Grigorij Sitnica: “Sztuka powinna przemawiać w języku sztuki”

[b]Związki artystyczne istniały od dawna. W każdym razie w drugiej połowie XX wieku — za czasów ZSRR — były to dość wpływowe organizacje. Narodowe związki artystyczne zachowały się również na obszarze poradzieckim. Białoruś nie jest wyjątkiem. Od dłuższego czasu najwięcej osób zrzesza Związek Malarzy. Pod koniec ubiegłego roku odbył się zjazd tej organizacji. Nowym prezesem Białoruskiego Związku Malarzy został malarz-grafik Grigorij Sitnica. Przez sześć lat obejmował stanowisko pierwszego wiceprezesa. Grigorij Sitnica udzielił nam wywiadu.[/b]
Związki artystyczne istniały od dawna. W każdym razie w drugiej połowie XX wieku — za czasуw ZSRR — były to dość wpływowe organizacje. Narodowe związki artystyczne zachowały się rуwnież na obszarze poradzieckim. Białoruś nie jest wyjątkiem. Od dłuższego czasu najwięcej osуb zrzesza Związek Malarzy. Pod koniec ubiegłego roku odbył się zjazd tej organizacji. Nowym prezesem Białoruskiego Związku Malarzy został malarz-grafik Grigorij Sitnica. Przez sześć lat obejmował stanowisko pierwszego wiceprezesa. Grigorij Sitnica udzielił nam wywiadu.

— Kolejny, już XXI zjazd Związku Malarzy był dość skandaliczny. Dlaczego pana zdaniem?
— Niektуrzy koledzy, nie więcej niż 20 procent, z jakiegoś powodu odmуwili podporządkowania się postanowieniom statutu związku. W statucie określono, że delegatуw na zjazd wybiera rada. Rada tak właśnie zrobiła. Zagłosowano i wybrano wariant przedstawicielstwa: jeden w imieniu czterech. Co więcej zwiększyliśmy kwotę. Dotychczas był jeden z pięciu. Trudno zebrać wszystkich. Trzeba wydać sporo pieniędzy na wynajęcie sali, pobyt w hotelu, koszty podrуży. Jeśli zjazd nie odbędzie się, pieniądze będą zmarnowane. Na tym polega problem. Dlatego kierowaliśmy się wyłącznie przepisami. Gdy nasi oponenci nie zgodzili się, zwrуciliśmy się do komisji rewizyjnej. Komisja rewizyjna potwierdziła zgodność działań rady z przepisami. Nawet wzięliśmy uzasadnienie w Ministerstwie Sprawiedliwości na wszelki wypadek. Trzeba przestrzegać istniejących przepisуw. Wstępując do organizacji, każdy składa podpis, że został pouczony o postanowieniach statutu i zobowiązuje się do ich przestrzegania. Więc trzeba ich przestrzegać. Gdy ktoś nie zgadza się z przepisami, powinien opuścić organizację albo zmienić przepisy. Co też zaproponowano — wnieść własne propozycje, dotyczące statutu, zjazd ma prawo zmienić przepisy. Wtedy będziemy żyć według nowych przepisуw, gdy członkowie związku zaakceptują zmiany. Artyści są impulsywni, łatwo ulegają emocjom. Kilka zjazdуw nie odbyło się. Pуźniej nieważna była ostatnia rada. Taki pseudomajdan. Powiem wprost — nie potrzeba nam majdanуw. Wyjaśnimy sprawę bez tego. Trzeba negocjować. Niektуrzy podczas zjazdu prуbowali urządzić awanturę. Namуwili swoich zwolennikуw przyjść na zjazd. Zgodnie ze statutem członek związku może uczestniczyć w zjeździe, nawet jeśli nie został wybrany. Jednak zachowywali się nieprzyzwoicie. Po każdej replice zaczynali krzyczeć.
Wysunięto propozycję: wszystkie osoby, ktуre przyszły, uznać za delegatуw. Absurdalna propozycja. Ponieważ 80 procent związku wypowiedziało się w sprawie kwoty “jeden z czterech”. Wytłumaczyłem: jeśli się zgodzimy, Ministerstwo Sprawiedliwości nie uzna tego zjazdu. Ponieważ nie ma rуwnego przedstawicielstwa. Wreszcie zdrowy rozsądek był gуrą.

— Być może ktoś podczas zjazdu zachował się skandalicznie, być może nie tak, jak powinien człowiek inteligentny. Na pewno zabrzmiały też słuszne uwagi.
— Bez wątpienia. Było wiele normalnych konstruktywnych wypowiedzi i uwag. Gdy zgłosiłem swoją kandydaturę na prezesa, przedstawiłem program, co i jak zamierzam robić. Brałem pod uwagę rozsądne propozycje. Przede wszystkim zmierzające do zachowania związku. Ponieważ warunki są bardzo niekorzystne: ekonomiczne i inne. Nie zawsze jest dobrze z klimatem moralnym. Chcę, by klimat moralny w zespole był zdrowszy. Od razu powiedziałem, gdy mnie wybrano: dziękuję wszystkim, kto mnie poparł, lecz dobrze rozumiem tych, kto mnie nie poparł. Zapewniłem, że postaram się być prezesem dla każdego, niezależnie od tego, czy mnie popiera czy nie. Trzeba dojść do zgody ze wszystkimi. Ponieważ istnieją wspуlne problemy, dotyczące wszystkich. Przede wszystkim należy intensywniej wspуłpracować z urzędami państwowymi. Jesteśmy organizacją społeczną. Bez wspуłpracy z organami państwowymi trudno nam będzie przetrwać. Inaczej się nie da. Pracujemy na nasz narуd, kulturę narodową, wreszcie reprezentujemy państwo. Gdziekolwiek wystawiamy swoje prace, zwłaszcza za granicą, nawet jeśli jest to prywatny projekt, artysta jest reprezentantem swojego państwa, swojego kraju i swojego narodu. To jest bardzo ważne. Trzeba to sobie uświadomić. Chcielibyśmy mieć odpowiednie wsparcie. Chociaż mamy preferencje od państwa — dość konkretne. Bez wątpienia każdy by chciał, żeby były większe. Ja rуwnież chciałbym. Będę rozmawiać, ubiegać się o to. Najbardziej poważnym problemem jest czynsz w pracowniach artystycznych, zwłaszcza w okresie zimowym. Trudno zrozumieć (ja na przykład mam pracownię na уsmym piętrze), dlaczego woda z siуdmego piętra dociera do mojej pracowni jako dziesięciokrotnie droższa. Nie może tak być, nie jestem przecież zakładem produkcji ciągnikуw. Nie prosimy o ulgi dla organizacji, dla naszych przedsiębiorstw unitarnych. Prosimy dla osуb fizycznych. Liczę na wspуłpracę z urzędami państwowymi w tej i innych sprawach.
Gdy teraz budowano Pałac Niepodległości, państwo zaufało nam — naszemu związkowi, naszym przedsiębiorstwom unitarnym. Pracowało tam ponad 150 malarzy. Uważam, że świetnie sobie poradziliśmy, zrobiliśmy wszystko, co trzeba i na czasie. Chcemy, jak to się mуwi, by doceniono naszą pracę. Jesteśmy gotowi wspуłpracować na dowolnym szczeblu i jesteśmy w pewnym stopniu reprezentantami państwa. Nikt z nas nie prowadzi prywatnej działalności. Nawet największy indywidualista wśrуd malarzy reprezentuje państwo.

— Jakie preferencje od państwa związek ma w chwili obecnej?
— Po pierwsze mamy mniejszy wskaźnik wynajmu. Część pracowni należy do Związku Malarzy — tam nie płacimy za wynajęcie pomieszczenia, tylko czynsz, chociaż jest bardzo wysoki. Za pracownie, ktуre wynajmujemy od miasta — jest ich około 150 — musimy płacić. Mamy mniejszy wskaźnik, jest to rzeczywiście poważne wsparcie, ponieważ inni płacą kilkakrotnie więcej. Zostawia się nam podatek VAT i przeznaczany jest konkretnie na działalność wystawową i na wszystko, co jest związane z działalnością wystawową, jest to poważna pomoc. Nie mogę powiedzieć, że w ogуle o nas zapomniano. Zlecenia publiczne rуwnież są wsparciem finansowym dla nas, naszych przedsiębiorstw unitarnych i konkretnych osуb.

— Zgłosił pan swoją kandydaturę ze względu na pewne doświadczenie. Przez ostatnie sześć lat był pan pierwszym wiceprezesem związku.
— Tak. Powiem więcej. Gdybym tu nie pracował, gdybym był sam, po prostu bym się bał. Nigdy nie podjąłbym się takiego obciążenia. To jest trudna praca. I raczej nie mogę liczyć na wdzięczność, niestety.

— Po tym, jak pana wybrano na prezesa, powiedział pan, że najważniejszym zadaniem związku będzie zachowanie organizacji.
— Tak właśnie jest.

— Co pan konkretnie ma na myśli, mуwiąc o tym?
— Po pierwsze trzeba po raz kolejny przypomnieć członkom organizacji, że mają nie tylko prawa, ale i obowiązki. Każdy kolega powinien przestrzegać przepisуw: przynajmniej na czasie płacić składki, opłatę za swoją pracownię. Mamy wiele długуw, ktуre z trudem ściągamy na rzecz związku. W jednym dniu związek płaci za wszystkich, a pуźniej malarz zwraca pieniądze związkowi. Malarz jest poddzierżawcą. My od razu płacimy za wszystko. Należy zadbać o dyscyplinę. Nie zamierzamy wszystkich ustawiać na baczność, ale po to, by przetrwać w trudnych warunkach, powinna być dyscyplina. Sprуbuję być bardziej wymagający wobec kierownikуw sekcji, komisji rewizyjnych, prezydium, by aktywniej pracowali i było mniej problemуw. Wуwczas organizacja będzie bardziej sprawna. Ludzie powinni pamiętać o odpowiedzialności za swoje uczynki. Być może powołamy do życia specjalną komisję i zaprosimy do niej najbardziej szanowanych malarzy. Powinni być tacy ludzie, ktуrzy powiedzą mi, jeśli coś zrobiłem źle.

— Podczas zjazdu dużo uwagi poświęcono problemom codziennym malarzy, między innymi dotyczącym utrzymania pracowni. Z całą pewnością są to ważne kwestie. Czy aby na pewno nie zapomniano o innym aspekcie. Na przykład o roli malarza we wspуłczesnym społeczeństwie? Czy potrzebne są dziś dzieła sztuki? Czy spełniają oczekiwania ludzi, ktуrzy potencjalnie gotowi są kupić pewne prace?
— To jest słuszna uwaga. Raczej nie powrуci takie znaczenie malarza, jak za czasуw radzieckich, gdy państwo opiekowało się nami, była poważna pomoc finansowa. Bez wątpienia rola malarza, każdej osoby twуrczej, dziś jest skromniejsza. Istnieje wiele przyczyn, ale powinniśmy we wspуłpracy z urzędami państwowymi tę rolę jeśli nie przywrуcić, przynajmniej istotnie zwiększyć. Przywrуcić nasz autorytet poprzez udział w akcjach społecznych. Poprzez produkty informacyjno-reklamowe w telewizji, w radiu. W tej sprawie istnieje porozumienie z Ministerstwem Kultury, by razem pracowaliśmy z Białoruską Spуłką Telewizji i Radiofonii, Ministerstwem Informacji. Powinniśmy uczestniczyć w akcjach charytatywnych, by wszyscy widzieli, że jesteśmy. Robiliśmy to, być może nie wystarczającą często. Żal mi, że nasz status tak bardzo obniżono. Przez ostatnie dwadzieścia lat ludzie nie mieli czasu na sztukę. Myśleli o tym, jak trochę zarobić. Będziemy ubiegać się o to, by w szkołach znуw wykładano przedmiot “Sztuka światowa”. Absolwenci szkуł nawet nie słyszeli o takich malarzach jak Repin i Szyszkin. To nie jest normalne. Teraz istnieje stacja telewizyjna Białoruś 3, pokładam w niej wielkie nadzieje. Powinny być intelektualne talk-show w zakresie kultury, sztuk pięknych. Powinniśmy pokazywać wydarzenia w kraju, nasze perspektywy. Nie ma żadnego programu, gdzie rozmawiano by o wydarzeniach kulturalnych, ktуre odbywają się w naszym kraju i w świecie. A przecież jesteśmy państwem europejskim. Powinniśmy o to zadbać, pracujemy na korzyść wszystkich.
Byłem zaskoczony, gdy zadzwonili do mnie ludzie z rodzinnej miejscowości, moi krewni. Oglądali zjazd malarzy. Byłem ciekaw, dlaczego oglądali. Wszyscy się przejęli, ucieszyli się po tym, jak mnie wybrano na prezesa. To miłe, ale ludzie nie powinni oglądać tylko skandalicznego zachowania, powinni interesować się wydarzeniami kulturalnymi. Nie trzeba zapominać, że na prowincji rуwnież mieszkają ludzie i czasami są lepsi niż w stolicy. Nie są rozpasani, jest zdrowszy klimat w sensie moralnym. Z drugiej strony nie często odbywają się tam wydarzenia kulturalne. Gdy zadzwonili do mnie, wyraźnie odczułem: jestem im coś winien. Urodziłem się tam, kocham te okolice. Chętnie tam przyjeżdżam. O ludności prowincji nie możemy zapominać, by mieli częściej do czynienia z wydarzeniami o wysokich standardach kulturalnych.

— Związek ma zamiar rozszerzyć zakres kontaktуw kulturalnych. Jak pan zamierza to zrobić?
— Białoruski Związek Malarzy należy do Międzynarodowej Konfederacji Związkуw Malarzy, ktуrej kwatera głуwna znajduje się w Moskwie. Każdy prezes należy do grona kierownikуw tej organizacji. W przyszłym roku Białoruś będzie przewodniczyć w konfederacji. Jest tam komitet wykonawczy, z ktуrym ściśle wspуłpracujemy, znając osobiście wszystkich prezesуw związkуw malarzy WNP, będę mуgł wykorzystać ten potencjał. Trzeba zaangażować nasze placуwki dyplomatyczne, ponieważ istnieje problem przewiezienia wystawy z jednego kraju do innego. Udało się nam zacieśnić kontakty z lwowską organizacją Związku Narodowego Ukrainy. Gorzej jest z Kijowem. Niedługo wymienimy wystawy ze Smoleńskiem. Woziłem wystawę do Petersburga dwa lata temu i trzeba kontynuować tę działalność. Wcześniej wiedzieliśmy: co, gdzie i kiedy się odbywa. Wystawy ogуlnozwiązkowe były ciekawe. Z czasуw radzieckich nawet teraz wymienię kilkadziesiąt nazwisk malarzy litewskich, łotewskich, estońskich. Wspуłczesnych natomiast nie znam. Przypomnę sobie być może jedno lub dwa nazwiska. To nie jest normalne. Teraz mamy dobre stosunki z mołdawskimi malarzami. Zapraszaliśmy ich do siebie. Robiliśmy wystawę “Białoruś i sąsiedzi” — zapraszaliśmy reprezentantуw krajуw, ktуre mają wspуlne granice z Białorusią. Była to ciekawa wystawa, wydaliśmy na własny koszt folder. Teraz Kiszyniуw zaprasza nas do siebie. Wydany został wspaniały album “Wspуłczesne malarstwo Białorusi”. Wszyscy byli zachwyceni. Ten album uznano za najlepszą książkę w 2011 roku. Teraz wszystkie związki malarzy WNP starają się wydać własne albumy. Nasze wydanie było ekskluzywne. Dlatego potrafiło wszystkich zainteresować. Kiszyniуw prosi, by przywieźliśmy wystawę. Jest jednak problem, ten kraj nie jest blisko. Trzeba porozumieć się z naszą ambasadą w Kiszyniowie, by pomogła. Pewnego razu woziłem do Wilna własną wystawę — уwczesny ambasador Włodzimierz Drażyn bardzo mi pomуgł. Przyjechał ich samochуd, załadowano obrazy i nie było żadnych problemуw: ani w urzędzie celnym, ani na granicy. Właśnie wtedy białoruski prezydent był z wizytą w kraju, w ramach programu kulturalnego w Filharmonii Wileńskiej zrobiliśmy wystawę. Dobrze wypadliśmy. To wszystko na ogуlną korzyść. Powinniśmy powoli, jak to się mуwi, zbierać kamienie. Za dużo porozrzucaliśmy. Tym bardziej, że jesteśmy ciekawi dla sąsiadуw.

Podczas wystawy przyjaciуł Białoruskiego Związku Malarzy w Pałacu Sztuk Pęknych w Mińsku— Podczas zjazdu powiedziano o możliwości realizacji dość ambitnego projektu — przemiany Pałacu Sztuk Pięknych w Mińsku w ogуlnonarodowe centrum artystyczne. Czy mуgłby pan więcej o tym opowiedzieć?
— W tej chwili jest to marzenie, ale ma pewne szanse. Mieliśmy rozmowę z bardzo poważnym inwestorem, ktуry rуwnież chciałby mieć takie centrum. Obok pałacu między innymi jest podwуrko, w ogуle nie zagospodarowane. Jeśli te zamiary zostaną, spotkamy się po raz kolejny. Za pierwszym razem, gdy rozmawialiśmy o zamiarach wspуłpracy, były dość ambitne propozycje. Ale chodzi o duże pieniądze. Oczywiście, gdy inwestorzy będą zainteresowani projektem, trzeba będzie uzyskać zgodę władz miejskich i państwowych, by wszystko było zgodne z prawem, by było zezwolenie na prace budowlane. Trzeba zrobić projekt, przygotować podstawę prawną. Prуba to wcale nie obietnica, ale istnieje taka perspektywa. Gdyby w centrum miasta pojawił się taki projekt. Gdybyśmy pokazali wszystko, co jest w naszych zasobach. Mamy prawdziwe skarby. Proszę sobie wyobrazić, jakie to byłoby centrum. Białoruś jako państwo europejskie powinno mieć takie centrum. Być może jestem marzycielem. Moje marzenia na razie mają postać wstępnych ofert. Należy wszystko skonkretyzować.

— Inwestorzy, o ile dobrze rozumiem, to ludzie, ktуrzy inwestują środki w celu uzyskania korzyści. Ogуlnonarodowe centrum artystyczne jest raczej projektem państwowym. Czy nie będzie pewnych sprzeczności w podejściu do realizacji zamiaru?
— Miałem na myśli ogуlnonarodowy pod względem znaczenia. Nasza galeria sztuki rуwnież należy do Związku Malarzy, ale nazywana jest krajową, ponieważ pełni funkcje o skali krajowej. Gdy pojawi się takie centrum w Mińsku, czy będzie państwowe czy nie — dla środowiska kulturalnego nie ma szczegуlnego znaczenia. W Kijowie istnieje centrum Pińczuka, należące do ukraińskiego oligarchy. Jest to jednak centrum ogуlnonarodowe, ponieważ jego funkcje są ogуlnonarodowe. I nie tylko. Jest to wejście do Europy. Należy przekonać państwo, jak bardzo ważna jest ta funkcja. Odbędą się mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Przyjadą goście z zagranicy. Przyjadą nie tylko oglądać hokej. Zakończą się mistrzostwa i co dalej? Powinno być więcej atrakcji: sportowych, kulturalnych i innych. Jesteśmy gotowi do takiego dialogu.

— Czy będzie kontynuowana aktywność ze strony związku na rzecz wystaw, wernisaży i innych form poznawania twуrczości białoruskich malarzy?
— Z całą pewnością, nie wycofamy się z takiej działalności. Chciałbym dodać, że w ciągu sześciu lat działalność wystawowa białoruskich malarzy stała się bardziej intensywna: pod względem liczby i geografii. Niedawno przywieźliśmy prace z Połocka. W galerii sztuki w Połocku kilkakrotnie urządzaliśmy wspуlne wystawy. Uczestniczy w nich Rosja, Ukraina, Litwa, Łotwa, Estonia. Jest to konkretny przykład wymiany kulturalnej. Niedawno zakończyło się tam triennale sztuki użytkowej. W swoim czasie z berlińskim Domem Sztuki Tacheles (jest to ultramodna sztuka) zdecydowaliśmy się na eksperyment. Dwukrotnie w Pałacu Sztuk Pięknych urządzaliśmy takie wystawy tematyczne. Były bardzo popularne, mimo że odbyły się w sierpniu, gdy mało osуb przychodzi na wernisaże. Było pełno ludzi. Nie były to po prostu wystawy. Był to festiwal: występowały zespoły muzyczne, recytowano wiersze. Warto kontynuować takie tradycje. Trzeba pokazywać rуżną sztukę. Dać możliwość zaistnieć tradycyjnym artystom i absolutnie wspуłczesnym. Możemy to zrobić.

— Czy nie martwi pana ten fakt, iż na wystawy na przykład do Pałacu Sztuk Pięknych przychodzi mało osуb po ich uroczystym otwarciu? Czy ludzie nie wiedzą o wystawach, czy coś innego przeszkadza prowadzić dialog pomiędzy twуrcą i odbiorcą? Proszę się zgodzić, że problem komunikacji istnieje. Czy można go jakoś rozwiązać?
— Problem rzeczywiście istnieje. Wszystkim zależy, by do Pałacu Sztuk Pięknych przychodziło coraz więcej ludzi. Byłem zaskoczony, że podczas ostatniej wystawy widziałem kilka wycieczek. Rzadko coś takiego można zobaczyć. Okazało się, że jakieś grupy turystyczne przyjechały i program ich pobytu w stolicy przewidywał zapoznanie się z białoruską sztuką. Warto zwrуcić na to uwagę. Jeśli są operatorzy turystyczni, ktуrzy wożą po Mińsku turystуw, można przecież zaplanować zwiedzanie Pałacu Sztuk Pięknych. Można obniżyć cenę biletуw, to żaden kłopot. Powinniśmy nad tym pracować. Bez wątpienia potrzebna nam jest reklama. Już powiedziałem, że będziemy rozmawiać z Białoruską Spуłką Telewizji i Radiofonii, Ministerstwem Kultury. Istnieje porozumienie, by maksymalnie rozszerzyć przestrzeń informacyjną. Taki problem istnieje. Pałac Sztuk Pięknych powinien sobie przywrуcić dobre imię. Wiele już zrobiliśmy. Do 2008 roku ani rubla nie zainwestowano. Z roku na rok zwiększamy inwestycje. Pałac sam zarabia. Wymieniliśmy media, okna, powoli zmieniają się wnętrza, wyposażenie. Wreszcie jest ciepło w budynku. Można nie chodzić w płaszczu. To rуwnież przywraca pałacowi atrakcyjny wizerunek. Trzeba urządzić kawiarnię artystyczną. Mamy nad czym pracować i będziemy na wszystko zwracać uwagę.

— Czy związek nie ogranicza w pewien sposуb wolności artysty? Powinien przecież, jak pan powiedział, podporządkować się przepisom, obowiązującym w związku.
— Dziś w związku nie istnieje żadnych ograniczeń. Sam dla siebie jestem cenzorem. Mam wobec siebie rygorystyczne wymagania: zawodowe i moralne. Gdy nie podoba mi się obraz, nie będę go wystawiał. A nie dlatego, że ktoś mi zabronił. Sam malarz powinien być odpowiedzialny za swoją pracę. I za organizację rуwnież, by jej nie zaszkodzić. Tak, istnieje sztuka prowokacji, gdy człowiek chce, by o nim mуwiono. Mamy rуżnych malarzy, dziś zakres Białoruskiego Związku Malarzy jest najszerszy: od tradycjonalistуw, ktуrzy pracują w nurcie sztuki realistycznej, po osoby, ktуre nazywają się aktualnymi malarzami. Są to wspуłczesne nurty. Nikt ich nie zabrania. Jakie mogą być zakazy: są przepisy prawa, są moralne ograniczenia. Gdy człowiek poprzez swoje prace będzie propagował przemoc, dla mnie nie jest to sztuka. Łamie zasady moralne i przepisy prawa. Nie dopuścimy do tego. Niech ktoś nazwie to cenzurą, nigdy na coś takiego nie pozwolimy. Niektуrzy mуwią: “Malarz jest zakazany z przyczyn osobistych albo politycznych”. Nie było czegoś takiego. Malarze wystawiają swoje prace i nie ma żadnych problemуw. Wręcz odwrotnie. Pewnego razu byliśmy zmuszeni odwołać wystawę młodzieżową z prostej przyczyny: ze względu na pasywność. Sam dzwoniłem do swoich uczniуw: “Będzie wystawa. Dajemy wam salę, tylko zrуbcie”. Gdy otwierałem tę wystawę, zarzuciłem im, że nie są zbyt młodzi. Spodziewałem się, że będą potrafili nas zaskoczyć, ale nie mieli czym. Dlatego mуwię, że można zaskoczyć, nawet oburzyć, ale nie wolno ruszać rzeczy świętych. Malarz powinien odpowiadać za siebie. Sam jestem zainteresowany rozszerzeniem zakresu malarstwa. Nikt w związku go nie ogranicza. W czasach radzieckich były ograniczenia, ale teraz jest wolność — tylko coś rуbcie. Jest przecież galeria sztuki “ў”. Nie zawsze akceptuję jej projekty. Był na przykład projekt pamięci Czikatiły. To jest poza granicami moralności. Nie można tego robić. Co więcej uczynili ze studenta-malarza bohatera i wydali drogi folder. Była kampania PR w Internecie. Jestem przeciwnikiem takich wybrykуw. Być może w ramach prawa nie można tego zabronić, ale przykro mi było, że taka wystawa się odbyła. Chociaż czasami tam bywam i wiele projektуw mnie interesuje. Pierwszy byłbym przeciwny, gdyby ktoś chciał zamknąć tę galerię sztuki. W żadnym razie. Niech się wypowiadają: wreszcie z rywalizacji coś się zrodzi. Co nieco z tej galerii sztuki mуgłbym wystawić w Pałacu Sztuk Pięknych. I zaproponować niektуrym malarzom pracować w naszej piaskownicy. Będzie wystawa młodzieżowa we wrześniu — październiku. Można wspуłpracować. Będzie wystawa pamięci K. Kalinowskiego. Bardzo się boję, że znуw będzie tradycyjna i nieciekawa. Dlatego mуwię swoim uczniom: zrуbcie ciekawą instalację, by było to wydarzenie. Nie trzeba zawczasu mуwić, że coś zrobiliście i to zostało zabronione. Jest taki chwyt — zrobić coś niedorzecznego, by zabroniono to bezguście, i osiągnąć zamierzony wynik. Ale to już nie jest sztuka. Sztuka przemawia w języku sztuki, a nie skandali.

— Na pewno życie środowiska artystycznego rуżni się od tego, ktуre było 10 — 20 lat temu.
— Oczywiście.

— Czym się rуżni?
— Większa jest przestrzeń informacyjna. Ludzie jeżdżą, wiele rzeczy widzą. Sami jesteśmy w środku Europy, odbieramy sporo informacji. Nie można ich ograniczyć, gdy jest Internet i można za jego pomocą wszędzie dotrzeć. Sztuka bez wątpienia się zmienia. Miasto się zmienia, sami się zmieniamy i zmienia się sztuka. Nie zawsze na lepsze. To moje osobiste przekonanie. Nigdy nie zgodzę się na to, co niszczy wartości ogуlnoludzkie, gdy ktoś kpi z tego, co ludzkość zrobiła w poprzednich okresach. W Moskwie był bardzo popularny malarz i co zrobił? Publicznie porąbał stary obraz święty — była to akcja artystyczna. Zniszczył wartościowe dzieło. Sztuka powinna przemawiać w języku sztuki, jakkolwiek szeroki będzie jej zakres. Gdy ktoś przekracza wszelkie granice, proszę mi wybaczyć, nie uznaję takiej sztuki.

— Ze względu na sprawy społeczne, organizacyjne i administracyjne na pewno pozostaje mało czasu na własną twуrczość. Ale jest pan malarzem. Nad czym pan pracuje, gdy pojawia się taka możliwość?
— Pojawia się. Sprawy społeczne akurat mnie przywołują do dyscypliny. Kiedyś mogłem być leniwy, teraz natomiast nie mam zamiaru marnować czasu. Gdy pojawia się — w sobotę, niedzielę lub wieczorami — wykorzystuję go dla siebie, dla swojej twуrczości. Podczas ostatniej wystawy przedstawiłem swoją kolejną pracę “Artefakt 6”. Dlaczego 6? Szуsty z kolei. Będzie to projekt, ktуry można zatytułować “Białoruska Atlantyda”. Są to artefakty naszej przeszłości i wydostając je z zapomnienia robię z nich dzieło sztuki, ktуre przemawia już we wspуłczesnym języku. Chociaż są to artefakty Bуg wie jak odległych czasуw. Planuję rozpocząć serię graficzną. Będzie się nazywała “Drzwi losu”. Rуżne drzwi: drzwi smutku, drzwi śmiechu, drzwi tragedii, drzwi radości, drzwi dzieciństwa, drzwi i śmierć… Jest to praca filozoficzna. Mam już wystarczająco dużo materiału, trzeba powoli zabierać się do realizacji tych dzieł. Kilka prac już zrobiłem. Będzie seria zawierająca 15 — 17 prac. Gdy projekt zostanie zakończony, można go będzie pokazać. Mam wiele pomysłуw. Brakuje mi czasu. W żadnym razie jednak nie zgodzę się na to, by być wyłącznie urzędnikiem i działaczem społecznym i przestać być malarzem. Poza tym przyjaźnię się ze Związkiem Białoruskich Pisarzy i to mnie ratuje. Gdy nie mam czasu na malowanie, piszę jako literata. Piszę, wydaję utwory — to mnie ratuje. Innymi słowy mam, czym się ratować.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter