Na szalach historii

[b]Co zostanie w kronikach i podręcznikach o roku, ktуry mija? Jakie fakty, wydarzenia z tegorocznego życia kraju będą interesować potomkуw? Możemy się tylko domyślać. Czas, a wraz z nim osoby pasjonujące się historią przesieją wszystko, co dziś wydaje się nam bardzo ważne, następnie opiszą, przeanalizują. No cуż, przed Nowym Rokiem, gdy stary rok i jego sprawy przekazuje się do archiwum, najwyższy czas spotkać się z takim ekspertem jak akademik Aleksander Kowalenia[/b]
Akademik Aleksander Kowalenia jest dumny z książek do historii, wydanych na Białorusi w ostatnich latachCo zostanie w kronikach i podręcznikach o roku, ktуry mija? Jakie fakty, wydarzenia z tegorocznego życia kraju będą interesować potomkуw? Możemy się tylko domyślać. Czas, a wraz z nim osoby pasjonujące się historią przesieją wszystko, co dziś wydaje się nam bardzo ważne, następnie opiszą, przeanalizują. No cуż, przed Nowym Rokiem, gdy stary rok i jego sprawy przekazuje się do archiwum, najwyższy czas spotkać się z takim ekspertem jak akademik Aleksander Kowalenia

Czy można dbać o przyszłość ciągle zanurzając się w przeszłości? Historycy właśnie tak robią. Wielu z nich myślami najczęściej jest pewnie gdzieś na stanowisku epoki neolitu i epoki brązu, gdzie latem prowadzono prace wykopaliskowe, niż w dzisiejszej rzeczywistości. Co prawda zainteresowania naukowe akademika sekretarza Wydziału Nauk Humanistycznych i Sztuk Pięknych Narodowej Akademii Nauk Białorusi, doktora habilitowanego historii, profesora Aleksandra Kowaleni dotyczą bliższych nam czasуw. Bada mało znane i nieznane karty, a niekiedy białe plamy okresu wielkiej wojny ojczyźnianej. W swojej rozprawie habilitacyjnej zbadał źrуdła, strukturę i działalność proniemieckich związkуw młodzieży na Białorusi w latach 1941 — 1944. “Jest to pierwsza w praktyce narodowej i zagranicznej poważna praca poświęcona politycznie ostrej problematyce, ktуra dotychczas nie miała swojego uzasadnienia naukowego” — tak wypowiedział się na temat rozprawy, ktуra ukazała się rуwnież w postaci monografii, jeden ze starszych kolegуw autora.
Zanim opowiedzieć o swojej działalności jako historyka, porozmawiać na temat ważnych wydarzeń roku, Aleksander Kowalenia zaprosił mnie w małą podrуż w białoruską przeszłość. Odbyła się w Muzeum Archeologicznym Narodowej Akademii Nauk. Mуj rozmуwca opowiedział, jak bardzo unikatowa jest ekspozycja naukowo-muzealna “Rozwуj nauki archeologicznej w NAN Białorusi”, przedstawiona w Instytucie Historii. Jest to jedyna ekspozycja specjalistyczna na Białorusi, poza tym nie ma odpowiednikуw w innych krajach. Rzeczywiście sprawia wrażenie, na dość małej powierzchni uporządkowano i z dobrym gustem artystycznym wystawiono wszystko co najlepsze i najciekawsze, wartościowe dla nauki, co znaleziono w naszej ziemi podczas prac wykopaliskowych i zachowano dzięki białoruskim archeologom: kości mamutуw, groty strzał, skarby monet, całe dawne osady. O tym muzeum warto opowiedzieć osobno. Dla Aleksandra Kowaleni jest szczegуlne, ponieważ ekspozycja powstawała właśnie za jego rządуw w instytucie od października 2004 roku. Muzeum otwarto w 2007 roku podczas I Zjazdu Uczonych. Chociaż podobne zamiary mieli białoruscy historycy jeszcze w latach 30., gdy rozpoczynał działalność Instytut Kultury Białoruskiej, poprzednik akademii.
Porozmawialiśmy z Aleksandrem Kowalenią w pięknie ozdobionej sali posiedzeń Instytutu Historii: teraz kieruje nim uczeń akademika — Wiaczesław Daniłowicz.

— Proszę opowiedzieć, skąd się wzięło zainteresowanie historią?
— Chciałbym powiedzieć — po przodkach, ale niestety mało o nich wiem. Pamiętam dziadka po kądzieli: Aleksander Zabieła, wykształcony i szanowany człowiek, przewodniczący Rady Wiejskiej. Wraz z pisarzem, genealogiem Anatolem Statkiewiczem-Czeboganowem szukamy korzeni tego rodu szlacheckiego. Żona dziadka, moja babcia Justyna pochodziła z zamożnego rodu. Ojciec pochodził z ludu. Ukończył jednak technikum pedagogiczne w Mozyrzu, pracował przez pewien czas w Kopylskim Powiatowym Komitecie Partii, urodziłem się w Kopylu w 1946 roku. Właśnie sprawy ojca, jego działalność partyzancka budziły moje zainteresowanie historią. Pamięta się o Aleksandrze Kowaleni tam oraz we wsi Sadki, gdzie pуźniej zamieszkiwała nasza duża rodzina, jako nauczyciela, dyrektora szkoły podstawowej, partyzanta. Ojca wszyscy szanowali, miał dwa ordery — to szczegуlne wyrуżnienie. Jestem znany w powiecie przede wszystkim nie jako akademik sekretarz NAN Białorusi, doktor habilitowany i profesor, a jako syn nauczyciela. Opiekował się młodzieżą z całej okolicy. Wciąż się o nim pamięta: powiedzieli o tym rodacy podczas ostatniej konferencji naukowej w Kopylu, gdzie mnie uszanowano jako mieszkańca honorowego powiatu.

— Rzeczywiście wyrazy “pamięć” i “historia” są bliskie pod względem treści.
— Tak, dorastałem, gdy była żywa pamięć o wojnie. Wszyscy nauczyciele, ktуrzy mnie uczyli, byli uczestnikami wojny, nosili jeszcze żołnierskie szynele. Tak się obudziło moje zainteresowanie historią. Wrуcili z frontu, ich szlachetność, moc ducha udzielała się dzieciom. Pokazywano nam, pamiętam, miejsca, gdzie toczyły się walki partyzanckie. Dbaliśmy o groby rodakуw. Potem gdy studiowałem w Mińsku w szkole zawodowej budownictwa i gdy służyłem w wojsku powietrzno-desantowym, temat wojny był najważniejszy. Na całe życie zapamiętałem, jak jeden z moich dowуdcуw, uczestnik wojny, napisał poemat o gуrze Sapun i tak wzruszająco go recytował.

— Czy chciał pan zostać wojskowym?
— Bardzo chciałem. Przed służbą w wojsku nawet dostałem się do szkoły wojskowej, ale szybko zrozumiałem, że nie lubię chodzić w szeregu i życie koszarowe to nie dla mnie. Jestem człowiekiem wolności. Nauka w ogуle nie cierpi przymusu. Dobrze się w niej czują osoby, ktуre chcą poznawać nowe, a na rozkaz niczego nie można zrobić. Potrzebny jest ruch duszy. Powinien być system, organizacja — to jest jasne. Poza tym twуrcze środowisko. Dziś, całe szczęście, w Instytucie Historii jest duch twуrczości.

— Widać rуwnież w muzeum, ktуre mi pan pokazał.
— Proszę spojrzeć, jakie książki wydał instytut w ostatnim czasie. Na przykład “Dziedzictwo archeologiczne Białorusi”. To wspaniały album z ilustracjami — można obejrzeć najciekawsze znaleziska. Przy tym opisano kto, gdzie, kiedy i co znalazł. Taka miniencyklopedia jest powodem do dumy dla kraju i dla uczonych. Wydanie książki to wydarzenie roku, o ktуrym będzie się pamiętać. Jak wiadomo w 2009 roku ukazał się pierwszy tom “Wielkiego atlasu historycznego”, teraz dobiega końca praca nad drugim tomem, trwają prace nad 3 i 4. Rуwnież ważne wydanie, w państwach ościennych podobnych nie istnieje.
W tym roku przeprowadziliśmy międzynarodową konferencję “Republika Białorusi: 20 lat niepodległości”. Niedawno ukazał się zbiуr materiałуw. Jest to bardzo solidne wydanie dla badaczy. Wśrуd autorуw są guru nauki historycznej i politycznej. Z całego kraju katedry uczestniczyły w konferencji. Każdy zrobił swуj wkład w badania najnowszej historii. W instytucie istnieje Wydział Najnowszej Historii Białorusi. Tam się ją bada. Konferencję natomiast organizowaliśmy wspуlnie z Akademią Zarządzania przy Prezydencie Republiki Białorusi. Po raz pierwszy na taką skalę i tak gruntownie. Proszę poza tym zwrуcić uwagę na to, że “Historia białoruskiej państwowości” rуwnież jest unikatowa. Wkrуtce powinien ukazać się drugi tom. Opowiada się, jak powstała idea państwowości narodowej, jak się rozwijała, była realizowana. Od czasуw, gdy Białoruś była w składzie Imperium Rosyjskiego, do 2010 roku. Takie gruntowne badania przeprowadzono po raz pierwszy w naszej nauce historycznej, to nasze osiągnięcie. Taką książkę warto mieć w każdej szkole i uczelni wyższej. Mуwię to jako specjalista, znając szkołę: sam studiowałem na nauczyciela, a potem przez dłuższy czas pracowałem na Białoruskim Państwowym Uniwersytecie Pedagogicznym imienia Maksyma Tanka.

— Na pewno trudno pisać historię, gdy jest jeszcze, jak to się mуwi, gorąca.
— Ma pan rację. Poza tym nie uważamy, że za nami jest ostatnie słowo: przyjdą następcy — zrobią lepiej. Chcieliśmy pokazać poziom opinii naukowych o tym problemie. O naszych czasach. Zrobić coś takiego — nie brukowiec napisać. Za każdym wyrazem i datą jest solidna praca. Pisać historię, gdy żyją uczestnicy procesu historycznego, jest bardzo trudno. Staraliśmy się wszystko opisać dokładnie pod względem naukowym. By nie przesadzać i nie bagatelizować. Warto zostawić swoją opinię na ten temat. Potem można dodać szczegуły. Na czystej kartce można pisać cokolwiek, my natomiast zostawiliśmy swoją opinię. Czas pokaże, czy dobrze zrozumieliśmy tendencje i nurty ruchu społecznego. Wielką rzecz lepiej widać na odległość. Mimo wszystko powinniśmy wspуłczesnym pokazać: co zrobiono w tym okresie. Sporo podrуżowałem po Białorusi w ostatnich latach. Jak wyładniały nasze miasta powiatowe, miejscowości. Jaśniejsze są oczy ludzi. W ciągu 20 lat inaczej zaczęliśmy postrzegać siebie i sąsiadуw, bardziej otwarcie i odważnie. Czy podobają się panu nasze agromiasteczka? Tak, są rуżne i rуżnie się je traktuje. W tym zjawisku jednak widzimy ruch naprzуd, dążenie do nadania rolnictwu impulsu rozwoju. Dziś Białoruś jest jednym z niewielu krajуw europejskich, ktуry sam zapewnia sobie wyżywienie. Sprzedajemy poza tym artykuły rolne dobrej jakości. Uważam, że mamy rolnictwo w dobrym stanie. Bez wątpienia na wsi istnieje jeszcze sporo problemуw. A jednak…

— Jak pan uważa: w tym roku zdaje się po raz pierwszy zebrano ponad 10 milionуw ton zbуż i kukurydzy — czy to wydarzenie pozostanie w kronikach kraju?
— Jak najbardziej. Powinni być z tego dumni wszyscy obywatele, ponieważ jest to osiągnięcie nie tylko pracownikуw rolnictwa. Jestem przekonany: rekord zostanie pobity, ponieważ nie będzie ekstremalnych umуw klimatycznych. Pamiętam, gdy 15 hektarуw z cetnara było rekordem. Dziś 40 nikt nie uważa za wysoki wskaźnik. Nawet po 90 w zakładzie rolnym Snow zbiera się i to nie jest kres możliwości. Nasze grunty nie są najlepsze, są bielicowe. Plony są świadectwem wysokiej kultury uprawy roli. Rozwoju całej infrastruktury. To wszystko zrobiono rękami naszych ludzi, talentem naszych uczonych. Dlatego w książkach takie etapy odzwierciedlamy. Dziś, jak pan zapewne wie, słynne wersy o chłopie Białorusinie jako panie sochy i kosy są ciekawe jako pewien punkt odniesienia. Były czasy, gdy od tego zaczynaliśmy. Dziś jesteśmy ludźmi o wysokim poziomie intelektualnym i kulturalnym.

— Wbrew czemu, proszę konkretyzować?
— Nie tylko historycy dobrze rozumieją: Białoruś położona jest na skrzyżowaniu geopolitycznym w środku Europy. Przez cały czas niby wylewy nowej energii toczą się globalne procesy duchowe. Kilkadziesiąt wojen przetoczyło się przez to terytorium śmiertelnym ogniem, co niszczył nie tylko ludzi, ale i efekty ich pracy, cofał społeczeństwo wstecz, hamował ruch naprzуd. Ktoś policzył około stu konfliktуw zbrojnych, ktуre nas dotknęły. Mimo to tyle zachowaliśmy cech szczegуlnych, narodowych — być może nawet więcej niż sąsiedzi. Tradycji. Wyobrażeń o ustroju świata i drogi ku harmonijnemu istnieniu w nim. Na przykład sądzimy, że zrуwnoważoność, tolerancja, szczerość, a nie surowość i bezkompromisowość, “podwуjne standardy” jak w niektуrych innych kulturach, prowadzą do dobrobytu społeczeństwa. Zachowaliśmy swуj język, kulturę, tradycje, dobra materialne i duchowe — chociaż sporo dzieł sztuki, książek, cennych archiwуw wywieziono za granicę. Zgodnie z surowymi, niemoralnymi prawami lat wojennych. Powiem, że w okresie okupacji niemieckiej mogliśmy w ogуle zostać bez Puszczy Białowieskiej: bezlitośnie ją wyrębywano. To, że o swojej wytrwałości duchowej nie zawsze potrafimy opowiedzieć następcom, kolegom z zagranicy, że nie zawsze potrafimy naprawdę z tego być dumni — to nasza wada. Dlatego dziś Instytut Historii prуbuje zmienić sytuację.

— W jaki sposуb?
— Uczeni historycy nie tylko grzebią w przeszłości, ale i sieją w imię przyszłości: promują nasze bogate dziedzictwo historyczno-kulturalne. I osiągnięcia. Co roku organizujemy kilkadziesiąt rуżnych imprez, w tym w regionach. W tym roku byłem, występowałem na 46 rуżnych konferencjach. Staramy się dzielić wiedzą z ludźmi, przeciętnym obywatelem. Mуwiłem już o miejscowości Kopyl, to najświeższy przykład. Tam nauczyciele historii, dyrektorzy szkуł przez pуłtorej godziny mnie przepytywali: rozmawialiśmy nie tylko na temat bogatej historii powiatu kopylskiego — na rуżne tematy. Konferencja naukowa “Kopyl: historia od czasуw najdawniejszych do wspуłczesności” odbyła się z okazji 360-lecia nadania praw miejskich. Instytut Historii organizował ją wraz z powiatowym komitetem wykonawczym. Były trzy panele: wszędzie pełno ludzi, do samego wieczora nikt nie wychodził. Panele pracowały w gimnazjum, muzeum, powiatowym komitecie wykonawczym. Wydane zostaną materiały konferencji — to już rozumie się samo przez się, wydajemy wszystkie materiały konferencji. W Kopylu rуwnież uczniowie wystąpili z odczytami. Wyrуżniliśmy najlepszych z nich, kto prowadzi badania historii rodzinnych okolic. Wspieramy w ten sposуb zainteresowanie młodych historią.

— Interesują się rуwnież osoby, na pierwszy rzut oka dalekie od historii. Na przykład dobrze panu znany biznesmen, pisarz Anatol Statkiewicz-Czeboganow, ktуry niedawno wyrуżniony został dyplomem Ministerstwa Informacji “Mecenat książki”. Przedstawiciele białoruskich wspуlnot w Rosji, ktуrzy zobaczyli jego książki podczas spotkania w ambasadzie, zainteresowali się serią “Jestem waszym synem. Kronika białoruskiej szlachty”.
— Nie zdradzę tajemnicy, gdy powiem: dziś jest zupełnie inne ujęcie przeszłości. Powinniśmy uzupełnić w fakty duży okres, ktуry przeżył narуd. Sprawdzić między innymi, co dała Białoruś światu? Jakie talenty pochodzą z naszego kraju? Na przykład odnaleźliśmy Kazimierza Siemienowicza, ktуry już 260 lat temu sformułował ideę rakiety wielostopniowej. Takich osуb jest bardzo wiele. Poza tym, by obudzić zainteresowanie swoim pochodzeniem, dobrą sprawę prowadzi Anatol Statkiewicz-Czeboganow. Książki rozpowszechnia się na całym świecie, uczestniczy w konferencjach naukowych. To cudowny, ale moim zdaniem niewystarczający początek. Takich starannych badaczy powinno być sto i więcej. Dlatego wspуlnie z nim zamierzamy założyć pozarządową albo jakąś inną organizację, by badać rodowody innych ludzi. Wуwczas historia naszego kraju będzie wyglądała zupełnie inaczej.

— Przekazując w darze Bibliotece Narodowej swoje książki, badacz mуwił o fundacji, ktуra mogłaby koordynować działalność. Ktoś na przykład ma pieniądze i chce czegoś się dowiedzieć o swoim rodowodzie. Ktoś ma wiedzę, by odszukać w archiwach. Ktoś inny — talent dziennikarza lub pisarza, by napisać historię, przepytać żywych świadkуw.
— To dobry pomysł i nie zapomniano o nim: rozmawialiśmy na ten temat kilkakrotnie, między innymi podczas konferencji naukowej w Połocku. Badacz ma takie podejście: oto dokument i ja go publikuję. Nas jako uczonych interesuje strona analityczna. Jak te rody były powiązane? Gdy ta warstwa zostanie zbadana, a my będziemy potrafili przeanalizować opublikowane materiały, wyciągnąć wnioski, dokonać analizy — będzie to wielkie osiągnięcie.

— Wiem, Instytut Historii wiele robi w zakresie badań dziedzictwa historyczno-dokumentalnego. Między innymi wielkie nadzieje w środowisku naukowym pokłada się w archiwach państw obcych.
— Rzeczywiście w zasobach archiwуw znajduje się około 600 tomуw Metryki Wielkiego Księstwa Litewskiego. Opisano w niej naszą mediewistykę, średniowiecze narodu białoruskiego. Wydaliśmy już 8 książek, trwają przygotowania 9. Dokumenty publikujemy z komentarzem. Zamierzamy wydać około 100 książek, w ktуrych odzwierciedlona jest historia naszego wspуłczesnego terytorium. Nasza historia będzie bardziej obiektywna. Będzie mniej wymysłu, hipotez, a czasami spekulacji. Następnie można będzie na podstawie tych faktуw wydawać bardziej uogуlniające, fundamentalne prace. W chwili obecnej zajmujemy się tym wspуlnie z naszym Departamentem ds. Archiwуw, z Włodzimierzem Adamuszką. Prowadzimy skrupulatne badania w zakresie publikacji źrуdeł dokumentalnych, być może nawet ustępując analityce. Niech będzie dla potomkуw — oni docenią. Należy ujawnić ważną warstwę materiałуw dokumentalnych. Jeden ciekawy fakt: gdy w trakcie badań historii Puszczy Białowieskiej pojechaliśmy do Sankt Petersburga, znaleźliśmy tam dokumenty związane łykiem. Jak związano je w XVII albo XVIII wieku, tak leżały przez ten czas nie używane. Historia jest żywą nauką i fakty historyczne należy stale weryfikować, gdy znajduje się nieznane dokumenty. Na razie tego wielkiego masywu nie tknęła ręka i rozum historykуw. Tego, co robi Instytut Historii, nie zrobi nikt inny. Dokumenty przeglądają, komentują zawodowi historycy. Kto pracuje na uczelniach, uniwersytecie i ma 800 godzin wykładуw, nie ma czasu pojechać i popracować w archiwach. Instytut Historii może być dumny z tego, że znajdują się środki na to, by jeździć po archiwach państw obcych. Chociaż podrуże nie zawsze są owocne, ale można, jeśli ma się szczęście, w ciągu jednego dnia dokonać odkrycia. Jak podczas prac wykopaliskowych. W wielu sprawach jesteśmy na niezbadanych gruntach. To duma instytutu, że się tym zajmujemy. Przedstawiamy naszą historię — jak powinno się ją przedstawiać w państwie niepodległym. To pogląd narodowy na naszą historię. Inaczej po prostu nie są potrzebni historycy. W imię czego państwo daje nam środki? By była nasza historia ojczysta, napisana przez naszych historykуw. Nie zamykamy się w sobie, aktywnie i ściśle wspуłpracujemy z Ukrainą, z Rosjanami. Szereg umуw zawarto między innymi z Moskiewskim Uniwersytetem Państwowym, z Instytutem Słowianoznawstwa, Instytutem Historii Powszechnej Rosyjskiej Akademii Nauk, wspуłpracujemy z historykami Syberii. Tak piszemy naszą historię.

Iwan Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter