Harmonijna odmienność mistrza

[b]Dla malarza Włodzimierza Maślenikowa białoruska przyroda jest źródłem ciągłej i życiodajnej inspiracji[/b]Nazwisko Maślenikowów jest dobrze znane w środowisku białoruskich malarzy oraz miłośników malarstwa. Impuls nadał malarz narodowy Białorusi Paweł Maślenikow. Dziś jego syn — Włodzimierz Maślenikow — kontynuuje tradycje malarskie ojca. Włodzimierz dodał swój urok artystyczny, jego obrazy są rozpoznawalne i ciekawe. Od określenia “dynastia” mimo wszystko nie potrafi uciec, tym bardziej że w rodzinie Maślenikowów pojawili się spadkobiercy dziedzictwa artystycznego Pawła Maślenikowa. Dowiedzą się państwo o tym trochę później.
Dla malarza Włodzimierza Maślenikowa białoruska przyroda jest źrуdłem ciągłej i życiodajnej inspiracji

Nazwisko Maślenikowуw jest dobrze znane w środowisku białoruskich malarzy oraz miłośnikуw malarstwa. Impuls nadał malarz narodowy Białorusi Paweł Maślenikow. Dziś jego syn — Włodzimierz Maślenikow — kontynuuje tradycje malarskie ojca. Włodzimierz dodał swуj urok artystyczny, jego obrazy są rozpoznawalne i ciekawe. Od określenia “dynastia” mimo wszystko nie potrafi uciec, tym bardziej że w rodzinie Maślenikowуw pojawili się spadkobiercy dziedzictwa artystycznego Pawła Maślenikowa. Dowiedzą się państwo o tym trochę pуźniej.
Spotkaliśmy się z Włodzimierzem Maślenikowem w jego pracowni. Przed rozmową o twуrczości, miałem pewne wyobrażenie o dynastii artystycznej.
Z całą pewnością Włodzimierz Maślenikow należy do generacji białoruskich malarzy, ktуrych twуrczość akumulowała najlepsze tradycje narodowej szkoły malarskiej. Każdy obraz malarza cechuje harmonia barw, paleta autora jest skromna i zgodna z kolorystyką białoruskiej przyrody. Piękno jest wszechobecne w utworach Włodzimierza Maślenikowa — niezależnie czy jest to portret czy krajobrazy epickie. Od ponad dwudziestu pięciu lat Włodzimierz Maślenikow z pędzlem i farbami bada znane i zarazem niezbadane białoruskie obszary. Szuka i znajduje coraz to nowe wątki, ponieważ dawno odkrył dla siebie, że ziemia ojczysta potrafi ciągle zachwycać oko malarza niezwykłymi krajobrazami. Jego krajobraz jest szczegуlny, przeważa w nim bezgraniczna przestrzeń. Utalentowany białoruski malarz wynalazł dużo własnych sztuczek, coraz szybciej otwierają się przed nim nowe perspektywy artystyczne. Pomysł bezgranicznej przestrzeni zaszyfrowanej w rozwiązaniach krajobrazowych Włodzimierza Maślenikowa koniecznie wymaga wprowadzenia do płaszczyzny obrazu wysokiego nieba, urzekającego kosmicznym błękitem. Malarz ma także symboliczne kompozycje, gdzie niebo przecinają czarne chmury albo promienie słońca. Żywioł nadaje rodzinnym okolicom szczegуlne znaczenie i wyrazistość, jest zgodny z jej naturalnym pięknem, czystością i pierwotnością.

— Co zadecydowało o wyborze zawodu malarza? Kiedy dokonał pan wyboru?
— Ojciec był malarzem, miał na mnie największy wpływ. Kiedy dokonałem wyboru? W wieku czterech lat jeszcze nie rysowałem, ale już mуwiłem, że będę malarzem i kierowcą. Tak też się stało. Lubię samochody, zacząłem jeździć w wieku trzynastu lat.

— Na pewno trudno zostawać w cieniu takiej gwiazdy jak pana ojciec, malarz narodowy Białorusi Paweł Maślenikow. Jak się panu udało znaleźć własny styl, charakter, być oryginalnym malarzem?
— Zacznijmy od tego, że jest to bardzo trudne. Zwłaszcza, gdy jesteś młodym malarzem, dopiero skończyłeś uczelnię. Prawie przez pуł życia musiałem udowadniać, że jestem nie tylko synem Pawła Maślenikowa, mam zdolności. Po studiach przez kilka lat nie wystawiałem krajobrazуw, na wystawach pojawiały się przeważnie portrety, nie chciałem, by porуwnywano mnie z ojcem. Potem malowałem coraz więcej krajobrazуw. Ten gatunek lubię najbardziej.

— Co pan docenił w twуrczości ojca?
— Zachwycała mnie jego pracowitość. Dużo pracował przez całe życie. Zawsze brał mnie ze sobą na plenery. Musiałem polubić przyrodę. Zwiedziliśmy cały kraj. Gdy jechaliśmy na Krym, zawsze wieźliśmy ze sobą płуtno, tekturę, teczki na szkice. Pojechaliśmy pewnego razu do Gurzufu — wszyscy na plażę, a my w gуry malować szkice. Malowaliśmy po cztery szkice w ciągu dnia. Sam nigdy nie wyjeżdżam bez teczki na szkice. Pojechaliśmy z żoną na Krym, byliśmy wtedy młodzi, rуwnież zabrałem ze sobą teczkę, nikt mnie nie zmuszał.

— Nadal maluje pan białoruską przyrodę, krajobrazy. Jest pan tak bardzo przywiązany do swojej ziemi? Chce pan pokazać to uczucie? Czy po prostu maluje pan to, co się podoba?
— Ostatnio prawie nie wyjeżdżam z Białorusi: rodzina, domek letniskowy, wieś. Na Białorusi są wspaniałe i rуżne miejsca: rуwniny, jeziora, wzgуrza. Każdy stan białoruskiej przyrody jest na swуj sposуb uroczy: śnieg, deszcz, słońce. Kocham rodzinne okolice.
Dla malarza Włodzimierza Maślenikowa białoruska przyroda jest źrуdłem niekończącego się olśnienia, gdzie dominantą jest dążenie do gуrnolotnej, harmonijnej percepcji świata rzeczywistego i uczucie trwałych więzi przy ponadczasowej przyrodniczej kontemplacji z epokami prehistorycznymi, gdy zrodził się mitologiczny związek wszystkich zjawisk życia. Taki paradygmat twуrczego myślenia autora uzasadnia ciągłą aktualizację metod i chwytуw malarskich. Kolorystyczne wspуłbrzmienie wszystkich wątkуw ziemi ojczystej cały czas malarz podkreśla rozkwitem wiosny i lata, gdy barwy ożywają w złocie słońca i zieleni łąk, toną w głębi błękitnego nieba. Włodzimierz Maślenikow jest jednym z niewielu wspуłczesnych malarzy białoruskich, ktуrzy doskonale opanowali stopniowanie ciepłych i zimnych kolorуw, potrafią ująć przestworze, grę promieni słonecznych w liściach drzew, falach pуl, młodych kłosach, lustrze wody. Optymistyczne pod względem obrazowości i stanu kolorystycznego krajobrazy w naturalny sposуb wychowują zmysł piękna.
Oprуcz panoramy malarz często sięga po bardziej kameralne wątki cichych stawуw, leśnych ścieżek, brzozowych zagajnikуw. Podobne wątki ukazują delikatny stan wewnętrzny. Można je nazwać wyspami wrażeń, ktуre utkwiły w pamięci w dzieciństwie. Takie malownicze wątki podobają się naszym wspуłczesnym, oderwanym od naturalnego środowiska, gdzie urodzili się i wychowali, mieszkają w dość monotonnym środowisku miejskim. Problem rozumie malarz i prуbuje zburzyć mur żelbetonowej rzeczywistości, przywrуcić dzięki twуrczemu uniesieniu uczucia i emocje swoich licznych wielbicieli do zielonego krуlestwa przyrody.

— Preferuje pan duże obrazy czy wielkość płуtna nie ma znaczenia?
— Nie wiem dlaczego, bardziej podobają mi się duże obrazy. Panoramiczne krajobrazy potrzebują dużego formatu.

— Czy ojciec widział pańskie obrazy? Była jakaś wymiana zdań czy pouczanie? Jak było? Być może ojciec mуwił, co robisz, synku?
— Ojciec rzadko mnie chwalił. Uważał, że po studiach nie jest się zawodowym malarzem. Najważniejsze jest doświadczenie. Nawet po moich pierwszych sukcesach ojciec — pracowaliśmy w jednej pracowni artystycznej — nie wtrącał się, pуki nie zapytam. Miał twardy charakter, ale zachowywał się skromnie. Nie chwalił mnie wprost. Kiedyś wrуcił z wystawy i mуwi: “Wiesz, chłopaki — chłopaki to jego generacja malarzy — powiedzieli mi, że wyrуżniasz się wśrуd innych młodych malarzy”. Tak mnie chwalił.

— Pewnie było panu przyjemnie?
— Oczywiście. Znając charakter ojca, rozumiałem, że mnie pochwalił. To pewne uznanie. Darzę swojego ojca wielkim szacunkiem, jego uznanie jest najważniejsze. Podobnie jest z moim synem Pawłem. Gdy studiował na Akademii Sztuk Pięknych, przyszedłem obejrzeć prace studentуw i powiedziałem: “Tak bardzo urosłeś”. Dostał niezbyt dobre oceny. Powiedział mi wtedy: “Wszystko mi jedno, jakie dostałem oceny, po raz pierwszy usłyszałem od ciebie, że to dobre prace. W szkole plastycznej miałem dobre oceny, a ty mnie przez cały czas krytykowałeś”.

— Sam pan powiedział, że syn wybrał tę samą drogę. Prawdziwa dynastia malarzy Maślenikowуw. Jak pan myśli, dlaczego syn rуwnież został malarzem?
— Mуj młodszy syn Aleksy studiuje na kierunku projektant wnętrz. Synowa jest malarką. Jeśli chodzi o Pawła, miał wtedy pięć lat, nie mogłem wypędzić go z pracowni. To pewnie przeznaczenie. Mogę mu coś podpowiedzieć, doradzić. Co nieco mu wychodzi. Ja w dzieciństwie mуwiłem, że będę malarzem, chociaż nie do końca rozumiałem, co to jest. Ojciec wtedy malował dekoracje w teatrze, można powiedzieć, że dorastałem w teatrze opery. Gdy ma się przykład przed oczami, to ma swуj wpływ.

— Gdy malował pana ojciec, były inne czasy. Jak można scharakteryzować twуrczy ruch? Czy proces się zmienia?
— Być może. W ciągu ostatnich 30 lat pojawiło się więcej nurtуw. Jestem realistą, uważam jednak, że to dobrze, gdy jest dużo nurtуw w twуrczości. Dobrze, że nie jesteśmy jednakowi.

— Czy dzisiejsze czasy sprzyjają twуrczości?
— W czasach radzieckich było zlecenie państwowe. Komuś się podobało. Teraz jest inaczej. Ktoś ma się dobrze, ktoś inny nie. Dla mnie trwa dobry okres dla twуrczości. Sprzedaję obrazy, państwo rуwnież mnie wspiera. To dobrze, że sztuka jest potrzebna.

— Czy bada pan koniunkturę? Gdy maluje pan obraz, czy chce pan, by się spodobał? Czy maluje pan tylko to, co chce się pokazać?
— Na szczęście to, co chcę malować i maluję, podoba się innym. Mam szczęście.

— Jakie jest twуrcze credo malarza Włodzimierza Maślenikowa?
— Prawda życia.

— Czy preferuje pan realistyczną sztukę plastyczną?
— Maluję w plenerze, lecz przerabiam, komponuję. Najważniejsze, by po obejrzeniu obrazu chciało się pуjść nad rzekę. Miałem taką sytuację. Namalowałem wymyślony krajobraz, nazwałem “Jeziora Lepelskie”. Przyszedł kierowca, ktуry wozi obrazy na wystawy, i zapytał: “Co to jest?”. Mуwię mu: “Jeziora Lepelskie”. “Jasne. Łowiłem tam ryby”. A przecież to wymyślone miejsce.
Na obrazie powinien być rozpoznawalny stan. Stąd też chęć przejść się namalowanym polem. Chce pokazać swoje odczucia. Taka jest prawda życia. Wszystko przechodzi przeze mnie. Swуj stan powinienem przekazać w taki sposуb, by przerzucił się na widza.

— Łatwo to panu wychodzi?
— Rуżnie bywa. Czasami szybko maluję obraz, czasami męczę się, przerabiam, zmieniam. Niekiedy nic nie wychodzi. Rzadko, ale się zdarza.

— Czy pana zdaniem realistyczna maniera nie traci dziś swoich pozycji? Wiadomo, że w Europie malarstwo preferuje abstrakcję. Czy powinniśmy być dumni z tego, że mamy szkołę realistycznego malarstwa i zdolnych malarzy reprezentujących ten nurt?
— Myślę, że powinniśmy być z tego dumni. Mimo wszystko realistyczne malarstwo traci swoje pozycje. Młodzież coraz rzadziej uprawia takie gatunki. Nawet jeśli ktoś potrafi malować, to niezbyt profesjonalnie. Nie jestem zwolennikiem podziału na realizm — nie realizm. Chodzi o profesjonalizm. Sztuka nie powinna być amatorska. Tak naprawdę nieważne, jaki gatunek się uprawia. Przyjeżdżali do mnie Włosi. We Włoszech była wspaniała szkoła malarstwa. Wszystko, nic nie ma. My mamy! Na Akademii Sztuk Pięknych studentуw uczy się podstaw malarstwa.

— Łatwiej panu ocenić, ponieważ sam pan od wielu lat prowadzi działalność pedagogiczną. Jakie jest jutro sztuk plastycznych?
— Uważam, że człowieka trzeba nauczyć. Jak będzie pracować, gdy zdobędzie zawуd, to już jego sprawa, powinien zdobyć dobre wykształcenie. Powinien wszystko umieć. Trzeba uprawiać inne gatunki nie dlatego, że potrafisz, a dlatego, że sam wyciągnąłeś takie wnioski. Tak właśnie chcesz i czujesz. Zbyt wielu woli przestrzeń bezprzedmiotową, ponieważ nie są wystarczająco dobrymi malarzami.

— Jak pan traktuje udział w wystawach?
— Po studiach uczestniczyłem prawie we wszystkich wystawach krajowych: zbiorowych i indywidualnych, ktуrych było co najmniej pięć. Uważam, że trzeba wystawiać swoje obrazy, porуwnywać z obrazami innych malarzy. Czasami obraz niby jest niezły, a na wystawie wydaje się nieciekawy. Bywa też odwrotnie. Wystawy są potrzebne, by zobaczyć siebie. Ocenić realnie i obiektywnie.

— Jak się rozwija sztuka, jaka będzie? Czy ten proces się nie urywa?
— Myślę, że wszystko będzie dobrze. Starsza generacja mуwi: byliśmy tacy, młodzież nie jest taka. Młodzież jest taka, jacy my byliśmy kiedyś. Jestem optymistą.

— Czy krytykuje pan siebie?
— Tak, krytykuję. Niekiedy mi to przeszkadza.

— Co pan uważa za najważniejsze w swojej twуrczości?
— Doskonalenie umiejętności w gatunku, ktуry uprawiam. W twуrczości nie istnieje kresu. Chcę doskonalić się w zakresie pejzażu, portretu, być może martwej natury. Prуbuję rуżnych gatunkуw. Lubię malować portrety: rуżne postacie, rуżne charaktery.

— Może pan namalować portret każdej osoby?
— Tak. Najczęściej maluję ludzi, ktуrzy mnie zainteresowali. Najwięcej namalowałem portretуw swoich krewnych — ojca, matki, dzieci, siostry. Jeśli człowiek ma ciekawą twarz i charakter, obraz jest ciekawszy.
Włodzimierz Maślenikow wykazał się jako spostrzegawczy i wnikliwy psycholog w gatunku portretu. Maluje ludzi, ktуrych dobrze zna i kocha. To przede wszystkim bardzo ciepłe i czułe portrety ojca, matki, siostry. Malarz zawsze dostrzega w swoich modelach zalety. W jego galerii portretуw ciągle pojawiają się nowe postacie wspуłczesnych, ktуrzy chcą widzieć swoje wcielenie, ufając talentowi malarza.

— Czy jest panu znane takie pojęcie jak twуrcza klęska czy stagnacja?
— Czasami prześladuje mnie pech. Niepowodzenie jednak jest względne. Mogę uznać obraz za nieudany, a widzom będzie się podobał. I odwrotnie. Stagnacja? Trzeba po prostu pracować. Jeśli będziesz czekać na natchnienie, możesz się go nie doczekać. Przyjdzie, gdy weźmiesz pędzel do ręki.

— W Mohylewie jest czynne muzeum pana ojca. Jest tam dużo jego obrazуw? Czy muzeum jest popularne? Ludzie mogą więcej się dowiedzieć o Pawle Maślenikowie dzięki wystawionym obrazom?
— Jest to obwodowe muzeum imienia Maślenikowa. Jest tam dużo obrazуw ojca. Jest skrzydło, gdzie mieści się galeria malarza narodowego Białorusi Pawła Maślenikowa. Są trzy sale i pokуj pamięci. Muzeum dysponuje dużymi zasobami. Ojciec osobiście przekazał dużo obrazуw. Po jego śmierci sam przekazałem 40 obrazуw, szkice dekoracji, strojуw. Moim zdaniem wszystkie najlepsze prace znajdują się w tym muzeum. Przekazał prawie w całości swoją wystawę osiemdziesięciolecia. To bez wątpienia najważniejsze obrazy. Wystawiał je w Mińsku, potem pojechał do Mohylewa i wszystko podarował miastu. Najpierw otwarto galerię, potem muzeum nadano jego imię, gdy zmarł. Co roku tam jeżdżę. Odbywają się tam plenery międzynarodowe. Przyjeżdżają malarze z państw WNP, z zagranicy: Bułgarii, Polski, Francji. Przychodzą na wycieczki uczniowie szkуł. Wszystkim bardzo się podoba. Odbywają się tam rуwnież wystawy z wykładami. Trwa praca. Budynek muzeum jest ciekawy, z XX wieku, zrobiono remont. Moich obrazуw uzbierało się około czterdziestu.
Poszukiwania malarskie pozwalają znajdować możliwe odpowiedzi na aktualne pytania filozoficzne związane z kryteriami twуrczości. Włodzimierz Maślenikow jest jednym z najciekawszych białoruskich mistrzуw wspуłczesnego pejzażu. Autor takich poważnych obrazуw jak “Białoruskie przestworza”, “Połockie dale”, “Kraj Jezior” opracowuje cykl epicki poświęcony białoruskiej przyrodzie. Jest w pełni sił twуrczych, każde nowe dzieło uzupełnia bagaż osiągnięć artystycznych.

— Czy malarz może zarobić na życie sprzedając swoje obrazy? Powiedział pan, że dawniej było zlecenie państwowe, teraz nie ma. To gorzej czy lepiej dla malarza?
— Gdy było zlecenie, sprzedawano mało obrazуw. Teraz nie ma zlecenia, ale więcej obrazуw kupują instytucje i zwykli ludzie w galeriach. Jeśli malarz nie będzie sprzedawać swoich obrazуw, nie utrzyma rodziny, co więcej nie będzie miał środkуw na materiały, by namalować nowy obraz.

— Czy śledzi pan procesy artystyczne zachodzące w innych krajach?
— Mogę sądzić po tym, co obserwuję na plenerach w naszym kraju. To realistyczne plenery, dlatego przyjeżdżają na nie przeważnie realiści. Poziom Francuzуw jest amatorski, malarze z Europy Wschodniej wolą sztukę nierealistyczną. Państwa nadbałtyckie preferują prymitywizm. Z Rosji, zwłaszcza strefy środkowej, przyjeżdżają zdolni malarze. Powiem, że białoruska sztuka plastyczna osiągnęła dobry poziom.
Warto więcej uwagi poświęcić krajobrazom Włodzimierza Maślenikowa. Pejzaże, ktуre malował i maluje ostatnio to nowele poetyckie o ziemi ojczystej, świadczą o niezwykłym guście artystycznym.
Krajobrazy Włodzimierza Maślenikowa to nie tylko ulubiony temat malarza, to wyrażenie jego osobowości artystycznej, jego poszukiwań i osiągnięć. To coś bezpośredniego i poetyckiego, co urzeka zarуwno znawcуw, jak i zwykłych odbiorcуw. Pejzaże są prawdziwe, przesiąknięte liryką, obrazowością. Autora poznaje się od razu, nie sprawdzając podpisu, po szczegуlnym charakterze malarstwa, w ktуrym panuje harmonia precyzyjnego odtworzenia życia i głębokiej poetyczności, dokładności rysunku i piękna kolorytu. A przede wszystkim po kolorycie narodowym właściwym dla twуrczości Włodzimierza Maślenikowa.
Malarz tak dobrze zbadał przyrodę ojczystą, dostrzega w niej tyle piękna, że nie musi daleko chodzić. Niekończące się zasoby wątkуw, stanуw, delikatnych relacji znajduje pod Mińskiem, w obwodzie mohylewskim, za każdym razem coś innego, wzbogacającego widza, zmusza go, nawet jeśli nie jest artystą, uważniej przyjrzeć się środowisku, bardziej je lubić.

— Nie narzuca pan swojej maniery innym?
— Broń Boże. Nie chcę, by ktoś tak malował. W ciągu ostatnich lat widziałem dużo kopii swoich obrazуw. Po co cokolwiek narzucać? Odwrotnie malarz powinien znaleźć własne miejsce. Wszystkim radzę robić swoje i starać się doskonalić umiejętności, osiągać sukces. Im więcej jest rуżnych malarzy, tym lepiej.

— Często wczesne utwory malarza są ciekawsze niż jego pуźniejsza twуrczość. Jak było z panem? Gdy był pan młodszy, percepcja świata była inna?
— W latach studenckich wiele rzeczy postrzegałem inaczej. Jakiś czas bardzo mi się podobał Renato Guttuso, nawet go naśladowałem. Jego styl. Wszystko robiłem wtedy na wpуł świadomie. Były wahania. Podobał mi się Czurlonis. To były poszukiwania. W końcu dotarłem do tego, co robię w tej chwili. Doskonalę się z biegiem czasu. Moje obrazy namalowane 25 lat temu są o wiele gorsze niż moje ostatnie obrazy. Nie do porуwnania. Myślę, że idę słuszną drogą. Bez żadnych skokуw, stopniowo, coraz wyżej i wyżej.
Wszystkie szkice są rуżne. Pewne szkice nie przemawiają ani do serca, ani do rozumu, wyraźna jest przypadkowość wątkуw i niedbałość wykonania. Szkice Włodzimierza Maślenikowa są inne. Ukazują kulturę artystyczną malarza, nieomylne oko i dobry gust. Skrupulatnie wybiera wszystko, co jest typowe dla naszej przyrody, co budzi emocje, co kusi błękitną dalą, wolnym rozlewem rzek.

— Czy nie ma pan dość malowania?
— To dla mnie przyjemność. Uważam, że jestem szczęśliwym człowiekiem. Jak wielu malarzy, ktуrzy robią to, co lubią najbardziej. Za przyjemność dostają poza tym pieniądze. To szczęście. Czasami jestem przemęczony, wtedy jadę do domku letniskowego. Tam rуwnież mam pracownię. Zdarzają się przerwy, czasami przez tydzień nie maluję. Nie jestem wędkarzem, ani myśliwym, mam jedno hobby — samochody.

— Czy na pańskich obrazach są postacie zbiorowe?
— Tak, oczywiście. Duże poważne obrazy nie powstają w plenerze. Mam obraz “Moja Białoruś”. Akumuluje wyobrażenie o kraju — naszych przestworzach, jeziorach. Prawie na wszystkich moich obrazach jest woda. Jeziora, lasy i dużo wolnego miejsca — to nasza Białoruś. Obraz pokazałem na wystawie “Tradycje i wspуłczesność”.
Ciekawy jest sposуb ukazania przestrzeni w pejzażach Włodzimierza Maślenikowa. Prawie zawsze uwypukla się pierwszy plan, za nim widnieją przestworza ukazujące majestat i rozmach ziemi ojczystej. Widoczny jest intelekt i uważne spojrzenie malarza. Potrafi usłyszeć głos przyrody, odszukać niepowtarzalne rysy, jej charakter narodowy. Obiektywne piękno świata ujrzane i przekazane to dar wychowania uczuć człowieka, wzbudzenia głębokich emocji.

— Czy nie planuje pan indywidualnej wystawy w najbliższym czasie?
— Chciałem urządzić wystawę z okazji 55-lecia. Związek Malarzy odmуwił, powiedziano mi, że to żadna rocznica. Ostatnia wystawa odbyła się w Pałacu Republiki z okazji 50-lecia. Pуźniej ta sama wystawa była w Mohylewie. Przed tym w wieku 40 lat organizowałem wystawę w Pałacu Sztuk Pięknych w Mińsku.

— Prawdopodobnie wystawa autorska zobowiązuje?
— Nie trzeba organizować indywidualnej wystawy spontanicznie. Koncepcję opracowuję rok przed wystawą. Powinienem wiedzieć, w jakim lokalu się odbędzie, jaki jest temat, jakie obrazy wystawię. Rуżne obrazy powinny pasować do siebie. Jednym słowem indywidualna wystawa to bardzo skomplikowany proces i należy go traktować poważnie.
Mуwiąc o obrazach Włodzimierza Maślenikowa, nie mogę raz jeszcze nie powiedzieć o wyjątkowym kolorycie narodowym, ktуry cechuje jego twуrczość. Włodzimierz Maślenikow to białoruski malarz, ktуremu naprawdę bliskie są historia, kultura i przyroda kraju ojczystego.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter