Władimir Pietrow w ciągu trzydziestu lat wychodzi na scenę swojego Wielkiego Teatru
19.04.2016 14:10:14
Władimir Pietrow w ciągu trzydziestu lat wychodzi na scenę swojego Wielkiego Teatru
Według szwajcarskich krytyków muzycznych, Władimir Pietrow — najlepszym Don Juanem w historii opery. Niedawno skończył 60 lat, z których połowę dał scenie. Po Konserwatorium w Swierdłowsku przybył do Mińska. Od tego czasu jest na wiodących rolach Narodowego Akademickiego Wielkiego Teatru Opery i Baletu.
"Ogólnie rzecz biorąc, jestem szczęśliwym człowiekiem. W godzinach porannych idę i myślę: dzięki Bogu, rodzimy teatr! Jest to niezwykle radosne uczucie"
Pierwsza partia samorodnego artysty na scenie mińskiego teatru była nie “przynieś-podaj”, ale od razu dostał się do arystokracji.
— “Oniegin” dla mnie stał się doniosłym — przyznał się śpiewak. — Dzięki niemu objechałem pół świata: Izrael, Francja, Niemcy. Witali z hukiem! Ta opera zawsze będzie aktualna. Miłość, zazdrość, walka — to całe nasze życie.
Władimir Pietrow miał szczęście pracować także z umiłowanym przez Białorusinów Gerardem Depardieu. Duet powstał w Paryżu — w operze węgierskiego kompozytora Zoltana Kodalya “Hari Janos”.
Za swojego twórczego nauczyciela śpiewak uważa impresario Dino Ariczi. Dzięki niemu, Wielki Teatr Białorusi przez pięc lat jeździł występować na najbardziej prestiżowych festiwalach z wiodącymi solistami świata.
— Wykonywaliśmy świetne utwory: “Borys Godunow” Musorgskiego, “Carmen” Bizeta, “Pagliacci” Leoncavallo, “Aidę” Verdiego.
W 2015 roku Władimir Pietrow otrzymał najwyższą nagrodę Związku Działaczy Teatralnych Białorusi — nagrodę “Kryształowa Pawlinka”. A w przeddzień rocznicy został uhonorowany Orderem Franciszka Skaryny.
Maitre opery wiele razy otrzymywał propozycje, aby zmienić “rejestrację” — był zwany do Europy i Ameryki. Ale, ku uciesze mieszkańców Mińska, “złoty baryton” opuszczać rodzimy teatr nawet nie myśli.
Wielki Teatr obchodził twórczą rocznicę wiodącego wokalisty z rozmachem — trzema inscenizacjami skali światowej. Władimir Pietrow zaśpiewał książę Jeleckiego w operze “Dama pikowa”, w “Carskiej narzeczonej” zagrał Griaznego.
Według szwajcarskich krytyków muzycznych, Władimir Pietrow — najlepszym Don Juanem w historii opery. Niedawno skończył 60 lat, z których połowę dał scenie. Po Konserwatorium w Swierdłowsku przybył do Mińska. Od tego czasu jest na wiodących rolach Narodowego Akademickiego Wielkiego Teatru Opery i Baletu.
"Ogólnie rzecz biorąc, jestem szczęśliwym człowiekiem. W godzinach porannych idę i myślę: dzięki Bogu, rodzimy teatr! Jest to niezwykle radosne uczucie"
Pierwsza partia samorodnego artysty na scenie mińskiego teatru była nie “przynieś-podaj”, ale od razu dostał się do arystokracji.
— “Oniegin” dla mnie stał się doniosłym — przyznał się śpiewak. — Dzięki niemu objechałem pół świata: Izrael, Francja, Niemcy. Witali z hukiem! Ta opera zawsze będzie aktualna. Miłość, zazdrość, walka — to całe nasze życie.
Władimir Pietrow miał szczęście pracować także z umiłowanym przez Białorusinów Gerardem Depardieu. Duet powstał w Paryżu — w operze węgierskiego kompozytora Zoltana Kodalya “Hari Janos”.
Za swojego twórczego nauczyciela śpiewak uważa impresario Dino Ariczi. Dzięki niemu, Wielki Teatr Białorusi przez pięc lat jeździł występować na najbardziej prestiżowych festiwalach z wiodącymi solistami świata.
— Wykonywaliśmy świetne utwory: “Borys Godunow” Musorgskiego, “Carmen” Bizeta, “Pagliacci” Leoncavallo, “Aidę” Verdiego.
W 2015 roku Władimir Pietrow otrzymał najwyższą nagrodę Związku Działaczy Teatralnych Białorusi — nagrodę “Kryształowa Pawlinka”. A w przeddzień rocznicy został uhonorowany Orderem Franciszka Skaryny.
Maitre opery wiele razy otrzymywał propozycje, aby zmienić “rejestrację” — był zwany do Europy i Ameryki. Ale, ku uciesze mieszkańców Mińska, “złoty baryton” opuszczać rodzimy teatr nawet nie myśli.
Wielki Teatr obchodził twórczą rocznicę wiodącego wokalisty z rozmachem — trzema inscenizacjami skali światowej. Władimir Pietrow zaśpiewał książę Jeleckiego w operze “Dama pikowa”, w “Carskiej narzeczonej” zagrał Griaznego.
Krystyna Chilko