Niezłoty chłopak

Fortuna jest damą kapryśną. Nigdy nie da się odgadnąć, do kogo się uśmiechnie, a kogo pominie. Ale ogólnie rzecz biorąc, Dymitrowi Daszczyńskiemu nie wypada na nią się skarżyć. Przecież wcześniej żaden zawodnik free style’u nie potrafił zdobyć dwóch medali olimpijskich. I kto wie, czy uda się to komuś w bliskiej przyszłości? Ale taki ma charakter — jest maksymalistą. Zresztą głupio chyba jest marzyć o czymś innym niż “złoto” olimpijskie, kiedy etapy Pucharu mijasz jak na paradzie, a rywale, którzy jeszcze niedawno zastanawiali się, czy Daszczyński potrafi ponownie wyjść na poziom Nagano, czy już wyczerpał wszystkie rezerwy, po pierwszych lądowaniach Białorusina tylko rozkładają ręce: “I co my na to poradzimy”
Fortuna jest damą kapryśną. Nigdy nie da się odgadnąć, do kogo się uśmiechnie, a kogo pominie. Ale ogуlnie rzecz biorąc, Dymitrowi Daszczyńskiemu nie wypada na nią się skarżyć. Przecież wcześniej żaden zawodnik free style’u nie potrafił zdobyć dwуch medali olimpijskich. I kto wie, czy uda się to komuś w bliskiej przyszłości? Ale taki ma charakter — jest maksymalistą. Zresztą głupio chyba jest marzyć o czymś innym niż “złoto” olimpijskie, kiedy etapy Pucharu mijasz jak na paradzie, a rywale, ktуrzy jeszcze niedawno zastanawiali się, czy Daszczyński potrafi ponownie wyjść na poziom Nagano, czy już wyczerpał wszystkie rezerwy, po pierwszych lądowaniach Białorusina tylko rozkładają ręce: “I co my na to poradzimy”.

Wrуcił… Po “brązu” w Nagano mieszkaniec Mińska na serio spodziewał się błyskawicznego opanowania szczytu Olimpijskiego. Ale fortuna chyba miała co do niego inne plany. Nie udało się mu zwiększyć swojego sukcesu w Salt Laky Sity — przeszkodził przykry uraz, doznany podczas treningуw. “Skoczyłem wtedy, lecz wylądowałem nie zbyt udanie — na “piąty punkt” — wspomina Dima. — Był to drobiazg, i wszystko by się obeszło, gdybym zjeżdżając nie sprуbował znowu stanąć na nartach. Potknąłem się, znowu spadłem … i prawie na rok zostałem usunięty z walki o medale”.

Tego roku, ktуry Daszczyński spędził jako widz, na trampolinach błyskał jego przyjaciel-rywal Aleksy Gryszyn. Trzeba zaznaczyć, że to też zawodnik free style’u z łaski bożej, ktуry bardziej niż udanie zastąpił kolegę. Wszyscy wtedy spodziewali się, że pojawi się rуwnież Daszczyński — to dopiero będzie walka! Pojawił się… lecz walki nie było. Chodzi nawet nie o to, że Gryszyn z jakichś, tylko jemu znanych powodуw, miał nie najlepszy sezon, podczas gdy Daszczyńskiemu powiodło się wspaniale: jak po raz pierwszy zdobywał on wszystkich swoim urokiem i techniką. I znowu białoruska flaga pojawiła się na pierwszych linijkach protokołуw Pucharu. I znowu wielbicielki niosą dyżur przy drzwiach i starają się “złapać” Dimę w nocnych klubach…

Arbitrzy to oczywiście nie wielbicielki. Nie da się podbić ich samym uśmiechem, mimo całej subiektywności free style’u. Ale Dima przecież nawet nie usiłował szukać drуg objazdowych do serc sędziуw. Tylko wszedł na trampolinę i skoczył tak, że nawet głуwny rywal — Chińczyk Hań Siaopen — prawdopodobnie przypomniał sobie kilka rosyjskich przekleństw. Dima zjeżdżał ze stoku po “złoto”, a oddano go oszalałemu z niespodziewanej radości Chińczykowi. “Ani ja, ani ktoś inny nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego organizatorzy turnieju olimpijskiego postawili nie na złożoność, lecz na dokładność — opowiada Dima. — Pamiętam, pуźniej jeszcze długo chodzili i chwalili się: no, proszę popatrzeć, jak działa nasz nowy system sędziostwa, pуki jeden z austriackich trenerуw nie walnął w uniesieniu po stole i nie powiedział im wszystkiego, co myśli o ich “wspaniałym systemie”.

Oczywiście, Dima się przejął. Będąc z natury niepoprawnym optymistą na mińskim lotnisku jak zawsze miał swуj firmowy uśmiech, stoicko znosił pytania dziennikarzy wszystkich rodzajуw i cierpliwie rozdawał autografy. Ale oczy …Nie darmo przecież mуwią, że jest to zwierciadło duszy. W tym zwierciadle Dima wciąż przebywał na stoku i nie mуgł zrozumieć: “Dlaczego?”

Za swoje “srebro” Daszczyński — jedyny białoruski mistrz Igrzysk Olimpijskich w Turynie — dostał 30 tysięcy dolarуw. Plus premię za zwycięstwo w ogуlnym zaliczeniu Pucharu świata (gdzie chiński zawodnik odgrywał rolę statysty), oraz “Volkswagen -Passat” od Białoruskiego stowarzyszenia sportu i kultury fizycznej “Dinamo” i “Mińskiego Banku Tranzytowego”. Czy to dużo? Jak na europejską miarkę — nie bardzo. Na Rosji zaś, gdzie olimpijczykуw obdarzono na całe pozostałe beztroskie życie, lepiej w ogуle się nie wzorować. Po powrocie z Igrzysk Olimpijskich w Nagano Dimie obiecano mieszkanie. Pуźniej proszono, aby sam je kupił. Teraz, co prawda, znowu obiecują rozwiązać kwestię mieszkaniową. Dima wierzy…

Dymitr Daszczyński wierzy w to, że za cztery lata w Vancouverze koniecznie zdobędzie “złoto”. Taką już ma naturę — poszukującą, nieposkromioną. “Od dziecka byłem urwisem, poszukiwaczem przygуd — wspomina Dima. — Teraz rуwnież niedużo się zmieniło. Ekstrem chyba mam we krwi: nawet na odpoczynku szukam jakichś niezwykłych rozrywek. Na przykład w ubiegłym roku, jeździliśmy do Las Vegas: jest tam bardzo ciekawa zabawa — wysoki maszt, około 350 metrуw, z ktуrego wystrzeliwuje się w gуrę sworzeń z siedzeniami niby z katapulty. Wrażenia są nie do opisania! Taki wypoczynek mi się podoba”.

A propos, ma odpowiednie ideały. Pewnego razu, opowiadając o bożyszczach dzieciństwa i młodości, Dima powiedział, że zawsze z szacunkiem traktował sportowcуw, ktуrzy osiągają jakieś unikalne wyniki. Jak na przykład, Wital Szczerbo, ktуry zdobył sześć złotych medali na jednych Igrzyskach Olimpijskich, do tegoż jeszcze w tak subiektywnym rodzaju sportu jak gimnastyka! Obecny wynik Daszczyńskiego jest unikalny sam w sobie. “Złoto” w Vancouverze z pewnością uczyni go prawie “niepowtarzalnym”. Do urzeczywistnienia marzenia Dimie pozostaje tylko 4 lata…

Dymitr Komaszko
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter