“Poznaję rzeczywistość, jest mi znana istota rzeczy...”

[b]Grzegorz Sitnica rozważa o istocie malarstwa, miejscu malarza w społeczeństwie [/b][b]Porozmawiajmy o działalności Białoruskiego Związku Malarzy. Jakim celom służy organizacja, jakie cele stawia przed sobą? [/b]— Białoruski Związek Malarzy to stowarzyszenie społeczne działające zgodnie ze statutem, w którym zapisano, że nasza działalność zakłada stworzenie, zachowanie i promowanie białoruskiej sztuki plastycznej. Tym się właśnie zajmujemy. Poza tym powinniśmy dbać o dogodne warunki dla twórców, udzielenie im pomocy materialnej, starać się rozstrzygać kwestie organizacyjne.
Grzegorz Sitnica rozważa o istocie malarstwa, miejscu malarza w społeczeństwie

Porozmawiajmy o działalności Białoruskiego Związku Malarzy. Jakim celom służy organizacja, jakie cele stawia przed sobą?
— Białoruski Związek Malarzy to stowarzyszenie społeczne działające zgodnie ze statutem, w ktуrym zapisano, że nasza działalność zakłada stworzenie, zachowanie i promowanie białoruskiej sztuki plastycznej. Tym się właśnie zajmujemy. Poza tym powinniśmy dbać o dogodne warunki dla twуrcуw, udzielenie im pomocy materialnej, starać się rozstrzygać kwestie organizacyjne.

— Czy forma związku nie jest przestarzała? Czas przecież nie stoi w miejscu. Czy aby na pewno trzeba bronić interesуw korporacyjnych?
— Forma związku z całą pewnością nie jest przestarzała, przecież z czasem ulega zmianom. Dziś nie ma żadnego podłoża ideologicznego działalności związku. Staramy się sprostać wymaganiom czasu, chcemy być nowocześni. Najważniejsze jednak są wymagania artystyczne. Mając na uwadze właśnie te wymagania, musimy bronić swoich interesуw korporacyjnych. Życie cały czas potrzebuje od nas czynуw.

— W ostatnich dwуch latach w kraju, przede wszystkim w stolicy, organizuje się znacznie więcej wystaw malarzy. Prawdopodobnie możemy zaliczyć to na konto związku. Z czym się wiąże taka aktywność organizacji?
— Dla władz związku i wszystkich jego przyjaciуł wystawy to składnik twуrczości. Słusznie pan zwrуcił uwagę na to, że nowe władze związku prowadzą bardziej aktywną działalność.
W ostatnich latach rzeczywiście obserwujemy istotne ożywienie. Nie będę udawał skromnego, z całą pewnością to zasługa nowych szefуw. Ja, Włodzimierz Sawicz i Sergiusz Cimochow, stanęliśmy na czele związku z przekonaniem, że należy działać aktywniej. Musieliśmy zrezygnować z własnej swobody twуrczej. Myślę, że co nieco udało się zrobić: nie tylko pod względem liczby wystaw, ale i ich jakości. Zainicjowaliśmy biennale malarstwa, grafiki i rzeźby. Zaczęliśmy organizować wystawy międzynarodowe, zapraszać naszych sąsiadуw z innych państw. Wkrуtce odbędzie się wystawa ukraińskich malarzy, przeprowadziliśmy akcję “Razem” — Białoruś i państwa ościenne. Organizujemy więcej plenerуw. Odbywa się więcej wystaw personalnych. Wszystko dlatego, że na tym polega cel naszej działalności.
Przewodniczący Białoruskiego Związku Malarzy Włodzimierz Sawicz w programie jako pierwszy wpisał wyraz “twуrczość”. W dowolnych warunkach malarz powinien pamiętać o swoim przeznaczeniu. Pуki kierujemy razem związkiem, nigdy nie zrezygnujemy z celu nadrzędnego — aktywizacji procesu twуrczego.

— Czy związek potrafi zachować ciągłość tradycji? Czy młodzież stara się dostać do niego? Jak silne w środowisku młodych jest zdanie “Po co nam to wszystko?”.
— Zachowanie ciągłości tradycji dla mnie jako twуrcy i wiceprzewodniczącego związku jest bardzo ważne. Tam, gdzie jej nie ma, obserwujemy niestety sporo kłopotуw, zarуwno zawodowych, jak i moralnych. Jestem przekonany, że strona moralna twуrczości jest nie mniej ważna niż zawodowa. Ciągłość tradycji bez wątpienia należy zachować. Malarzom starszej generacji związek jest bardziej potrzebny, ponieważ żyli w czasach radzieckich, założyli ten związek, rozwijali. Dziś związek pomaga im jak może, w tym finansowo. Wspieramy wielu starszych malarzy, płacimy za niektуre pracownie. Co najciekawsze, wielu młodych malarzy ubiega się o członkostwo. Nowe władze Białoruskiego Związku Malarzy wprowadziły bardziej surowe wymagania wobec kandydatуw. Malarz powinien wziąć udział w co najmniej dziesięciu wystawach krajowych. Zrobiliśmy to, by liczba członkуw związku była ograniczona, by członkostwo przyznawano tylko najzdolniejszym malarzom. Wpływa do nas bardzo dużo wnioskуw, nie wszystkie kandydatury są dobre. Młodzi nie pytają “Po co nam to wszystko?”. Wiedzą, że związek organizuje wiele ciekawych imprez, płaci za wystawy. Nie prosimy pieniędzy u państwa. Sami zarabiamy. Państwo owszem pomaga nam. Mniej płacimy za dzierżawę pracowni, organizujemy wspуlne akcje z Ministerstwem Kultury. Po zmianie władz w ciągu trzech miesięcy trzykrotnie wzrosły dochody związku. Pomoc udzielana malarzom wzrosła sześciokrotnie. Mamy czym się pochwalić, co wcale nie znaczy, że nie mamy problemуw. Staramy się je rozstrzygać. Młodzi widzą, że kontakty ze związkiem mają profesjonalne podłoże. Oznaczają uznanie kolegуw z fachu, to więcej niż dyplom.

— Wielu białoruskich malarzy samodzielnie prowadzi działalność i to dość aktywnie. To strata dla związku czy wbrew wszystkiemu świadczy o prawie do wyboru i wolności?
— Akceptuję wszelkie przejawy inicjatywy twуrczej w ramach naszego związku i poza nim. Warto dodać, że wielu przyjaciуł związku prowadzi samodzielną działalność. Sam do nich należę, zorganizowałem wiele swoich wystaw na własną rękę, ale zawsze podkreślam, że jestem członkiem Białoruskiego Związku Malarzy. Prawie każdy aktywny malarz uczestniczy w wystawach i plenerach bez wiedzy związku. Nie potrafię przypomnieć sobie jakiegokolwiek ciekawego zjawiska, ktуre rozwijałoby się poza strefą działalności związku. Być może kogoś nie zauważyłem, chociaż uważnie śledzę proces artystyczny. Prawdopodobnie są grupy nieformalne młodzieży, proszę bardzo, niech będą. Uważam, że związek ułatwia życie. Tym bardziej, że od dłuższego czasu nie istnieje żadnej presji.

— Czy związek ogranicza wolność twуrczą malarza? Być może powinien przestrzegać pewnych reguł i w taki sposуb świadomie ograniczać inicjatywę twуrczą?
— Nie istnieje żadnych ograniczeń. Od dawna. Rozumiem, skąd się wzięło takie pytanie. W latach 50 — 60. ograniczenia z całą pewnością istniały: przede wszystkim o charakterze ideologicznym, a w ślad za tym stylistycznym. Gdy artysta podejmował się ważnego tematu społecznego, nie mуgł na przykład zastosować maniery kubizmu. To jasne. Mogę jednak wymienić takich malarzy jak Izrael Basow, Olgierd Maliszewski, Mikołaj Tarasikow, Wiktor Sachnienko, Leonid Szczemielow, Maj Danzig. To byli wyjątkowi twуrcy, ktуrzy już wtedy potrafili w pełni się wykazać. Gdy powiedziałem, w latach 60., raczej miałem na myśli początek lat 60., ponieważ od połowy lat 60. kontrola była coraz słabsza. Na początku lat 80. duże wrażenie wywarły na mnie wystawy młodych malarzy. To było niezwykłe zjawisko. Wtedy łatwiej było wykazać się na tle tradycyjnej sztuki. Wszystko, co się działo, było szczegуlne i odmienne. Na młodych malarzy od razu zwracano uwagę. Natychmiast budzili zainteresowanie. Patrzyłem na to wszystko jak na przykład czegoś nowego, wyjątkowego, i sam starałem się być taki. Zapewniam, że nie odczułem na sobie żadnej presji. Nie przypominam sobie sytuacji, gdy związek ograniczał moją wolność twуrczą. Ograniczenia wobec siebie wprowadzam tylko ja sam, przede wszystkim moralne. Poważnie traktuję swoją twуrczość. Nigdy nie pozwolę sobie zrobić czegoś brzydkiego, co niweluje wartości moralne. Uważam, że każdy dobrze wychowany człowiek powinien siebie ograniczać, ponieważ istnieje granica, ktуrej nie wolno przekraczać. Nasz związek nie ogranicza inicjatywy, odwrotnie stara się pobudzić do czynu młodych malarzy. W tym roku odbyła się wystawa młodzieżowa. Na uroczystości otwarcia mуwiłem, że miałem nadzieję zobaczyć coś bardziej odważnego, zaskakującego, niestety nic z tego. Dlatego porуwnuję dzień dzisiejszy z początkiem lat 80. Wychodzi na to, że wtedy łatwiej było być młodym i nie podobnym do innych na tle sztuki akademickiej. Władze związku życzą malarzom większej odwagi i braku kompleksуw w zakresie sztuki. Trzeba być bardziej widocznym, wiedzieć co się dzieje w wielkim świecie, dbać o intelekt. Intelekt malarza to osobny temat. Pewne osiągnięcia w zawodzie nie mogą usprawiedliwić braku wiedzy o tym, co się dzieje we wspуłczesnym teatrze, wspуłczesnej muzyce, braku wiedzy z zakresu klasycznej muzyki i literatury. Niestety często, rozmawiając z kolegą, zdaję sobie sprawę z tego, że nic nie czytał od kilku lat. Od tego artysty raczej trudno czegoś wymagać. Intelekt zasila twуrczość. Właśnie intelekt. Bez niego nic ważnego się nie wydarzy.

— Na pewno życie środowiska artystycznego jest inne niż 10 — 20 lat temu. Co straciło w tym okresie, na czym zyskało?
— Czas mija, nie stoi w miejscu proces twуrczy. Zależy od sytuacji społecznej i politycznej, co jest nieuniknione, takie jest życie. Malarz nie może zamknąć się w pracowni i żyć w izolacji. W przeciągu ostatnich 10 — 20 lat były straty, były też osiągnięcia. Straty przede wszystkim w zakresie edukacji akademickiej. Staramy się z całej siły — mуwię my, ponieważ sam przez 20 lat wykładałem w szkole plastycznej — zachować dorobek starej szkoły akademickiej, rozumiejąc, że bez szkoły niemożliwy jest rezultat. Mając za sobą taką szkołę, możesz zostać kim chcesz, niekoniecznie klasycznym malarzem. Gdy patrzę na linię, potrafię powiedzieć, czy namalował ją zawodowiec czy amator. Jeśli ktoś myśli, że za abstrakcją można ukryć brak profesjonalizmu, to się grubo myli. Abstrakcja Anatola Kuźniecowa, ktуry ma za sobą szkołę, świadczy o wysokim poziomie artystycznym. Mogę wymienić kilka innych nazwisk. Żaden nieuk nie ukryje braku zdolności za abstrakcją. Młodzież czasami myśli, że wszystko za nich zrobi komputer, a to nieprawda. Komputer może sobie poradzić z efektami, ale nie wyrazi emocji, nie popełni nawet błędu, nie pokaże smutku. Dziś mam dobry humor, następnego dnia zły, czasami błąd potrafi ożywić obraz. Komputer tego nie potrafi, nie ma co na niego liczyć. Komputer nigdy nie napisze genialnego wiersza, nigdy nie zastąpi Mozarta, Strawińskiego. Do strat zaliczam niechęć przechodzić szkołę, jaką my przechodziliśmy, około 15 lat nauki. Osiągnięcia — otwarte granice, Internet, wyjazdy na dowolne wystawy za granicą. To wielka przyjemność. Jednocześnie te osiągnięcia stają się przyczyną strat. Jeżdżąc po świecie, patrząc na to, co się dzieje, młodzi myślą, że powinniśmy odpowiadać standardom obowiązującym za granicą. Nie podważam znaczenia innowacji artystycznych, akceptuję i uznaję sztukę w szerokim zakresie — od akademizmu do najnowszych tendencji — zawsze wysuwam dwa żądania: sztuka powinna być profesjonalna, powinna pamiętać o moralności. Ponadto ciekawsza jest sztuka ze specyfiką narodową. Na triennale grafiki w Krakowie zauważyłem, że to samo jest u Niemcуw, Czechуw, Koreańczykуw, przypomniały mi się słowa Borysa Zaborowa, powiedział kiedyś, że awangarda jest jak woda rozlana na szkle: od Lizbony do Władywostoka rozlewa się jednakowo. Rozumiem, co to znaczy. Akceptując awangardę, chciałbym widzieć awangardę japońską, francuską itd. Jest ciekawa właśnie dlatego, że jest japońska. Pamiętam, gdy w czasach radzieckich organizowano wystawy w Moskwie, od razu było widać: to Litwini, to Łotysze. Żyli obok siebie, ale ich twуrczość była odmienna. Jak i Estończykуw. Ciekawa była odmienność Białorusinуw, Ormian, Gruzinуw. Można było rozpoznać szkoły narodowe. To dobrze, że wyszliśmy z cienia, mamy dostęp do informacji. Źle, że nie potrafimy wykorzystać tego produktu, zaczynamy przymierzać jakieś maski. Potrzebny jest zdrowy rozsądek i zdolności analityczne, by malarz rozumiał: to mi pomoże, a to mnie zniszczy. Dość często obserwuję w sztuce młodzieżowej, jak człowiek wkłada na siebie obce szaty. To ich prawo, są wolni, nie widzę jednak rezultatu, ktуry pozwoli zostać na dłużej, nie mуwiąc już po wsze czasy.

— Proszę powiedzieć już jako przedstawiciel władz związku, co udało się zrobić przez ten okres? Co się nie udało, co trzeba zrobić w przyszłości?
— Potrafiliśmy zachować związek jako jednostkę twуrczą. Zanosiło się na to, że związek przestanie istnieć. W tej chwili nie ma takiego zagrożenia. Związek jest trwałą strukturą. Mamy osiągnięcia o charakterze materialnym. Wyremontowaliśmy budynki, pracownie, trwa remont Pałacu Sztuk Pięknych w Mińsku, co najważniejsze podnieśliśmy jakość życia malarzy. Dużo zrobiliśmy, jeszcze więcej nie zrobiliśmy. Potrzebujemy dużo pieniędzy, staramy się je zarobić i wydawać na potrzeby związku. Będą się pojawiać nowe problemy, ktуre trzeba rozstrzygać.

— Dziś białoruscy malarze mają więcej swobody, mogą uczestniczyć w wystawach za granicą. Czy malarz powinien jak najczęściej wystawiać swoje obrazy?
— Istnieją rуżne cele, jednak jeśli malarz wiąże swoje życie z twуrczością, powinien ją prezentować. Przynajmniej swoim kolegom, a najlepiej całemu światu. Udział białoruskich malarzy w wystawach za granicą to ważne zjawisko. Sam często wyjeżdżam i rozumiem, że reprezentuję nie tylko siebie, ale i swуj kraj. Dowolny prywatny projekt malarza za granicą traktowany jest przez pryzmat przynależności narodowej. Zawsze kładzie się akcent, że to jest malarz z Białorusi. Trzeba wspierać każdą inicjatywę, ktуra umacnia autorytet naszego związku i naszego kraju.

— W przyszłym roku białoruscy malarze wezmą udział w biennale w Wenecji. Jaka powinna być koncepcja, jakie znaczenie dla białoruskich malarzy ma zaproszenie na biennale oraz na inne wystawy międzynarodowe?
— Bardzo chętnie odpowiem na to pytanie. Z całą pewnością Białoruś powinna uczestniczyć w biennale w Wenecji. I nie tylko w Wenecji. Istnieje dużo wystaw: biennale w Stambule, forum w Berlinie, triennale grafiki w Krakowie i inne. Wcale nie wszyscy wiedzą coś na temat biennale w Wenecji. Większość myśli, że to igrzyska olimpijskie w sztuce plastycznej. Tak się może wydawać, ale to nieprawda. Nie ma tam czegoś, co my nazywamy sztuką plastyczną w tradycyjnym rozumieniu. Nie ma namalowanych obrazуw. Może być wiązka drewna na opał podpisana “Kompozycja Nr 12”. Nie odrzucam tego, można tam zobaczyć wspaniałe dzieła sztuki wspуłczesnej. To bardzo ciekawa wystawa aktualnej sztuki. Chociaż nie lubię określenia aktualna sztuka. Czy istnieje nieaktualna sztuka? Co jest nieaktualne? Aktualne informacje to informacje ciekawe dla wielu ludzi. Czy możemy powiedzieć, że wspуłczesna sztuka jest zapotrzebowana, ciekawa i rozumiana przez większość? Na pewno tak nie jest. Można użyć określenia sztuka nowoczesnych technologii. Wielu rzeczy nie potrafię zrozumieć. Na biennale w Moskwie malarz posiekał ikonę. To ma być sztuka? To barbarzyństwo...
Myślę, że czekają na nas. Czekają na nas i powinniśmy tam być, ale nie zgadzam się z tym, że mamy spełniać ich standardy. Jestem przekonany, że dowolny proces twуrczy jest nietypowy. W przeciwnym przypadku mamy do czynienia ze sztampą. Powtуrzę, powinniśmy być na biennale w Wenecji. Powinniśmy prezentować swoje możliwości gdzie tylko się da. Nie trzeba jednak cierpieć z tego powodu, że gdzieś nas nie ma. Istnieją moralne ograniczenia. Nie będę siekał ikony, wielu innych rzeczy też nie będę robił. Przy tym chcę, by nasza sztuka była nowoczesna, mуwiła we wspуłczesnym języku, ciekawym dla całego świata. Nie trzeba stawać się błaznami, nie trzeba satanistycznych popisуw po to, by szokować i denerwować.

— Dziś wielu w środowisku malarzy nurtuje problem zaniku narodowej szkoły artystycznej. Co trzeba robić, by zachować tradycje w sztuce, między innymi w malarstwie?
— Co robić? Uczyć i służyć przykładem. Starszy malarz powinien być ciekawy dla młodego. Mam nadzieję, że nie znudziłem swoich uczniуw, moim zdaniem doskonale rozumieliśmy się. Trzeba dbać o samopoczucie szkoły. Szkoła narodowa to szkoła profesjonalizmu. Jeśli ktoś myśli, że można się bez niego obejść, nie ma racji. Nawet nie każdy dentysta powinien leczyć pacjentуw. Pacjent gotуw jest więcej zapłacić, byle by znaleźć najlepszego. Dlaczego mamy ufać amatorom w sztuce? Jednocześnie ma prawo istnieć to co nazywamy sztuką naiwną, sztuką ludową. Zdarzają się oczywiście wyjątki. Wiadomo, że nie mieli za sobą szkoły van Gogh, Modigliani, Jazep Drazdowicz. Genialność jest rzadkim zjawiskiem. Dla 99 procent potrzebna jest szkoła. Dlatego opowiadam się za zachowaniem szkoły. Nie powinna jednak ograniczać wolności i hamować rozwoju artystycznego. Ucząc zawodu, powinniśmy dbać o kształtowanie światopoglądu, intelektu. Profesjonalizm stanowi 50 procent, reszta to intelekt. Idea prowadzi przez życie, popycha w plecy, pobudza — nie śpij. Mało kto pracuje w imię idei, ale są tacy. Właśnie po nich spodziewam się rezultatуw. Artysta żyje w sercu takich ludzi, trochę obłąkanych. Plus wola, charakter, umiejętność ograniczania siebie, rezygnowania ze zbędnych rzeczy. Bardzo wiele składnikуw składa się na sukces. Niestety znałem wielu zdolnych ludzi, ktуrzy nie mieli powodzenia.

— Na pewno mało czasu zostaje dla twуrczości, ale przecież jest pan malarzem. Jak pan dba o kondycję? Nad czym pan pracuje w tej chwili?
— Takie są skutki rządzenia. Nie pozwalam sobie degradować, pуki mam siły. Z wielu rzeczy muszę rezygnować, jednak nie zapominam o twуrczości. Umуwiliśmy się z Sawiczem i Cimochowem: “Chłopaki, pracujemy tutaj, pracujemy też w pracowni”. Władze związku powinny być widoczne na najważniejszych wystawach. Swoim przykładem powinniśmy pokazać aktywność twуrczą. Staram się. Oprуcz grafiki, interesuję się literaturą, publikuje swoje wiersze, otrzymałem dwie nagrody literackie. Tam, gdzie mogę malować, na przykład w metrze, robię to. Dla mnie to przyjemność. Bałem się ośmieszyć i nie wydawałem swoich wierszy do 40 lat, pуki nie namуwił mnie znany poeta Ryhor Baradulin. Od razu zostałem wyrуżniony za najlepszą publikację roku. Jestem wymagający wobec siebie. Nie chcę się wstydzić tego, co zdecydowałem się pokazać ludziom. Zacząłem wydawać swoje utwory dopiero, gdy przekonałem się, że znani poeci traktują mnie jak kolegę. Nie żałuję. Często występuję. Podoba mi się to, potrzebuję tego. Niedawno występowałem w Słonimiu, zaproszono mnie do gimnazjum, przyszło około 200 osуb. Dostaję coraz więcej zaproszeń, niestety nie mam czasu.

— Jakie jest credo twуrcze malarza Grzegorza Sitnicy?
— Moje credo to profesjonalizm, moralność i specyfika narodowa. Takie czynniki preferuję. To dobrze, gdy profesjonalizm, moralność i sukces komercyjny idą w parze, świat na tym się nie powinien zamykać. Staram się osiągnąć rуwnowagę. Najważniejsza jest idea. Idea białoruskiej sztuki narodowej, odrodzenia narodowego Białorusi. Przez całe życie trzymam się tej idei. Składa się na moje credo twуrcze.

— Jakie miejsce zajmuje grafika w sztuce wspуłczesnej? Czy zachodzą ostatnio jakieś transformacje?
— Grafika jako gatunek sztuki plastycznej na pewno się zmienia. W tej chwili zajmuje trwałe pozycje, jest szczegуlnym gatunkiem. Z całą pewnością obserwujemy transformacje. W latach 80. znaliśmy o grawiurze, litografii, rysunku, teraz zakres jest znacznie większy. Trudno wyznaczyć granicę, gdzie jest grafika, a gdzie malarstwo. Grafik Włodzimierz Sawicz jest bardziej malarzem niż wielu innych malarzy. Zaczął malować olejami. W swoim dorobku mam prace wykonane akrylem na płуtnie, nie zaliczam ich do malarstwa, chociaż spełniają wszystkie kryteria. Uważam, że to grafika, chociaż wykonana farbami na płуtnie. Granice nie są precyzyjne. Uważam to za atut, ponieważ zakres staje się większy, świetnie. Jednym słowem grafika ma się dobrze. Jeszcze zobaczymy wiele ciekawych rzeczy.

— Jakie tematy ostatnio najczęściej występują w pańskiej twуrczości?
— Tematy tak czy inaczej związane z białoruskimi artefaktami historycznymi, etnograficznymi, folklorystycznymi. Dla mnie to jest ważne. Prуbuję znaleźć pewne sedno filozoficzne rzeczy, zjawisk, wydarzeń. Zrobiłem wielką serię “Spacer wzdłuż płotu”. Chciałem udowodnić, że wiejski płot może być wspуłczesnym art-produktem. To nie może być pejzaż. Ma być produkt poznawczy, dokumentalny, jednocześnie symbol z pogranicza rzeczywistości i abstrakcji. Lubię balansować na pograniczu. Mam serię “Subiektyŭnaja rečaisnaść”. To ogromne koszyki plecione. To nie jest martwa natura. Staram się dotrzeć do sedna metafizycznego rzeczy.
Dwa lata temu w Muzeum Narodowym Sztuk Pięknych odbyła się moja wystawa “Haspoda. Subiektyŭnaja rečaisnaść”. Potem pojechałem do Homla, na wystawę w pałacu Rumiancewуw-Paskiewiczуw, pуźniej do Moskwy. Rosjanie nie potrafili przetłumaczyć nazwy wystawy. Zostawili tę nazwę w języku białoruskim. Wyrazu “haspoda” nie ma w żadnym słowniku, występuje w utworach białoruskiego klasyka Jakuba Kołasa. Kojarzy się z innymi wyrazami “haspodź” (Bуg), “haspadar” (gospodarz) i “haspadarka” (gospodarstwo). To miejsce dla gospodarza, jego rodziny i Boga. Ziemska “haspoda” to nasz Wszechświat. Ludzka “haspoda” to kraj. Nie da się tego przetłumaczyć. Jak i nazwy “subiektyŭnaja rečaisnaść” (subiektywna rzeczywistość), “reča isnaść” — “isnaść rečy” to “istota rzeczy”. Poznaję rzeczywistość i jest mi znana istota rzeczy. Interesuje mnie przesłanie, a nie rzecz. Kiedyś pracowałem nad wielką serią “Zbawienie Grecji”, jako zbawienie dzięki wiecznemu pięknu, antycznemu, klasycznemu pięknu. Rytmika kolumn, rzucane cienie powtarzały rytmikę płotуw i cieni. Zawsze mуwię, że pod względem estetycznym wiejski płot jest podobny do antycznej kolumny. Być może to prowokująca myśl. Nie twierdzę, że w sensie historycznym, tylko estetycznym. Pokazałem białoruską Grecję. Grecy nie rysują tak Grecji. Uważam, że to słuszna taktyka zachowania artysty, należy przenosić kulturę świata na grunt narodowy.

— Czy w najbliższym czasie odbędą się pańskie wystawy?
— Była wystawa w Moskwie, w ubiegłym roku we wrześniu odbyła się wystawa w Wilnie — w filharmonii wileńskiej. Wystawa odbyła się w ramach Dni Białorusi na Litwie. Odbędzie się moja wystawa w Białymstoku, być może w Warszawie. W październiku ubiegłego roku pojechałem na Międzynarodowy Festiwal Sztuki w Słowacji. W tym roku, mam nadzieję, rуwnież pojadę. Z przyjemnością będę reprezentował białoruskich malarzy. W Moskwie głуwnym ośrodkiem jest Centralny Dom Malarza. Ostatnio wystawiono tam 62 obrazy. Podpisano je w języku białoruskim, rosyjskim i angielskim. Dla naszych wschodnich przyjaciуł to była dodatkowa atrakcja. Lubię, gdy ludzie zaczynają rozumieć, że wcale nie jesteśmy tacy sami, nasze języki nie są aż tak bardzo do siebie podobne. Jesteśmy wyjątkowi, jesteśmy narodem, mamy własny język, kulturę, wartości narodowe.

— Jakie jest miejsce twуrcy w społeczeństwie? Czy dzisiejsze czasy są ciekawe dla twуrczości?
— Uważam, że twуrca powinien być zaangażowany społecznie. Powinien być osobą publiczną. Powinien mieć naturalną potrzebę życia w kontekście wydarzeń. Dzisiejsze czasy są bardzo ciekawe dla twуrczości. Są trudne, ale czy istnieją łatwe czasy dla twуrczości? Zawsze są trudne. Twуrca powinien analizować, zastanawiać się nad dowolną epoką i ukazywać ją w twуrczości. Najaktywniejszy udział w życiu to nowe dzieła.

— Jaki będzie następny dzień białoruskiego malarza? Jakie czasy nas czekają?
— Każdy człowiek ma nadzieję, że najlepsze wciąż jest przed nami. Wierzę, że nowe czasy przyczynią się do rozwoju naszego kraju, narodu i sztuki. Nie mamy innego wyjścia. Powinniśmy się szanować albo zniknąć w perspektywie historycznej. Sam osobiście nigdzie się nie wybieram. Chciałbym, aby Białorusini żyli wiecznie, każdy malarz myśli o wieczności.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter