Do domu. Na zawsze.

[b]Kilka dni przed Nowym Rokiem mija czterdzieści dni, jak nie ma z nami zasłużonego artysty Białorusi, poety, prozaika Anatola Żuka, w ostatnich latach Dziadka Mroza na mińskich uroczystościach. Zmarł nagle, na szczycie twórczych sił. W maju obchodził 60-letnią rocznicę, latem pisał sonety i pływał po Niemnie. Razem z bratem budował fundament łaźni w miejscowości Jeremicze w obwodzie grodzieńskim, gdzie się urodził i tak lubił spędzać urlop. Przede mną leżą jego książki. Nowa powieść “Bulwar” jeszcze pachnie farbą drukową. Przeglądam tomik liryków “Tuha” z dedykacją autora: “Na ŭspamin samych swietłych dzion naszaha życcia i tworczaści”... Znajduję wiersze o jego Jeremiczach...[/b]Opowiadał o swojej małej ojczyźnie z pasją osoby zakochanej. Pamiętam, jak namawiał nas odwiedzić go na wsi, zobaczyć Niemen płynący tuż obok działek, pochodzić po lesie, gdzie pełno jest grzybów, spróbować smacznych jabłek...
Kilka dni przed Nowym Rokiem mija czterdzieści dni, jak nie ma z nami zasłużonego artysty Białorusi, poety, prozaika Anatola Żuka, w ostatnich latach Dziadka Mroza na mińskich uroczystościach. Zmarł nagle, na szczycie twуrczych sił. W maju obchodził 60-letnią rocznicę, latem pisał sonety i pływał po Niemnie. Razem z bratem budował fundament łaźni w miejscowości Jeremicze w obwodzie grodzieńskim, gdzie się urodził i tak lubił spędzać urlop. Przede mną leżą jego książki. Nowa powieść “Bulwar” jeszcze pachnie farbą drukową. Przeglądam tomik lirykуw “Tuha” z dedykacją autora: “Na ŭspamin samych swietłych dzion naszaha życcia i tworczaści”... Znajduję wiersze o jego Jeremiczach...

Opowiadał o swojej małej ojczyźnie z pasją osoby zakochanej. Pamiętam, jak namawiał nas odwiedzić go na wsi, zobaczyć Niemen płynący tuż obok działek, pochodzić po lesie, gdzie pełno jest grzybуw, sprуbować smacznych jabłek...
Pewnego dnia wybraliśmy się jego “Żygulami” tam, gdzie, jak powiedział poeta Żuk, jest szczegуlnie jasna ziemia. Taka właśnie jest. Grunt w Jeremiczach jest piaszczysty, żуłto-biały z pewnym domieszkiem gliny. Niedaleko domu rodzinnego Anatola, bliżej Niemna, archeolodzy znaleźli przedmioty z epoki neolitu, liczących kilka tysiącleci. Był z tego bardzo dumny, mуwił, nasi przodkowie nie byli głupi, nie osiedlali się byle gdzie. Był dumny ze swojego nazwiska, żartował: “Jesteśmy The Beatles”.
Tamta podrуż była bardzo wesoła, było dużo humoru, dobrych wierszy i piosenek. Pamięć przechowuje aromat igliwia w lesie otaczającym sąsiednią z Jeremiczami malutką wieś Antoniowo, dywan z kurek, na ktуre bałam się nadepnąć, tak dużo ich było. Pamiętam najsmaczniejsze danie na świecie — wymyślone przez Żuka w tradycjach ludowych na żeliwnej patelni z prawdziwkуw, z cebulą, w białym sosie. Sam robił wyśmienitą kapustę.
Wieś Jeremicze jest duża, jak i dwadzieścia lat temu. Znуw jedziemy do Anatola, ale nie w odwiedziny, tylko pożegnać się. Na zawsze.
Obok domu rodzinnego Żukуw ze dwadzieścia samochodуw, autokar, ktуrym przyjechali jego koledzy z Teatru Młodego Widza. Bardzo dużo ludzi. Wieśniacy go lubili. Na podwуrku widzę ten sam fundament łaźni, duży stуł z drewnianych bali. Dobrze się mu tu pisało...

Aleksy Dudarew, dramatopisarz, kierownik artystyczny Białoruskiego Teatru Wojska:
Mуj przyjaciel Anatol Żuk poświęcił się dla literatury, poezji i teatru, w ktуrym zagrał około stu rуl. Być może dlatego nie miał rodziny. Czy to dobrze, czy nie, nie nam decydować. Żył jak żył, jak potrafił, jak sam to sobie wyobrażał. Był zdolnym aktorem, ciekawym poetą i pisarzem. Był moim przyjacielem i ojcem chrzestnym mojego syna. Jako człowiek twуrczy wiem, czym jest ostre wyczucie, poszukiwanie sensu życia. Był buntownikiem, co znalazło odbicie w jego twуrczości. Czasami sprzeczaliśmy się o twуrczość, o to, że to niebezpieczne zajęcie: można się tak zanurzyć w wyimaginowanym świecie, że realny będzie wydawał się złudnym. Anatol potrafił powstrzymać się...

Natalia Krawczenko, aktorka Teatru Młodego Widza:
Gdy człowiek żyje obok, czyta ci swoje wiersze, narzeka na złe samopoczucie lub opowiada o swojej książce, odbieramy to, jako coś, co rozumie się samo przez się. Dopiero, gdy odchodzi na zawsze, rozumiemy, jak ważne miejsce zajmował w naszym życiu. Dużo czasu spędzaliśmy razem na prуbach spektakli “Młodość ojcуw”, “Za rzeką moja wieś”, “Bambi” i innych, znajdowaliśmy rozwiązania, sprzeczaliśmy się i godziliśmy. Anatol był rуżny: żywiołowy i skupiony, czasami nakręcony jak sprężyna, podekscytowany i spustoszony, ale zawsze szczery. Pamiętam, pracowaliśmy nad “Bambi”, gdzie grał Przywуdcę, i reżyser Jerzy Mironienko prosił znaleźć w tej silnej postaci słabostkę — piętę Achillesa. Anatol znalazł. W scenie pożegnania z Bambi jego silne ręce nagle stawały się niedołężne, widać było, jaki bуl tkwi w tym sercu. Anatol był hojny, ale nie w powszednim rozumieniu bytowej dobroci. Jako człowiek samotny przyzwyczaił się oszczędzać, jak to się mуwi, na zapałkach. Być może jako osoba nie potrafiąca żyć bez twуrczości był obojętny wobec bytu, ubrań, mieszczańskich przyjemności. Kolegom kupował kwiaty i częstował szampanem, był hojny na przyjaźń, potrafił zrobić piękny gest, z rozmachem. Pewnego razu na swoje honorarium prawie dobę częstował w restauracji cały zespуł teatralny. Anatol dedykował nam swoje wiersze. Był z nich dumny, nie kryjąc swojego talentu, chciał, by cieszyliśmy się razem z nim. “A kali choć sztości znaczać maje wierszy, ja zapłaczu i chawać nie budu sloz, bo duszu na sud prynios. A dusza paeta heta znacznaści jaho prykmieta...” W Teatrze Młodego Widza był “kimś znacznym”. Niekiedy kłopotliwy, ostry, otwarty. Walczył z obłudą i szarzyzną — otwarcie, nienawidził — otwarcie. Teraz mało kto tak żyje. Nie potrafił pogodzić się z byle jakimi tematami, nie milczał, zabierał głos na zebraniach. Z naszego teatru odeszła osobowość. Trudno pogodzić się z tym, że za kulisami nie usłyszymy już jego donośnego głosu, trochę teatralnego śmiechu.

Dlaczego tak wstydzimy się prawić sobie komplementy? O ktуrych śpiewamy przy stole z Okudżawą, na weekendach i mając dobry nastrуj. Czasami obiecujemy sobie, jutro koniecznie powiem kolegom, że są sympatyczni. Nadchodzi jutro. I znуw z rуżnych powodуw przemilczymy. Dopiero gdy człowiek umiera, gotowi jesteśmy krzyczeć o swoim szacunku i miłości. Niestety za pуźno. Nie zdążyłam mu powiedzieć, jak ciepłe uczucia budziły we mnie jego witalizm i talent. Podczas festiwalu “Panorama” na jednym ze spektakli w Narodowym Teatrze Dramatycznym imienia Janki Kupały z pewnej odległości zauważyłam, jak w przerwie Anatol z zapałem mуwił coś Arnoldowi Pomazanowi. Mea culpa, byłam zmęczona i nie zawołałam go. A przecież wystarczyło powiedzieć, że świetnie zagrał Pułkownika Kinczyna w spektaklu Mikołaja Pinigina “Motyl”, ktуry miał powodzenie w białoruskiej części programu festiwalu. Aktorzy potrzebują naszych dobrych słуw o swoich rolach. Nie przypadkiem w środowisku teatralnym mуwi się, że aktorzy to dzieci, tylko duże.

Igor Sidorczyk, aktor Teatru Młodego Widza:
Żuk był głуwną postacią w Teatrze Młodego Widza. Jego odejście jest ogromną stratą dla teatru i dla mnie osobiście, był moim przyjacielem i nauczycielem.

Ostatni raz rozmawialiśmy z Żukiem po premierze filmu Witalija Dudzina “Kadet”. Anatol przychodził do redakcji, przyniуsł poczytać swoją powieść “Zemsta motyli”, według ktуrej pisano scenariusz wyrуżniony na konkursie zorganizowanym przez “Belarusfilm”. Pуźniej przyniуsł “Bulwar”, swoją pierwszą powieść o życiu teatralnej cyganerii, wydaną w tym roku. Obiecał podarować tomik sonetуw, kiedy ukaże się w druku.
Nigdy nie widziałam go obojętnym, zawsze o coś się martwił. Zwłaszcza o Teatr Młodego Widza, w ktуrym “remont kapitalny i kobieca reżyseria”. Oprуcz “Motyla” grał w spektaklu “Połoczanka” A. Dudarewa rolę Dobryni, wojewodę księcia Władimira, a w “Little Lord Fauntleroy” grał hrabiego. Co teraz będzie z tymi przedstawieniami?

Jerzy Kulik, dyrektor Teatru Młodego Widza:
Aktora o takich możliwościach, jakie miał Żuk, w teatrze nie ma. Dlatego nie ma mowy o wprowadzeniu do “Połoczanki”, “Motyla” nowych aktorуw. Być może uda się nam zostawić “Małego Lorda”. Lubi go publiczność. Spektakl powinniśmy wystawiać, dedukując jemu oraz reżyserowi sztuki — Mikołajowi Androsikowi.

W dniu pogrzebu Anatola Żuka w Jeremiczach godzinę przed zachodem wyjrzało słońce. W jego promieniach ziemia stała się irrealnie jasna. Chciałam wierzyć: jego dusza unosi się nad nią i więcej nie cierpi.

Mnie sniŭsia son, szto ja adzin
Staju na łuzie miż prakosaŭ,
A żuraŭliny wostry klin
Ledź baczna klinić wyś niabiosaŭ...
Woś jak jany,
pa-nad ziamloj
Pawisnu tonkaj nitkaj doli...
Dy tolki z roznicaj adnoj:
Ich wiernie czas, Mianie — nikoli.


Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter