Labirynty losów twórcy

[b]Artystka uprawiająca sztukę szkła Tatiana Małyszewa potrafiła nadać swoim dziełom nostalgiczny nastrój, wywodzący się z osobistej percepcji wszystkiego co się dzieje dookoła [/b]Wystawa w mińskiej galerii sztuki “Uniwersytet Kultury” wyraźnie ukazuje wątki osobiste w twórczości malarki, mam na myśli przede wszystkim dzieło “Dziedzictwo rodziców”. Malarka wystawiła raczej swoje wspomnienia ujęte w tworzywie.Tatiana Małyszewa studiowała kierunek dekoracja wnętrz, została specem od ceramiki i szkła. Wiele lat twórczego doskonalenia się pozwoliły osiągnąć szczyt w tej dziedzinie. Zresztą w jej twórczości decydujący jest wątek osobisty.
Artystka uprawiająca sztukę szkła Tatiana Małyszewa potrafiła nadać swoim dziełom nostalgiczny nastrуj, wywodzący się z osobistej percepcji wszystkiego co się dzieje dookoła

Wystawa w mińskiej galerii sztuki “Uniwersytet Kultury” wyraźnie ukazuje wątki osobiste w twуrczości malarki, mam na myśli przede wszystkim dzieło “Dziedzictwo rodzicуw”. Malarka wystawiła raczej swoje wspomnienia ujęte w tworzywie.
Tatiana Małyszewa studiowała kierunek dekoracja wnętrz, została specem od ceramiki i szkła. Wiele lat twуrczego doskonalenia się pozwoliły osiągnąć szczyt w tej dziedzinie. Zresztą w jej twуrczości decydujący jest wątek osobisty.
— Wychowałam się na wspomnieniach moich rodzicуw o długich latach wojny — opowiada Tatiana. — Patriotyzm, obowiązek, honor, wierność dla mnie mają szczegуlny sens. Nie są to abstrakcyjne pojęcia, to naturalne pojmowanie moralności. Ojciec i matka jako młodzi ludzie trafili na front, walczyli od pierwszego dnia wojny do ostatniego. Mieli szczęście, przeżyli. Wszystkie swoje zdolności nie realizowane ze względu na wojnę — zamiłowanie do sztuki, muzyki, książek — przekazali mnie i siostrze w spadku. Dla naszej rodziny wojskowych Dzień Zwycięstwa i wyzwolenie Białorusi zawsze były szczegуlnym wydarzeniem. Parada wojskowa, spotkania z kolegami z pułku, wspomnienia o kolegach, ktуrzy zginęli, 17 orderуw i medali na mundurach moich rodzicуw. Stan święta, radości i dumy został na całe życie. Wiele moich prac na szkle ukazuje właśnie to uczucie.
Wierność, patriotyzm, honor — wszystko postarała się przenieść na swoje dzieła. Wiele prac przedstawionych na wystawach ukazuje stan święta, radości i dumy ze swojego kraju. “Często badam ekspozycje Muzeum Historii i Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, gromadzę informacje o pamiętnych datach, ktуre na zawsze zostaną w historii cywilizacji — rozważa Tatiana Małyszewa. — Surowe szczegуły z frontu mają dla mnie szczegуlne znaczenie symboliczne. Chcę stworzyć pomnik żołnierskim manierkom, kubkom. Użyć do ozdoby wstążkę orderu i gwiazdy...”
Dzięki unikatowej technice może odtworzyć na folii z chromu i niklu dowolne zdjęcie i umieścić go pomiędzy warstwami szkła. Tak na wystawie pojawiła się kompozycja ze szklanymi odbitkami orderуw i medali rodzicуw. Dziedzictwo jej rodzicуw.
Wspуłczesny malarz nie ma łatwo. Powinien pokazać swoje zdolności na tle ostrej konkurencji. Czas postępu technicznego niekiedy zbytnio obciąża formy, za pomocą ktуrych autorzy chcą uwypuklić własne “ja” w sztuce. Wychodzi nagromadzenie, chaos niewyrazistych eksponatуw, za ktуrymi w ogуle nie widać myśli. Tylko zdolni przedostają się poprzez pajęczynę czasуw hi-tech. Czasami potrafią nas zaskoczyć, na pierwszy rzut oka pewną archaicznością i naiwnością. Dopiero potem przychodzi rozumienie, jak bardzo szczegуlna jest sztuka.
Tatiana Małyszewa może pokazać w szkle ogień ujmując go w geometrycznych kształtach kryształu. Ta praca znajduje się w zasobach Muzeum Narodowego Sztuk Pięknych w Mińsku. Nie mniej udany jest duży, czerwono-niebiesko-biały zestaw “Świąteczne wazony” zbudowany na zasadach architektonicznych.

— Co wyznaczyło pani drogę w sztuce? Co wpłynęło na wybуr techniki, ktуrą pani teraz uprawia?
— Zaczęłam malować w wieku 5 lat. Malowałam przez cały czas. Żyliśmy w garnizonach w odległych miejscowościach, gdzie było mało cywilizacji, dokształcałam się samodzielnie i korzystałam z każdej okazji, by jakoś zaistnieć. Potem przeprowadziliśmy się do Mińska. Chodziłam do 8 klasy. Dla mnie to było niesamowite przeżycie. Miasto stołeczne. Trochę się bałam, że nie będę potrafiła dostosować się do nowych warunkуw. Po dwуch latach dostałam się do Instytutu Teatralno-Artystycznego. Najpierw chciałam studiować grafikę, ponieważ nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak Wydział Sztuki Użytkowej. Nie dostałam się na grafikę. Zajęłam się ceramiką i szkłem. Szkło od samego początku było mi bardziej bliskie: to ciągła praca nad formą, pewnego rodzaju arystokratyzm w zawodzie. Trudna praca, lecz pełna wdzięku. Huty szkła najczęściej mieszczą się w małych miastach, gdzie zawsze były dynastie mistrzуw.

— Potrafiła pani realizować się w zawodzie. Co w niej jest najciekawsze, co zasila energią?
— Szkło zafascynowało mnie na drugim roku, gdy pojechaliśmy na praktykę do huty szkła “Niemien”. Po raz pierwszy sprуbowałam zrobić coś ze szkła. Moją pracą dyplomową był witraż. Chciałam jechać tylko do huty szkła “Niemen”, robić rzeczy ze szkła. Rzuciłam Mińsk, swoje uporządkowane życie. Mieszkałam przez 13 lat w miejscowości Berozowka. Urok naszej pracy polega na tym, że sam nie wiesz co zobaczysz. Siedzę czasami, obserwuję pracownikуw. Coś się nie udało, trafia do kosza, a ja zauważam ciekawy węzeł, warto by nad nim popracować. Potem siedzę, myślę co wyjdzie. Idę do nich, stawiam eksperymenty. Oni się dziwią, że wady mają dla nas znaczenie eksperymentalne. Potem sami zaczynają mi podpowiadać. Taka bezkońca symbioza. Przyjaźnimy się z nimi i żyjemy w zgodzie. Wreszcie wychodzi dzieło sztuki i wszyscy są zachwyceni: jak to zrobiliście? Zdarzały się oczywiście bezsenne noce, nieudane poszukiwania...

— Jak pani zdecydowała się wyjechać ze stolicy i przenieść do jakiejś Berozowki? Gdzie to jest?
— To miejscowość w obwodzie grodzieńskim położona pomiędzy Lidą a Nowogrуdkiem. Wszystko przez zamiłowanie do szkła. Na drugim roku studiуw, gdy zobaczyłam, jakie cuda można zrobić, zakochałam się w tym tworzywie. Byliśmy w hucie szkła “Niemen” latem, to był raj. Gdy przyjechałam żyć, zaczęły się kłopoty. Musiałam wynajmować mieszkanie, przyjechał ze mną mуj przyszły mąż. Eugeniusz Wotkowski był znanym miłośnikiem książki i kolekcjonerem, poza tym inżynierem procesu (obrуbka metali). Wspaniale spędzał tam czas — dotarł rowerem do wszystkich magazynуw książek, najmniejszych księgarni, zbierał stare monety. Doskonaliłam się w sztuce i czytałam zebrane przez niego książki.

— Na pewno doświadczenie ze szkłem to symbioza twуrczości i wytrwałej pracy.
— Nadanie formy wyrobom ze szkła to przede wszystkim ciężka praca. Gwałtownie zmieniłam swoje życie. Musiałam wstawać o 6 rano, by o godzinie 7 stać u pieca. Był harmonogram i nasi pracownicy powinni byli pracować jak wszyscy pozostali w zakładzie. Pracowaliśmy po godzinach. Czasami siedziałam w pracowni do godziny 10 wieczorem. Dla mnie to była ciężka praca. Potem nasze wyroby trafiały na wystawy. Musieliśmy bez końca je powtarzać. Wystawy były w Moskwie, Mińsku, Leningradzie, Grodnie, na Litwie. Musieliśmy wszystko powtarzać. Jeśli zauważaliśmy jakieś błędy, eliminowaliśmy je za drugim razem. Jednocześnie powtarzam starą pracę i robię prуby dla nowej. To jest bardzo trudne. Trzeba być skupionym, prowadzić zdrowy tryb życia, jeździć na wystawy, patrzeć co robią artyści w krajach nadbałtyckich, w Leningradzie, Moskwie. To były jeszcze czasy Związku Radzieckiego. Raz do roku odbywała się narada Związkowej Rady Artystycznej. Najczęściej odbywała się w jakimś zakładzie — w miastach Erewan, Władimir, Guś Chrustalny. Dwukrotnie w ciągu 13 lat narada odbyła się w hucie “Niemen”. Malarze zbierali się, przywozili swoje najlepsze prace i przedstawiali tej Związkowej Radzie Artystycznej, w ktуrej skład wchodzili najbardziej znani malarze, historycy sztuki Związku Radzieckiego. Oceniali nasze prace, robili uwagi. Potem ukazywały się artykuły na łamach czasopisma “Sztuka użytkowa”. Dawaliśmy z siebie wszystko, ale w zamian rуwnież dużo dostawaliśmy. Bardzo dużo podrуżowałam. Byłam we wszystkich białoruskich miastach, salach wystawowych.
Nie od razu, powoli poszukiwania nowych technologii, tworzyw i styli doprowadziły Tatianę Małyszewą do własnego stylu. Jedna z najbardziej lubianych przez nią prac “Architektonika” pojawiła się po obserwacji kropel deszczu. Lecą, spadają i dotykają powierzchni — na lustrze wody rozchodzą się kręgi: duże i małe. W pracy wykorzystano zasady architektoniczne, siedem odcieni przypomina bogatą paletę szkła w hucie “Niemen”.

— Jak wygląda praca ze szkłem w dniu dzisiejszym? Czy rozwija się podobnie, czy sprawy mają się inaczej?
— W tym roku dwa razy jeździłam do zakładu w Berozowce, ponieważ dostałam stypendium państwowe. Państwo płaci nam pewną kwotę, by starczało na eksperymenty, kupno szkła, podrуże. Wszystko dokładnie obejrzałam, co się dzieje w zakładzie. Szczerze mуwiąc byłam bardzo zmartwiona. Piecуw, ktуre dawniej były, zbudowanych przez znanych litewskich malarzy, w ogуle nie ma. Mieliśmy małe piece na gуrze, gdzie mogliśmy przez całą dobę stapiać szkło, ich też nie ma.

— Czy zostali dmuchacze, ktуrzy chcą się tym zajmować? Prawdopodobnie potrzebna jest świeża krew?
— To bardzo trudne pytanie. Nie potrafię na nie odpowiedzieć. Szkło nadal jest piękne. Kto chciał, kupił sobie takie wyroby. Dlatego teraz mało się kupuje, tylko coś szczegуlnego. Mamy zaledwie dwa zespoły, ktуre pracują dla salonu sztuki, sklepu “Szkło”. Dynastie zostały, są osoby, ktуre już w trzecim pokoleniu robią wyroby ze szkła. Wykonują najtrudniejszą pracę. Dochodzi jednak do paradoksуw, “Niemen” będzie produkować watę szklaną, za ktуrą się płaci, ktуra pozwoli hucie przetrwać.

— Przecież sprzedaje się ładne wyroby ze szkła. Jest dużo nabywcуw.
— Szkło jest wspaniałe. Zresztą, gdy robi je malarz, to co innego. Gdy pracuje taśma, malarz nie zawsze może prześledzić proces, zdarzają się wady. Wychodzi nie to czego chciał malarz, a to co wyszło wskutek problemуw technologicznych. Bardzo chętnie zamawia u nas wyroby ze szkła Anglia. Anglicy lubią przezroczyste szkło o wyraźnych wspуłczesnych kształtach. Jest szereg zleceń, ktуre trzymają zakład przy życiu. Zostali w nim malarze, ktуrzy wbrew wszystkiemu chcą pracować, między innymi Halina Sidorowicz, ktуra 30 lat poświęciła hucie “Niemen”. Opracowała bardzo dużo ciekawych form. Są też młodzi twуrcy — pary małżeńskie. Nadal biorą udział w wystawach. Powiedziałabym, że pozostał entuzjazm artystyczny.

— Jednym słowem, są kontynuatorzy. Czy można mуwić o tym, że jest białoruska szkoła sztuki szkła. Jak wygląda na tle innych?
— Gdy przyszłam do zakładu, mieliśmy dwуch absolwentуw z Leningradu, dwуch z Moskwy, była Estonka. Dołączyłam ja z białoruską szkołą.
Przez dwa lata było mi bardzo ciężko. Pomogły upуr i pasja. Dziś myślę, że wtedy mieliśmy szczęście pracować w złotym wieku sztuki szkła. Po dwуch latach wiedziałam, że twardo stoję na nogach, mogę pracować. Dzięki temu między innymi, że białoruska szkoła dużą wagę przywiązywała do rysunku, malarstwa, kształcenia artystycznego. Bardzo lubiłam malować, interesowałam się malarstwem. Wszystko razem pozwoliło mi dorуwnać znanym rosyjskim twуrcom. Po mnie przyszły Olga Sazykina, Halina Sidorowicz. Potem przychodzili nasi absolwenci. Teraz są naprawdę dobrzy. Dobrze pracują. Być może teraz nie jest aktualne określenie “nasza szkoła”. Jesteśmy wspуłczesnymi twуrcami europejskimi.

— Czy pełni pani jakieś funkcje w Białoruskim Związku Malarzy?
— Byłam sekretarzem w ubiegłym roku, teraz w biurze, mam pewne wpływy. Urządzam wystawy szkła, łatwo mi to wychodzi. Po moich 100 wystawach myślę, że potrafię urządzić dowolną wystawę.

— Czy doradza pani tym, kto dopiero zaczyna swoją twуrczość? Czy ma pani potrzebę kogoś uczyć?
— Przez te 13 lat, ktуre przepracowałam w hucie szkła “Niemen”, każdej wiosny przyjeżdżało do nas kilku studentуw. Przyjeżdżali z Armenii, państw nadbałtyckich, Leningradu, Moskwy, Mińska. Starałam się przez dwa miesiące, ktуre mieli na przygotowanie pracy rocznej albo dyplomowej, podzielić się swoim doświadczeniem. Teraz rуwnież pomagam jak mogę. Jakiś czas temu Helena Atraszkiewicz, ktуra wykłada w Akademii Sztuk Pięknych, zorganizowała w hucie “Niemen” pierwsze sympozjum międzynarodowe. Było 24 malarzy, z nich siedmiu z Mińska. Jeden przyjechał z Węgier, dwуch z Litwy, dwуch z Łotwy, kilka osуb z Sankt Petersburga, kilku z Moskwy. Zaprzyjaźniliśmy się, pracowaliśmy z majstrami. Zostało nagranie na płycie. Każdy miał pуł dnia na pracę z majstrami. Proszę sobie wyobrazić, przygotowywaliśmy się przez kilka miesięcy, a potem należało w ciągu 4 godzin zrealizować i materializować w szkle swуj pomysł. Odbyła się wystawa tych prac, teraz jest w Grodnie, potem będzie w Połocku, do września wrуci do Muzeum Wspуłczesnej Sztuki w Mińsku.
Wystawa, ktуra odbyła się w stołecznej galerii sztuki “Uniwersytet kultury”, była dla mnie wielkim wydarzeniem. Bardzo dużo pracowałam. Chciałam udowodnić, że sztuka użytkowa jest wyjątkowa, że potrafię malować, opanowałam kompozycję. Tym bardziej, że swoje emocje ujęłam w tak szlachetnym tworzywie jak szkło. Na wystawie wszystko lśni — sama robiłam ekspozycję. Tym razem udało mi się wystawić swoje prace w tak wspaniałej galerii, gdzie jest dużo światła. Moja ekspozycja była w środku.
Była to wystawa stypendystуw ubiegłego roku. W tym roku będą nowi twуrcy. Wystawa jest moim twуrczym sprawozdaniem. Stypendiуw nie wydano na nic, realizowano kilka dobrych projektуw. Wsparcie zawsze jest przyjemne. Teraz mogę przez cały rok wystawiać te prace na wystawach szkła.
Dziś wiele rzeczy łatwo jej wychodzi. Tatiana Małyszewa przekazuje doświadczenie studentom, tym bardziej że może nie tylko opowiedzieć, ale i pokazać. Sama jest stypendystką, państwo płaci tylko najzdolniejszym malarzom. Jej obecna wystawa przedstawia wszystko co udało się jej zrobić w ubiegłym roku. Stypendium odegrało rolę katalizatora w realizacji dawno zaplanowanych prac. Pieniądze wydała na tworzywo, technologie, jednym słowem stały się środkiem osiągnięcia twуrczych celуw. Tatiana jest wdzięczna za wsparcie. Ma pewność, że jutro może myśleć o nowych projektach, ktуre zostaną zrealizowane.

— Czy chce pani kontynuować działalność?
— Tak, zabrałam się do kolejnego tematu. Akurat w tym momencie była wystawa w zamku w Mirze. Gdy pojechałam na sympozjum międzynarodowe, chciałam zrobić coś dla tej wystawy. Moja ulubiona technika to folia, ktуrej wspуłczynnik rozszerzalności rуwna się właściwościom szkła. Można malować ołуwkiem graficznym. Namalowałam portrety swoich rodzicуw i położyłam medale między warstwami szkła.
Chciałam poświęcić pracę zamkowi w Mirze. Dobrałam wizerunki zamku, wszystkie je wyrysowałam, rozwałkowałam ogromne pуłmiski. Znalazły się w ekspozycji. Nazwałam pracę “Zamek w Mirze — wczoraj i dziś”.
Po zamku w Mirze zakończona zostanie renowacja pałacu w Nieświeżu. Chciałabym zebrać ich wizerunki i zrobić upominki.

— W taki sposуb chce pani powiązać przeszłość i przyszłość?
— Tak, przynajmniej prуbuję.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter