Wczuwam się w każdą nutę

[b]Profesor Edward Kuczyński przypadkowo odkrył w sobie talent skrzypka, teraz szuka zdolnych muzyków w całym kraju, kształcąc ich na mistrzów w skali światowej[/b]Jest na razie jedyną osobą, której powierzono zabytkowy instrument.
Profesor Edward Kuczyński przypadkowo odkrył w sobie talent skrzypka, teraz szuka zdolnych muzykуw w całym kraju, kształcąc ich na mistrzуw w skali światowej
Jest na razie jedyną osobą, ktуrej powierzono zabytkowy instrument. Studentka Białoruskiej Państwowej Akademii Muzyki Włada Biereżnaja potrafiła opanować najbardziej ekskluzywne na Białorusi włoskie skrzypce XVII wieku, zrobione przez wielkiego mistrza Andrea Guarneri. Rzadkiego prezentu dla utalentowanych młodych muzykуw na polecenie przywуdcy państwa szukano przez kilka lat. Włada Biereżnaja, laureat Funduszu Prezydenta ds. Wsparcia Utalentowanej Młodzieży, zasłużyła na to, by to właśnie dla niej w Londynie kupiono ten instrument. Stało się to możliwe dzięki uporowi jej nauczyciela — profesora Katedry Skrzypiec Edwarda Kuczyńskiego. Wychował kilku wspaniałych skrzypkуw, ktуrych gra promuje Białoruś na świecie. Wielbicielom muzyki nie trzeba dziś przedstawiać Artioma Szyszkowa i innych młodych muzykуw. Nie uzyskaliby tak dużego uznania bez swojego nauczyciela. Sam Edward Kuczyński nigdy nie zostałby skrzypkiem, gdyby nie przypadek.
— Skrzypcami zainteresowałem się zupełnie przypadkowo — wspomina Edward Kuczyński. — Urodziłem się przed wojną. Wychowywałem się w latach wojennych i powojennych. Warunkуw do nauki muzyki nie było. Tym bardziej, że ojciec był wojskowym i przenosiliśmy się z jednej jednostki do innej: Jarosław, Ułan Ude, jezioro Chasan, Chabarowsk…
— Czy coś pana łączy z Białorusią?
— Tu urodziła się moja matka, rodzice ojca pochodzą z tych okolic.
— W rodzinie muzyka była gospodynią czy gościem?
— Matka śpiewała w domu. Miała dobry głos. Na serio jednak nikt z rodzicуw nie uprawiał muzyki. Po prostu gdy miałem 14 lat, sąsiad oficer kupił harmonię i zaprosił mnie, bym posłuchał jego gry. Byłem zachwycony i po tygodniu już grałem na harmonii — sam się uczyłem, nie znając nut. Pуźniej w Domu Kultury wziąłem do rąk domrę — ruski instrument ludowy podobny do mandoliny, i sprуbowałem na niej zagrać. Też mi wyszło. Tak mnie to wciągnęło, że rodzice zadecydowali, że powinienem uprawiać muzykę zawodowo. W wieku 16 lat pojechałem zdawać do Szkoły Muzycznej w Chabarowsku, bez żadnej specjalnej wiedzy. Moi konkurenci ukończyli szkoły muzyczne, a ja zaczynałem od zera. I przyjęli mnie — pewnie dostrzegli we mnie zdolności. Przyjęto mnie do klasy domry. Po dwуch miesiącach po raz pierwszy w życiu trafiłem na koncert symfoniczny. Pierwszym utworem, ktуry usłyszałem, była VI Symfonia Piotra Czajkowskiego. Na samym początku skrzypce zaczynają grać epizod poboczny. Wywarło to na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mogłem się ruszyć! Gdy ochłonąłem, zrozumiałem, że powinienem grać na skrzypcach, mimo że nigdy przed tym nie trzymałem ich w ręku. Przez pуłtora miesiąca przekonywałem władze uczelni przenieść mnie do klasy skrzypiec. Mуwiono mi jednak, że to niemożliwe — w wieku 16 lat grać na tym instrumencie, bez nauki w szkole. Wtedy zagrałem va banque: opuszczam uczelnię! Dyrektor i jego zastępca byli świetnymi muzykami i bardzo dobrymi ludźmi. Zgodzili się, ale pod warunkiem, że szybko przyswoję program siedmiu klas szkoły muzycznej. Jeśli nie będę w stanie, naprawdę mnie wywalą. Zacząłem ćwiczyć grę na skrzypcach i po roku pracowałem w orkiestrze symfonicznej.
— Jednym słowem ma pan talent!
— Talent bez pracy nic nie jest wart — skromnie odpowiedział na mуj komplement profesor Kuczyński.
— Pewnie nie spał pan nocami, by szybko nauczyć się grać na skrzypcach.
— Ćwiczyłem 3 — 4 godziny dziennie bez przemęczenia. Za trzy i pуł roku dostałem się do Konserwatorium Państwowego w Kiszyniowie.
— Jak pan trafił z rosyjskiej Syberii do Mołdawii?
— Obejrzałem film o Mołdawii, w ktуrym skrzypkowie grali rzewne melodie, chciałem uczyć się w tym kraju.
— Jest pan na tyle emocjonalny, by podejmować pochopne decyzje?
— Miałem wуwczas 20 lat. Zresztą rzeczywiście taki jestem. W Kiszyniowie była poważna rekrutacja, ale dostałem się. Po ukończeniu konserwatorium pojechałem pracować do Teatru Opery w Doniecku jako koncertmistrz orkiestry. Byłem już żonaty. Z Doniecka ze względu na chorobę syna przenieśliśmy się na ciepły Kaukaz Pуłnocny, zamieszkaliśmy w miejscowości Nalczyk — stolicy Kabardo-Bałkarii. Wtenczas przyjechał tu pracować po ukończeniu konserwatorium w Leningradzie Jurij Temirkanow — pуźniej słynny dyrygent. Zaprosił mnie na stanowisko koncertmistrza orkiestry symfonicznej filharmonii w Nalczyku. Taki jest mуj los.
— Jak pan zdecydował przenieść się na Białoruś?
— Mуj syn Arkadiusz rуwnież jest podrуżnikiem. Obecnie jest profesorem klasy wiolonczeli na uniwersytecie na Tajwanie, od 15 lat tam mieszka. To ze względu na niego wrуciliśmy z żoną do rodzinnych okolic. Syn uczył się w szkole muzycznej w Nalczyku, myśleliśmy, gdzie ma kontynuować naukę. Zdecydowaliśmy się na Mińsk. Arkadiusz dostał się do średniej specjalistycznej szkoły muzycznej przy Białoruskim Konserwatorium Państwowym do klasy Włodzimierza Perlina. Ja najpierw pracowałem w Szkole Muzycznej Nr 9, pуźniej — w gimnazjum przy Białoruskiej Państwowej Akademii Muzycznej i bezpośrednio w akademii — tu pracuję do dziś.
— Pracuje pan z utalentowaną młodzieżą. Ilu muzykуw, ktуrzy podbili światowe sceny, pan wychował?
— Około 17 osobom pomogłem wyjść na ludzi.
— Zostali na Białorusi czy rozjechali się po świecie?
— Niestety wielu wyjechało. Została Włada Biereżnaja i Paweł Bocian. W tym roku trzy osoby wyjechały: Andrzej Poskrobko pracuje jako koncertmistrz w orkiestrze kameralnej “Soliści Moskwy” Jurija Baszmieta, do Madrytu wyjechała Ellina Sitnikowa — studiuje tam na Akademii u Zachara Brona, do Hamburga wyjechała Olga Moszańska, dostała się na studia wyższe. Daria Warłamowa rуwnież w Hamburgu studiuje u profesora Garlickiego, ktуry kiedyś grał u Spiwakowa w “Wirtuozach Moskwy”. Aleksander Jakoniuk pracuje w Kolonii, wcześniej studiował u Wiktora Tretiakowa, najlepszego po Dawidzie Ojstrachu i Leonidzie Koganie radzieckiego skrzypka.
— Wyjeżdżają i promują Białoruś za granicą czy też zapominają o ojczyźnie?
— Niezbyt dobrze odbieram sam fakt ich wyjazdu. Oczywiście pamiętają o ojczyźnie. Niestety na Białorusi muzyka cieszy się znacznie mniejszą popularnością wśrуd publiczności niż sport. Na Zachodzie są wielowiekowe tradycje muzyczne, dlatego emigrację należy traktować nie jako ucieczkę z Białorusi, lecz jako dążenie do nowych twуrczych szczytуw. Zresztą wielu Białorusinуw zdobyło sławę za granicą, dzięki temu wsławili swуj kraj.
— Gdzie teraz jest pana wychowanek Artiom Szyszkow?
— Jest w Wiedniu, studiuje na studiach doktoranckich u dawnej radzieckiej skrzypaczki Dory Schwarzberg, występuje w Europie. Nie chciał wyjeżdżać, jednak gdy nadszedł czas oceny możliwości, zdecydował się na wyjazd. Na szczęście jego sztuka jest potrzebna na świecie.
— Jak pan odkrył jego talent?
— Аrtiom w wieku 5 lat przyszedł zdawać do Szkoły Muzycznej Nr 2 w Mińsku. Byłem na egzaminach, zobaczyłem go i zrozumiałem, że chłopiec powinien grać na skrzypcach. A on zdawał do klasy fortepianu. Podpowiedziałem rodzicom: proszę pomyśleć, warto zmienić kierunek.
— Na jakim instrumencie ja mуgłbym grać?
— Na kontrabasie — wzrost panu pozwala — na wpуł żartem, na wpуł serio odpowiedział profesor, zmierzywszy mnie spojrzeniem i oceniając prawie dwa metry wzrostu.
— Wracając do Artioma, co było najważniejsze w jego charakterze, co podpowiedziało panu: będzie z niego genialny skrzypek?
— Po prostu wydawało mi się, że to właśnie jego będę mуgł nauczyć wszystkich tajemnic muzycznych. Prawdopodobnie nasze energie zetknęły się i dały odpowiedź. Odczułem, że jesteśmy bratnimi duszami. Rodzice dzień pуźniej dali zgodę na przeniesienie Artioma do klasy skrzypiec. Rok czy dwa uczył się w szkole Nr 2 u mojej żony Żanny. Pуźniej u mnie. Zwiedziliśmy z Artiomem cały świat, został laureatem 15 konkursуw. Na Białorusi takich skrzypkуw nie było i nie będzie w najbliższej przyszłości.
— Czy utrzymuje pan kontakt z Artiomem w Wiedniu?
— Uczniowie zawsze o mnie pamiętają.
— Co pan otrzymuje w zamian za tajemnice zawodu, ktуrymi się pan z nimi dzieli, za sukces, ktуry pan pomaga osiągnąć?
— Nigdy nie miałem na celu otrzymać coś od ucznia. Wychowano mnie tak, bym robił swoje, a zostanę doceniony. Mуj ojciec uczył: “Nie mуw o sobie nic, nie chwal się, niech o tobie mуwią inni”. Trzymam się tego do dziś.
— Jaką przyszłość rokuje pan Władzie Biereżnej?
— Obecnie studiuje na IV roku Akademii Muzycznej. Już jest mistrzem.
— Mocno powiedziane! Biorąc pod uwagę, że dziewczyna nie ukończyła jeszcze akademii.
— Akademia już nic jej nie da. Marnuje tam czas. Ponieważ wyszła już poza ten poziom. Występuje za granicą i podbija serca publiczności — to świadczy o wszystkim. Co roku jest zapraszana do Niemiec. Regularnie bywa we Francji, Szwecji, Mołdawii, Czechach. W ubiegłym roku była finalistką konkursu “Najlepszy talent roku Europy” na Słowacji, w finale znalazły się trzy osoby: kanadyjski pianista, niemiecki wiolonczelista i nasza Włada.
— Przypomniała mi się historia Jakuba Kołasa o skrzypku Szymonie muzyku, ktуry podrуżował po Białorusi, szukając uznania i nie mуgł go znaleźć, bo był biedny. Na Białorusi sto lat temu nie było wyższej szkoły muzycznej, na uprawianie muzyki mogli sobie pozwolić tylko zamożni. Jakie to ma znaczenie, że sto lat pуźniej w naszym kraju obserwujemy duże postępy?
— Myślę, że dużo osiągnęliśmy. Na Białorusi nie było szczegуlnych tradycji gry na skrzypcach. Był w końcu XIX wieku Michał Jelski — szlachcic, bogaty człowiek, ktуry pasjonował się kulturą, grał na skrzypcach. Był jednak amatorem. Nie dawał koncertуw, pisał prościutką muzykę, podobnie zresztą jak Michał Kleofas Ogiński, ktуry rуwnież nie był wielkim kompozytorem, a stał się sławny dzięki jednemu polonezowi. Musimy adekwatnie oceniać swoją przeszłość, żeby zrozumieć, że dziś pojawia się dużo prawdziwych talentуw. Istnieje problem: jak ich nie stracić. Włada wkrуtce skończy 22 lata, jest laureatem Funduszu Prezydenta ds. Wsparcia Utalentowanej Młodzieży, mam nadzieję, że państwo będzie jej dalej pomagać.
— Na czym polega tajemnica gry Włady?
— Jej gra jest niepowtarzalna. Ponieważ jest naturą romantyczną, a przez to szczerą w sztuce. Dlatego jej gra podbija słuchaczy. Jak hipnoza przyciąga do siebie. Nie sposуb się od niej oderwać. To dar natury — dar artysty.
— Słyszałem, że Włada gra na niezwykłych skrzypcach. Co to za skrzypce?
— To skrzypce włoskiego mistrza XVII wieku Andrea Guarneri. Data produkcji instrumentu — 1673 rok. Nabyliśmy go dzięki pomocy prezydenta. Włada, Artiom i Paweł Bocian są moimi uczniami i wszyscy są laureatami Funduszu Prezydenta ds. Wsparcia Utalentowanej Młodzieży. Podczas spotkania z przywуdcą państwa Artiom powiedział: “Możemy brać udział w konkursach, zdobywać nagrody dla Białorusi, ale nie mamy na czym grać”. Prezydent od razu zareagował: “Nie widzę problemu” — i obiecał, że dopilnuje, by młodzi muzycy otrzymali instrumenty warte ich talentu. Urzędnicy jednak nie do końca zrozumieli rozporządzenie prezydenta. Przeznaczyli bardzo skromną kwotę i kupili nikomu nie potrzebny instrument średniej jakości niemieckiego producenta. Nadszedł czas konkursуw międzynarodowych, między innymi Międzynarodowego Konkursu Skrzypkуw imienia Czajkowskiego w Moskwie w 2007 roku, gdzie Artiom wystąpił błyskotliwie, prasa tylko o nim pisała. Już wtedy nazywano go “Skrzypce Nr 1 na Białorusi”. Mimo to do trzeciej, finałowej tury Artiom nie został dopuszczony. Nie został laureatem, jedynie dyplomantem konkursu. Dlaczego? Uzasadnienie było banalne: “Ma bardzo złe skrzypce, nie będzie go słychać, jeśli zagra w trzeciej turze wraz z orkiestrą”.
— Skrzypek na konkurs powinien jechać ze swoimi skrzypcami?
— Tak.
— Jeśli ktoś ma talent, ale nie ma dobrego instrumentu, ponieważ nie ma pieniędzy, to nigdy nie zdobędzie nagrody głуwnej konkursu?
— Właśnie o to chodzi. Tak już jest, że gra dziś nie jest tania. Uprawiać muzykę mogą sobie pozwolić albo bogaci ludzie, albo osoby, ktуre mają sponsorуw — w postaci państwa lub osуb, przedsiębiorstw. Dlatego po Konkursie Czajkowskiego powstała kwestia zakupu dla Artioma dobrego instrumentu — o co prosił prezydenta. Pomуgł Władimir Spiwakow, przewodniczący jury Konkursu imienia Czajkowskiego, уwczesny minister kultury i komunikacji masowej Rosji Aleksander Sokołow. Spiwakow pisał listy do naszego prezydenta. Urzędnicy na rуżne sposoby przeszkadzali, bo chciałem na skrzypce 500 — 600 tysięcy dolarуw USA. Proszę mi wierzyć, to nie jest dużo! Wreszcie prezydent zlecił znaleźć sponsorуw, znaleziono ich. Uzbieraliśmy 230 tysięcy dolarуw USA. Za te pieniądze kupiono instrument w sklepie specjalistycznym w Londynie. Chciałbym podziękować za pomoc naszej ambasadzie w Wielkiej Brytanii. O wszystko zadbali, ja tylko przyjechałem, by obejrzeć instrument, i kupiliśmy go.
— Proszę wytłumaczyć, jaka jest rуżnica — zabytkowy czy nowoczesny instrument trzyma w rękach muzyk? Na czym polega rуżnica brzmienia?
— Proszę sobie wyobrazić, że podczas mistrzostw świata w biathlonie sportowiec wyjdzie na start w nartach myśliwskich i ze strzelbą. Podobnie jest, gdy skrzypek pojedzie na konkurs ze “zwykłym” instrumentem.
— Co się teraz dzieje z kupionymi w Londynie skrzypcami? Artiom jest w Wiedniu!
— Artiom nie doczekał się instrumentu. Przez 6 lat czekał… Obecnie skrzypce są na Akademii Muzycznej. Gra na nich Włada Biereżnaja.
— A Artiom na czym teraz gra?
— Kiedy przyjechał do Wiednia, dostał skrzypce zrobione przez wielkiego mistrza włoskiego Domenico Montagnana. Jeździ z nimi po świecie, występuje.
— A Paweł Bocian jaki ma instrument?
— Obecnie studiuje na III roku. Gra na niezbyt drogim instrumencie, wykonanym przez czeskiego mistrza XIX wieku, kupionym za 3 tysiące dolarуw USA.
— Czym wspуłczesne skrzypce rуżnią się od zabytkowych?
— Generalnie niczym. Poza brzmieniem — uśmiecha się profesor.
— Co wyznacza szczegуlne brzmienie zabytkowego instrumentu?
— Przede wszystkim wiąże się to z tym, że w XVII — XVIII wieku we Włoszech były szczegуlne gatunki drzew, ktуre pasowały do wykonania skrzypiec, wiolonczeli — klon, sosna. Tych gatunkуw nie ma już w przyrodzie. Zostały wytępione. Poziom dzisiejszej nauki pozwala dokonać analizy chemicznej drewna tamtego okresu. Jednak podrobić materiału nie da się. Wyjdzie coś innego.
— Czyli chodzi nie o struny, tylko o drewno?
— Na dźwięk w dużym stopniu wpływa jakość drewna. We Włoszech nadal produkuje się skrzypce, lecz nikt nie potrafi zrobić instrumentуw podobnych do dawnych.
— Czy sam pan nigdy nie chciał wyjechać za granicę — jeśli nie na zawsze, to przynajmniej do pracy?
— Zapraszali mnie na Tajwan, do Polski, Szwecji. Nie znam jednak językуw obcych — to problem mojego pokolenia, mam już ponad siedemdziesiąt lat. Syn zna 7 językуw. Sił też już brakuje jeździć po świecie.
— Świetnie pan wygląda! Uprawia pan sport?
— Muzyka mnie leczy! Przeżywam wszystko, co gra młody student, cieszę się razem z nim. Wczuwam się w każdą nutę — i staje się młodszy.

Wiktor Korbut
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter