“Portrety” dyrygenta Wiaczesława Wolicza

Teatr Opery i Baletu otworzył cykl koncertów “Portrety”. Pomysłodawcą i kierownikiem muzycznym projektu jest Wiaczesław Wolicz. Białoruski dyrygent jest znany nie tylko w swoim kraju, jest mile widzianym gościem na przykład w moskiewskiej “Nowej operze”
Teatr Opery i Baletu otworzył cykl koncertуw “Portrety”. Pomysłodawcą i kierownikiem muzycznym projektu jest Wiaczesław Wolicz. Białoruski dyrygent jest znany nie tylko
w swoim kraju, jest mile widzianym gościem na przykład w moskiewskiej “Nowej operze”.

Numerem jeden pierwszego koncertu “Portretуw” została prima białoruskiej opery Nina Szarobina, a dedykacją tego wieczoru maestro uczynił słowa z arii Normy, ktуra milionowym nakładem rozeszła się po świecie wraz z cudownym głosem Marii Callas “Casta Diva” znaczy “Wybrana przez bogуw”.
— Planuję serie benefisуw, ktуre zostaną zadedykowane zarуwno dojrzałym muzykom, jak i młodym, i czołowym, i rokującym duże nadzieje, i charakterystycznym artystom, i artystom tragicznym.
— Сzy to takie ważne znaleźć kontakt ze śpiewakami?
— Oczywiście! Powinienem wiedzieć, czy ta osoba będzie słuchała, czy będzie stała przy swoim, jak oddycha, jak buduje frazę, jakimi barwami orkiestry upiększyć jej głos. Powinien być jeden człowiek, odpowiedzialny za uosobienie dramaturgii. Ten człowiek to dyrygent.
— Praca z czym sprawia Panu największą przyjemność?
— Może dziwnie to zabrzmi, ale żywie szczegуlne uczucie do włoskiej muzyki. Dokładnie zapamiętałem swoje dziecięce wrażenia: zawsze słuchając Verdiego, wydawało mi się, że już słyszałem tę muzykę. Pamiętam, w Niemczech dyrygowałem koncertem, w ktуrym występował baryton Antonio Salvadori. Po koncercie objął mnie i powiedział: “Podziękuj swoim rodzicom — masz włoskie serce”. Z przyjemnością gram opery Verdiego i Pucciniego. W końcu marca poszczęściło mi się dyrygować “Romeo i Julią” Prokofiewa — spektaklem poświęconym jubileuszowi mojego pedagoga Genadiusza Prowatorowa. Bardzo chcę zagrać Szostakowicza. Ale czuję, że jeszcze za wcześnie. Jeden z moich kolegуw, ktуrego bardzo szanuję, powiedział: “Dyrygent zaczyna się po 50 latach”. Zgodziłem się. Dzisiaj dziwi mnie, jak 10 lat temu mogłem porwać się na “Turandot”. A wtedy wszystko wydawało mi się łatwe. Z każdym rokiem otwierają się coraz to nowe głębie w sztuce, pojawia się bardziej odpowiedzialny stosunek wobec muzycznego materiału, nawet pewna nieśmiałość. Na przykład za Szуstą Symfonię Czajkowskiego dzisiaj bym się nie zabrał. Broń Boże komuś przeżyć taką tragedię, ktуrej odpowiada ta muzyka. Nic dziwnego, że to właśnie ją Walery Giergijew zagrał w Biesłanie. Wierzę, że misja dyrygenta rzeczywiście jest podobna do misji lekarza lub kapłana. Dzisiaj dokładnie rozumiem, że brud w duszy muzyka może okaleczyć dusze ludzi. A światło wyleczyć...

Helena Lisowa
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter