W Mińsku jeden po drugim pojawiają się mini-zoo. Pod koniec sierpnia — na alei Dzierżyńskiego w centrum handlowym “Titan”, ostatnio — przy ulicy Prytyckiego w centrum handlowo-rozrywkowym “Tiwali”, i przy ulicy Surganowa w centrum handlowym “Europa”. Kolejny adres z małymi zwierzętami pojawi się w połowie listopada w dzielnicy Kamiennaja Gorka. Słowem, moda zagraniczna na komunikowanie się z dzikimi zwierzętami w środowiskach miejskich krok po kroku staje się trendem i u nas. Ale reakcja na to jest różna. Niektórzy są zachwyceni, mówiąc, w końcu można pokarmić z rąk ostronosa i zrobić selfie z szopem, a co najważniejsze — zwierzęta są gotowe przyjąć na siebie rolę lekarzy dla dzieci niepełnosprawnych. Inni chmurzą się: a co z naszymi młodszymi braćmi w takich warunkach?
Głównym wynalazkiem mini-zoo na całym świecie — bezpłatna zooterapia. Psychologowie, ale coraz częściej lekarze, śmiało mówią: dzieciom z poważnymi diagnozami jest wyraźnie na korzyść komunikacja ze wszelkimi małymi zwierzętami, zwłaszcza jeśli one same chętnie idą na kontakt. Takie “zoo” rozwijają i u nas. Jak to działa? Przedstawiciele “Kraju szopów”, organizatora sieci mini-zoo, podzielili się szczegółami: testowe indywidualne zajęcia z dziećmi niepełnosprawnymi już przeszły. A teraz jest coraz więcej zwrotów z domów dziecka — chcą, aby wychowańcy poobcowali z szopami, ostronosami i innymi miłymi mieszkańcami. Najbardziej zainteresowanymi zooterapią — te instytucje, w których są dzieci ze specjalnymi potrzebami. Już w tym tygodniu małe zwierzęta spotykają pierwszą grupę z 15 małych pacjentów z Mińskiej Szkoły z Internatem nr 7 (wśród jej podopiecznych są dzieci z zespołem Downa). Czekają na propozycje i od organizacji charytatywnych. Kuratorzy projektu są przekonani, że przede wszystkim taka innowacja pomoże dzieciom z podwyższonym niepokojem, chorobami psychicznymi... Dlatego w każdej chwili i zupełnie bezpłatnie dzieci z każdym rodzajem niepełnosprawności mogą odwiedzić mini-zoo.
Olga Pasijak
