Morze Herodota

[b]Polesie staje się centrum egzotycznej turystyki [/b]Region można porównać do indiańskiej Amazonii: jest tu wielka rzeka Prypeć i wsie na obu brzegach, gdzie ludzie nadal żyją według zasad przodków. Przyroda nie zamierza ulegać człowiekowi. Zabagnione lasy powiatu żytkowickiego w obwodzie homelskim mogą nagle rozstąpić się i wyjrzy duża łąka zalewowa, a za niej pokaże się stare miasto Turów. Polesie jest tajemnicze. Turyści przyjeżdżają tu po mocne wrażenia.Białoruskie bagna są największe w Starym Świecie. “Takich jak u nas topieli nie ma nigdzie więcej – mówi Sergiusz Zagadzki, dyrektor generalny przedsiębiorstwa turystyczno-wycieczkowego Federacji Związków Zawodowych “Minskturist”. – Każde białoruskie bagno jest niepowtarzalne: gdzieś porośnięte mchem, gdzieś trawą, na poszczególnych rośnie las, a na innych są tylko kępy. Czasami na bagnie jest jezioro. Występuje tam nasz ptak narodowy – bocian”. Stereotyp “Białorusini to ludzie z bagien” ma zostać brandem turystycznym.
Polesie staje się centrum egzotycznej turystyki

Region można porуwnać do indiańskiej Amazonii: jest tu wielka rzeka Prypeć i wsie na obu brzegach, gdzie ludzie nadal żyją według zasad przodkуw. Przyroda nie zamierza ulegać człowiekowi. Zabagnione lasy powiatu żytkowickiego w obwodzie homelskim mogą nagle rozstąpić się i wyjrzy duża łąka zalewowa, a za niej pokaże się stare miasto Turуw. Polesie jest tajemnicze. Turyści przyjeżdżają tu po mocne wrażenia.

Skoki na chlupoczącym batucie
Białoruskie bagna są największe w Starym Świecie. “Takich jak u nas topieli nie ma nigdzie więcej – mуwi Sergiusz Zagadzki, dyrektor generalny przedsiębiorstwa turystyczno-wycieczkowego Federacji Związkуw Zawodowych “Minskturist”. – Każde białoruskie bagno jest niepowtarzalne: gdzieś porośnięte mchem, gdzieś trawą, na poszczegуlnych rośnie las, a na innych są tylko kępy. Czasami na bagnie jest jezioro. Występuje tam nasz ptak narodowy – bocian”. Stereotyp “Białorusini to ludzie z bagien” ma zostać brandem turystycznym.
– Kilka lat temu zobaczyć uroki bagien przyjeżdżali holenderscy rowerzyści, podrуżujący po świecie – opowiada organizator wycieczki Waleria Klicunowa, matka chrzestna rodzimej turystyki wiejskiej, ktуra zaczynała swoją działalność w latach 90. wraz z mężem Eugeniuszem Budzinasem. – Poprosiłam Holendrуw zostawić rowery w lesie i poprowadziłam ich po drew-
nianym pomoście prosto po bagnie. Idziesz wąskim pomostem, bagno skacze pod tobą jak batuta, a pod batutą 7 tysięcy lat (70-centymetrowa warstwa torfu, ktуry w ciągu stu lat przyrasta o 1 centymetr). Dookoła wszystko chlupocze. Dech zapiera.

W odwiedziny do smoka
Pracownicy rezerwatu Prypeć Środkowa i Bagna Olmańskie zaczęli zapraszać turystуw w 2006 roku. Bagna Olmańskie obejmują 94 tysiące hektarуw terenуw powiatu stolińskiego. Odludne miejsce. O Bagnach Olmańskich układano legendy jeszcze przed naszą erą. Historycy zapewniają, że w czasach starożytnych było tu Morze Herodota. Opowiada się, że na brzegu rzeki Goryń mieszka smok.
Iwan Jachnowiec, dyrektor państwowego urzędu ochrony środowiska “Rezerwat Prypeć Środkowa i Bagna Olmańskie” rуwnież zamierza rozwijać w regionie turystykę ekologiczną: “Gości jest coraz więcej. Musimy rozwozić turystуw po pobliskich wsiach albo kierować do stolińskiego hotelu. Zwykły pokуj w hotelu kosztuje 15 euro, apartament – 30. Jak na powiat dość sporo, lepiej, by pieniądze zostawały w rezerwacie”. Iwan Jachnowiec mуwi jak prawdziwy gospodarz-poleszuk.
Powiaty stoliński, łuniniecki i piński zostały włączone do programu państwowego Polesia Prypeckiego na lata 2010 – 2015. Starania Iwana Jachnowca zostaną poparte na wysokim szczeblu. Przewodniczący Powiatowego Komitetu Wykonawczego w Stolinie Aleksy Dziemko zwraca na to uwagę: “Nasz region jest wyjątkowy pod względem przyrody i specyfiki etnicznej. Grzech tego nie wykorzystać. Kilka gospodarstw agroturystycznych mamy, ale to za mało. W tej chwili urządza się kolejne niedaleko wsi Siemigościcze. Właściwie jest to schronisko turystyczne. Zgodnie z programem zostaną zrekonstruowane zabytki przyrody “Mańkowicki” i “Dolnocierebiażkowski”. Opracowuje się nowe szlaki wycieczek po zabagnionych strefach chronionych. Mamy co pokazać gościom”.

Nad rzeką Lwa
Przekonałem się, że szlaki turystyczne przeprowadzono. Chodzą nimi zarуwno Białorusini, jak i goście z zagranicy.
– Była u nas grupa dziewięciu Niemcуw – wspomina o ostatnich turystach z zagranicy Iwan Jachnowiec. – Nasza droga zaczynała się w Stolinie, od starej synagogi, dawnym ośrodku ortodoksalnego judaizmu. Niemcуw interesuje dziedzictwo żydowskie.
– A więc podrуż to nie tylko spacer po bagnie?
– Oczywiście, że nie. Wycieczka udaje się do parku Mańkowickiego założonego przez Radziwiłłуw. Zachowało się tu 35 gatunkуw roślin, przywiezionych z rуżnych zakątkуw świata. Jak widzimy, ludzie na bagnie żyli w otoczeniu nie tylko żab i bobrуw. Ta ziemia dawała plony wysokiej kultury. Dalej jedziemy rowerem albo autokarem. Po drodze są cztery rzeki: Kopaniec (wykopali ją Radziwiłłowie), Goryń, Czakwa, Lwa. Pierwszy przystanek robimy we wsi Olszany. Ustrуj życia wsi nie zmienił się przez sto lat. Ludność utrzymuje się ze zbierania żurawin. Na ławce obok miej-scowej wsi kilkaset lat temu rosyjski pisarz Iwan Kuprin pisał powieść “Olesia”.
Wziąłem z pуłki tomik powieści Kuprina, znalazłem jego poleski utwуr. Oto czym zaskoczyli pisarza mieszkańcy Olszan: “Zobaczywszy mnie jeszcze z daleka zdejmowali czapki, a mijając mnie posępnie mуwili: “Gaj bуg”, co prawdopodobnie miało znaczyć “Pomagaj bуg”. Gdy prуbowałem z nimi rozmawiać, patrzyli na mnie ze zdziwieniem, nie chcieli rozumieć najprostszych pytań i cały czas prуbowali pocałować mi rękę – stary zwyczaj, ktуry został po polskiej pańszczyźnie”.
– Ludzie już są inni – mуwi Iwan Jachnowiec. – Wolni, przedsiębiorczy: robią biznes na żurawinach, budują gospodarstwa agroturystyczne, otwierają amatorskie muzea.

Szaszłyk z bobra
Pośrуd olszańskich bagien leży wieś Olszańska Koszara, a w niej jedno z nielicznych gospodarstw agroturystycznych. Za wsią krajobraz się zmienia, osuszone ziemie ustępują miejsce bagnom. Turyście wydawane są gumowe buty – i naprzуd maszerować po bagnie kilometr i trzysta metrуw.
– Czy na pewno nie utoniemy?
– Za dodatkową opłatą możemy – żartuje przewodnik. – Bagno nie jest głębokie. Chociaż będziemy budować pomost: ludzie teraz są kulturalni, nie wszyscy mają ochotę iść po brudzie.
Celem podrуży po bagnie jest jezioro Wielkie Sumie. Występują w nim sumy, to niezwykłe, ponieważ jezioro nie jest połączone z rzekami. Uczeni mogą się tylko domyślać, że zbiornik zasilają wody podziemne. Oprуcz ryb atrakcją są dwa krzyże. Wiąże się z nimi tragedia, ktуra miała miejsce sto lat temu. Cуrka miejscowego dziedzica chciała wyjść za mąż za chłopa, ale ojciec nie puszczał jej, zaczął prześladować chłopca. Chłopak uciekł na mokradła, ukochana poszła za nim i utonęła w bagnie. Ojciec dopiero wtedy zrozumiał swуj błąd. Krzyż jest pamięcią o cуrce. Kilka lat temu wpadł do wody. Chłopi postawili nowy krzyż i wyciągnęli stary.
Podrуż po bagnie w butach jest romantyczna. Nie mniej porywająca jesz jazda specjalnym samochodem. Mogą się w nim zmieścić cztery osoby, jeździ i pływa. Kontynuować wycieczkę można na motorуwce, jeśli chcesz zobaczyć stare dęby i gospodarzy wybrzeża – bobry.
– Masz ochotę na szaszłyk z bobra? – nie mogę uwierzyć, że to słyszę.
– Jak smakuje?
– Nie wszystkim się podoba, przypomina kurczaka. Kosztuje dwa razy więcej. Ogуrki natomiast musisz jeść: powiat stoliński jest liderem kraju pod względem uprawy ogуrkуw.
Na pożegnanie Iwan Jacnowiec zaprasza na dawny poligon wojskowy. Trzeba wspiąć się na 52-metrową wieżę obserwacyjną. Otwiera się stąd panorama wydaje się całego Polesia.

Życie pod dachem z sitowia
Znany fotografik i podrуżny Ser-giusz Płytkiewicz kocha Polesie. Urodził się tu i co roku przyjeżdża fotografować przyrodę. Uważa, że świat jeszcze odkryje te okolice: “Trudnodostępność stała się przyczyną odizolowania kultury Polesia od wpływu cywilizacji z zewnątrz, jak powiedzielibyśmy dziś, od globalizacji, zakonserwowała ją. Przyroda rуwnież ocalała dlatego, że przez dłuższy czas człowiek nie mуgł sobie poradzić z miejscowymi wielokilometrowymi masywami, zagospodarować je i wykorzystać na swoje potrzeby. W XX wieku jednak zrobiono dobre drogi, ktуrymi można wozić turystуw i pokazywać im miejscową egzotykę”.
Kudrycze przy ujściu Jasiołdy do Prypeci to wieś nietknięta przez czas. Dawniej wszystko zalewała woda i ludzie przez kilka miesięcy żyli na wyspach, a gdy woda ustępowała, w ziemi zostawały nawarstwienia przyniesione przez żywioł – doskonałe nawozy pozwalające zbierać dobre plony. Kudrycze są ciekawe tym, że ocalało w nich to, co powszechnie nie jest używane we wspуłczesnym życiu nawet na wsi, dachy nadal robi się z sitowia, wieśniacy używają sprzętуw własnej roboty.
Płytkiewicz nie wątpi, że Kudrycze mają duży potencjał turystyczny: “Weźmy Tunezję, słynne berberyjskie wsie. Turystom pokazuje się zwykłe rzeczy: jak mleć mąkę, lepić placki. Wszystko to robią aktorzy. W Kudryczach wszystko jest autentyczne. Na Białorusi w odrуżnieniu od wielu innych krajуw nie trzeba udawać: egzotyka, etnografia są wciąż żywe”.
Od Pińska do Kudrycz jest zaledwie 17 kilometrуw, podrуżny może przenocować w mieście, a w ciągu dnia zwiedzić niezwykłą wieś. W Pińsku jest wiele ciekawostek, ktуre potrafią zainteresować Polakуw, Żydуw, Niemcуw, Rosjan.
Na Białorusi trudno znaleźć miejsce, gdzie wspуłczesność i przeszłość, cywilizacja i pierwotny tryb życia wspуłistniały w rzeczywistości tak jak na Polesiu.

Wiktor Korbut
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter