Rzeźbiarz, który kocha muzykę

Jest to rzeźbiarz, który raczej nie potrzebuje specjalnego przedstawienia. Zna go cały Mińsk. Nawet nie Mińsk, lecz cały kraj. Popularność przyszła do Władimira Żbanowa nagle: po “Damach na ławce”, “Przypalającym papierosa”, “Dziewczynce z parasolką”…
Jest to rzeźbiarz, ktуry raczej nie potrzebuje specjalnego przedstawienia. Zna go cały Mińsk. Nawet nie Mińsk, lecz cały kraj. Popularność przyszła do Władimira Żbanowa nagle: po “Damach na ławce”, “Przypalającym papierosa”, “Dziewczynce z parasolką”… W czasie wywiadu ciągle przyłapywałem się na myśli, że gawędziarz i żartowniś Żbanow w najmniejszym stopniu przypomina osobę nadającą swoim rzeźbom melancholijny nastrуj. Nigdy nie wiesz, co on odpowie na proste pytanie. Potem roześmieje się i zacznie na serio mуwić o sztuce. Natomiast jego pracownię wyobrażałem sobie właśnie w ten sposуb: z małą mansardą, zdjęciami rodzinnymi i plakatami zespołуw rockowych na ścianach. Obok stoją łatwo poznawalne mini-rzeźby — szkice. Rzeczywiście, tutaj tworzone jest miasto przyszłości.

Proponujemy państwu naszą rozmowę w Władimirem Żbanowym

— Czy gwiazdozbiуr, pod ktуrym Pan się urodził, wywarł wpływ na Pana charakter?
— Z pewnością! Mam nawet własnego astrologa, ktуry jeszcze w roku 1999 przepowiedział moją przyszłość na kolejne 10 lat.
— I co, sprawdziło się?
— No przecież widzi pan. Wtedy stworzyłem tylko “Damę na ławce” oraz “Przypalającego papierosa”. Po “Dziewczynce z parasolką” nastąpiła długa przerwa. W pewnym momencie poczułem brak zapotrzebowania na moją twуrczość. Ale wyrocznia obiecała: niech pan czeka na wielki rozkwit. Wtedy powiedzenie to wywołało u mnie ironiczny uśmiech. Jednak wkrуtce pojawił się projekt targu Komarowskiego. Poszła nowa fala. A zatem wierzę gwiazdom. Ale nie trzeba skupiać się na jednym. Traktuje prognozę astrologiczną jako jedną z możliwych sytuacji, a nie jako wskazуwki do działania. “Wysoka klasa, wspaniale!” Fuj, wstrętne.
— Co Pan czuje w towarzystwie młodych ludzi?
— Ich towarzystwo jest dla mnie łykiem eliksiru. Być może dlatego większa część moich znajomych to młodzi ludzie. Rozumiem ich niedoskonałość i brak doświadczenia, ale czuję rzeźwość i pokrzepienie na duchu. Z nimi się nie nudzę.
— Jaki jest Pana ideał kobiety?
— Pewnego razu zwrуciłem uwagę, że podobają mi się wysokie dziewczyny z koniecznie odrobinę kaczkowatym nosem. Do tej kategorii od razu zaliczyłem wiele aktorek. Żonę też. Ogуlnie rzecz biorąc, idealna kobieta powinna mieć ładną twarz.
— A zatem Pana “Dama na ławce” jest ideałem?
— W żadnym wypadku! W rzeźbiarstwie w ogуle nie ma ideałуw. Nieznajo­ma to wymyślona dziewczyna, moje wyzwanie kobiecej naturze. Jest zarozumiała, dlatego przykułem ją do ławki. W sylwetce tworzę temat, utrwalam zastygły nastrуj.
— Pokazuje Pan ludzi staromodnych, z przeszłości. Jest to danina modzie czy historii?
— Jest to danina moim kaprysom. Robię to, co chcę. Oto stoi krowa (pokazuje szkic rzeźby zamyślonej krуwki). Z ktуrego ona jest stulecia? Bawię się, jak w dzieciństwie bawiłem się w żołnierzy. Podobają mi się fałdy u “Fotografa” oraz stara kamera. To właśnie rzeźbię (ogarnia szkice szerokim gestem). Obok jest chłopak, ktуry marzy zostać generałem. Trochę dalej “Malarz” z niewiadomo jakich czasуw. Oto dziewczynka z lasu wyszła. Co daje natchnienie, to i robię.
— Co by Pan powiedział wandalom, ktуrzy niszczą Pana prace?
— Zaprosiłbym do pracowni. Potem zapytałbym, po co niszczą moje rzeźby.
— Pewnego razu postanowił Pan wystawić sztukę we własnej pracowni. Czy Pan w ogуle jest wielbicielem przygуd?
— Całe moje życie to ciągła przygoda o pozytywnym odcieniu. Mnie zawsze przyciągało to wszystko, czego nie da się zahamować. Przecież jest to przedsiębiorczość, nieoczekiwany obrуt wydarzeń.
— Czy Pan nie boi się oskarżeń o przynależność do kultury pop?
— Jestem na to przygotowany i nawet mogę pod czymś takim się podpisać. Jestem doskonałym wspуłczesnym kultury pop. Tak jest, Władimir Żbanow nie wymyślił stylu rzeźby parkowej, ale kontynuował go, lecz na innym poziomie. W każdym razie babcię z pestkami przy Targu Komarowskim, ktуrej autorem jest Oleg Kuprijanow, błędnie uważa się za moje dzieło.
— Pewnego razu powiedział Pan, że chciałby wrуcić do pierwotnego trybu życia z jego wymianą naturalną. Jakiego stosunku do rzeźbiarza spodziewa się Pan od wspуłczesnego społeczeństwa?
— Większego zapotrzebowania. Teraz rzadko kupuje się rzeźby. Bardzo przykro. Jednocześnie turyści z całego świata przyjeżdżają do Paryża, aby spojrzeć na Wieżę Eiffela i “Dżokondę”. Dzieła te mają szaloną energetykę. Natomiast powszechne rzeczy, ktуre kupuje się teraz, są tymczasowe. Wcześniej czy pуźniej ulegają zniszczeniu i są wyrzucane do śmieci.
— A jak Pan przywołuje natchnienie? Gdzie szuka Pan obrazуw dla swoich dzieł?
— Jestem tym właśnie inżynierem, ktуry ciągle coś wymyśla. Nagle powstaje chęć, ktуrą chce się zrealizować. Źrуdłem inspiracji może zostać artykuł w gazecie, widok miejski, niezwykły przechodzień. Cokolwiek. Pomysł trafia do rezerwy i tam dojrzewa. Oto na przykład pojawił się ratusz w Mińsku. W radiu powiedziano, że zamierza się tam umieścić rzeźbę. Natychmiast tam pobiegłem, a moja wyobraźnia domalowała koni i kibitkę z otwartymi drzwiczkami. Proszę sobie wyobrazić taki oto obraz: przyjechał gubernator i poszedł na posiedzenie, a kibitka czeka na niego. Zadzwoniłem do architekta Jurija Gradowa. Poparł pomysł, ale nieco go zmodyfikował: będzie tam nie kibitka, lecz bryczka z podniesioną gуrą, aby przechodnie mogli usiąść i zrobić sobie zdjęcie.
— Jakiej reakcji publiczności na swoje rzeźby Pan się spodziewa?
— Chciałbym, aby moje prace przyciągały uwagę. Te rzeźby, na przykład, przewidują kontakt z ludźmi. Do “Damy na ławce”, na przykład, można się przytulić. Na “Koniu” lubią siedzieć dzieci. Chce się wsiąść na rower “Listonosza”, tam nawet pedały są dla większej wygody. Z “Fotografem”, rzecz jasna, chce się zrobić zdjęcie, z “Kąpielowym” zaś — przywitać się.
— Prace wystawione w Mińsku to tylko szczyt gуry lodowej. Pana rzeźby są rуwnież w innych miastach, niektуre z nich na razie nie są zakończone…
— Uważam, że moja najlepsza praca wystawiona jest w Mohylewie — jest to “Astrolog”. Kopie “Fotografa” i “Damy z pieskiem” znajdują się w Podmoskowiu. W Dusseldorfie na placu centralnym umieszczona jest dokładna kopia “Damy na ławce”. A oto miła uwodzicielka, ktуra dopiero co w skуrach wyszła z lasu z latarnią. Nazywam ją “Zawieruszką”. Postać Olega Jankowskiego przebranego za Mьnchhausena jak najbardziej przyda się przy Domu Kina. W budynku targu Komarowskiego proponowałem ustawić “Samowar”. W środku czajnik, dookoła naczynia rуżnych narodowości: rуg, graniasta szklanka, filiżanka, spodeczek, dzbanek. Zgodnie z moim pomysłem miała z niego bić mała fontanna. Niestety projekt nie znalazł wsparcia. Mam dużo pomysłуw, niestety, nie wszystkie można wcielić w życie.
— Czy Pan może sobie wyobrazić, że pewnego dnia przestanie podobać się Panu rzeźba?
— nie, jest to niemożliwe. Nawet mowy nie ma. Nawet poproszę żonę, aby w ostatnią drogę włożyła mi do trumny kawałek plasteliny. Być może obudzę się i zacznę coś lepić na tamtym świecie (śmieje się).
— Popularność przyszła do Pana na końcu lat 90., chociaż rzeźbą zajmował się pan przez całe życie. Czy droga do sukcesu była ciężka?
— już w latach studenckich ustaliłem, czym będę się zajmować. Cały czas lepiłem i byłem przygotowany na to, że kiedyś stanę się sławny. Niedaleko Homela znajduje się zespуł architektoniczny ku czci bohaterуw Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ktуry wykonywałem wspуlnie z Aleksandrem Łyszczykiem. W Soligorsku, Witebsku i Głębokim postawione są pomniki poległych “afgańcуw” mojego autorstwa. Jeszcze wyrzeźbiłem godło dla budynku Banku Narodowego. Emblematy–kartusze na stadionie Dynamo to też moja praca. Ale pierwszy sukces przyniosła mi “Dama na ławce”. Zabrzmiało to inaczej, oryginalnie. Udanie trafiłem do kontekstu.

Eugeniusz Pietrowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter