Muzyka w sercu

[b]Przytulna mała sala w filharmonii w Mińsku nigdy nie jest pusta, miłośników i znawców muzyki kameralnej jest bardzo dużo. Na koncercie Cracow Duo z Polski wolnych miejsc na widowni nie było.[/b]Historia znajomości z muzykami Janem Kalinowskim (wiolonczela) i Markiem Szlezerem (fortepian) jest następująca. Pewnego dnia do redakcji przyszedł wykładowca Uniwersytetu Kultury i Sztuk Pięknych Eugeniusz Popławski po czasopismo dla starszej koleżanki, kierowniczki katedry śpiewu Albiny Piekućko, która w bieżącym roku trafiła na okładkę pierwszego numeru w chwili, gdy wręczano jej nagrodę specjalną prezydenta Za odrodzenie duchowe.
Przytulna mała sala w filharmonii w Mińsku nigdy nie jest pusta, miłośnikуw i znawcуw muzyki kameralnej jest bardzo dużo. Na koncercie Cracow Duo z Polski wolnych miejsc na widowni nie było.

Eugeniusz Popławski:<br /> “W ich repertuarze jest i moja muzyka”Historia znajomości z muzykami Janem Kalinowskim (wiolonczela) i Markiem Szlezerem (fortepian) jest następująca. Pewnego dnia do redakcji przyszedł wykładowca Uniwersytetu Kultury i Sztuk Pięknych Eugeniusz Popławski po czasopismo dla starszej koleżanki, kierowniczki katedry śpiewu Albiny Piekućko, ktуra w bieżącym roku trafiła na okładkę pierwszego numeru w chwili, gdy wręczano jej nagrodę specjalną prezydenta Za odrodzenie duchowe.
Poznaliśmy się z Eugeniuszem, porozmawialiśmy. Okazało się, że nie tylko wykłada na uczelni, ale i jest kompozytorem, absolwentem naszego konserwatorium. Studiował w klasie kompozytorуw Igora Łuczenka i Dymitra Smolskiego. W muzyce, jak w każdej innej sprawie, ważny jest rozwуj. Co o tym myśli, zapytałam naszego gościa. Okazało się, że sens tej tezy Eugeniusz Zrozumiał, będąc jeszcze studentem. Nie wyobraża sobie życia zawodowego bez dokształcania się, wykorzystuje każdą możliwość, by więcej się nauczyć.
Staż w konserwatorium w Sankt Petersburgu, udział w warsztatach holenderskiego kompozytora Tona de Leeuwa, ktуre odbyły się w Repino niedaleko Sankt Petersburga, praca w Akademii Muzyki imienia Stanisława Moniuszki w Gdańsku i studiu muzyki akustycznej w Akademii Muzycznej w Krakowie nad własnymi utworami oraz inne projekty w przeszłości i w chwili obecnej, w kraju i za granicą składają się na rуżne etapy rozwoju. Z całą pewnością wpływają na wizerunek artysty. W Krakowie podczas festiwalu międzynarodowego muzyki wspуłczesnej w 2010 roku, gdzie zagrano jego utwуr “Con amore”, Eugeniusz poznał młodych muzykуw Jana i Marka, był zachwycony ich talentem, zawodowym podejściem do interpretacji muzyki wspуłczesnej i rуżnorodnością repertuaru. Tak się rozpoczęła wspуłpraca kulturalna białoruskiej i polskiej strony.

O duecie z Krakowa
Jan i Marek, jak opowiedziała konferansjerka, historyk sztuki Natalia Gałun, przyjaźnią się od małego. Jak wiadomo, najlepsi przyjaciele, jeśli nie łączy ich wspуlna sprawa i naturalne zrozumienie, rozstają się i czasami w ogуle nie spotykają. A tu muzyka! Studia w Krakowie i Paryżu! Obrona rozpraw doktorskich. Obaj zaczynają wykładać w Krakowskiej Akademii Muzycznej i z pasją promują wspуłczesną kulturę muzyczną nie tylko w swoim kraju, ale i za granicą. Występują w licznych salach koncertowych w Europie. Przyjeżdżają na festiwale międzynarodowe na Ukrainę, do Słowacji, Francji, Niemiec, występują na Bliskim Wschodzie, w Chinach podczas Dni Krakowa w Chinach. Nagrali albumy, między innymi album z utworami kameralnymi Fryderyka Chopina.
Do Mińska na zaproszenie Instytutu Polskiego przy wsparciu organizacyjnym Eugeniusza Popławskiego muzycy po raz pierwszy przyjechali w 2011 roku. Tak bardzo podobają się publiczności, że chętnie zaproszono ich, by zagrali w sali kameralnej imienia Ryhora Szyrmy utwory z nowego programu. Grają między innymi utwory białoruskich kompozytorуw: Dymitra Łybina i Eugeniusza Popławskiego.

Oda do muzyki
Sala kameralna ma swуj urok, jest blisko sceny. Liczę więc na szczegуlny kontakt duchowy z muzykami. Na widowni jest coraz więcej ludzi. Ktoś od razu siada w wygodnych fotelach, stylizowanych na XIX wiek, ktoś ogląda obrazy, wiszące na ścianach. Przeważnie osoby, ktуre przyszły tu po raz pierwszy. Więcej jednak jest osуb, ktуre często bywają na koncertach. Wysokie oparcia i jasno zielony kolor aksamitu, ktуrym obciągnięto fotele, stanowią o komforcie.
Siedzę w drugim rzędzie w samym środku. Dwa metry od sceny, na ktуrej krzesło i pulpit z nutami czekają na wiolonczelistę Jana Kalinowskiego, jak zresztą fortepian stojący nieco dalej po lewej stronie czekał na Marka Szlezera. W pierwszym rzędzie przed nami prawdopodobnie babcia z wnukami, chłopiec wygląda na czterolatka, a dziewczynka ma 5 — 6 lat. Rozmawiamy z kolegą, czy warto zabierać ze sobą małe dzieci na taki koncert. Zgadzamy się ze sobą, że słuchać muzyki poważnej trzeba od wczesnego dzieciństwa. Dzieci zachowują się przyzwoicie.
Na scenie pojawia się konferansjerka Natalia Ganuł. Dodam, że słowo wstępne przed koncertem to nieodłączna część takich koncertуw. Na pierwszy rzut oka, wydaje się zbędne, wszelkie informacje o muzykach i repertuarze są w programie. Nie ma w niej tylko jednej rzeczy — szczegуlnej intonacji, ktуra nastawia publiczność na słuchanie muzyki. Ganuł potrafi to najlepiej, nawet małe dzieci słuchają uważnie. Kolega śmieje się i szepcze: “Patrz, jak babcia zaborczo położyła na kolanach małych słuchaczy swoje duże dłonie i tak je trzyma”.
Zanim opowiedzieć o Cracow Duo, o dialogu białoruskiej i polskiej kultury muzycznej, konferansjerka przedstawia gości honorowych — dyrektora Instytutu Polskiego w Mińsku Piotra Kozakiewicza, wiceministra kultury Białorusi Tadeusza Strużeckiego i ambasadora Francji w Mińsku Michelle Raineri. Goście kłaniają się i witają publiczność.
Jest coś niepojętego, prawie mistycznego, w czekaniu na kogoś, kogo przyszedłeś posłuchać. Słucham konferansjerki i mam przedsmak przyjemności, ktуrą sprawi mi muzyka. Zaczyna się od wejścia na scenę muzykуw. Myślę o tym, że wyglądają dokładnie jak na afiszu. Obaj w czarnym, pięknie się kłaniają, z uśmiechem przyjmują powitalne oklaski publiczności. Wreszcie siadają. Kalinowski dotyka strun wiolonczeli, ogląda się na Marka, lekkie kiwnięcie i zanurzamy się w świecie Witolda Lutosławskiego, polskiego kompozytora, ktуry w historii muzyki polskiej znaczy prawie to samo co Fryderyk Chopin. Od Natalii Ganuł dowiedziałam się, że 2013 rok zgodnie z rozporządzeniem polskiego Sejmu ogłoszono Rokiem Witolda Lutosławskiego.
To moja pierwsza znajomość z jego “Grave”. Metamorfozami na wiolonczelę i fortepian. Ekspresywna muzyka zachwyca tak bardzo, że zauważam, jak stanęły w miejscu moje myśli. Jak gdyby słyszę brzmienie ogromnego świata, jednocześnie w rуżnych miejscach, w krajach i na kontynentach. Szum liści… Kamienie staczają się z gуry… Pędzi szybki pociąg, ktoś gwałtownie hamuje… Zgrzytanie rozcina przestrzeń… Słychać trzask ogromnych drzew, ktуre łamie huragan... Dźwięczny upał pustyni i gardłowy okrzyk przewodnika… Śpiew źrуdła, dźwięki morskiego sztormu, czyjeś krzyki… Ryk rzeki… I bryza… Wszystko miesza się w jednej symfonii i jednocześnie istnieje osobno w tej wirtualnej przestrzeni muzycznego piękna.
Przyznam się, że wcześniej nie słyszałam czegoś takiego, zaskoczona odkryciem tak bardzo ekspresywnego świata muzyki, podziwiając Marka i Jana, wkraczam wraz z nimi w skomplikowany świat Dmitrija Szostakowicza. Jestem w siуdmym niebie.
Temat miłości i dobroci porusza się od pierwszych nut. Muzyka przenika przez skуrę, jak gdyby oddycham nią, czekając na nowe obrazki w stanie mentalnej ciszy. Obrazki jednak nie pojawiają się. W pewnym momencie wydaje mi się, że dźwięki na moim wewnętrznym ekranie rozbłyskają fioletowo-liliowym światłem, obserwuję je i czuję w sercu uczucie radości bytu.
Pierwszą część koncertu kończy bardzo dziwny na pierwszy rzut oka utwуr białoruskiego kompozytora Dymitra Łybina “Dom upiorуw”. Jak podpowiedziała nam Natalia Ganuł, ta muzyka jest wzorem postawangardowego teatru instrumentalnego w połączeniu ze wspomnieniami muzycznymi mistycznych scen znanych oper, napisanym przez kompozytora na zlecenie francuskiego wiolonczelisty. Specjalnie dla koncertu Cracow Duo w Mińsku autor zrobił nową wersję, by pokazać większe możliwości fortepianu, gdy pianista wykorzystuje nie tylko klawisze, ale i inne możliwości tego instrumentu. Jak się okazało można otworzyć wieko i dotykając wnętrz fortepianu wydobywać dźwięki wykorzystując rуżne chwyty gry na strunach. Co właśnie zrobił Marek ku zaskoczeniu słuchaczy. Wiolonczela Kalinowskiego poskrzypywała, gdy dotykał instrumentu rękami, a nie smyczkiem. Muzyka szeptała, trajkotała, popiskiwała i oddychała jak gdyby rzeczywiście byliśmy w domu, gdzie mieszkają upiory. To było zabawne.
Podczas przerwy wymieniamy się opinią o mocy muzyki, jej oddziaływaniu na psychikę, o swoich wrażeniach, rozmawiamy rуwnież o umiejętnościach obu muzykуw. Z uśmiechem patrzymy na małych melomanуw, wesoło biegnących za babcią.

Ciąg dalszy
Druga część zaczyna się od przedstawienia utworu Eugeniusza Popławskiego “In the Moonlight” (2012). Znamy się z Eugeniuszem i bardzo chcę, by jego muzyka sprawiła mi przyjemność. Rzeczywiście była dobra: budzi obrazy, powstające na wspomnienie pełni księżyca, tego niezwykłego światła, w ktуrym przedmioty zmieniają wygląd, i dźwięki nocy stwarzają złudzenie fantastycznego świata.
W języku sztuki muzycznej ideą przewodnią utworu jest szczegуlna kolorystyka właściwa estetyce francuskich impresjonistуw. Widziałam las, słyszałam trzaskanie gałęzi, lustro jeziora, krzyk puchacza, pluskanie wody, czyjś cichy śmiech. Wyraźnie było słychać dźwięki letniej nocy. Przypomniałam sobie Gogola i jego “Wieczory na chutorze niedaleko Dikańki”. I nawet urywek powieści Michaiła Bułhakowa “Mistrz i Małgorzata”, jak Małgorzata leciała na miotle nad lasami i jeziorami. Osobiste wspomnienia o studenckiej bezsennej młodości pojawiły się w pamięci… Muzyka Eugeniusza Popławskiego obudziła skojarzenia, gdy ciepłą letnią nocą nie mogę zasnąć, gdy świeci księżyc, fantazje przychodzą do głowy, dźwięki, zapachy otaczającego świata odbieram bardzo ostro i serce zamiera czekając na coś wspaniałe…
Po koncercie Eugeniusz Popławski przyznał, że ten utwуr dedykował swojej żonie Helenie, pochodzącej z rodu szlacheckiego Leszczyńskich. Oto jak sam interpretował “In the Moonlight”: “W atmosferze tej dziwnej letniej nocy, przesiąkniętej światłem pełni, sprуbowałem odkryć cudowny świat duszy kobiety, jej poetycki nastrуj, przejawiający się w licznych odcieniach, barwach, dźwiękach wiolonczeli i fortepianu”. Po raz pierwszy utwуr napisany specjalnie dla tych młodych muzykуw zabrzmiał podczas festiwalu międzynarodowego muzyki wspуłczesnej 24. Dni muzyki kompozytorуw krakowskich na koncercie Premier.
Kończy drugą część muzyka znanych kompozytorуw polskich Ludomira Rуżyckiego — “Dwa nokturny” i Aleksandra Tansmana — Fantazja na wiolonczelę i fortepian.
Widać, jak dobrze przemyślano program koncertu. Powiedziałabym, muzyka, gdzie rodziły się myśli, nasuwające obrazki, przeplatała się z tą, ktуra porusza przede wszystkim emocje i uczucia słuchaczy, jednocząc większość miłośnikуw muzyki we wspуlnym uniesieniu zachwytu i wdzięczności. Nic dziwnego, że wszyscy obecni na widowni długo oklaskiwali polskich muzykуw, ktуrzy na zakończenie zagrali na bis Sonatę na wiolonczelę i fortepian Sergieja Rachmaninowa.
Tak się zakończył wspaniały koncert w przytulnej małej sali imienia Ryhora Szyrmy. Po raz kolejny pomyślałam o tym, jak to nieraz się zdarzało na takich imprezach, że muzyka zaciera wszelkie granice.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter