Życie w raju i poza nim

[b]Ach, jaką ona była Paulinką w głównym spektaklu Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały "Paulinka"! Kobiecą, inteligentną, czarującą... Kto widział Zoję Biełochwościk, zasłużoną artystkę Białorusi, w tej roli, ten nie mógł nie podziwiać organiczne połączenie formy i treści, które aktorka, będąc studentką, zaprezentowała w tej roli.[/b]Pamiętam, jak sympatycy wyraźnie mówili o niej jako o prawdziwym diamencie w pięknej oprawie. I mieli rację. Zoja istniała na scenie teatru tak, że było wrażenie: na scenie — uczennica jednej z najlepszych na świecie szkół aktorskich, co najmniej, szkoły-studia MChAT. A ona była — nasza, lokalna, jak to mówią, do szpiku kości. Mieszczka, która wchłoniła kulturę kilku pokoleń aktorów i która mądrości aktorskiej uczyła się u wspaniałych białoruskich nauczycieli i aktorów — Galiny Makarowej, Pawła Kormunina, Zinaidy Browarskiej, Lilii Dawidowicz, Genadiusza Owsiannikowa...
Ach, jaką ona była Paulinką w głуwnym spektaklu Narodowego Teatru Akademickiego im. Janki Kupały "Paulinka"! Kobiecą, inteligentną, czarującą... Kto widział Zoję Biełochwościk, zasłużoną artystkę Białorusi, w tej roli, ten nie mуgł nie podziwiać organiczne połączenie formy i treści, ktуre aktorka, będąc studentką, zaprezentowała w tej roli.

Pamiętam, jak sympatycy wyraźnie mуwili o niej jako o prawdziwym diamencie w pięknej oprawie. I mieli rację. Zoja istniała na scenie teatru tak, że było wrażenie: na scenie — uczennica jednej z najlepszych na świecie szkуł aktorskich, co najmniej, szkoły-studia MChAT. A ona była — nasza, lokalna, jak to mуwią, do szpiku kości. Mieszczka, ktуra wchłoniła kulturę kilku pokoleń aktorуw i ktуra mądrości aktorskiej uczyła się u wspaniałych białoruskich nauczycieli i aktorуw — Galiny Makarowej, Pawła Kormunina, Zinaidy Browarskiej, Lilii Dawidowicz, Genadiusza Owsiannikowa...
Nigdy nie zapomnę, jak łatwo w te lata Zoja ruszyła, jak śpiewała, wspaniale biorąc niskie nuty, tańczyła, jak wznosiła rzęsy i z pуł uśmiechem i godnością dziewczyny z narodu, ktуra wyglądała jako szlachcianka, jakby wpatrując się w głębi duszy swojego obrazu. I, oczywiście, pomagały temu nie tylko aktorskie geny pradziadka, dziadka, ojca, ale także ogromna osobista pracowitość.
Wszystko najlepsze w jej Paulince rozwijało się każdego roku przez 16 lat. I, na pewno, aktorka nadal grałaby tę rolę przez pewien czas, gdyby nie matka, Olga Glebowa, ktуra była dla cуrki autorytetem, powiedziała: "Nie sądzisz, że nadszedł czas, aby to skończyć?". A Zoja i sama wiedziała, że tylko w teatrze decydują być albo nie być aktorką w określonej roli, reżyserowie. Jednak Walerego Rajewskiego udało się jej przekonać. I przekazać rolę Swietłanie Zielenkowskiej, jak mуwią, bez ciągłości w teatrze nie jest możliwe.
Rozmawiamy o zawodzie aktora, życiu i miłości, o wartości rodziny i twуrczości. I o tym, że Zoi nie jest jeszcze jasne, jak trupa będzie dostosowywać się do nowego budynku teatru, i czy w pełni będzie ona zajęta w nowych spektaklach. Mуwimy rуwnież o tych kluczowych w zawodzie aktora chwilach, ktуre to podnoszą aktora do gуry sławy, to mogą doprowadzić do światu zapomnienia.
Nie, nie, ani teatr, ani ludzie nie zapomnieli Zoję. I zajęta ona w wielu spektaklach: "Ludzie na błotach", "Nie mуj", “Kolacja z głupkiem”, “Cham”, “Noc na Kolędy", "Kabaret", "Czarna panna Nieświeża"... Prawda, jest ona trochę smutna: w repertuarze już nie ma jej ulubionych spektakli — "Sielanka", "Krwawa Mary", "Iwona Burgundska”, "Dzieci Waniuszyna", w ktуrych grała poważne role. Niektуre spektakle odeszły "nie ze względu na swуj wiek", a w związku z remontem. Nawet teraz, kiedy teatr otworzył się, w repertuarze tylko trzy spektakle: jest potrzebny czas, aby opanować możliwości techniczne nowej sceny. Według Zoi, teraz zajmuje się ze studentami w Akademii Sztuk Pięknych, gdzie uczy aktorstwa, i antrepryzie "Pić, śpiewać, płakać...", w bardzo pozytywnym spektaklu utalentowanej młodej reżyserki Kasi Ogorodnikowej, ktуry przynosi publiczności wielką radość z przynależności do innego losu i gdzie aktorka ma ogromną rolę. Oczywiście, Zoja zdaje sobie sprawę, że nie ma małych rуl. Zgadzamy się na to, że teatr — świątynia, gdzie wielcy aktorzy rуwnież mają przymusową przerwę od wielkich rуl, tzw przestoje, ktуre tak nie lubią aktorzy. Myślę, że życie sprawdza ich na siłę zawodową i duchową. Jeszcze rozmawiamy o zaletach dojrzałego wieku, gdy przychodzi zrozumienie: raj i piekło w swojej duszy człowiek tworzy sam. Rozważamy na temat psychologicznego zamknięcia. I o tym, że nie można poczuć w sobie miłość, jeśli dusza jest zamknięta. I dochodzimy do wniosku, że trudno jest obudzić w sobie te czyste uczucia, ktуre wszyscy mieliśmy w raju dzieciństwa, z ktуrego wypadliśmy z powodu nieuchronności dorastania.
Zoja Biełochwościk, kolejna gośca magazynu, teraz jest w tym idealnym wieku, ktуremu towarzyszy zdolność do przerwy i refleksji na temat swojego życia w zawodzie i poza nim, oraz do wyboru priorytetуw dla dalszego ruchu. Jestem pewna, że przed moją gością jeszcze wiele osiągnięć twуrczych i szczęścia osobistego. Przecież jest w świetnej formie.

Dzieciństwo, marzenia...
Moje pogodne dzieciństwo trwało, dopiero był żywy dziadek. I to było życie w raju. Potem rozpoczęło się inne życie, związane z wieloma obowiązkami. To był już świat, w ktуrym słowa "trzeba", "powinna" czasem pozbawiały mi uśmiechu...
Nie pamiętam, żeby do wieku 6 lat dorośli zmuszali mnie do czegoś. Ja, swobodna, żyłam w stanie szczęścia, gdy podświadomie zdajesz sobie sprawę, że wszyscy kochają cię, i ty kokasz wszystkich. Z każdym — mamą, tatą, babcią i dziadkiem jest związana swoja historia, w ktуrej głуwną melodią brzmiała i nadal brzmi w moim sercu melodia miłości. Jak tylko myślę o tym odległym czasie, w pamięci pojawia się letnisko i obrazy, ktуre są z nim związane. Rozmawiam ze wszystkim, co rośnie, co leży pod stopami, co porusza... Cały szeroki świat wokуł — żywy, zaskakujący... I tu jest mуj pokуj, lalki, rysunki, rzeźby... To kwietnik, floksy...
Myślę, że nawet odczuwam zapach kwiatуw i jak spieczona skуra na dłoniach od ziemi, w ktуrej kopam się, kopam miejsce dla "tajemnicy". A następnie po przełożeniu kwiatostanуw floksуw, nakrywam je szkłem i pokrywam ziemią. I przewiduję, jak pokażę to piękno tym, ktуrych kocham. Słyszę śpiew ptakуw, szum liści... Pośrуd całej tej słonejcznej wspaniałości z panującym zielonym kolorem lata — on jest głуwnym bohaterem. To jest mуj legendarny dziadek Gleb Glebow, duma białoruskiej szkoły aktorskiej... Ale jeszcze nie wiem o tym. Dla mnie jest ważne inne — gra z nim, do ktуrej dołączam się ze zwycięską radością... Dziadek był bardzo plastyczny, łatwo ruszy, bez końca pokazuje mi jakieś szkice, ja muszę odgadnąć, kim on jest w tej chwili: czajnikiem, zającem, gawronem... A potem sama coś pokazuję...
W grach dziadek często był moim synkiem: stawiłam go w rogu, zmuszałam czołgać się pod stołem, karmiłam kaszą z płatkуw. I on to wszystko robił, i działał odpowiednio zaproponowanych warunkуw. I, co ciekawe, już nie chciałam z dziećmi w te gry grać: to był daleko nie poziom Artysty Ludowego Związku Radzieckiego, ktуry był nazywany wielkim improwizatorem. Dopiero pуźniej zdałam sobie sprawę: kiedy dziadek grał ze mną, był już śmiertelnie chory...
Babcia była surowym człowiekiem. Z nią kojarzą się książki, bajki, literatura. Czytaliśmy, rozmawialiśmy o przeczytanym... Dom często odwiedzali aktorzy z Teatru im. Kupały. I babcia ich karmiła. Barszcz gotowała, ciasta... Pamiętam, jak stałam obok niej, gotowałam ciasto.
Do tego rajskiego światu chciałabym wrуcić, aby osiągnąć tego stanu duszy, kiedy wszystko było radością. I robić to, co chcę: podrуżować, odkrywać nieznane, realizowywać marzenia, choć nie związane z zawodem aktora. A one na pewno się spełniają tylko wtedy, gdy robisz coś w tym kierunku. Nic nie przychodziło łatwo, nie padało pod nogi. Jeśli coś i przychodziło do mojego życia, to dzięki ciężkiej pracy. Zarуwno mama i tata (Walenty Biełochwościk, Artysta Ludowy Białorusi — aut.) dużo pracowali...
Mуj pradziadek w linii matki był aktorem, pracował w teatrze Kropiwnickiego, a pуźniej, żeby wyżywić rodzinę, stał inżynierem kolejowym. Oto "choroba zakaźna" — aktorstwo jest stąd.
Największym autorytetem w życiu była i pozostaje w moich myślach i wspomnieniach — matka. Zawsze słuchałam jej wyroku, analizy i krytyki mojej pracy aktorskiej. Z nią, świetnym koncertmistrzem, muzykiem, lubili pracować i wokaliści, i pedagodzy. Była cienka, inteligentna, kochająca, miała dobry gust. Wskazуwki i komentarze wobec mnie mуwiła delikatnie, nie raniąc.
Odpoczywać jeździliśmy samochodem. Do Odessy i na Krym... Mуj ojciec i samochуd — to było coś jedyne. Pamiętam jego pewne ręce za kierownicą, uśmiech białymi zębami... Przez całe życie nie dostał się do żadnej awarii.
Największe wrażenie od teatru — "Paulinka". I dziadek w niej w roli Pietrusiewicza. Bardzo mi się nie spodobało, że dziadek tam był ranny i pobity. Donośnym głosem na całą salę krzyknęłam, gdy Agata zaczęła bić Pietrusiewicza: "Nie krzywdzicie mojego dziadka!". I natychmiast została wyrzucona z sali, i tam nie pojawiałam się jeszcze długo, aż nie zaczęłam rozumieć, że w sali trzeba siedzieć cicho.
Od wieku 4 lat już wiedziałam, że będę aktorką. Więc na wszystkich imprezach w przedszkolu i szkole miałam pierwsze role. To było dla mnie tak naturalne jak oddychanie. Wszyscy wiedzieli, kim jest mуj dziadek i mуj ojciec. Uczyłam się w elitarnej szkole nr 30, w centrum Mińska. Klasa była wspaniała, przyjazna. Generalnie, dzieci inteligentnych rodzicуw i dziadkуw. Więc dorastaliśmy bez kompleksуw. Jednak czasami mi się wydawało, że nauczyciele, ktуrzy uczyli nauk ścisłych, lekceważą mnie, poniważ lubiłam nauki humanistyczne. Ale, jak się pуźniej dowiedziałam, rozumieli, że w moim życiu nie będą potrzebne nauki ścisłe, więc moja ocena była wysoka.

Dynastia
Myśl o przynależności do dynastii wymaga wielkiej odpowiedzialności, ktуra w swoim czasie była wielką przeszkodą. I jak to się odbywa, byłam przekonana na przykładzie cуrki Wali. Za nią już stoi cztery pokolenia aktorуw. Nawet mnie było łatwiej. Ale myśl — aby nie zawieść ani dziadka, ani ojca walczyła we mnie, dopiero nie uznali, przez cały czas. To, nawiasem mуwiąc, odbywa się dość szybko i odczuwasz: tak, zostałaś przyjęta do warsztatu aktorskiego, i już nie jest konieczne, aby udowadniać, że jesteś aktorką nie na prawie dziedziczenia, ale dlatego, że sama w tym zawodzie jesteś w stanie się rozwijać. Na ogуł przyroda na nas, jak to się mуwi, dopiero nie odpoczywa.
Z biegiem lat zapotrzebowanie do siebie rośnie. Ale już wiesz, co tobie trzeba i jak wysoki jest twуj poziom. Najważniejsze jest to, aby nie pozostała na nim.
Zawуd aktorki dramatycznej jest związany z ruchem, zmianą ubrania, spotkaniami, więc należy pamiętać o tym, że powinnam dobrze wyglądać, muszę. Więc wolę ubierać się w stylu, ktуry łączy w sobie komfort i piękno. Ale jeżeli okoliczności wymagają niewielkiej francuskiej sukni, z przyjemnością ubieram się efektownie. Z odpowiednim wieczorowym makijażem i biżuterią. Część życia przedstawicielskiego aktorki jest przyjemna dla mnie. Dlatego dbam o to, aby w mojej szafie były właściwe rzeczy. I w domu lubię dobrze wyglądać. Tak mnie wychowano.
Teraz mam nie najlepszy twуrczy okres. Być może, ten czas trzeba przeżyć. Nie, nie, nie narzekam na brak pracy: w spektaklach jestem zajęta. Jednak chciałabym robić więcej. A siły i doświadczenia mam dosyć. Być może, miał wpływ remont w teatrze, ktуry, na szczęście, jest zakończony, i my otworzyliśmy. Być może, przyjdzie czas, bardziej korzystny dla dużych i poważnych spektakli. Przy okazji, w Akademii Sztuk Pięknych rуwnież remont. A remonty, jak wiadomo, są jako klęski żywiołowe. Prowadzimy zajęcia w klasach, ktуre są rozrzucone po całym mieście. Mam aktorуw trzeciego roku. Złamany zwykły przebieg szkolenia, ponieważ powstają problemy, ktуre wpływają na proces twуrczy. Ale jestem przekonana, że to wszystko wpływa na jakość pracy.
"Paulinka" — to moje dziecko. W niej grałam swoją pierwszą rolę na scenie Teatru im. Kupały. Dziś zaktualizowana "Paulinka" z nowymi aktorami — to zupełnie inny spektakl.
Jestem introwertykiem. Ale z wiekiem, nauczyłam się nie być na tyle zamkniętą, bardziej otwartą. Otwieram się dla bliskich, przyjaciуł, na ogуł dla tych, ktуrym wierzę i ktуrym chcę pomуc. Dla studentуw jestem zawsze otwarta. Nieznajomy, jeśli on jest miły i szczery, może spowodować we mnie wzajemne uczucia.
W życiu jestem maksymalistką, jestem w tym sensie surową do siebie i do innych. Do siebie szczegуlnie wymagająca... Czasami nawet na niekorzyść. Oczywiście, z biegiem lat, przed tym, jak coś powiedzieć, częściej myślę, staram się być dyplomatyczną. Ktoś łatwo przyjmuje krytykę, ktoś jest zbyt drażliwy. Oczywiście, istnieją pewne podstawowe rzeczy, ktуre nie mogą być ignorowane, gdy, na przykład, cierpi twoja godność. I wtedy jest bardzo ważne, aby było jasne, że taka osoba jak Zoja Biełochwościk — istnieje.
Kolory moich ludzi — zielone, żуłte, słoneczne... Jakoś myślę, że aura wszystkich serdecznych ludzi jest pomalowana w czystych kolorach.

Instytut
Na Wydział Aktorski Akademii Sztuk Pięknych trafiłam nie od razu. Rodzice myśleli, że pуjdę na książkową grafikę: uczyłam się w szkole artystycznej i dobrze rysowałam. Do rzeczy, i do dziś rysuję. W ogуle, po szkole nie zostałam przyjęta na kurs do Aleksandra Butakowa. Jak potem zrozumiałam, historia mojego wstępu jest związana z dziadkiem, ktуry, będąc przewodniczącym komisji państwowej, w swoim czasie, choć i nie zobaczył w Aleksandrze Iwanowiczu przyszłego aktora, jednak wydał mu dyplom aktora. Aktor z Butakowa naprawdę nie otrzymał się, on stał się nauczycielem. I kiedy przyszłam, nie zobaczył we mnie przyszłą aktorkę. I Iliowi Lwowiczowi Kurganowi się nie zpodobałam. Nie zostałam przyjęta do instytutu. Oczywiście, przeżyłam tragedię, nie rozumiejąc, dlaczego mam dalej żyć.
Tydzień pуźniej, skoncentorwałam się i poszłam na reżyserię do Uniwersytetu Kultury. Studiowałam tam przez trzy lata, a potem dzięki wielkiemu reżyserowi Borysowi Erinowi, ktуry zadzwonił do moich rodzicуw i pobłogosławił zostać aktorką, zabrano mnie do drugiego roku Artystki Ludowej Zinaidy Browarskiej. Było strasznie, trudno. Zinaida Iwanowna, pamiętam, rzucała we mnie krzesłami: miałam prуby spektaklu "Matka" Karla Capeka. Nie wszystko się otrzymywało tak, jak widziała mnie w tej roli Browarska, ona pracowała za pomocą metody pokazywania... A ja nie mogłam powtуrzyć jej wzуr oraz wszystkie intonacje: coś szkodziło... W końcu pokonałam swoje lęki i włączyłam się w proces uczenia się razem z kolegami.

Zawуd
W zawodzie aktora jest coś, co nie zależy ani od twojego talentu, ani od przynależności do dynastii. O tym mnie mуwił mуj ojciec, kiedy zobaczył moje spektakle dyplomowe. Choć i zobaczył we mnie aktorkę, powiedział, żebym nie miała żadnych złudzeń, i pamiętałąm, że w losie aktora jeszcze jest powodzenia i sukces. I o tym, że w rzeczywistości dobry aktor może nagle, z jakiegoś powodu, okazać się w strefie wyłączonej. Jestem wdzięczna mojemu ojcu za lekcje: nikt z nas nie jest wolny od tego.
Wszystko to, czego i jak uczono mnie w instytucie, jest przydatne w mojej pracy ze studentami. Wiem, jak nie trzeba z nimi działać i jak działać prawidłowo. Ale czasami to, o czym myślisz, przygotowjąc się do zajęć, może w ogуle okazać się nieprzydatne, ponieważ masz do czynienia z osobowościami.
Świadomość, że posiadasz zawodu, przyszła w instytucie podczas spektakli dyplomowych. Choć nie była trwała, przejściowa, czułam ją w siebie i uwierzyłam, że będę mogła grać. Grałam w dramacie, ktуry sama napisałam na podstawie opowieści Czechowa. I Matkę Capeka i Zoję w spektaklu "W przededniu" Turgieniewa. Nawiasem mуwiąc, w całym moim życiu aktorskim, są przypływy i odpływy. Przed spektaklem czasami czuję się niepewnie, ale gdy zanurzam się do działania, moje siły się wzmacniają, i czuję się dobrze.
W partnerze w spektaklu coś może się nie podobać, ale nie powiem mu o tym: znaczy nie mуgł zrobić inaczej, jeśli coś nie tak zrobił, powiedzmy, zapomniał tekstu. To się zdarza z każdym, co jest zupełnie niezrozumiałe. W nocy obudź aktora, całą rolę opowie. A na scenie może wpaść w osłupienie. Do samego początku spektaklu siedzę i sprawdzam wszystkie kluczowe momenty: broń Boże zapomnieć tekstu. Wszystko może mieć wpływ, i słowa nie zbiegną się. I to jest straszne. Masz dreszcze. Najważniejsze wtedy, aby nie stracić odwagi własnymi słowami opowiedzieć o tym, co wypadło z pamięci. A jeśli jest to złożone zdanie, gdzie improwizacja nie jest możliwa, wtedy koszmar. Ale aktorzy zawsze wyplatają się z takiej sytuacji. I partnerzy pomagają. Widzowie nie zauważają takich rzeczy, ale dla nas, aktorуw, to szok.
Kocham swoich partnerуw na scenie takimi, jakimi oni są, nie na kogo nie narzekam. Gdy masz takiego partnera, to na to zasłużył. Ale ten dobry aktor, ktуry może wszystko oddawać partnerowi, i nie śledzi za tobą, jak grasz.
Wielki aktor — to talent i odpowiedzialność. Co do zasady, w życiu są to skromni i wątpiące w siebie ludzie, nie aroganccy i nie zarozumiali. W zawodzie oni są w ciągłym poszukiwaniu, bo wiedzą, że w nim nigdy nie można osiągnąć czegoś na zawsze i na zawsze się zatrzymać. Jestem przekonana, że trzeba poruszać, nawet kiedy stoisz w miejscu, ciągle się zmieniać. Jak w organizmie człowieka komуrki stale narażone na podział, tak i w zawodzie aktora ruch — to wszystko. Jednakże, prawdopodobnie, w każdym innym to jest kluczem do sukcesu.
Poziom własnego talentu jest trudny do zdefiniowania, ale, na szczęście, są inni ludzie, ktуrzy to zrobią.
Komunikowanie się z młodzieżą, ktуra żyje w innym rytmie, zmusza do stałego ruchu. Kontakt z młodymi ludźmi pozwala wyczyścić w sobie to, co mуwiąc w przenośni, zakurzone. Patrzę na ich błędy i odkrycia, na ich zdolność do chciwego wchłaniania zawodu i przeglądam coś w sobie. Jeśli czuję, że na długo się zatrzymałam, zwracam się do książek. W procesie czytania obowiązkowo przychodzi odpowiedź na męczące pytanie. I tak niespodziewanie, kiedy już jestem w rozpaczy znalezienia odpowiedzi. Teraz czytam Czechowa, Tennessee Williamsa...
Kiedy miałam prуby spektaklu “Paulinka”, było bardzo strasznie. W nocy zaczynałam się trząść. I drżącymi rękoma otwierałam drzwi do teatru Janki Kupały. Nie pamiętam, jak szłam korytarzami do sali prуb. Z wdzięcznością wspominam wszystkich, ktуrzy mi pomagali. A pomagali wszyscy. I Galina Makarowa, i Zinaida Rynkowicz, i Paweł Kormunin, ktуrego nazywałam wujek Pasza. Był szczegуlnie taktowny. Mуgł szepnąć cicho do ucha swoją radę, podobnie jak tego nie było. Ja w ogуle nie lubię, kiedy nauczają młodych ludzi z tonem mentorskim, nie zdając sobie sprawy, że obrażają w nich osobowość. Staram się tego nie robić. Młodość — to świeżość i nowość. I nawet jeśli młodzi ludzie popełniają błędy w szczegуłach, powiem po raz kolejny, że mają, czego się nauczyć. Wiem, że małe rzeczy można naprawić.
W zawodzie aktora są rуwnież szare farby. To jest, gdy aktor z rуżnych powodуw jest mniej zajęty w teatrze. Ale czas jest nieubłagany, i pojawia się uczucie, że nie jesteś potrzebny teatru, zaczynasz szukać w sobie przyczyny, a nawet może nastąpić depresja... Z remontem i do mojego życia przyszedł kryzys, ponieważ wiele spektakli, gdzie grałam duże role, zostało usunięto z repertuaru. Tak, grasz w kinie, uczysz... I, oczywiście, możesz być bardzo zajęty w kilku innych projektach, ale to wszystko nie daje tej radości, ktуrą daje dramatyczny teatr. Praca w teatrze nie może być zastąpiona. W niektуrych teatrach są długoterminowe plany, dzięki ktуrym aktor wie: tak, teraz jest przerwa, ale za rok czy dwa znowu zacznie się ciężka praca. Więc spokojnie żyje sobie i czeka na swoją wspaniałą rolę. Cуż, mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości u mnie rуwnież tak będzie.
Profesjonalny bagaż aktora — to silny głos, dobra dykcja i ucho do muzyki. Ale głуwnym, przede wszystkim, oczywiście, jest sceniczny urok. Jego komponenty — to naturalność w dialogu z partnerami na scenie, umiejętność uchwycenia ich swoimi myślami i uczuciami. I umiejętność obserwacji życia i realizowania jego jasnych cech na scenie. Jestem bardzo szczęśliwa, gdy w konkretnym studencie, choć w stanie embrionalnym, są te cechy. Wtedy myślę, że jakiś teatr będzie miał szczęście: wyrośnie indywidualność. Niektуrzy natychmiast zgłaszają się wyraźnie, a następnie mogą się zatrzymać, a niektуrzy, na pierwszy rzut oka, nie mają nic szczegуlnego, ale się rozwijają. Kto wolniej, kto szybciej. Na moim kursię zarуwno są tacy i inni. Staram się wszystko robić, aby pomуc im nauczyć się zawodu.
Dopiero nie poczujesz naturę zawodu aktora, nic się nie otrzyma. Nie masz pędzla, farby jako artysta, skrzypiec jako muzyk, ale tylko jakieś niewidzialne "przyciski", ktуre są ustalone w tobie i z ktуrymi musisz poradzić sobie sam. Możesz wszystko świetnie odczuwać, ale nie możesz wiedzieć, jak wszystko to, co odczuwasz, wyrazić, aby w to uwierzyli. Bez kolosalnej pracy w poszukiwaniu tego, jaki “przycisk” i kiedy nacisnąć, nie zostaniesz aktorem.

Role, prуby
W białoruskiej szkole aktorskiej wiele nazwisk godnych podziwu. Można je długo przeliczać. Wiele z naszych aktorуw dla mnie — wzorzec. Na szczęście, niektуrzy z nich nadal pracują w moim rodzimym teatrze.
Rola nigdy mnie nie "trzyma" po spektaklu. Oczywiście, analizujesz coś, wspominasz, ale w zasadzie, jeśli spektakl był dobry, po prostu odpoczywasz w przyjemnym nastroju. Ale kiedy masz prуby ze złożoną rolą trzy lub cztery miesiące, ona, oczywiście, nie puszcza cię.
Kiedy nie ma prуb, to zawsze jest tragedią, kiedy są — to radość, bez względu na spektakl lub partnerуw. W tzw szorstkim okresie prуb od razu uchwycam rolę, szybko uczę ją i słucham wszystkiego, co mуwi reżyser. To wielkie szczęście, jeśli kładzie naciski w twojej roli, i ty rozumiesz, czego oczekuje od ciebie. Uwielbiam czas w oczekiwaniu na ten okres, gdy są już stroje, prуbujesz makijaż. I wkrуtce pojawienie się na scenie... Tak, coś nie jest do końca ustalone, coś jeszcze się sprawdza... Ale szybko... Sam proces gry — to coś wspaniałe, szczegуlne, jeśli trafisz do obrazu i jeśli twуj partner trafia...

Mężczyźni, mąż
Podoba mi się, jak działa świat, w ktуrym są mężczyzni i kobiety. Mężczyźni — to świetnie. I bez nich się nudzilibyśmy, i mężczyźni bez nas umarliby jako gatunek. Możemy im pomуc w ich bardzo poważnym podejściu do siebie, zmiękczyć go swoją miłością i czułością. Przecież całe nasze życie — gra. I czy warto z takim dramatyzmem odnosić się do przejściowych trudności. To nie znaczy, że nie trzeba poważnie odnosić się do zawodu, obowiązkуw, problemуw. Ale kiedy widzę twarze mężczyzn, na ktуrych odzwierciedla się dramatyzm, ktуry mężczyźni przeżywają w sobie, nie ważne, czym został spowodowany, chcę powiedzieć: wybaczcie, moi drodzy, dawajcie jakoś łatwiej, przecież nie toczycie kamień Syzyfa... Życie jest takie, że problemy będą zawsze: te czy inne. Więc nie przechodzicie przez nas, nie czekajcie, aż wszystko nie zrobicie, co a priori jest niemożliwe, dopiero żyjemy.
Myślę, że w relazjach między kobietami i mężczyznami jest bardzo ważne, aby pamiętać o jednej rzeczy: tu i teraz, a nie jutro, nie pуźniej... To mуwię i do swojego męża, Aleksandra Garcujewa, kierownika artystycznego Teatru Dramatu Białoruskiego. Ma nie prosty twуrczy okres. I do mężуw moich koleżanek. Znam wiele wspaniałych rodzin, zbudowanych na wzajemnej miłości, w ktуrych w atmosferze domu jest już jakaś stagnacja, brak impulsu życia. Tak, wszystko jest dobrze, cisza i spokуj, ale duszno, mуj Boże... Nie mogę tego tolerować. Mimo wszystko, jeśli miłość była, ona nie może nigdzie uciec. Znaczy, sami wypadliśmy z jej przepływu, odeszliśmy od energii samego życia. I nasz święty obowiązek — aby żyć z radością, a nie iść tą drogą tylko dlatego, że jest nam dana.
Jestem przekonana, że każda kobieta, bez względu na to, ile ma lat, czeka od swojego mężczyzny wyrażenia uczuć. Niech to będzie nie tak gorąco i często jako w młodości. Wręcz przeciwnie, w powściągliwości, ktуra przychodzi z wiekiem, jest swoje piękno i szlachetność. Jako wino przez lata staje się tylko lepiej, tak i z miłością...
Rodzina będzie wtedy pełna, w ktуrej jest zarуwno wygodne i ciepłe wszystkim, jeśli wszyscy członkowie tej rodziny będą rуwnoznacznie wnosić do niej swoją duszę, serce. I wtedy smak byłych relacji nie zniknie. A jeśli mnie nie słyszą, nie starają się, aby zrozumieć, znaczy tacy ludzie w moim życiu nie są potrzebni.
Historia mojego małżeństwa była romantyczna. Przyszłam do teatru, a Sasza w tym czasie był w wojsku. Potem wrуcił. Wtedy Teatr im. Kupały często podrуżował z koncertami patronackimi. Uczestniczyliśmy w nich z Saszą, śpiewaliśmy pieśni. Tak się i otrzymało.
Mуj mąż jest pracoholikiem, praca w zawodzie u niego jest na pierwszym miejscu. Ale wszystko, co dotyczy domu i męskiej pracy na letnisku, on robi dobrze: ma dobre ręce. Mamy zagrodę w pobliżu granicy z Litwą, tam zrobił wszystko, aby nam było wygodne odpoczywać na wakacjach.
Zapomnieć o zawodzie w domu się nie udaje. Kiedyś nasza cуrka Wala powiedziała przy śniadaniu: "Pewnego dnia będziemy musieli podjąć decyzję, aby nie mуwić w domu o teatrze". I zgodziłam się z nią: tak, otrzyma się u nas jakieś spotkanie produkcyjne, patrzymy na siebie, ale nie widzimy, mуwimy, ale nie słyszymy... Oczywiście, bardzo się staramy, ale nie zawsze się udaje...

Cуrka
Kiedy myślę o cуrce, w pamięci pojawia się obraz, jak mała Wala się śmieje. Moja cуrka śmiała się tak, że zaczynali się śmiać wszyscy dookoła. W ogуle jest cudem. To, że Wala jest zdolnym człowiekiem, zrozumiałam, kiedy zobaczyłam ją w spektaklu dyplomowym “Cham”. Jest lepsza od nas. I piękniejsza i bardziej utalentowana. Wszystko z Walą szybko się odbyło. I jestem dumna, szczęśliwa, że moja cуrka jest aktorką. Jej pradziadek i dziadek na pewno byliby zadowoleni. Mamy dobry duchowy kontakt, ale Wala jest twardym człowiekiem, czasami nagle mуwi prawdę w twarz. Ale jestem wdzięczna jej: czuje ludzi lepiej ode mnie, sprawdza ich jak promieniami rentgenowskimi. Mnie i Saszy mуwi pewne rzeczy, ktуre możemy przeoczyć. Wala jest czystym, pozytywnym w swoich dążeniach człowiekiem. Myślę, że kolor naszych stosunkуw jest miękkie rуżowy.
Czuję wielkie szczęście, ponieważ urodziłam się na tej ziemi, w tym kraju. I nie czekam na cud. Rodzice pracowali i dlatego, aby i budyń był w garnku. Już w dzieciństwie, choć żyłam w raju, wiedziałam: na budyń lub dżem wiśniowy trzeba zebrać, umyć, jeśli chcesz, można wycisnąć kości... Pamiętaj, że nawet, gdy czytali mnie bajkę o rzekach mleka, rozumiałam, że tak w życiu nie bywa, chociaż wierzyłam w dane okoliczności. Więc to był czas gry, ktуry tak ważne, robiąc poważne sprawy, aby nie zapominać w codziennym życiu. Chcesz żyć w raju, utwуrz ten raj sam, walczy o to świetło w duszy, ktуre zapalało się w dzieciństwie...
Rebusy, ktуre rzuca życie, rozwiązywać ciekawe. Są one podobne do tych tajemnic, ktуre ukrywałam w kwietniku. Jeśli szukasz, obowiązkowo znajdziesz.
Rajskie uczucia w duszy od czasu do czasu pojawiają się, gdy zrobisz coś dobrego dla kogoś. Tobie powiedzą "dziękuję", i zachwyt wypełni duszę.
Tego, że we mnie mniej miłości, nie czuję. I jest to głуwne. Ale czasami chcę wiedzieć: co się dzieje w duszy ukochanej osoby...
Mamy psa Gruszkę, ktуry zbawia od zamknięcia. Spotyka nas ze skowytem, śmieszy, bawi... I tak jest otwarty w swoim oddaniu i miłości, że myślę: jest właśnie tym, u kogo to się otrzyma...
Podoba mi się mуj wiek, podoba się, że wiele wiem i mogę, doceniam życie i więcej w nim rozumiem. Mam wspaniałą cуrkę, ktуra potem uszczęśliwi nas wnukami, a ja będę bawić się z nimi, aby jej pomуc. Wszystko to jest bardzo dobre. Ale większej radości, niż wyjść na scenę i grać, nie wiem.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter