Tajemnice harmonii i podniecenia

Z Jeleną Baranowską zapoznałam się na jej indywidualnej wystawie “Wariacje”
Z Jeleną Baranowską zapoznałam się na jej indywidualnej wystawie “Wariacje”. Poprzez jasne, pełne świeżości i powietrza obrazy widziałam jej obraz, harmonijny, miękki, jak nasza natura... Późna purpurowo-złocista jesień i wczesna szaro-niebieska, “wodniasta” wiosna — te chwile, które tak lubią poeci i malarze... Od jej krajobrazów wieje spokój i ciepło.



А moje pierwsze skojarzenie, związane z samą Jeleną — to delikatna melodia aromatu. Weszła, i odczułam, że ją ogarnia nie aromat, a koronki bardzo delikatnych perfumów. I jej technika malarska przypomina również koronki — splot miękkich, ciepłych kolorów, z których rodzą się mleczne róże czy biało-srebrne lilie...

Miękkie wzory tekstury, płynne linie, mgła wydaje się, wchłaniają, a tłuste, plastyczne, jak krem w wyrobach cukierniczych, pociągnięcia pędzla wzbudzają apetyt. Jej pejzaże i martwe natury są żywe.

Koronki w życiu i w sztuce

Jelena Baranowskaja, artystka, wykładowczyni Gimnazjum-College Sztuki imienia I.W. Achremczyka — córką Malarza Ludowego Białorusi Anatolija Baranowskiego, który jako pierwszy odkrył dla niej świat malarstwa.

— Mój tata odkrył dla mnie tajemnice mistrzostwa, a co do twórczości, to moja prababcia była koronczarką. Plotła piękne koronki, które potem pokazywano na wystawach — mówi Jelena i się uśmiecha. — Być może, to jest genetycznie położony kod?

Znaczy, nie przez przypadek wydało mi się, że jej styl malarski przypomina koronki...

W pracach Jeleny Baranowskiej są takie same małomówność, spokój, cisza, jak w obrazach jej ojca — Anatolija Baranowskiego. To jest kamerton harmonii, który pomógł malarce rozwinąć swój własny styl — unikalny, rozpoznawalny. Prace Jeleny Baranowskiej dziś są wystawiane na republikańskich i międzynarodowych wystawach, są przechowywane w kolekcjach prywatnych.


Miękkość, małomówność, spokój, cisza...

Gdzieś chmury powoli płyną...

I pięknem delikatnym jednoczą

Odcienia i wybuchy światła.


— Wiele zależy od tego, kto jest obok. W związku z tym jest mi łatwiej, ponieważ wokół są artyści — mówi Jelena.

Jej pierwszym nauczycielem w malarstwie był ojciec. Wspiera Jelenę w życiu i w twórczości. Wybrawszy zasadniczo męski zawód, delikatna, miękka, urocza, ona ucieleśnia na swoich płótnach prawdziwą harmonię. Jak nie wspomnieć tu mądre zdanie, że Kobieta zachowuje swoją kobiecość tylko wtedy, gdy obok są prawdziwi Mężczyźni. Mąż Jeleny Baranowskiej — Witalij Gerasimow — profesorem Wydziału Malarstwa Białoruskiej Państwowej Akademii Sztuk Pięknych. Jego prace są bardziej wyraziste, kontrastujące. Ale spokój Jeleny i ekspresja Witalija dziwnie są połączone, tworząc tę samą harmonię... O jednej z ich wspólnych wystaw odwiedzający powiedzieli: “To jest jak wino i mleko”. Dobry nastrój, wzajemne zrozumienie — czy nie jest to tajemnicą szczęścia rodzinnego?


Łosk. Widok z dawnego gorodziska. 2015 r.



Plamy życia.

Jakby każdy

w swoich okularach.

Żyjesz i nie nauczysz się życia.

Wokół wszystko tak jasne, przemijające,

Wyraziste.

A ty szukasz harmonii..



Malarstwu poświęcili swoje życie syn Jeleny i Witalija, stypendysta Specjalnego Funduszu Prezydenta Białorusi do wspierania uzdolnionej młodzieży Gleb Gerasimow, i jego żona — Weronika Gerasimowa. Wykładają również w Gimnazjum-College Sztuki imienia I.W. Achremczyka. Malownicze dzieła Gleba Gerasimowa bardziej, wydaje mi się, są związane z teatrem, grą z publicznością. Dla artysty tło na obrazie jest również bohaterem. A wśród tłumu ludzi obowiązkowo jest zamyślony cżłowiek.



Gdzie jesteśmy? Jakby do obrazu

Trafił widz.

Bohater zamyślony.

Ale również szybki...

Samotność.

Biała nuta.


Wielka tajemnica, jak w rodzinie twórców każdemu udało się zachować swój głos... A może, jest to również zasługa Jeleny?

Jelena Baranowskaja pisze te miejsca na Białorusi, gdzie można znaleźć spokój, poczuć harmonię, zrelaksować umysłem, oddychać świeżym powietrzem i patrzeć na puszyste chmury. Ona zręcznie “wyrwała” wczesną wiosenną naturę ze snu i ubrała ją w kolory ochry, niebiesko-szare i żółto-purpurowe farby.


Róże. 2013  r.

— Piszę głównie pejzaże i martwe natury, więc głównym źródłem emocji i chęci do pracy dla mnie — to natura. Za inspiracją nie jeżdżę, bo wiem — zawsze jest obok. Artysta różni się od reszty ludzi tym, że może zauważać — opowiada Jelena Baranowskaja.

Jeśli kilka minut patrzeć na obrazy malarki, można odczuć niby po skóry przebiegło coś. Jest to rzeczywistość o smaku wolności i spokojnego, tajnego szczęścia, gdzie puszyste chmury nie są sprzeczne, harmonijnie współistnieją z ostrymi, kołyszącymi się ziołami... Od chłodnawej kolorowej gamy dzieł malowniczych Jeleny Baranowskiej nie robi się smutno. Obrazy dają to piękno stanu przejściowego natury, które nie zawsze jest widoczne.


Przebudzenie. 2015 r.

Na jednej z martwych natur Jeleny Baranowskiej — małe mleczno-purpurowe róże w niebieskim wazonie z żółtą wstążką. Bardzo dokładnie przekazuje energetykę święta, ale spokojnego, jasnego... Kobiecego. Ta martwa natura może być nazwana “Wspomnienie”. Miękkie światło stopniowo zamienia się odcieniami zielonego, niebieskiego, żółtego, a “spokojne” odruchy nie wydostają się z jednolitej gamy kolorów. Ta praca — wspomnienie o wystawie, o tym dniu, kiedy darują róże i uśmiechy.

I jeszcze jeden rzadki dar mają artyści Baranowscy. Wiedzą, jak przekazywać tajemnice umiejętności zawodowych, wychowywać prawdziwych artystów. Anatolij Baranowski przez wiele lat wykładał w Białoruskiej Państwowej Akademii Sztuk Pięknych, wychował kilka pokoleń artystów. Wyróżniają się wśród swoich rówieśników również absolwenci Witalija Gerasimowa. Każdy z nich ma swój własny, niepowtarzalny styl malarstwa i, co jest bardzo ważne w twórczości, silny charakter. Z powodzeniem biorą udział w krajowych i międzynarodowych konkursach sztuki i wystawach także uczniowie młodszych Gerasimowych — Gleba i Weroniki.

Ale Jelena, jak wydało mi się, ma szczególny talent pedagogiczny. Jak mówią jej koledzy, kiedy po raz pierwszy przyszła wykładać do Gimnazjum-College Sztuki imienia I.W. Achremczyka, jej grupa na pokazach zadziwiała wszystkich ilością i jakością przygotowanych dla przeglądu prac. Nawet chłopiec, który przyjechał z wioski i nigdzie przed studiami nie zajmował się, pod koniec szkolenia zorganizował kilka osobistych wystaw. Sekret jest prosty. Uczniowie patrzyli na swoją wykładowczyni, widzieli, z jakim entuzjazmem pracuje, chodzili na jej wystawy i starali się osiągnąć doskonałości. Teraz prace uczniów Jeleny Baranowskiej są eksponowane na wystawach obok jej dzieł. Nie ma większej dumy dla wykładowcy...

W piekący letni dzień, czekając na Jelenę Baranowską na pierwszym piętrze gimnazjum-college’u, patrzyłam przez okno, jak przeprowadza na ulicy zajęcia ze studentami pierwszego roku. Gładkie ruchy, miękki uśmiech i twarde spojrzenie na prace, jak “markerze”, świadczyły — ta kobieta powściągliwa i delikatna. Wydawało się, że Jelena inspirowała się procesem tworzenia malowniczych obrazów nawet wtedy, kiedy udzielała wskazówek i sugestii dla studentów. Podchodziła do jednego, a następnie do drugiego, i wydawało mi się, że jej chód miał pewną trajektroię... Tak promień słońca wędruje między rzeźbami, które czekają na niego, aby błyszczeć, aby mieniać się i oddawać siebie sztuce.

Olga Ropot
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter