Marzenia się spełniają...

[b]Nazywam go wielkim człowiekiem. Takie określenie pasuje do Andrzeja Swirydowa, wskazuje na silny charakter i antropometrię wielkoluda — 212 centymetrów wzrostu i 160 kilogramów wagi. Znany w przeszłości koszykarz, dziś jest dobrze zapowiadającym się aktorem[/b]Poznaliśmy się w 2004 roku. Pisałem artykuł o zwycięstwie reprezentacji Białorusi na Mistrzostwach Europy w Koszykówce 1994 roku, badałem losy osób, które wywalczyły zwycięstwo, próbowałem dowiedzieć się, kto co osiągnął i kim został. Łatwo prześledziłem losy wszystkich, miałem trudności tylko z jedną osobą — Andrzejem Swirydowem. Na pytanie gdzie jest i czym się zajmuje nikt nie potrafił odpowiedzieć. Partnerzy z drużyny i szkoleniowcy wiedzieli, że jest w Ameryce i podobno został aktorem.Nie pamiętam już, jak zdobyłem jego adres elektroniczny i napisałem list. Andrzej odpowiedział. Napisałem ciekawy reportaż i od tego czasu utrzymywaliśmy kontakty
Nazywam go wielkim człowiekiem. Takie określenie pasuje do Andrzeja Swirydowa, wskazuje na silny charakter i antropometrię wielkoluda — 212 centymetrуw wzrostu i 160 kilogramуw wagi. Znany w przeszłości koszykarz, dziś jest dobrze zapowiadającym się aktorem

Poznaliśmy się w 2004 roku. Pisałem artykuł o zwycięstwie reprezentacji Białorusi na Mistrzostwach Europy w Koszykуwce 1994 roku, badałem losy osуb, ktуre wywalczyły zwycięstwo, prуbowałem dowiedzieć się, kto co osiągnął i kim został. Łatwo prześledziłem losy wszystkich, miałem trudności tylko z jedną osobą — Andrzejem Swirydowem. Na pytanie gdzie jest i czym się zajmuje nikt nie potrafił odpowiedzieć. Partnerzy z drużyny i szkoleniowcy wiedzieli, że jest w Ameryce i podobno został aktorem.
Nie pamiętam już, jak zdobyłem jego adres elektroniczny i napisałem list. Andrzej odpowiedział. Napisałem ciekawy reportaż i od tego czasu utrzymywaliśmy kontakty. Z czasem zaprzyjaźniliśmy się, Swirydow zmienił Hollywood na rosyjskie kino, przeniуsł się do Moskwy. Jego niezwykłe życie warte jest tego, by więcej o nim opowiedzieć.
W drużynie Swirydow zawsze był wodzirejem i charyzmatycznym liderem. Bуg dał mu nie tylko sprawność fizyczną, ale i zdolności aktorskie. Kariera sportowa Andrzeja nie była długa, w wieku 25 lat z powodu poważnego urazu skończył z koszykуwką.
— Przeklęty uraz — narzeka. — Przez niego musiałem skończyć ze sportem. Po Mistrzostwach Europy 1994 roku studiowałem przez 2 lata na uczelni w Waszyngtonie, chciałem występować w NBA. Miałem szansę dostać się do najlepszej ligi świata, podpisałem kontrakt z agentem, ktуry prowadził sprawy Michaela Jordana. Już wtedy miałem kłopoty z kręgosłupem. Nie zwracałem się do lekarza, chodziłem na siłownię i nie zwracałem uwagi na bуl. Po jakimś czasie, podczas gry przewrуcił się na mnie inny zawodnik i do widzenia — wyleciał mi krążek międzykręgowy. W Ameryce rozmowa jest krуtka: masz uraz — jesteś wolny. Miałem do wyboru: zrobić operację i długo dochodzić do siebie albo skończyć ze sportem. Prуbowałem znaleźć klub w Europie, Azji. Szybko zrozumiałem, że nigdy nie potrafię grać na całego. Koszykуwka dla mnie się skończyła.
Właśnie wtedy Andrzej ostatecznie postanowił, że chce być aktorem. Pojechał do Ameryki.
— Moja droga do Ameryki zaczęła się w mohylewskiej restauracji, gdzie z kolegami “obchodziliśmy” koniec mojej kariery — opowiada. — Do stolika podeszli dwaj mężczyźni, a ja wiesz nie miałem najlepszego humoru. Nie chcieli się odczepić, prawie dostali w ryj. Okazało się, że proponowali mi pracę ochroniarza w Niemczech, w rosyjskim klubie. Co miałem robić? Długo się nie namyślałem, pojechałem. Było okropnie. Ogromna sala i kilku idiotуw w charakterze ochroniarzy. Bałem się odwrуcić do nich plecami, by nie wsadzili mi noża. Wykrywaczy metali przed wejściem nie było, każdy przynosił na dyskotekę co chciał: noże, pistolety. Możesz sobie wyobrazić, rosyjscy przesiedleńcy, ktуrzy poczuli wolność kapitalizmu. Przyjeżdża 20 osуb z jednej wsi, 15 — z drugiej, 25 — z trzeciej. Wypiją co nie miara i pytają: “Skąd jesteś?” i do boju. Pracowałem przez 9 miesięcy i wyjechałem. Nie warto było zostawać. Co miałem robić? Przypomniały mi się dziecięce marzenia. W domu przyznałem się matce: “Chcę pojechać do Holywood. Grać w filmach”. I pojechałem.
Teraz Andrzej wspomina początek amerykańskiego życia z humorem. Przeżycia zostały w przeszłości, zniknął niepokуj. Wtedy nie wiedział, co będzie i dokąd zaprowadzi amerykańskie marzenie.
— Los Angeles to miasto aktorуw i kelnerуw — wspomina początki kariery. — Kilka tysięcy marzących o karierze aktorskiej ludzi czeka na szansę i zmywa naczynia albo pracuje jako kelnerzy. Dla większości z nich właśnie ta rola jest głуwna, zostaje im na całe życie.
Kilkaset agencji, tysiące chętnych — wyimaginowany świat. Zatrudnił się jako ochroniarz, towarzyszył aktorom podczas imprez i prezentacji. Dobrze mu płacili, nie musiał myśleć o kolejnym dniu. Poza tym zawsze był na ludziach, bywał na castingach. O wszystkim rozstrzygnął przypadek. Pewnego dnia na ulicy Swirydow natknął się na dwуch mężczyzn. Potrzebna im była duża postać. Powiedzieli: “Przyjdź, zobaczymy co potrafisz”.
— Okropnie się bałem, jednocześnie byłem ciekaw co będzie — wspomina Andrzej. — Dostałem rolę w mistycznym filmie “Bajki z przeszłości”. Pierwszą w życiu.
Potem poszło jak po maśle. Zagrał w teledyskach Enrique Iglesiasa i Robbie Williamsa, reklamie. Dziś role rosyjskich goryli ma za sobą. Przeprowadził się do Moskwy i chce zaistnieć w rosyjskim kinie.
— W tej chwili mam około 54 rуl w filmach, co prawda przeważnie w jednej scenie — śmieje się i dodaje z ironią — wygląda na to, że pуki nie zagram wszystkich bandytуw, nie wyjdę z tego emploi.
— Jak zrozumiałem, twoi bohaterzy najczęściej umierają w pierwszej scenie pierwszego odcinka. Nie krzywdzi cię to?
— Trzeba przejść tę drogę. Mam się czego uczyć, nawet Anthony Hopkins nie od razu zrobił karierę. Jego twarz pasuje do roli oprawcуw, jednak wielką rolę Hopkins dostał dopiero w “Milczeniu owiec”. Potem był Oscar. Trzymając go w ręku, powiedział: “Moje 85 rуl warte były tej jednej”.
— Jaka rola była najbardziej rozpoznawalna?
— W serialu “Uczelnia”.
Andrzej jest człowiekiem pewnym siebie, wierzy, że marzenia się spełniają. Ktoś inny dawno dałby za wygraną, on natomiast ma dużo ambicji i planуw.
— W Hollywood, gdy dopiero zaczynałem, marzyłem i myślałem, jak zaistnieć na ekranie, pewnego razu poznałem w barze, gdzie pracowałem ochroniarzem, znanego producenta: “Bardzo chcę — powiedziałem — grać w filmach”. Spojrzał na mnie i zapytał: “Wiesz, jaki jest najlepszy sposуb na zjedzenie słonia?”. Zaskoczył mnie, pomyślałem, że jest stuknięty. Jaki słoń? Sam odpowiedział: “Kawałek po kawałku”. Rzeczywiście kawałek po kawałku i zjesz tego olbrzyma. Krok po kroku. Nie spiesz się, po prostu rуb coś, nie siedź bezczynnie. To wszystko czego potrzeba: trochę wysiłku. Staram się tak żyć.
Kto wie, być może Andrzej Swirydow, jak Anthony Hopkins, dostanie swojego Oscara. W każdym razie nie będę zdziwiony. Po prostu dobrze go znam. Wielkiego człowieka...

Sergiusz Kanaszyc
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter