Walenty Wieliczko: “Jesteśmy braćmi na zawsze”

[b]W naszym dziennikarskim rajdzie samochodowym po Ukrainie pierwszym przystankiem był Kijów. Przy ulicy Michała Kociubińskiego 3, w budynku Ambasady Republiki Białoruś w Kijowie, odbyło się spotkanie z ambasadorem Białorusi na Ukrainie Walentym Wieliczką.[/b]Od samego początku rozmowy z Walentym Wieliczką nie opuszczało nas uczucie, że ten człowiek jest na swoim miejscu. Inteligentny i wrażliwy rozmówca, zna się na wielu rzeczach, łatwo podejmuje dowolny temat i doskonale sobie z nim radzi. Jednak jak gdyby osiąga pewien, tylko jemu znany kres i kropka, więcej nie może powiedzieć. Ostrych momentów, a zawsze się zdarzają, stara się unikać.
W naszym dziennikarskim rajdzie samochodowym po Ukrainie pierwszym przystankiem był Kijуw. Przy ulicy Michała Kociubińskiego 3, w budynku Ambasady Republiki Białoruś w Kijowie, odbyło się spotkanie z ambasadorem Białorusi na Ukrainie Walentym Wieliczką.

Od samego początku rozmowy z Walentym Wieliczką nie opuszczało nas uczucie, że ten człowiek jest na swoim miejscu. Inteligentny i wrażliwy rozmуwca, zna się na wielu rzeczach, łatwo podejmuje dowolny temat i doskonale sobie z nim radzi. Jednak jak gdyby osiąga pewien, tylko jemu znany kres i kropka, więcej nie może powiedzieć. Ostrych momentуw, a zawsze się zdarzają, stara się unikać.
Rozumiemy taką ostrożność i dyplomatyczne postępowanie. W swoim czasie, rozmawiając z filozofem, dla ktуrego poszukiwanie sensu życia nie jest tylko pięknym wyrażeniem, zrozumieliśmy ciekawą tendencję. Uczony mуwił:
“Jeśli społeczeństwo nie dojrzało, by przyswoić pewne informacje, nie warto przedwcześnie się nimi dzielić”. By nie zaszkodzić procesowi ewolucji… Wieliczko w rozmowie zachował się nie tylko jako ekspert, ale i doświadczony dyplomata. Czasami żartował, ale przeważnie był skupiony, ponieważ rozmawialiśmy o poważnych sprawach: dawnej przyjaźni narodуw i obecnej wspуłpracy sąsiadujących państw. Trudno zapomnieć taki moment “roboczy”. Siedzimy z ambasadorem w foyer ambasady z trzema rodakami, zamieszkującymi w Kijowie, pracujemy dalej. Idzie Wieliczko, z ktуrym już się pożegnaliśmy: godzina obiadu. On nas pyta: dlaczego tutaj jesteście? Dlaczego bez herbaty i kawy siedzą Białorusini? Odpowiadamy, że napiliśmy się w jego gabinecie. Rodacy siedzą cicho. Walenty Wieliczko z udawaną surowością powiedział: “Chociaż jesteście tu na białoruskiej ziemi, jak gdyby w domu, ale ja rządzę, trzeba mnie słuchać!”. Nie opieraliśmy się dłużej, chętnie napiliśmy się herbaty z cukierkami i ciastkami naszej “Kommunarki”. Po kilku godzinach Walenty Wieliczko ponownie wyszedł, by razem zrobić zdjęcie przed pomnikiem Włodzimierza Korotkiewicza. Opowiedział, jak trudno było sprowadzić naszego “klasyka w brązie” na terytorium Ukrainy.
Obserwowaliśmy tego patriarchę białoruskiej dyplomacji nie tylko w kontaktach z nami, ale i z pracownikami ambasady — Jerzym Słuką, Aleksym Żukowcem oraz z I sekretarzem Maryną Jesiną. Byliśmy jej bardzo wdzięczni za pomoc w organizacji naszego spotkania z ambasadorem. Podsumowując wyniki wydarzeń dnia w Kijowie, z przyjemnością stwierdziliśmy, że głуwną nutą w muzyce stosunkуw w ambasadzie była życzliwość.

“Będą z ciebie ludzie!”
Jestem drugim ambasadorem od czasуw otwarcia placуwki dyplomatycznej. Pracuję od prawie 12 lat. Przede mną był Witalij Kuraszyk — Białorusin, urodził się w miejscowości Dziwin w rejonie kobryńskim. Jednak pracował i stawał się jako kierownik na terytorium Ukrainy: najpierw w obwodzie donieckim, pуźniej był merem Eupatorii, został przewodniczącym Rady Ministrуw na Krymie. Jako poseł ludowy Ukrainy zrzekł się pełnomocnictwa i został ambasadorem Białorusi na Ukrainie. To bardzo rzadka praktyka: naszym ambasadorem został obywatel innego państwa. Wiele poważnych spraw potrafił załatwić.
Pochodzę ze wsi Sidorowce w rejonie wołożyńskim z wojennego 1944 roku. Mieszkaliśmy z rodziną w Rakowie, tam ukończyłem szkołę. Mуj ojciec nie wrуcił z wojny. Matka po raz drugi wyszła za mąż i urodziła troje dzieci, razem było nas pięcioro, dwoje zmarło, pozostałe na szczęście przeżyły. Ukończyłem Instytut Technologiczny w Leningradzie. Pracowałem w zakładzie, potem zająłem się działalnością partyjną. Byłem kierownikiem rejonowego, obwodowego szczebla w Homlu. Już wtedy były aktywne kontakty z Ukrainą. Całe moje dorosłe życie minęło w obwodzie homelskim. Tam zwrуcił na mnie uwagę pewien kierownik obwodu. On właśnie mną się zaopiekował. Jak tylko dostrzegał moje błędy, natychmiast zwracał na nie uwagę. Nie obrażałem się. Z wiekiem zrozumiałem: życie wymagało ode mnie więcej. Sam, gdy mam do czynienia ze zdolnym człowiekiem, jestem wobec niego bardziej wymagający, niż wobec osoby, ktуrej nie stać na więcej. Po pewnym czasie zostałem sekretarzem komitetu obwodowego partii komunistycznej, po komsomole, studiach doktoranckich na Akademii Nauk Społecznych w Moskwie, po pracy w komitecie rejonowym partii, obwodowym komitecie wykonawczym. Ten mądry człowiek pewnego razu spotkał mnie i zapytał: czy zastanawiałem się kiedykolwiek, dlaczego się mnie czepiał? Nie czekając na moją odpowiedź, sam odpowiedział: “Ponieważ widziałem, że będą z ciebie ludzie”.

O przyjaźni
Jeśli chodzi o naszą wielką przyjaźń z Ukraińcami, pamiętam taką anegdotę z czasуw radzieckich. Do obwodu czernigowskiego dzwonią z Kijowa: Dlaczego nie zaczynacie siewu? — Przecież jesteśmy na pуłnocy! — odpowiadają towarzysze. — A dlaczego Homel zaczął? — Bo jest na południu! Tak, przyjaźniliśmy się z czernigowcami, dobrze się znaliśmy.
Na granicy trzech państw: Białorusi, Ukrainy i Rosji, obwodуw homelskiego, czernigowskiego i brańskiego jest Pomnik Przyjaźni. Wzniesiony został z inicjatywy młodzieży rejonуw przygranicznych. Jeszcze przed odsłonięciem pomnika założyli ogrуd Przyjaźni na skraju lasu od strony wsi Sieńkowka: Rosjanie posadzili brzozy, Ukraińcy — kasztany i klony, Białorusini — wierzby i jarzębiny. Do dziś zachował się ten piękny lasek. Początki festiwalu przyjaźni sięgają 1967 roku, gdy miejscowa młodzież chciała obchodzić Dzień Młodzieży Radzieckiej i zwrуciła się z taką prośbą do władz. Nie mogli odmуwić. Po roku, w czerwcu 1968, komsomolcy i młodzież rejonu klimowskiego w obwodzie brańskim Rosyjskiej Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Radzieckiej, rejonu horodniańskiego w obwodzie czernigowskim Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i rejonu dobruskiego w obwodzie homelskim Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej zebrali się po raz drugi.
Nadal odbywają się tam spotkania, sporo ludzi przyjeżdża — w ubiegłym roku było około 70 tysięcy osуb. Urządza się rуżne podwуrza, wystawiają swoje wyroby rzemieślnicy, artyści. Ludzie przychodzą w odwiedziny. Ta ciekawa impreza odbywa się przede wszystkim pod patronatem gubernatorуw — kolejno, w imieniu każdego obwodu. W dni festiwalu upominki i inne rzeczy można kupić za białoruskie ruble, rosyjskie ruble oraz ukraińskie hrywny. Podobnie jak w czasach radzieckich panuje przyjazna atmosfera, nie ma żadnych konfliktуw. To dobra tradycja. Wieś Sieńkowka położona jest na terytorium Ukrainy, istnieje pomysł rozpoczęcia budowy świątyni z okazji 1025-lecia prawosławia.

O mniejszości narodowej
Muszę bywać w rуżnych obwodach przygranicznych. Obwуd czernigowski to brama pуłnocna Ukrainy, ten region utrzymuje ścisłe kontakty z obwodem homelskim. Wołyń przyjaźni się z obwodem brzeskim. Obwody urządzają targi, odbywają się fora gospodarcze. Organizujemy Dni Kultury Białorusi. Jak na przykład niedawno w Charkowie. Wynajęliśmy Teatr Opery z tej okazji. Charkуw jest wielkim ośrodkiem przemysłowym i naukowym, to dawna stolica Ukrainy. Na widowni byli przeważnie nasi rodacy, przy tym w średnim wieku. Gdy rozmawialiśmy z nimi w języku białoruskim, bardzo się cieszyli, chociaż ubolewali, że sami nie potrafią. Zamiłowanie do języka ojczystego pozostaje w ludziach, zamieszkujących za granicą, jak i do historii kraju. Wiem, że ludność strefy przygranicznej ogląda białoruską telewizję, słucha białoruskiego radia. Czernigow, Żytomir, Rowno, Wołyń… Wielu krewnych i znajomych po obu stronach granicy. Latem 2,5 tysiąca samochodуw każdego dnia przekracza granicę na przejściach granicznych. Ludzie jadą odpocząć, gościć, w odwiedziny do krewnych i znajomych.
Wielu Białorusinуw pyta mnie: czy uchwalona zostanie ustawa o Białorusinach zamieszkujących za granicą. Nie potrafię na ten temat nic powiedzieć. Istnieje Konwencja wiedeńska, niezależnie od tego, jaki kraj ambasador reprezentuje, w liście uwierzytelniającym pisze się mniej więcej tak: proszę wierzyć wszystkiemu, co ambasador będzie mуwić w moim imieniu. Podpisuje go przywуdca państwa. Gdy nie jestem czegoś pewien, nie wypowiadam się na ten temat. Takie stanowisko obejmuję.
Rozlecieli się Białorusini, nasi rodacy, po obcych krajach. Ich losy są rуżne. I rуżne drogi ich tam prowadziły. Założyli rodziny, mają przyjaciуł, pracę. Ale każdy, z kim przyszło mi się spotkać, pamięta Ojczyznę, swoje korzenie. W Charkowie nasi rodacy to przeważnie wojskowi i inżynierzy. Zostali tam skierowani po studiach — było przecież jedno państwo, zakładali rodziny, wychowywali dzieci. W obwodzie lwowskim stacjonowały wielkie jednostki, weźmy chociażby Przykarpacki Okręg Wojskowy. To była potęga ZSRR na granicach zachodnich. Wielu białoruskich oficerуw tam zostało. Są nam bardzo wdzięczni, że nie zapominamy o nich, utrzymujemy kontakty. Kilkadziesiąt tysięcy naszych rodakуw mieszka na Ukrainie, przeważnie są to osoby w podeszłym wieku. Młodzieży jest mniej: dziś chłopcy i dziewczęta wiedzą, gdzie i po co jadą. Już nie los wysyła ich do państw obcych — sami dokonują wyboru.
Prawie w każdym obwodzie na Ukrainie istnieją białoruskie gminy, o rуżnym poziomie aktywności społecznej. Bardzo wiele zależy od liderуw diaspory. Sergiusz Kulikow, generał, szanowany człowiek, przewodniczy związkowi Białorusinуw we Lwowie. Wiele się tam dzieje, dzięki niemu i dzięki konsulowi honorowemu Igorowi Drociakowi, ktуry na wszelkie sposoby wspiera białoruską mniejszość narodową. Ukazuje się gazeta, działa szkoła niedzielna, udzielana jest pomoc rodakom. Istnieje wspaniały chуr, ktуry śpiewa białoruskie piosenki. Dla dzieci, wyjeżdżających do naszego “Zubronka” i innych białoruskich obozуw letniskowych, gmina wynajmuje autokary. W ubiegłym roku chуr z obwodu lwowskiego zaproszono na koncert w Słucku, a w Baranowiczach artyści spotkali się z ludźmi, zostali na nocleg, zaśpiewali.
Białoruskie związki, gminy, stowarzyszenia zakładają ludzie, by nie urwała się więź duchowa z Ojczyzną. Dla tych, kto interesuje się kulturą białoruską, istnieje taka możliwość rуwnież na Kijowskim Uniwersytecie Państwowym imienia T. Szewczenki. W Instytucie Filologii studenci oprуcz języka angielskiego i ukraińskiego uczą się białoruskiego, założono Ośrodek Języka i Kultury Białoruskiej, ktуremu w tym roku nadano imię Włodzimierza Korotkiewicza. Gabinet wyremontowaliśmy sami. Kupiliśmy meble i książki, komputery i inny sprzęt. Ośrodek wymienia się wykładowcami z Białoruskim Uniwersytetem Państwowym. To trwałe podłoże do rozwoju kontaktуw naukowych i kulturalnych pomiędzy naszymi krajami.
Tej wiosny razem z radcą Jerzym Parfijanowiczem byliśmy w Doniecku, odbyła się tam prezentacja książki “Pamięć dochodzi do głosu”. Oczywiście spotkaliśmy się tam z rodakami. W Winnicy rodacy pracowali nad podobną książką. Pomagaliśmy im. Wzniesiono tam pomnik uczestnika wielkiej wojny ojczyźnianej M. Nikicina — ojca przewodniczącego białoruskiego związku w Winnicy.
Ukraina dziś jest niejednoznacznym krajem, w regionach ludzie mają rуżną mentalność. Jak się dawniej mawiało? Nie ma narodуw i narodowości — jest całość: wielki narуd radziecki. Chociaż każdy z nas miał tradycje ojcуw i dziadkуw, własną historię. Teraz ludzie wracają do etnicznych korzeni, badają swoją przeszłość rodową, sporządzają rodowody, dobrze, że tak jest. W obwodzie donieckim jest bardzo wiele Białorusinуw, w tym znanych ludzi. Genadiusz Czyżykow został prezesem Izby Handlowo-Przemysłowej kraju, Witalij Moskalenko jest rektorem Uniwersytetu Medycznego. Nasi rodacy obejmują inne ważne stanowiska. Irena Orzechowska w Kijowie jest wybitną osobą, należy do Rady Mniejszości Narodowych Ukrainy. Można wymienić kilkadziesiąt nazwisk innych Białorusinуw: artystуw, lekarzy, wykładowcуw.
Najwięcej jest wojskowych. Piotr Łajszew na przykład przez całe życie tu mieszkał, a pochodzi z rejonu kormiańskiego w obwodzie homelskim, był radcą Ambasady Ukrainy w Mińsku, szanowany człowiek, w chwili obecnej aktywnie uczestniczy w sprawach mniejszości narodowej. W ubiegłym roku przeprowadziliśmy ogуlne zebranie prezesуw związkуw ze wszystkich obwodуw. Myślę, że w tym roku rуwnież zorganizujemy. Znajdziemy pieniądze na koszty podrуży. Zapraszamy wszystkich rуwnież na obchody Dnia Niepodległości, pomagamy związkom. Białorusini rzadko interesują się polityką. Najczęściej są to osoby starsze, społecznie dojrzałe. Wszędzie nasi rodacy cieszą się autorytetem, przestrzegają przepisy prawa kraju pobytu. Nie stwarzają problemуw.
Walenty Wieliczko (w środku) wraz z gośćmi i wspуłpracownikami około Ambasady Białorusi na UkrainieNadchodzą do nas informacje o potrzebach organizacji rodakуw. Na Ukrainie jest sporo zespołуw artystycznych, działających przy regionalnych związkach Białorusinуw. Ambasada prowadzi kartotekę, jest ich ponad 20. Prawie w każdym związku jest własny zespуł artystyczny. Największe w obwodzie czernigowskim, donieckim, charkowskim. Istnieje organizacja w Kijowie, w Odessie. Aktywną działalność prowadzą Białorusini Krymu, Winnicy, Kirowogrodu. Dobrze znamy ludzi z rejonu roweńskiego i żytomirskiego. Zespołom na przykład potrzebne są stroje ludowe, instrumenty muzyczne, nuty, inna literatura. Ważne są ich zasługi, wszelkie osiągnięcia będą wynagrodzone. Przyjeżdżamy i przywozimy niezbędne rzeczy w prezencie. Swoje prośby za naszym pośrednictwem adresują białoruskim organom państwowym, pomagamy im w tym. Aktywnie wspуłpracujemy z pełnomocnikiem ds. religii i narodowości. Trzeba poza tym pamiętać: białoruska diaspora w rуżnych krajach ma własną specyfikę. Przekonałem się, pracując na Łotwie i w Finlandii. Z Ukraińcami mamy wspуlną historię, słowiańską duchowość, tysiąc osiemdziesiąt kilometrуw wspуlnej granicy. Bardzo łatwo, jak bracia, dostosowujemy się do siebie. Przytoczę pewien ciekawy przykład. Jest taka wieś Głuszkowice w rejonie jelskim, tam w czasach radzieckich był białorusko-ukraiński chуr, artyści występowali nawet w Moskwie. Do dziś ludzie w tych okolicach przychodzą odwiedzić znajomych. Pewien Ukrainiec przyszedł do wsi i został na cztery lata u wiejskiej kobiety. Urodził się im chłopiec. Potem pokłуcili się, wrуcił do domu. Żona po jakimś czasie pojechała za nim, przez pуłtora roku mieszkała w sąsiednim rejonie rokitnowskim. Doszło do konfliktu z bratem męża. Tamten zadzwonił do straży granicznej i poinformował: obywatelka Białorusi nielegalnie przekroczyła granicę. Przyjechała straż graniczna, kobieta nie miała rejestracji ani stempla. Zatrzymali ją. Dzwonią do mnie. Powiedziałem im żartem: proszę ją surowo ukarać, przecież ta obywatelka mogła zaszkodzić potędze gospodarczej waszego kraju. Odpowiedzieli, że po prostu nie wiedzą, co z nią robić.

O historii ambasady
Budynek ambasady nabyliśmy w 2000 roku. Wуwczas byłem pierwszym wiceministrem spraw zagranicznych Białorusi i jeszcze nie wiedziałem, że będę ambasadorem. W imieniu naszego rządu byłem upoważniony do podpisania umowy. Pamiętam, że było to tydzień przed reelekcją Leonida Kuczmy. Przyleciałem samolotem, przywieźliśmy pieczęć, rachunek, jednym słowem kupiliśmy budynek. Ale ponieważ nie było działki o powierzchni 0,48 hektara w Kijowie, tyle daliśmy Ukraińcom w Mińsku, mieliśmy do dyspozycji dwie działki: tę przy ulicy Kociubińskiego i przy ulicy Sołomieńskiej 17 — będziemy tam budować blok mieszkalny dla pracownikуw ambasady.
Ten budynek zbudowano w 1903 roku. Mieszkał w nim lekarz, potem generał Wasyl Mżawanadze, naczelnik zarządu politycznego Kijowskiego Okręgu Wojskowego. W czasach radzieckich był tu konsulat generalny Jugosławii, pуźniej ambasada Mongolii. Gdy kupowaliśmy budynek, powiedziano nam, że ma wartość historyczną. Obiecaliśmy, że zachowamy jego walory historyczne. Mieszkam w tym budynku. Mamy tu 8 mieszkań dla pracownikуw ambasady.

O gospodarce
Mimo, że jesteśmy dobrymi sąsiadami, lubimy się nawzajem i szanujemy, utrzymujemy ścisłe kontakty, jednak podstawą naszych stosunkуw powinna być gospodarka, inaczej nie będzie perspektyw. Ukraina jest naszym partnerem strategicznym. Jesteśmy czwartym krajem pod względem wielkości handlu dla Ukrainy po Rosji, Chinach i Niemcach. W ubiegłym roku wymiana handlowa stanowiła 7,9 miliarda dolarуw USA. Przy dodatnim saldo w wysokości 3,2 miliarda. Proszę porуwnać: jest to prawie o miliard więcej niż wymiana handlowa Białorusi ze wszystkimi państwami WNP, oprуcz Rosji. Razem 75 procent towarуw, dostarczanych przez nas do WNP, oprуcz Rosji, trafia na Ukrainę.
Powiedziałem o tym, że przeprowadziliśmy Dni Kultury w Charkowie, nie poprosiliśmy na to ani rubla. To samo w gospodarce. Trzeba szukać obopуlnie korzystnych projektуw, budować podobne stosunki handlowo-gospodarcze. Drogą z ruchem jednostronnym można przejechać tylko raz. Skoro dostarczamy białoruskie wyroby na Ukrainę, ona dostarcza towary do naszego kraju, poza tym rozwija się wspуłpraca regionalna. Istnieją wspуlne białorusko-ukraińskie przedsiębiorstwa produkujące ciągniki w Kijowie i Nikołajewie. Montaż, sprzedaż, serwis — wszystko robi się kompleksowo. Wiedzą państwo, że żaden kraj nie udostępnia swojego rynku dla przyjaciуł i sąsiadуw, trzeba je zdobyć. Przez trzy lata prуbował “wejść” na Ukrainę zakład “Mogilovliftmash”. Dziś montujemy po 800 wind, dwa modele mają certyfikaty. Możemy uczestniczyć w przetargach. Wspуlny zakład założono w Wyszgorodzie, w byłym zakładzie zbrojeniowym “Karat”. Mohylew daje 85 procent części, Sewastopol rуwnież uczestniczy.
Skoro montuje się nasze ciągniki, potrzebny jest dodatkowy sprzęt: siewniki, pługi, kultywatory. Farmerom pasuje ciągnik MTZ-82, dla spуłdzielni to wczorajszy dzień, potrzebne są nowoczesne ciągniki, na przykład 350 są potężne, potrafią orać na 9 pługуw. Nie tylko je prezentujemy, przeprowadziliśmy już badania w rejonie wasilkowskim, pod Białą Cerkwią — jest tam Instytut Naukowy, pola doświadczalne. Pokazaliśmy tam rуwnież maszyny zakładu “Lidmash”, bobrujskiego “Agromash”. Wiele się dzieje.
Wybуr Ukrainy to wspуłpraca z nami. Dlaczego jestem tego pewien? Proszę spojrzeć: w metalurgii spada wielkość produkcji, jest kryzys. Produkcja artykułуw żywności i rolnictwo będą się tu rozwijać. Dostarczamy między innymi mleko zagęszczane z cukrem produkowane w Rogaczewie, Głębokim, Lidzie. Na Ukrainie jest żyzna gleba, jedna czwarta czarnoziemu świata. Jest to bogaty kraj, pod względem produkcji zbуż, metali, zajmuje pierwsze miejsce na świecie w zakresie produkcji oleju. W głębiach jest, jak to się mуwi, cały układ okresowy pierwiastkуw: złoto, ropa naftowa, gaz, uran. Sektor rolny na pewno będzie potrzebował maszyn. “Gomselmash” wspуłpracuje z zakładem produkcji kombajnуw w Chersonie, co prawda sprawa rusza z mozołem. Nasz MAZ ma w chwili obecnej 18 dealerуw na Ukrainie. Jest kontrakt na ten rok na 1200 pojazdуw do przewozu zbуż, przeważnie chodzi o trzyosiowe pojazdy o ładowności 20 ton. Dostarczamy wywrotki BiełAZ. Każdy wyrуb ma własną niszę. Na białoruskie wyroby na Ukrainie jest nieco ponad 80 dealerуw.
Zajrzyjmy do statystyki. Na Ukrainie 70 procent zakładуw zatrzymało się na poziomie 1990 roku. Bydła było około 25 milionуw, zostało — cztery i pуł, krуw około 2,5 miliona, obecnie 80 procent jest w sektorze prywatnym. Prawie nie istnieje zbiorowej hodowli bydła. Eksperci twierdzą, że Ukraińcy będą kupować maszyny do uprawy roli, zakładać spуłdzielnie, tabory ciągnikуw. Myślę, że na nasze maszyny będzie zapotrzebowanie.
Prowadzę własne obserwacje. Zakłady produkcji nawozуw mineralnych na Ukrainie prywatyzowano. 96 procent towarуw przemysłowych produkuje się w sektorze prywatnym lub dzierżawionym. Prywatne interesy nie zawsze pokrywają się z państwowymi. Biznesmena nie interesuje wzrost poziomu produkcji. Na Ukrainie w chwili obecnej spada PKB, jest o 1,2 procent niższy w pierwszym kwartale niż w ubiegłym roku. Biznesmen szuka i znajduje swoją niszę rentowności, a co jest potrzebne dla kraju, niech o tym myślą urzędnicy. Wiedzą państwo, dlaczego Białoruś w swoim czasie dostarczała tu cukier, prawie sto tysięcy ton? Ponieważ swуj sprzedali. Biznesmen dba o obrуt, nie zależy mu na rezerwach, to jest kłopot państwa.
Budując strategię wspуłpracy z Ukrainą, nasi menedżerzy powinni wiedzieć: dziś niektуrzy przedsiębiorcy mają po kilkaset tysięcy hektarуw gruntуw, ktуre faktycznie prywatyzowano. Czekają na ustawę, by mieć je na własność.
Kolejny problem. Dziś, by zwiększać wielkość produkcji rolnej, Ukraina musi kupować maszyny, a w tym celu — wprowadzić zmiany do budżetu. Pieniądze pojawiły się u rządu, lecz posłowie nie potrafią zebrać kworum do głosowania: ktoś bojkotuje, ktoś nie przychodzi na obrady. Myślę, że to tymczasowe trudności i nasze maszyny rolne będą potrzebne na polach sąsiadуw.

O wspуłpracy handlowo-gospodarczej
Dziś inwestować w gospodarkę innego państwa tak po prostu nikt nie będzie, dlatego lepiej zakładać wspуlne zakłady, nie przyjdzie do nas “dobry wujek” ani z Ukrainy, ani z Rosji, ani z innych państw. Właśnie tak z Ukraińcami postępujemy. Przykładowo Homelska Fabryka Wagonowa założyła wspуlne przedsiębiorstwo z zakładem w Krukowie w obwodzie połtawskim. Zainwestowano około miliona dolarуw USA — partnerzy będą produkować wagony. Partnerzy doceniają nasze członkostwo w Unii Celnej. Obecnie pociągi elektryczne dostarczane są do Kazachstanu. Nas w projekcie w pierwszej kolejności interesują pary kołowe i odlew, metal, a jest to właściwie 40 procent wagonu. Jest inny wielki projekt — firma “Motor Sich” (znana firma produkująca silniki do samolotуw, helikopterуw — przyp. autorуw) kupiła zakład w Orszy. Myślą państwo, że będą tam produkować silniki? Wcale nie, to jest logistyka. Nasi partnerzy zdają sobie sprawę z tego, że Białoruś jest w środku Europy, należy do Unii Celnej. Przynosi im to korzyści, inwestują, spłacają podatki, zatrudniają białoruskich obywateli, nie trzeba się tego bać. Proszę spojrzeć: sprzedano gazociąg korporacji Gazprom — jest pełne obciążenie, wkrуtce ruszy drugi gazociąg Jamał — Europa. Będzie poza tym Gazociąg Pуłnocny i ukraiński gazociąg, prognozują eksperci, nikomu nie będzie potrzebny. Dlaczego, zapytają państwo, Rosja nie może stworzyć tu konsorcjum? Trzeba znieść ustawę, w ktуrej napisano: na Ukrainie nie prywatyzuje się dуbr narodowych. By znieść ustawę, potrzebnych jest 300 głosуw w parlamencie, nie da się ich zebrać. Muszą dużo płacić, po 426 dolarуw USA za 1000 metrуw sześciennych, a użytkownicy płacą ponad 500. To nawet więcej niż w Europie Zachodniej.
Życie wpływa rуwnież na formy kontaktуw międzypaństwowych, białoruskiej wspуłpracy z Ukrainą. Nowe okoliczności wymagają nowych rozwiązań. Istnieje komisja międzypaństwowa ds. wspуłpracy białorusko-ukraińskiej. Pierwszy wicepremier Włodzimierz Siemaszko przewodniczy w imieniu białoruskiej strony i Sergiusz Arbuzow w imieniu ukraińskiej. Projekty opracowują eksperci wszystkich ministerstw i resortуw. Według wynikуw posiedzenia komisji sporządzany jest protokуł, uzgadniany. Podpisano — u nas ma moc ustawy, u nich prolongował Gabinet Ministrуw. Będą rozpatrywać pod koniec maja (rozmowa odbyła się na początku maja — przyp. autorуw) wiele rуżnych projektуw: w zakresie transportu, energetyki. Przykładowo kupujemy na Ukrainie ponad 2 miliardy kW energii elektrycznej, mają nadmiar. Albo wytłoki, odpady produkcji oleju. Rуwnież je kupujemy. Mamy rozwiniętą branżę hodowli bydła, a to są dobre suplementy karmy. A u nich to są odpady: nie mają bydła, by je tym karmić.
I ostatnia rzecz. Wiedzą państwo, dlaczego mamy lepszą jakość? Ponieważ pozostał GOST, a oni teraz mają warunki techniczne. Nie wszystko, co jest stare, jest gorsze.

O dialogu kulturalnym
Zapytali mnie kiedyś dziennikarze: czy zadowala ambasadora Białorusi poziom wspуłpracy naszych krajуw w dziedzinie kulturalnej. Odpowiedziałem: nie, rуwnież w innych dziedzinach. Zrobiłem pauzę. Państwa koledzy ożywili się. Dodałem: ponieważ chce się więcej, po to ja i moi koledzy pracujemy. Jeśli dziś obywatele, delegacje obszarуw przygranicznych przyjeżdżają do siebie — nie jest im potrzebny Walenty Wieliczko. Znają się, wymieniają koncertami i zespołami artystycznymi. Tak właśnie jest w dziedzinie szkolnictwa, zarządzania i innych. Gdy obchodzono 65-lecie obwodуw, mieszkańcy obwodu brzeskiego pojechali na Wołyń, a mieszkańcy obwodu czernigowskiego do Homla. Przyjechały bardzo dobre zespoły. Możemy się tylko cieszyć, że kontakty istnieją. W ubiegłym roku Białoruś przeprowadziła na Ukrainie Dni Kultury w dwуch miastach, wszystko było pięknie: odbyły się koncerty w Kijowie i we Lwowie. To wspaniałe imprezy, ale jednorazowe. Tak, wskazują na poziom rozwoju klasycznych gatunkуw. Niedawno do Kijowa przyjeżdżali Kazachowie, była orkiestra, balet. Ale nie jest to cała kultura Kazachstanu. Tak, chcę więcej, ale rozumiem: kultura, jeśli mieć na uwadze tak zwaną strefę kulturalną, zależy od gospodarki. Będzie gospodarka — podniesie się kultura, będą środki na nią. Można wуwczas organizować dowolne imprezy. Powiedzmy w Charkowie, gdy organizowaliśmy imprezę, występował zespуł Żywica rafinerii w Mozyrzu. Zakład przysłał zespуł, dał autokar. My z kolei zapewniliśmy zakwaterowanie, wyżywienie. Często to wszystko robi się na poziomie kontaktуw osobistych. Wspуłpracują nasze akademie muzyczne. Nasze uniwersytety kultury i sztuk pięknych wymieniają się wykładowcami i młodymi artystami. Gdy odbywają się konkursy pianistуw, śpiewakуw, skrzypkуw, młodych tancerzy, zapraszani są Białorusini. To dobrze: by talent zauważono i oceniono, trzeba go pokazywać.
Owocną formą kontaktуw jest Słowiański Bazar w Witebsku, w ktуrym uczestniczy wiele artystуw z Białorusi, Ukrainy i Rosji. Wszystko to jest, ale proszę się zgodzić: nie pojedzie dziś białoruski zespуł na przykład z Krymu występować na Białorusi, to sporo kosztuje, brakuje środkуw. Co prawda wiem, że prezes związku Białorusinуw z Sewastopola Ala Gorelikowa chce w Mińsku zorganizować wielki koncert ze swoim zespołem Biała Ruś. Jest niesamowita, to dobra organizatorka. Jak taki projekt zrealizować? Od Kijowa do Krymu jest 1100, a do Mińska — 1800 kilometrуw. Gdzieś trzeba nocować. Na kontakty kulturalne potrzebne są pieniądze.
Proszę mi wierzyć, bardzo chcemy, by Ukraińcy i Białorusini częściej obcowali, więcej znali o sobie. Niedawno I sekretarz ambasady Maryna Jesina woziła na Białoruś ukraińskich dziennikarzy, 32 osoby ze wszystkich regionуw. Przez tydzień jeździli po obwodzie homelskim, mińskim, mohylewskim. To duże wydatki: zatankować autokar, nakarmić ludzi, zadbać o nocleg. Zrobiliśmy to. Proszę sobie wyobrazić: przeprowadzić wywiady z trzema gubernatorami. Ukraińscy dziennikarze byli rуwnież w Nieświeżu, Aleksandrii, w zakładzie Gomselmash, Spartak. Obejrzeli cztery zakłady rolne. Bardzo intensywny program. Sporo wrażeń, ciekawych publikacji.

O weteranach
— W przededniu Dnia Zwycięstwa spotkałem się z weteranami wielkiej wojny ojczyźnianej w Domu Weteranуw na Ukrainie. Wystąpiłem, opowiedziałem im o naszej Białorusi. Była bardzo życzliwa atmosfera. Ta pamięć o ciężkiej przeszłości wojennej, wspуlnym zwycięstwie nasze narody rуwnież zbliża. Wszyscy wiedzą, jak poważne były straty Białorusi. Pamiętają o spacyfikowanych przez hitlerowcуw wsiach. Szczątki ponad 2,5 miliona osуb rуżnych narodуw i narodowości spoczywa na Białorusi — ofiarowali życie za Związek Radziecki. Niestety dziś nawet na Ukrainie istnieje taka opinia: Ukraina nie uczestniczyła w tej wojnie, na terytorium Ukrainy toczyły się walki, a walczyły Rosja i Niemcy. Oczywiście to sprawa ukraińskiego państwa i Ukraińcуw, jak traktować takie wypowiedzi. My pamiętamy, że tysiące naszych rodakуw Białorusinуw walczyły, ginęły, wyzwalając Ukrainę od brunatnej dżumy. Dobrze wiedzieli, gdzie są swoi, a gdzie — wrуg. Za dwa lata będziemy obchodzić 70-lecie zwycięstwa. Łatwo policzyć, że uczestnikуw wojny zostało bardzo mało. Podchodzi do mnie kobieta podczas spotkania, nuci melodię, a ma już 86 lat. Weterani są już, jak to się mуwi, gośćmi na tej ziemi. Trzeba do nich przychodzić, mуwić ciepłe słowa. Nie wszystkim po wojnie życie się udało. Z okazji dnia wyzwolenia Białorusi zapraszamy weteranуw do ambasady.
Gdy chcieliśmy wręczyć medale z okazji 65-lecia wyzwolenia Białorusi, oświadczono, że na Ukrainie jest 3,5 tysiąca uczestnikуw tych walk. Gdy wręczyliśmy sześć tysięcy nagrуd, na liście było już dziewięć tysięcy. Jak sprawdzać wszystkich, jak odmуwić komuś takiego medalu? Kandydatury przedstawiają komendy wojskowe, rady weteranуw, związki rodakуw. Nawet jeśli ktoś przejeżdżał w latach wojny, przechodził przez Białoruś lub uczestniczył w drugim eszelonie natarcia, szedł z jednostkami tyłowymi, jest związany z naszą ziemią. Z ogromną wdzięcznością odbiera się nasza troska o weteranach i uwaga do nich.
Białoruskie związki nie tylko zaangażowały się, ale i same zorganizowały spotkania, gdzie weteranom wręczono nagrody. Najczęściej zapraszamy ich 4 — 5 osуb na scenę, kto lepiej się czuje, rozdajemy medale i świadectwa — każdemu. Na sali jest 40 — 50 osуb. Podchodzimy, dziękujemy, mуwimy dobre słowa. Człowiek czuje, że nie zapomniano o nim.
Pomyślałem pewnego razu: w taki sposуb, od serca do serca, a nie z trybuny przekazywane jest to szczegуlne uczucie: Białorusini i Ukraińcy są braćmi na zawsze. Wielu, jak już mуwiłem, tysiące naszych rodakуw po zawarciu małżeństw dawno są spokrewnieni, mamy wspуlnych dzieci i wnukуw. I jedno niebo, spokojne, błękitne. Żyć w pokoju i zgodzie, jak to się mуwi, sam Bуg nakazał.

Rozmawiali Walentyna i Iwan Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter