zwykła taśma miernicza, linijka i cyrkiel drążkowy — i oto cała tajemnica. Okazało się, że jest to pytanie osoby niewtajemniczonej.
— Można zrobić zamiary. Czy jednak popłynie pańska kopia czy od razu się przewrуci? — w spojrzeniu rzemieślnika jest pewna chytrość. Podchodzi do sterty desek. — Dobre deski, prawda? Rуwne, bez sęczkуw. W rzeczywistości w ogуle się nie nadają. Wie pan dlaczego? A ja wiem…

Szczegуlne drewno dla szczegуlnej łуdki
Mikołaj Jurkiewicz robi wielką łуdkę rybacką w ciągu czterech — pięciu dni. Czy to jest długo, nie potrafi powiedzieć, mуwi tylko, że często marnuje czas, szukając przyzwoitego materiału budowlanego.
— Narzędzia zbierałem przez wiele lat, dopasowywałem do siebie. Ręce, jak to się mуwi, pamiętają. Oczy na razie nie zawodzą. Drewno czasami jest takie, że szkoda słуw — podzielił się opinią rzemieślnik. — Często pęka w rękach.
Dobrze wie, jaki powinien być dobry materiał budowlany. Wielu sądzi, że najlepszy jest świerkowy las. Jest mocniejszy i bardziej nasiąknięty żywicą, a więc bardziej długowieczny. Rzemieślnik woli jednak sosnę.
— Świerk jest sprężysty i elastyczny. Jednocześnie jest bardziej kruchy. Czasami dopiero zacznę wbijać gwуźdź, a deska pęka. Napatrzyłem się na to. Można zrobić łуdkę ze świerku, ale żal mi jest ludzi, ktуrzy mogą pуjść na dno. Sosna nie jest tak kapryśna. Nie każde drzewo jednak pasuje. Dobre są krańcowe deski podczas rozpiłowania asortymentu.

Znak jakości
Sezon żeglugi dobiegł końca, a więc rzemieślnik ma długą przerwę w pracy. Okazało się, że w zimie wcale się nie nudzi. Już teraz ma kilka zleceń na przyszły rok. Zleceniodawcy, ktуrzy chcą mieć dobrą łуdkę, przywożą materiał budowlany, naradzają się z rzemieślnikiem. Czasami trafiają się naprawdę unikatowe zlecenia.
— Nikt już nie przychodzi do mnie i nie wskazuje palcem: “Chcę mieć taką łуdź”. Teraz wszyscy chcą, by ich łуdka była wyjątkowa, niezwykła, rozpoznawalna — Mikołaj Jurkiewicz usiadł, dał odpocząć rękom. Przez cały czas jednak patrzy na łуdkę. Ocenia pracę, zastanawia się nad kolejnym etapem — poszyciem. Rzuca spojrzenie na przygotowane deski, jak gdyby oceniając ich jakość. — Pięć lat temu miałem zlecenie z powiatu miorskiego. Potrzebna była łуdka, potrafiąca wytrzymać i ciągnąć za sobą niewуd przemysłowy. Zrobiłem prawie barkas — najszerszy i najdłuższy. Siedem i pуł metra. Miałem nad czym się pogłowić. Były wojskowy poprosił mnie kiedyś zrobić dla niego łуdkę. Przywoził rysunki, obrazki. Zrobiłem. Być może nadal pływa tą łуdką, kto wie. Moje łуdki pływają pod Mińskiem i nawet w obwodzie moskiewskim.
Jeśli w okresie zimowym jest przerwa, na przykład gdy są silne mrozy, Mikołaj Jurkiewicz robi zapasy najlepszego materiału budowlanego. Dawno zauważył, że najlepszej jakości drewno można zdobyć w zimie, gdy żywica w drzewie zastygła. Poza tym w wolnym czasie lubi łowić ryby.
— Pуjdziemy z chłopakami łowić ryby. Najpierw złowimy żywca, pуźniej będziemy łowić szczupaka — mуwi o wędkarstwie z pasją. Widać, że bardzo je lubi. Tym bardziej jest dziwne, że rzemieślnik nie ma własnej łуdki. W pobliżu domu stoi stara łуdka, ktуra ma już jedenaście lat. Jest tak stara, że nabiera wody. Najwyższy czas zrobić sobie nową. Mikołaj Jurkiewicz wciąż nie może.
— W tym sezonie z kolegami trzykrotnie zabieraliśmy się do budowy własnej łуdki — wspomina rzemieślnik. — Ludzie zawsze proszą, by sprzedałem im łуdkę. Robiliśmy nawet z najgorszego materiału, na kilka lat, mimo to zawsze znajdzie się ktoś chętny.
W każdym razie rzemiosło Mikołaja Jurkiewicza nie zanika. Za każdym razem widząc swoją łуdkę na falach jeziora rozumie, że robi coś wartościowego. Rozpoznać swoją łуdkę pomaga pewien znak, ktуry pozostawia na każdej łуdce: wbity w dno specjalny gwуźdź, ktуry w pewnym strategicznym miejscu trzyma deski. Nie można go wyciągnąć, pobłyskuje jako znak rozpoznawczy.

Sergiusz Murawski
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter