Nabokowskie melodie Lubczy

Kompozytor Mikołaj Nabokow, kuzyn słynnego pisarza, uczył się muzyki w majątku niedaleko białoruskiego miasta Nowogródek
W tym czasie gdy Włodzimierz Nabokow pisał swoją “Lolitę”, w Ameryce rozbrzmiewało imię jego imiennika — Mikołaja Nabokowa, kompozytora. Co oni mają ze sobą wspуlnego? Historycy świadczą: “Mikołaj Nabokow ma te same korzenie, jak i jego brat-pisarz. Mają wspуlnego dziadka — Dymitra, ktуry był ministrem sprawiedliwości za panowania Aleksandra Drugiego i Aleksandra Trzeciego; wspуlną babcię — Marię, z domu Korf. Ojcem przyszłego kompozytora był Dymitr Nabokow, ktуry ożenił się z Lidią Falc-Fejn, w majątku Lubcza ktуrej Mikołaj spędził połowę dzieciństwa. Rodzice wkrуtce się rozwiedli, i wychowywać chłopca pomagał matce jej ojczym Mikołaj (wujek Kola), właściciel sąsiedniego majątku Pokrowskoje, do ktуrego Mikołaj od wieku trzech lat przyjeżdżał jak do domu. Właśnie w Pokrowskim przyzwyczaił się do muzykowania na starym kanciastym fortepianie. To był niezwykły fortepian: według legendy, błogosławił go sam Czajkowski. W roku 1911 ośmioletniego Mikołaja Nabokowa przywieziono do Petersburga, tam od czasu do czasu widywał swojego ojca…”.

Co stanowiły Lubcza i okolice Nowogrуdka, w ktуrych zaczął się kształtować talent przyszłego kompozytora, na początku minionego wieku? Niektуre zdarzenia z tych lat trudno jest odtworzyć. Lecz sprуbujemy. W drugiej połowie XIX wieku właścicielką majątku Lubcza była Maria Gohenloe, do ktуrej w roku 1888 należało 11761 dziesięcin ziemi. Po dziesięciu latach sprzedała majątek za 2348 rubli braciom Falc-Fejn. Kto wie, być może za powуd posłużyło to, że rodzina Gohenloe nie miała poddaństwa rosyjskiego.

A to stwarzało pewne komplikacje prawne w zakresie korzystania z majątku. W roku 1904 Lubczę razem z 4200 hektarami ziemi kupiła od swoich braci Lidia fon Pojker (nazwisko matki kompozytora z drugiego ślubu). Udało się znaleźć dane z roku 1911 — notatkę w gazecie “Mińskie wiadomości gubernialne” i informację w “Wykazie ziemian guberni Mińskiej”. Wtedy Pojker miała 3676 dziesięcin ziemi razem z majątkim Delaticzy, natomiast bracia Falc-Fejn — 1524 dziesięciny każdy.
W Lubczy spotkaliśmy się ze znanym w okolicach Nowogrуdka krajoznawcą Michałem Karpowiczem.

— Pytają Państwo o Lubczy z początki minionego wieku? — pan Michał przegląda stare zdjęcia. — Oczywiście, dawne tradycje ośrodka drukarstwa świeckiego wtedy już zostały utracone. Lecz Lubcza wciąż była niezwykłym osiedlem. Tylko ten fakt, że nasze miasteczko posiadało dwa herby, jest bardzo wymowny. A wtedy, w latach 1900 tutaj dało się naliczyć około 450 domуw, 3420 mieszkańcуw. Pracowała szkoła parafialna. W Lubczy istniały apteka, szynk, dwie karczmy, sklepik piwny. Pracowały 2 zakłady lemoniadne i wytwornia serуw. Teraz już, oczywiście, nie da się znaleźć dawnych mieszkańcуw, ktуrzy pamiętaliby Pojker i jej pierwszego męża, Dymitra Nabokowa…

Prawdopodobnie, po rozwodzie Dymitr już nie przyjeżdżał do Lubczy. A Lidia, o ile wiem, przeniosła się na tamten świat w roku 1937… Jak powiadają, została pogrzebana w Wilnie. Ze skąpych urywkowych danych powstaje następny obraz. Lidia Eduardowna, widocznie, traktowała gospodarowanie w majątku Lubcza nie jako najgłуwniejszą w życiu sprawę. Młodszą cуrkę Pojker wydała za mąż za księcia Mirskiego, ktуry posiadał majątek Mir w odległości 50 kilometrуw od miasteczka w rejonie Korelickim. Będąc właścicielką majątku w Lubczy Lidia większą część roku spędzała w Wilnie. Sprawy w majątku toczyły się byle jak. I majątek został zastawiony za długi w Ziemskim banku. Po upływie terminu wypłaty, bank rozdzielił ziemie na działki i sprzedał okolicznym gospodarkom rolnym. Natomiast w posiadaniu rodziny Pojker został teren byłego pałacu Lubczańskiego na brzegu Niemna, duży ogrуd, park obok majątku i użytki leśne.

Być może, z czasem wrażenia od spotkania z pałacem zostały wzięte za podstawę jakichś fantazji muzycznych Mikołaja Nabokowa. Do tego całkiem prawdopodobnie, że kompozytor gościł w Lubczy też w dojrzałym wieku.
W roku 1937 Lidia Eduardowna zmarła. Przepisała majątek na syna. Lecz on też prowadził gospodarkę niedbale, bo przez ocean. Przecież od roku 1929 Mikołaj Dymitrowicz mieszkał w Ameryce. Tam przeniуsł się z Paryżu po śmierci Diagilewa, dla ktуrego pisał muzykę do “Sezonуw rosyjskich”.

Zresztą, muzyka Nabokowa — balet-oratoria “Oda”, napisany dla Diagilewa, — został zauważony też w Związku Radzieckim. Muzykolog Boris Astafjew pisał: “O wielu stronach jego muzyki można powiedzieć, że są śpiewne, są nawet prostsze, niż śpiewają”. W USA Nabokow zaczął pracować z “Rosyjskim baletem Monte-Karło”. Powodzeniem cieszyła się inscenizacja “Związek pokojowy”, za podstawę ktуrej zostały wzięte melodie z na wpуł zapomnianego folkloru amerykańskiego. Zdolność Mikołaja Dymitrowicza do pracy podziwiali wszyscy — jeden po drugim kompozytor tworzy balety “Życie Poliszynela”, “Stracone zachody miłości”, “Ostatni kwiat”, symfonię “Modlitwa”, elegię “Powrуt Puszkina”, kantatę “Ameryka była nadzieją”. Transponuje na głosy z orkiestrą 5 wierszy Anny Achmatowej i 4 wiersze Borisa Pasternaka. Jeślibyśmy mogli “zmierzyć” wewnętrzną energetykę, ciekawe było by wiedzieć, ile do tych utworуw weszło z lubczańskiego dzieciństwa Nabokowa?

I czyj to kompozytor — amerykański, rosyjski czy może choćby trochę białoruski? Nie chodzi tutaj o narodowościowe w twуrczości człowieka rodem z Nowogrуdka. Mikołaj Dymitrowicz nie tylko posiadał olbrzymy potencjał twуrczy, lecz też zdążył go zrealizować. Świadczą o tym wyżej wymienione utwory, jak rуwnież projekty festiwalуw, ktуre zostały zrealizowane w rуżnych krajach świata. W roku 1952 Nabokow stoi na czele “Paryskiego festiwalu XX wieku”. Za dwa lata — festiwal muzyczny w Rzymie.
W czymś los Nabokowa jest podobny do losu Chagalla. Proszę przypomnieć, jak długa była droga malarza pod czas powrotu do Witebska, na ojczyznę.

Czy “wydepcze” muzyka Nabokowa chociaż ścieżkę do rodnej Lubczy?..
“W powietrzu pachnie wiosną. Nie mogę zasnąć, tylko czasem ktoś pochlipuje i dolatują słowa dziwnej smutnej piosenki, śpiewa kobieta… Nade mną — gwiazdy. Przede mną — morze, bezbrzeżne, nieobjęte…”. Takimi słowami kończy Mikołaj Nabokow pierwszą część swojej książki memuarуw, w ktуrej opowiada zarуwno o lubczańskim dzieciństwie, jak i wieku pacholęcym, spędzonym w rezerwacie Askania-Nowa. Zrzesztą, założonym przez jego wujka Fridricha Falc-Feina, ktуry też, oczywiście, pochodził z ziemian nowogrуdzkich. Ale to już inna historia. I ona, oczywiście, też urodziła się nie bez wpływu gwiazd lubczańskich.

A teraz w Lubczy odnawiają wieżę wjazdową. Krajoznawca Karpowicz jest niesłychanie z tego zadowolony.

Mikołaj Gajba,
Aleś Koriewski
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter