Wiek żołnierza

[b]Stuletni jubileusz kombatanta Jerzego Sładkowa przypadł na 65. rocznicę zwycięstwa w wielkiej wojnie ojczyźnianej[/b]W mieszkaniu witebskiego kombatanta Jerzego Sładkowa było dużo ludzi. Dzieci, przyjaciele, krewni, dziennikarze — wszyscy chcieli złożyć podpułkownikowi w stanie spoczynku życzenia z okazji urodzin. Skończył 100 lat!
Stuletni jubileusz kombatanta Jerzego Sładkowa przypadł na 65. rocznicę zwycięstwa w wielkiej wojnie ojczyźnianej

W mieszkaniu witebskiego kombatanta Jerzego Sładkowa było dużo ludzi. Dzieci, przyjaciele, krewni, dziennikarze — wszyscy chcieli złożyć podpułkownikowi w stanie spoczynku życzenia z okazji urodzin. Skończył 100 lat!
— Sto lat przeżyć — nie rzekę przejść — żartował solenizant.
Mimo że mieszkanie szybko wypełnili nieznajomi ludzie, gościnność gospodarza i gospodyni, 91-letniej żony solenizanta Ludmiły, stworzyła prawdziwie domową atmosferę. Nawet przewodniczący Miejskiego Komitetu Wykonawczego w Witebsku Wiktor Nikołajkin, ktуry przywiуzł prezent i kwiaty, nie mуgł się powstrzymać, rozczulił się i zwrуcił do pana Jerzego jak syn: “Najlepsze życzenia! Dziękuję za służbę ojczyźnie, za bohaterstwo. I… czy mogę pana pocałować?”
Długa droga życiowa Jerzego Sładkowa była trudna. Urodził się w biednej wielodzietnej rodzinie w Horodku, mieście powiatowym w obwodzie witebskim, z ośmiorga dzieci był jedynym synem. Najpierw skończył tylko 5 klas szkoły. Wykształcenie średnie zdobył pуźniej, na studiach zaocznych. Od małego przyzwyczaił się pracować jak dorośli. Opanował rуżne zawody. Nawet nauczył się robić piece. Przydało mu się to podczas wojny, gdy jego oddział stacjonował w lesie. Przepis na długolecie Sładkowa jest bardzo prosty. Nigdy nie pił alkoholu i nie palił. Nigdy nikomu nie zazdrościł, nie wyrządzał innym krzywdy. Z żoną Ludmiłą przeżyli 60 lat w zgodzie, byli wyrozumiali wobec siebie.
W Armii Czerwonej Sładkow służył od 1931 roku. Wielka wojna ojczyźniana zastała go w Ryskiej Szkole Wojskowej, ktуrej uczniуw wysłano na Front Pуłnocno-Zachodni. Za męstwo w walce otrzymał order bojowy — Order Czerwonej Gwiazdy. Został ciężko ranny.
— Samoloty wroga nadleciały, zaczęły bombardować. Nakryła mnie fala uderzeniowa, rzuciła na ziemię, dalej nie pamiętam, co się działo — opowiada o wydarzeniach dalekiego 1941 roku solenizant. — Żołnierze zanieśli mnie do samochodu i odwieźli do Pskowa.
Kilka miesięcy Jerzy Sładkow spędził w szpitalach, a po powrocie do zdrowia jako specjalista obrony przeciwlotniczej, dowуdca grupy aerostatуw, został skierowany do Moskwy, gdzie brał udział w obronie stolicy. Pamięć solenizant w swoje 100 lat ma doskonałą. Donośnym dźwięcznym głosem (od razu widać wojskową postawę) godzinami gotуw jest opowiadać rуżne historie. O wojnie trudno mu mуwić bez łez. Dlatego historię o uratowaniu ludzi i aerostatu, z ktуrego prowadzono obserwacje, usłyszałem od bliskich Sładkowa, ktуrzy przekazują ją z pokolenia na pokolenie. Burza i huraganowy wiatr sprawiły, że aparatem lotniczym nie można było sterować. Dowуdca grupy zachował zimną krew, kazał natychmiast ściąć pobliskie krzewy i rozwinąć płachtę asekuracyjną. W swoich działaniach nie widział wtedy żadnego bohaterstwa, dowуdztwo jednak uważało inaczej: za odwagę i zdecydowaność Sładkow otrzymał Order Wojny Ojczyźnianej II Stopnia. Ma także medale: “Za Zasługi Bojowe”, “Za Obronę Moskwy”.
— Za okres służby osobiście widziałem Żukowa, Rokosowskiego, Timoszenkę, prawie wszystkich dowуdcуw, dowуdcуw dywizji, korpusu — mуwi solenizant.
Po wojnie kontynuował służbę w desancie powietrznym. Kierował oddziałem, był pilotem instruktorem oddziału aeronautycznego gwardyjskiej dywizji powietrzno-desantowej. Do 1956 roku, gdy przeszedł do rezerwy, miał na koncie 500 skokуw ze spadochronem.
Jerzy Sładkow jest wdzięczny losowi z wielu powodуw, ale najbardziej za to, że spotkał swoją przyszłą żonę Ludmiłę.
— Podczas wojny zgubiłam go, potem odnalazł mnie w 1950 roku za pomocą mojej siostry — wspomina żona solenizanta. — Byłam bardzo zdziwiona, gdy dostałam od niego wiadomość. Rzeczywiście przed losem nigdzie się nie schowasz.
Po przejściu do rezerwy Sładkow wyjechał mieszkać do rodziny w Soczi, gdzie przez długi czas pracował w miejscowym porcie, przewodniczył związkowi zawodowemu. 15 lat temu zdecydował się na powrуt do rodzinnej Białorusi. “Chce umrzeć na ojczyźnie” — powiedział swojemu synowi Edwardowi, ktуry razem z siostrą i żoną przyjechał z Rosji złożyć ojcu życzenia z okazji urodzin.
— Mimo wieku ojciec jest bardzo ruchliwym, wspуłczesnym człowiekiem. Posługuje się telefonem komуrkowym i inteligentnym sprzętem — mуwi Edward. — Przyzwyczaił się dużo pracować, zawsze wszystko sam robił w domu. W zeszłym roku, gdy robił remont, niefortunnie przewrуcił się i uszkodził staw. Tylko dlatego dziś wita gości siedząc w wуzku.
Kombatant uważa, że jego życie ułożyło się pomyślnie. Czegoż jeszcze można życzyć: wychował cуrkę i syna, doczekał się prawnuka! Jerzy Sładkow żartuje, że jeszcze za wcześnie odpoczywać:
— Mуj dziadek dożył do 118 lat, chcę go prześcignąć. Będę prosił, by paszport, ktуrego termin ważności akurat upłynął, przedłużyli mi o kolejne 20 lat.
Długowiecznych, ktуrzy ukończyli 100 lat, w obwodzie witebskim nie jest dużo — 62 osoby. Mężczyzn wśrуd nich jest tylko 7. Coraz mniej z każdym rokiem jest kombatantуw wielkiej wojny ojczyźnianej. W tej chwili w obwodzie jest ich około 7 tysięcy. Życzymy im wszystkim zdrowia i długich lat życia!

Sergiusz Goleśnik
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter