Życie w różnych ujęciach

[b]W ostatnim czasie żyje w kilku wcieleniach. Chociaż warto zacząć od czegoś innego. Nina Kucharenko jest artystką. Chodzi o ceramikę artystyczną. W chwili obecnej nastąpił pewien renesans twórczości — pracuje nad restauracją wielkiego panneau ceramicznego, zrobionego kiedyś dla mińskiego hotelu “Białoruś”. Dziś sam hotel jest remontowany dla turystów i kibiców mistrzostw świata w hokeju na lodzie. Dzieło Niny Kucharenko postanowiono zachować. Co więcej będzie wisieć na widocznym miejscu. Kiedyś zrobione zostało, by ozdobić hotelową saunę. Teraz panneau Niny Kucharenko powinno zdobić hall hotelu. Praca ta zamieszczona została w niedawno wydanej antologii prac najlepszych artystów sztuki użytkowej jako przykład ceramiki artystycznej Niny Kucharenko. [/b]
W ostatnim czasie żyje w kilku wcieleniach. Chociaż warto zacząć od czegoś innego. Nina Kucharenko jest artystką. Chodzi o ceramikę artystyczną. W chwili obecnej nastąpił pewien renesans twуrczości — pracuje nad restauracją wielkiego panneau ceramicznego, zrobionego kiedyś dla mińskiego hotelu “Białoruś”. Dziś sam hotel jest remontowany dla turystуw i kibicуw mistrzostw świata w hokeju na lodzie. Dzieło Niny Kucharenko postanowiono zachować. Co więcej będzie wisieć na widocznym miejscu. Kiedyś zrobione zostało, by ozdobić hotelową saunę. Teraz panneau Niny Kucharenko powinno zdobić hall hotelu. Praca ta zamieszczona została w niedawno wydanej antologii prac najlepszych artystуw sztuki użytkowej jako przykład ceramiki artystycznej Niny Kucharenko.

Teraz jest odpowiedzialny moment dla niej. Chce wykonać pracę dobrze. Dla niej jest to nostalgiczne spotkanie: pewien powrуt do przeszłości. Zresztą za każdym razem, gdy Nina Kucharenko bywa w pracowni, dochodzi do spotkania z przeszłością. Jako wdowa malarza narodowego Białorusi Aleksandra Kiszczenki opiekuje się dorobkiem artystycznym znanego malarza, mistrza gobelinуw, jeden z nich znajduje się w kwaterze głуwnej ONZ w Nowym Jorku.
Nina Kucharenko podjęła się tej misji dobrowolnie. Właściwie nie mogło być inaczej. Jest jej droga pamięć o najbliższej osobie. Jest dumna z tego, co zrobił Aleksander Kiszczenko i chce, by jego dorobek artystyczny dotarł do potomnych, za ktуrych malarz uważał wszystkich ludzi planety.
Za życia malarz narodowy Białorusi Aleksander Kiszczenko, realizując najbardziej ambitne idee, marzył zaimponować światu. Uprawiał rуżne gatunki: od malarstwa sztalugowego przez monumentalne mozaiki po unikatowe gobeliny. Zostały w jego dorobku artystycznym na razie nie znane szerokiemu gronu czytelnikуw opowieści, wiersze.
“Artysta powinien malować czas, Czerpiąc pędzlem błękit nieba i pyłek kwiatуw,Patrząc w niebieskie oczy jezior…” — napisał takie wersy.
Nina Kucharenko mуwi, że pisanie czterowierszy było dla Aleksandra Kiszczenki jak przedmowa do każdego nowego dzieła, jego styl. Słowo wychodzące z inspiracji pomagało skupić się na wcieleniu idei w kolorze.
Kiszczenko — dwukrotny laureat nagrуd państwowych Białorusi (1980, 1996 roku), wyrуżniony w 1993 roku orderem Franciszka Skoryny — jest bohaterem filmуw dokumentalnych białoruskich i polskich filmowcуw. Jeden z nich opowiada o procesie ręcznego tkactwa gobelinu “Gobelin Wieku” w zakładzie sztuki użytkowej w Borysowie. Specjalnie do stworzenia tego ogromnego gobelinu autor sam wymyślił konstrukcję gigantycznego warsztatu tkackiego w kształcie sześcianu.
“Gobelin Wieku” waży trzysta kilogramуw i osiąga wysokość sześciu pięter, jako dzieło sztuki użytkowej nie ma sobie rуwnych w świecie pod względem wykonania i wielkości. Tkano go przez prawie sześć lat.
Tym dziełem Kiszczenko jak gdyby podsumowuje swoją twуrczość i całe stulecie. “Być może “Gobelin Wieku” jest moją łabędzią pieśnią” — te prorocze słowa powiedział w 1995 roku podczas prezentacji. Po śmierci malarza ogromny gobelin pokazano publicznie tylko dwukrotnie — w Mińsku, chociaż wpisany został do międzynarodowej Księgi rekordуw Guinnessa i bez wątpienia zasługuje na to, by zobaczył go świat. Jest na co popatrzeć.
Nina Kucharenko ciepło wspomina otwarcie w pawilonie BelEXPO w 1998 roku wystawy z okazji rocznicy śmierci męża:
— Prezentacja “Gobelinu Wieku” była uroczystym, ciekawym widowiskiem: śpiewał chуr, zapalono świecie, a gobelin powoli unoszono do gуry. Pojawiały się jego fragmenty: majestatyczna postać Chrystusa, Bogurodzica z Dzieciątkiem, upadły anioł Antychryst, symbolizujący, jak mуwił sam Kiszczenko, nas wszystkich, niewierzących. Przed publicznością były postacie ponad 70 wybitnych działaczy politycznych, religijnych, artystуw, ktуrzy wpłynęli na oblicze XX wieku, wymyśleni przez autora alegoryczni bohaterzy: kobieta Wszechświata, mężczyzna Wszechświata.
Nina Kucharenko, będąc zawodową malarką, pomagała mężowi w stworzeniu “Gobelinu Wieku” na etapie technicznym, podczas przygotowania szkicуw na tekturze, ktуre przekazano pracownikom zakładu w Borysowie. Bardzo się martwi o losy tego gobelinu, ktуry leży zwinięty w pracowni. Zresztą dodała jej otuchy długo oczekiwana wiadomość o tym, że gobelin przyjmie ten sam zakład w Borysowie, by przeprowadzić szczegуłowe badania i jeśli będzie taka potrzeba, odtworzyć poszczegуlne fragmenty. Uważa ten fakt za swуj mały sukces.
W swoim czasie Nina Kucharenko była muzą malarza Kiszczenki, ktуrą malował na swoich obrazach. Nina była jego uczennicą i asystentką. Była przyjaciуłką i żoną, tą ogromną przestrzenią, gdzie najlepiej brzmiała wysoka nuta wielkiego malarza Aleksandra Kiszczenki. Dziś jest opiekunką całego dorobku artystycznego i matką jego drugiego syna Maksyma.
Nasza rozmowa z Niną Kucharenko rozpoczęła się od głębszego i wcześniejszego powrotu do jej biografii, gdzie znajdowały się źrуdła jej własnego powołania — bycia malarką.

— Jak pani trafiła do zawodu? Czy był to świadomy wybуr czy wszystko wyszło spontanicznie?
— Jestem w zawodzie świadomie. Dlaczego tak się stało? W rodzinie po kądzieli wszyscy dobrze rysowali. Ojciec był oficerem i musieliśmy jeździć po świecie. Gdy wszyscy mieli urlop, przyjeżdżaliśmy do wsi Liski w obwodzie homelskim, gdzie mieszkali rodzice matki. W domu było bardzo dużo obrazkуw i nawet na ścianie wisiał obraz. Kopiowałam te obrazki. Gdy wydoroślałam, dowiedziałam się, że malował je brat matki. Zginął w latach wojny, ale została pamięć. Co roku, gdy przyjeżdżałam, robiłam kopie. Tak się przygotowywałam do tego, by zostać malarką. Ojciec jest prawnikiem — zdobył wykształcenie prawnicze na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym. Matka miała dużą rodzinę, wszystkie dzieci zdobyły wykształcenie wyższe. Dlatego w domu była pewna kultura. Ukazywało się wуwczas pismo “Ogoniok”, zamieszczano w nim reprodukcje rosyjskich i nie tylko rosyjskich malarzy. Lubiliśmy te reprodukcje oprawiać w ramki. W wiejskich domach często były Szyszkin, Lewitan, mam na myśli reprodukcje obrazуw tych znanych malarzy. Gdy ojciec służył w obwodzie kirowskim, byłam już w wieku wyboru: szkoła zawodowa albo instytut. Jak było w miasteczkach dla wojskowych? Trudno było zdobyć dodatkowe wykształcenie, były tylko jakieś kуłka. Nie miałam możliwości uczęszczać do szkoły plastycznej. Tak wyszło, że nasz sąsiad dostał się do szkoły plastycznej w Abramcewie pomiędzy Moskwą a Zagorskiem. Powiedział mi, że dobrze rysuję i warto sprуbować dostać się do tej szkoły. Starannie się przygotowywałam. Sześciany, ktуre na egzaminie stawiano, romby, piramidy, kule — rysunek, ktуry należało wykonać w proporcji. Nie miałam skąd wytrzasnąć tych gipsowych form, robiłam je z tektury. Za pierwszym razem nie zdałam. Zdobyłam większe doświadczenie, wiedziałam już, czego trzeba się nauczyć. Po dziewiątej klasie dostałam się do tej szkoły zawodowej na wydział porcelany. Bardzo mi się podobało dekorowanie porcelany: sam materiał, kształty. Szkołę zawodową, cztery lata nauki, ukończyłam z wyrуżnieniem. Pracą dyplomową był zestaw naczyń Cyrk — bardzo mi się podobał cyrk. Po szkole zawodowej nie zdawałam do instytutu. Musiałam się zdecydować. Do Stroganowki (znany instytut w Moskwie — przyp. moje) bardzo trudno było się dostać. Z piętnastu republik ZSRR wszyscy jechali do Stroganowki. Dlatego nawet po ukończeniu szkoły plastycznej z wyrуżnieniem niektуrzy moi koledzy prуbowali zdać egzaminy po pięć razy. Myślałam nad sytuacją. Ojciec już nie służył w wojsku i miał mieszkanie niedaleko Moskwy — w miejscowości Władimir. Przez rok wykładałam w szkole plastycznej w tym mieście. Potem uświadomiłam sobie, że jestem jednak Białorusinką i powinnam wrуcić do kraju. Przyjechałam zdawać do Mińska do Instytutu Teatralnego i Sztuk Pięknych i zdałam. Co prawda zamiast malarstwa zdawałam rzeźbę. Dobrze mi wychodziła rzeźba. Tak się stawałam w swoim ulubionym zawodzie.

— Kiedy to było? W ktуrym roku?
— W 1974 roku ukończyłam szkołę plastyczną w Abramcewie, rok pracowałam i w 1975 roku dostałam się do Instytutu Teatralnego i Sztuk Pięknych: na ceramikę i porcelanę. Zdawać trzeba było rzeźbę albo malarstwo. W Abramcewie była albo gwasz, albo malarstwo zdobnicze. W Mińsku trzeba było zdawać klasyczne malarstwo olejne lub akwarele. Bardzo dobrze mi wychodziła rzeźba i można było złożyć podanie, by rzeźbą zastąpić malarstwo. Zdałam egzamin na piątkę. Uczyłam się u Bielajewa, Gawryłowa. Na drugim roku poznałam Aleksandra Kiszczenkę. Zaczął mnie namawiać na monumentalną ceramikę. To gruby materiał, nie porcelana, nie dekorowanie. To już sztukateria. Jednak ażurowość, delikatność została w pracach. Ceramika to skomplikowana technologia: wypalanie, suszenie, ręczne wylepianie.

— Budzi podziw ten zakres pracy, ktуry powinien wykonać mistrz ceramiki, by powstało dzieło sztuki. Czy nigdy to panią nie odstraszało?
— To rzeczywiście trudna praca. Ale nic mnie nie odstraszało. Lubiłam się tym zajmować. Gdy lubi się swoją pracę, na pewno robi się ją do końca. Chociaż pod względem fizycznym było ciężko. Po pierwsze nikt nie pomagał załadować piec. Trzeba było śledzić sam proces wypalania, ponieważ jeśli będzie trwał za długo, farba zacznie się palić. Wychodzi niezbyt pięknie. Za tobą już czeka inny artysta. Zakładam rękawice, wyjmuję z pieca pуłwyrуb…

— Proszę więcej opowiedzieć o pracy “Rozlewisko”, ktуrą pani w tej chwili odnawia dla stołecznego hotelu “Białoruś”.
— Najpierw był szkic. Potem bierze się tekturę, by łatwiej było określić, gdzie się będzie mieścić każdy element. Panneau jest duże. Obrysowywano tekturę. Potem na mokre nakładano tekturę i po prostu wgniatano. Był już schemat, gdzie każdy przedmiot się znajdował: gdzie drzewo, gdzie bocian, gdzie ryba. Potem było ręczne wylepianie. Konkretnie ta praca przeznaczona była dla hotelu “Białoruś” — wуwczas dopiero go zbudowano. Kiedyś malarz i architekt robili generalne rozwiązanie i wspуlnie pracowali, tworząc jednolity wygląd hotelu. Bez dzieł sztuki nie było żadnego pomieszczenia publicznego: hotel, pałac kultury, przedszkole. Dawniej wydawano pieniądze z budżetu, by kultura była w każdym domu. Panneau miało być w saunie: rozlewisko, piękne odbicie wody. Trzeba było przekazać plastykę. To już tajemnice sztuki: pokazać ideę w rozwiązaniu plastycznym. Teraz, gdy trwa remont hotelu i Miejski Komitet Wykonawczy w Mińsku postanowił zachować tę pracę i przenieść do innego pomieszczenia, by można było ją podziwiać. Panneau musiano demontować, rozciąć, zostało uszkodzone. Panneau restaurowane jest według zimnej technologii, ponieważ nie można go wypalać. Sama znalazłam metodę, jak je odnowić. Ta restauracja to dla mnie nostalgiczna chwila, powrуt do przeszłości. Wspominam, jak panneau wylepiano, wypalano. To była trudna praca. Przynosiła jednak radość, zadowolenie. Tę pracę zamieszczono w książce o białoruskich artystach sztuki użytkowej jako przykład mojej twуrczości.

— Ceramika potrzebuje dużego wysiłku. Czy właśnie dlatego dziś częściej pani maluje obrazy?
— Przyczyna jest inna. Tak wyszło, że duże prace ceramiczne miałam przed zamążpуjściem. Byłam bardziej wolnym człowiekiem. Gdy wyszłam za mąż, gdy urodziłam syna, nie mogłam sobie pozwolić na taką pasję. Gdy miałam rodzinę, pomagałam swojemu ukochanemu Aleksandrowi. Pomagałam w produkcji gobelinуw. Zrezygnowałam z ceramiki. Takich zleceń od lat 80. po przebudowie nie było. Zakłady zaprzestały swojej działalności, nie było już piecуw, technologii. Chociaż wielu artystуw nadal uprawia ceramikę. Ja zaczęłam malować na płуtnie. Bardziej jednak zajmuję się archiwum, wystawami swojego męża.

— Kiedy był okres świetności białoruskiej ceramiki?
— Białoruska ceramika istniała od zawsze. W latach 70. — 80. XX wieku był okres świetności nie tylko ceramiki, ale i malarstwa, sztuki monumentalnej, gobelinуw. Malarzom żyło się lepiej, mieli lepsze możliwości niż teraz. Pracownie teraz bardzo dużo kosztują. Trzeba za nie płacić, trzeba więc zarobić pieniądze. Malarz raz wykłada, raz biegnie do pracowni — proces twуrczości jest zaburzony. Właśnie dlatego Aleksander Kiszczenko opuścił instytut. Wrуcił do pracowni, by poświęcić się sztuce. Moim zdaniem twуrca powinien być wolny. Nie powinien myśleć o tym, że trzeba zarobić. To przeszkadza, dusza malarza powinna być ciągle w twуrczości.

— Co panią najbardziej fascynowało i inspirowało w pracy nad ceramiką?
— Sam materiał jest bardzo ciekawy — plastyczny. Czuje się go rękami. Inspirowało życie, zamiłowanie do sztuki. Chciałam wyrazić uczucia.

— To, że dziś ceramika zanika to oznaka czasуw?
— Ceramika stała się kameralna. Na wystawach już nie ma monumentalnej ceramiki. Zmieniły się technologie. Takiej skali jak dawniej już nie ma.

— Czy dawniej o żywotności ceramiki decydował ten fakt, że były zamуwienia na ten gatunek sztuki?
— Jeśli plan generalny pewnego obiektu architektonicznego zakładał, że tu będzie ceramika, tu mozaika, gobelin, wybierano malarzy, ktуrzy potrafili to zrobić. Teraz najczęściej nie ma takiego rozwiązania generalnego: by wnętrza się nie rozwaliły, by zachować je, a nie ozdobić elewację po prostu wszelkimi figurkami, wazonami. Dawniej o wszystkim decydowano kompleksowo.

— Co pani uważa za najważniejsze w ceramice artystycznej?
— Najważniejsza w ceramice i w malarstwie jest wierność swojej twуrczości, niedopuszczalna jest chałtura. Ceramika to przede wszystkim cudowny materiał.

— Gdyby miała pani możliwość, co by pani chciała dziś zrobić?
— Miałam marzenie. Dziś jednak nie starcza czasu. Proszę Boga o zdrowie, siły, być może to zrobię. Bardzo lubię rzeźbę, małą plastykę, porcelanę. Chciałabym zrobić kompozycję rzeźbiarską.

— Czy zgadza się pani z tym, że czas wpływa na twуrczość, na jej rozwуj?
— Tak, jak najbardziej. Czas mija i rozwijają się nowoczesne technologie, pojawiają się nowe obrazy.

— Czy starała się pani, by w pracach były obecne wątki ludowe?
— Wychowałam się na ludowych obrazach. Dawniej nie dzieliliśmy się — w ZSRR — i dlatego uczyliśmy się wszystkich rzemiosł ludowych: jak robić zabawki z Dymkowa, gżel, rzeźby z drewna, kamienia, kości. Zawsze jednak chciałam pracować w wersji realistycznej.

— Czy niepokoi dziś panią zachowanie tradycji białoruskiej ceramiki?
— Myślę, że białoruską ceramikę trzeba rozwijać. Teraz młodzież znajduje sporo ciekawych rozwiązań w ceramice.

— Czy w twуrczości wyobrażała sobie pani odbiorcуw, jak ocenią pani pracę?
— Wcale o tym nie myślałam. Starałam się zrobić pięknie. Gdy na przykład gotowe było to panneau, wielu osobom się spodobało. Nie napisano, czyja to jest praca. Wszyscy mуwili, że jakiejś moskiewskiej artystki. Nikt nie widział, że zrobiła to wszystko białoruska malarka.

— Opiekuje się pani całym dorobkiem artystycznym malarza narodowego Aleksandra Kiszczenki. To honorowa, trudna misja. Jak pani sobie radzi?
— Misja rzeczywiście jest trudna. Ale bardzo ważna. Na moich barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Powiem, że jednej osobie jest trudno ją udźwignąć. Oczywiście zwracam się do Ministerstwa Kultury i do muzeуw, staram się jakoś wszystko zachować, urządzać wystawy. Aleksander Kiszczenko dużo malował, zostawił około 400 obrazуw w pracowni. Nie mуwiąc już o gobelinach. “Gobelin Wieku” otrzymał status wartości historyczno-kulturalnej, a nadal jest w pracowni. Przychodzi do mnie wiele osуb. Każda praca Aleksandra Kiszczenki niesie pozytywną energię. Kochał życie i podziwiał wiele rzeczy. Dnia 13 maja mija 85. rocznica urodzin. Chciałabym, by pomagał mi Związek Malarzy i Ministerstwo Kultury: promować jego twуrczość. Często się mnie prosi o informacje o Aleksandrze. Niedawno nakręcono film o nim, o jego twуrczości napisano w podręczniku do historii Białorusi w rozdziale kultura: jego “Gobelin Wieku” i gobelin o Czarnobylu, ktуry znajduje się w kwaterze głуwnej ONZ. Po śmierci Aleksandra Kiszczenki dość często urządzam wystawy. Ostatnia była w 2009 roku w Muzeum Narodowym Sztuk Pięknych na dwуch piętrach. Bez pomocy państwa raczej nie będę potrafiła urządzić kolejnej takiej wystawy. Jego twуrczość jest rуżnorodna. Teraz wielu myśli, że zostaje się malarzem po ukończeniu studiуw. Dopiero, gdy umierał, powiedział mi, że zrozumiał, jak i co trzeba robić. Potrzebował na to wielu lat.

— Na obrazach Aleksandra Kiszczenki często pojawia się pani portret.
— Zawsze byłam obok. Szukał słowiańskiej postaci i poznał mnie. Pierwszy portret był mały, ale kupiono go w Moskwie. Często mnie malował, ponieważ kochał. Gdy urodził się syn, malował nas z synem. Mуwił: trzeba malować to, co kochasz i rozumiesz. Lubił malować przyrodę i martwą naturę. Czasami pytałam go: tak często mnie malujesz, czy nie znudziło ci się. A on mi na to: “Po prostu dobrze cię znam, gdy powinienem odnaleźć się w nowej sytuacji, po prostu biorę twoją postać, ktуra jest mi zrozumiała, by szybko znaleźć swoją ideę”.

— Czy państwa syn Maksym odziedziczył po rodzicach zdolności artystyczne czy ma inne zainteresowania?
— Ma wiele po Aleksandrze, swoim ojcu. Jest optymistą. Zamartwiam się z rуżnych powodуw, a Maksym jest inny. Nie chciałam, żeby wybrał ten zawуd. Powinni go wybierać tylko utalentowani ludzie. Malarz może przygotować swojego syna lub cуrkę, mogą dostać się na uczelnię. Potem najczęściej zdarza się, że nie odnajdują się w zawodzie albo po prostu są beznadziejni. Maksym bez twуrczości nie mуgł żyć i w wieku 8 — 9 lat zaczął pisać notatki o smutku, o słońcu. Pуźniej już nie potrafił bez pisania. Same do niego przychodziły wersy. Pisze liryki. Moim zdaniem ma ciekawe wiersze. Nie zdobył specjalnego wykształcenia, ale sposуb myślenia ma szczegуlny. To jest właśnie element talentu.

— Kobieta malarka to już nic dziwnego. Czy istnieje coś, co wyrуżnia twуrczą naturę kobiety?
— Delikatność. Chociaż są kobiety, ktуre potrafią pracować jak mężczyźni. W tym zawodzie kobiecie z rodziną nie jest łatwo. Gdy jesteś sama, na wiele rzeczy możesz sobie pozwolić, możesz tworzyć. Gdy jest rodzina, musisz poświęcać swуj czas codziennym sprawom. Jeśli kobieta ma talent, potrafi być lepsza od mężczyzn.
Marzę o wydaniu albumu o Aleksandrze Kiszczence, jego monumentalnych pracach i obrazach. Album potrzebny jest między innymi studentom, by wiedzieli, że na Białorusi był taki wybitny malarz. Dziś najważniejszą rzeczą dla mnie jest zachowanie jego dorobku. Jeśli zniszczymy to, co było w latach 70., nic nie będziemy mieli w dwutysięcznych. Co daje ziemia bez kulturalnej, żyznej warstwy? Bez tej warstwy nie wyrośnie ziarno. Można wyhodować, stworzyć warstwę kulturalną. Chciałabym, by odrestaurowano jego mozaikę na mińskim hotelu “Inturysta”. Takich monumentalnych dzieł, jakie robiono w latach 70. — 80., już nie będzie. To ogromne wydatki. Tacy wybitni malarze jak Kiszczenko rodzą się raz na sto lat.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter