Po co Unii Europejskiej własne wojsko?

[b]Dnia 1 grudnia wszedł w życie Traktat Lizboński. Komuś może się wydać, że główna nowość to wprowadzenie stanowiska prezydenta Unii Europejskiej. Ma raczej znaczenie symboliczne niż praktyczne. O ważnych sprawach nadal decydują wybrani przywódcy 27 państw członkowskich. Powoli jednak Bruksela otrzymuje coraz większe pełnomocnictwa. Być może wkrótce nadejdzie czas, gdy będziemy mieli do czynienia nie tylko z walutą europejską, ale i wspólnym wojskiem europejskim[/b]Niedawno minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini szepnął brytyjskiej gazecie “The Times”, że na najbliższym szczycie Unii Europejskiej zaproponuje swoim kolegom zastanowić się nad możliwością powołania wspólnych sił zbrojnych. Wspólna wiza to dobrze, wspólna waluta jeszcze lepiej, jednak jeśli Stary Świat nie będzie realizował wspólnej polityki zagranicznej, przestaną się z nim liczyć. “Jeśli USA i Chiny zjednoczą siły w G2 i utworzą oś Pacyfiku, o Pakcie Północnoatlantyckim można zapomnieć” — uprzedza włoski minister.
Dnia 1 grudnia wszedł w życie Traktat Lizboński. Komuś może się wydać, że głуwna nowość to wprowadzenie stanowiska prezydenta Unii Europejskiej. Ma raczej znaczenie symboliczne niż praktyczne. O ważnych sprawach nadal decydują wybrani przywуdcy 27 państw członkowskich. Powoli jednak Bruksela otrzymuje coraz większe pełnomocnictwa. Być może wkrуtce nadejdzie czas, gdy będziemy mieli do czynienia nie tylko z walutą europejską, ale i wspуlnym wojskiem europejskim

Niedawno minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini szepnął brytyjskiej gazecie “The Times”, że na najbliższym szczycie Unii Europejskiej zaproponuje swoim kolegom zastanowić się nad możliwością powołania wspуlnych sił zbrojnych. Wspуlna wiza to dobrze, wspуlna waluta jeszcze lepiej, jednak jeśli Stary Świat nie będzie realizował wspуlnej polityki zagranicznej, przestaną się z nim liczyć. “Jeśli USA i Chiny zjednoczą siły w G2 i utworzą oś Pacyfiku, o Pakcie Pуłnocnoatlantyckim można zapomnieć” — uprzedza włoski minister.
Idea połączenia w jednych koszarach Niemcуw, Francuzуw, Brytyjczykуw, Włochуw, etc. krąży po Europie od dłuższego czasu. Ojcowie Europy, francuscy dyplomaci Robert Schuman, Jean Monnet i Renй Pleven planowali przecież nie tylko połączenie węgla i stali, ale i wojska.
Ledwo ucichły działa pod Berlinem, jak rozpoczęła się “zimna wojna”. W 1948 roku w Brukseli powstał blok wojenny, nazwany pуźniej Unią Zachodnioeuropejską. 14 francuskich dywizji, 12 niemieckich, 11 włoskich i 3 Beneluxu miały założyć jednakowe mundury, jednak dalej zakładu krawieckiego sprawa nie ruszyła.
Unia Zachodnioeuropejska formalnie nadal istnieje, jednak wiedzą o tym tylko najpilniejsi studenci wydziałуw stosunkуw międzynarodowych. Wszystko dlatego, że rok pуźniej pojawiło się NATO i zebrało laury, ktуre należały się unii. Pakt Pуłnocnoatlantycki, jak powiedział pierwszy sekretarz generalny Hastings Ismay lepiej radził sobie z zadaniem “trzymać Rosjan poza”, Amerykanуw “w” i Niemcуw “pod Europą”. O napoleońskich planach zapomniano do upadku “żelaznej kurtyny”.
Teraz nadmierna opieka Stanуw Zjednoczonych jak gdyby nie jest potrzebna. Poza tym na początku lat 90. Stary Świat zabrał się za swуj własny projekt — Unię Europejską. Był to projekt gospodarczy, lecz dalekowzroczni politycy już wtedy przewidzieli niebezpieczeństwo stać się kolosem na glinianych nogach. Nie przypadkiem jednocześnie z podpisaniem Traktatu z Maastricht powstał 60-tysięczny Eurokorpus. Naprawdę międzynarodowa była tylko brygada francusko-niemiecka. Hiszpanię, Belgię i Luksemburg reprezentowały jednostki narodowe, gotowe w razie potrzeby stanąć we wspуlnym szeregu.
Specjalnej sławy na polu walki Eurokorpus nie zdobył. Eksperci wojskowi mуwią, że ta struktura jest zbytnio zbiurokratyzowana i dlatego nieskuteczna. Pуki wszyscy głуwnodowodzący skontaktują się ze sobą telefonicznie, wojna może się już skończyć. Nie możemy nazwać inicjatywy pięciu państw wojskiem Unii Europejskiej.
Zresztą Europejczykуw mało obchodziła taka sytuacja. Powodуw do obaw o swoje bezpieczeństwo w Unii Europejskiej w latach 90. nie było. Na Zachodzie to dziesięciolecie uchodzi za syte. Będąc pod amerykańskim “parasolem bezpieczeństwa” Europa mogła oszczędzać pieniądze na swoje projekty gospodarcze. Z wyzwaniami, ktуre się pojawiały, radziło sobie NATO.
Dopiero problem Kosowa kazał Europejczykom zastanowić się nad swoimi zdolnościami obronnymi. W grudniu 1999 roku w Helsinkach narodziło się pojęcie wspуlnej polityki obronnej UE. Wyznaczono cel — w ciągu pięciu lat stworzyć 100-tysięczne siły zbrojne dysponujące 400 samolotami i 100 okrętami.
“Chociaż stworzenie sił szybkiego reagowania stało się pierwszą ogуlnoeuropejską inicjatywą wojenną, daleko jeszcze do stworzenia wspуlnego wojska — mуwi białoruski specjalista w dziedzinie stosunkуw międzynarodowych Denis Mieliancew. — Każda z jednostek narodowych szybkiego reagowania podlega kierownictwu swojego kraju i członkowie UE jedynie gotowi są wysłać swoje wojska na żądanie Brukseli”.
Misja nowych sił była ograniczona do operacji pokojowych sankcjonowanych przez ONZ. Najważniejsze, że była klauzula o “prawie do pierwszej odmowy” dla NATO — wojska europejskie wkraczały do akcji tylko w przypadku, jeśli alians z pewnych przyczyn odmуwi udziału w operacji.
Logicznie byłoby podejrzewać Stany Zjednoczone o krecią robotę. W rzeczywistości Waszyngton wspierał dowolne inicjatywy europejskie, o ile nie były sprzeczne z koncepcją rozwoju Paktu Pуłnocnoatlantyckiego. Interesy Amerykanуw są przejrzyste jak butelka od Coca Coli: niech się bawią, czym chcą, byle by wydawali więcej pieniędzy na własny sektor obronny.
Weźmy taki ważny czynnik zdolności obronnych jak zakup nowej broni. Statystyka wskazuje na to, że Unia Europejska produkuje broni nie o wiele mniej niż USA i na pewno więcej niż pozostali uczestnicy rynku. Jednak w odrуżnieniu od Ameryki większa część jest eksportowana.
Po “zimnej wojnie” większość państw UE powoli zmniejsza budżety wojenne. Nawet stworzenie wspуlnego wojska rozpatrywane jest przez pryzmat gospodarki. Niemiecki dziennik “Sьddeutsche Zeitung” zwraca uwagę na to, że utrzymanie w każdym z państw Unii Europejskiej narodowych sił zbrojnych tylko rozprasza środki. Dziennik porуwnuje efektywność wykorzystania wydatkуw wojennych ze Stanami Zjednoczonymi. Wspуlny budżet wojenny państw członkowskich UE wynosi 60 procent amerykańskiego, jednak potencjał wojenny Europejczykуw osiąga zaledwie jedną dziesiątą amerykańskiej potęgi.
Problem polega nie tylko na braku woli politycznej. Stworzenie wspуlnego wojska europejskiego popiera 38 procent ludności Unii Europejskiej (dla porуwnania — 67 procent Europejczykуw gotowych jest oddać na okup Brukseli walkę z przestępczością). Europejscy politycy muszą się z tym liczyć, chociaż na pewno znany im jest aforyzm: narуd, ktуry nie chce dobrowolnie karmić własnej armii będzie musiał w przyszłości i to pod przymusem karmić armię obcą.
Stworzenie sił szybkiego reagowania Unii Europejskiej jest beznadziejnie przedawnione. Swoją negatywną rolę odegrała kampania iracka, ktуra podzieliła Europę na “starą” i “nową”. Polityka zagraniczna Europy Wschodniej bardziej orientowała się na USA. Dopiero z przyjściem do Białego Domu Baracka Obamy Bruksela poważnie mogła zająć się planowaniem wojennym.
Na początku roku Parlament Europejski zagłosował za odnową sił. Podlegają tylko organom centralnym Unii Europejskiej i działają zgodnie ze swoim regulaminem. To poważny krok naprzуd w porуwnaniu z poprzednimi prуbami bronić się samodzielnie.

Igor Kolczenko
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter