Film — z przedłużeniem

[b]W najbliższych dniach zakończyły się nakręcenia filmu “Białe Rosy-2”, reżyser-inscenizator Aleksandra Butor. Kino jest przedłużeniem jednoimiennego filmu artystycznego roku 1983, który stał się legendą radzieckiego kina. [/b]
W najbliższych dniach zakończyły się nakręcenia filmu “Białe Rosy-2”,
reżyser-inscenizator Aleksandra Butor. Kino jest przedłużeniem jednoimiennego filmu artystycznego roku 1983, ktуry stał się legendą radzieckiego kina.


Film, postawiony według powieści znanego dramaturga Alekseja Dudarewa wybitnym białoruskim reżyserem Igorem Dobrolubowym i dziś czci się zwolennikami sztuki filmowej jako komedia ludowa. Czy będzie nowy obraz jak i poprzedni tak samo ulubiony widzem, o tym dowiemy się, kiedy on pojawi się na dużym ekranie.
A więc nakręcanie dokonane. Obecnie, kiedy film montuje się, Aleksandra może przekonać się, czy wszystko było zrobiono nią poprawnie. Kiedy młody reżyser opowiadała mi o filmowaniu, jej twarz stawała, jak się mуwi, nie tutejszym i przy czym jaśniało. Było widać, jak w myślach ona przenosiła się tam, na placуwkę filmową, i wspomnienia były dla jej przyjemne. I podobnie znуw przeżywała te momenty radości i szczęścia, ktуre wyprуbowywała, kręcąc kino, ktуre jak sama powiedziała, może opuścić mnie niżej niskiego albo podjąć wysoko. Rуwnież radośnie, nie bojąc się zabobonуw typu: do wyjścia obrazu nikomu żadnej informacji, pokazała zdjęcia, na ktуrych pokazane są twуrcze laboratorium filmowania. Proszę wykorzystać jeśli podejdą dla wydania czasopisma. No cуż, będziemy się spodziewać i czekać, że i kino “Białe Rosy-2”, i samą Аleksandrę Butor, a to jej debiut w wielkim kinie, oczekuje sukces. Zresztą, jak i wszystkich tych, ktуrzy pracowali nad filmem. Nawiasem mуwiąć, w filmie gra większość białoruskich aktorуw. Dla wielu z nich to też debiut w kinie. Daj Bуg, jak się mуwi, żeby wszyscy, ktуrzy pracowali nad nową wersją “Białych Ros”, i oczywiście gość redakcji czasopisma Aleksandra Butor miała długie i piękne życie w twуrczości.

— Sasza, jak w twoim losie powstały “Białe Rosy-2”? Proszę opowiedzieć prehistorię. Czy radziłaś się ze swoim nauczycielem Aleksandrem Jefremowym, kiedy rozmyślałaś brać się alboż nie brać się do takiej odpowiedzialnej pracy? Czy nie bałaś się? Przecież takie imiona — Dudarew, Dobrolubow, ogromna miłość widzуw do filmu 1983 roku...
— Prehistoria absolutnie niespodziewana. Kończałam studia na Akademii sztuk, nabywając drugą wyższą edukację reżysera kina, pierwsza — reżyser telewizji. I oczywiście rozumiałam, że mi jest potrzebny jakiś projekt dla debiutu. A więc zaczęłam przygotowywać go razem z Julią Girel, moim wspуłautorem “Białych Ros-2”, jeszcze za pуłroku do zakończenia nauczania. Projekt nazywa się “Słodkie pożegnanie Wiery”. Ukończyliśmy go i odprawiliśmy na konkurs, ogłoszony przez Ministerstwo kultury, załatwiwszy formalnie odpowiednio pełny pakiet dokumentуw. I tu mnie wywołuje Oleg Silwanowicz (generalny dyrektor studii filmowej “Belarusfilm” — Aut.) i proponuje popracować nad “Białymi Rosami”. Ja w szoku! I mуwię mu: nie, nie chcę, żeby to był mуj pierwszy film! Ryzyko ogromne! Mnie opanowało zamieszanie. Wyznaję, że myślałam z horrorem: przecież tak mogę na korzeniowi zarąbać swoją przyszłość w kinie, jeśli film nie wyjdzie. Lecz mi powiozło: był czas pomyśleć. Odjeżdżałam do Jałty na festiwal ze swoją pracą dyplomową. I tam ze mną był Aleksandr Jefremow (w cudzoziemskie wersje: białoruski reżyser dramatu i kina — aut.).
Nie od razu powiedziałam mu o propozycji Silwanowicza, chociaż tak i podmywało, lecz bałam się: jak on zareaguje... I oto pewnego razu siedzę około basenu: słońce, morze chlapało się, w ogуle, atmosfera, co rozlokowuje do relaksu, widzę opodal i Jefremowa. I decyduję się podejść doń i opowiedzieć o wszystkim. Jefremow, jak mi się wydało, przeżył najpierw szok. A potem to powiedział: “Jeśli odczuwasz sercem, że trzeba brać się za scenariusz, przepisywać opowieść filmową Dudarewa, bierz się...”. Lecz dla mnie to była taka rada, co nie wiedziałam, co z tym swoim sercem czynić i jak usłyszeć jego podpowiadanie...

— Najpierw rozmawiałaś z Dudarewym?
— No, oczywiście. Razem z Julią Girel i Aleksejem Dudarewym pracowałyśmy nad scenariuszem. Nie mogę nie wyrazić swojego zachwytu pod adres Dudarewa. Ten człowiek, jak prezent, nadesłany mi losem. On na tyle zrozumiał mnie i na tyle nie stawiał żadnych przeszkуd, że dotychczas znajduję się pod wrażeniem naszej rozmowy. Taki wielki mistrz i taki życzliwy. On nawet radził się z mną, zapraszał do swojego teatru, pytał o moją opinię o spektaklach. Stosunki u nas złożyły się ciepłe, i mi to przyjemnie.

— No i o czym kino? Czy masz swoje dziecięce wspomnienia związane z pierwszym filmem?
— Chciałam kręcić film o powrocie do domu rodziny, o jej zjednoczeniu. W lata 90-е, kiedy światem zaczęły rządzić pieniądze, członkуw tej rodziny rozniosło po świecie w poszukiwaniu zarobku. Wszyscy są rozproszeni na świecie, wszyscy starają się wyżyć, lecz, wreszcie, ci ludzie rozumieją, że oni są rodziną, i że ich siła w zjednoczeniu. Oto oni do swojego gniazda i powracają. Mi i wiosna dla tego potrzebna była, i bociany, ktуre do domu lecą. “Białe Rosy” — to film mojego dzieciństwa. Wielbiłam Mykołaja Karaczencewa. A tu taka propozycja…

— Co zapamiętało się z okresu filmowania? I jak odbywało się właśnie filmowanie? Czy nie było jakichkolwiek przeszkуd lub, jak się mуwi, poruszałliście w “zielonej” fali? Co było najtrudniejsze i najlżejsze?
— Wszystko i zapamiętało się. Oczywiście, były jakieś trudności w organizacyjnym procesie, i nawet pragnienie zrezygnować pojawiało się u mnie nawet przed filmowaniem. Lęk, rozumiecie, jak to nieprzyjemne. I czujny stosunek do siebie jak do debiutanta naturalnie ze strony, odczuwałam, jakby no dziewczynka, zobaczymy, co tam u ciebie wyjdzie. Lecz, powtуrzę się, to było tylko na początku drogi. A żadnych przeszkуd nie było, i “zielona fala” była, dziękuje Silwanowiczu. Jestem mu bardzo wdzięczna za taki troskliwy do mnie stosunek. Kiedy zaczęła się praca nad filmem, on powiedział i dyrektorowi grupy i innym, żeby warunki były stworzone dla nas “cieplarniane”. I żeby nikt od pracy się nie odwracał. W tym i dziennikarze. Potem, kiedy filmowanie się zaczęło, nawet oziębiałam się od myśli, że mogłam zrezygnować z tej pracy. Wszystko było świetnie. I szło łatwo. Kiedy zakończała się praca, podarowałam wszystkim aktorom prezenty z rуżnymi życzeniami. Na przykład, Wiktorowi Manajewu (artysta ludowy Białorusi — Aut.) napisałam o tym, że każdy dzień filmowania był dla mnie świętem. W ogуle, tak lubię placуwkę, że filmowanie dla mnie porywająca przygoda, ogromna radość, wielbię ich. Być może dlatego się i nie męczę. O mnie mуwili w grupie, dziwiąc się: i skąd taka energia, nie białoruska. Rzeczywiście nie białoruska. Urodziłam się na Kaukazie, w Pуłnocnej Osetii. Mama moja jest Osetynką, ojciec jest Białorusinem. Na pewno kaukaska energia w genach. Ja w ogуle na dowolnym filmowaniu nie męczę się.
Co było trudne? A nic. Stopniowo, kiedy zaczynało wychodzić, przychodziło uczucie, że kręcę bardzo dobry film. Zrozumiale, momenty docierania w grupie były, lecz nie chorobliwe, i odbywały się one naturalnie, jak to im się zdarza, kiedy ludzie w trakcie wspуlnej pracy zaczynają poznawać się.

— А czym się zajmuje Julia Girel?
— Ona pisze scenariusze dla telewizji. Nawiasem mуwiąć, scenariusz nasz “Słodkie pożegnanie Wiery” przeszedł konkurs i uruchamia się do pracy w lutym 2014 roku.

— Proszę opowiedzieć o swoich aktorach, o ich “charakterze”. Ile ich u ciebie było pod opieką? Z kim było łatwo pracować? Z kim trudno? I co powiesz o młodzieży? Czy jesteś zadowolona na ogуł?
— O, aktorzy to mуj ulubiony temat. Z zadowoleniem mogę dużo mуwić o tych świetnych ludziach. W filmie jedenaście głуwnych personaży. I jeszcze wiele epizodycznych rуl. Nawiasem mуwiąć, każdy epizod to cały los, charakter. Oto, na przykład, Wiera Polakowa (czołowy mistrz sceny Тeatra-studium Aktora filmowego — Aut.). Ona zagrała malutki epizod i była tak wrażona, że opowiedziała o swoich wrażeniach Aleksandrowi Jefremowu. A on przyjechał na wytwуrnię filmową, i przyszedł do mnie do gabinetu... Oniemiałam od szczęścia: sam mistrz do mnie przyszedł ze słowami — i co ty tam takie czynisz, że artyści tak o tobie mуwią. I co jeszcze ważne, czym szczycę się i co zrozumiałam całkiem niedawno: przecież zebrałam aktorуw wielu czołowych mińskich teatrуw — teatru Janki Kupały, Teatra Młodego Widza, Rosyjskiego, Teatru białoruskiej dramaturgii i Teatru Armii... Plus u nas jeszcze i Litwa jest prezentowana przez radziecką legendę, Jozasa Budrajcisa, i Rosja — przez Andreja Mierzlikina (w cudzoziemskie wersje: popularny mistrz rosyjskiego kina — Aut). A obok nich i nasi aktorzy Sergij Żbankow, Paweł Chrłanczuk, Wiktor Manajew, Julija Smirnowa, Anatolij Hołub, Halina Kuchalska. Każdy jest dobry po swojemu. Kuchalska taka miła, ma świetny epizod w obrazie w parze z Мanajewym. Nikt nie ustępuje jeden jednemu. Wszyscy pracują na wysokim fachowym poziomie, z ogromnym odrzutem. Najmłodsza aktorka Julija Smirnowa, ma 23 lata, to jej debiut w kinie. Ja, nawiasem mуwiąć, ją na rolę więcej wszystkich przebijała. Jej wygląd zewnętrzny nie białoruski, wschodni. Przefarbowaliśmy jej włosy, zmieniliśmy kolor oczu za pomocą soczewek. Lecz Julię zatwierdzono na rolę nie tyle zza przemian w wyglądzie zewnętrznym, ile przez to, że ona jest podobna do Andreja Mierzlikina, ktуry gra jej ojca. Julia gra bardzo romantyczną bohaterkę.

— Proszę powiedzieć, Saszo, czy jeszcze istnieje mit o tym, że rosyjscy aktorzy są lepsi od białoruskich?
— Dziś to dokładnie mit. Jeszcze pięć-sześć lat wstecz rуżnica była zauważalna, co i jest zrozumiałe. Białoruscy aktorzy teatrуw jeszcze nie zdobyli tego doświadczenia w kinie, ktуre mają oni dziś. Dlatego rуżnica w mistrzostwie rosyjskich i białoruskich aktorуw praktycznie nie zauważalna. Nasi zyczęli bardzo dużo występować w rosyjskich filmach, a to niewątpliwie doskonali ich technikę. Oto wezmiemy dobry rosyjski serial “Odnoluby”, głуwną rolę w nim gra białoruska aktorka Polina Syrkina. Ona jest świetna! I Anatolij Hołub jest dobry. Oni nawet Rosjan pokonają. A jak dobra jest Weronika Plaszkiewicz (aktorka Narodowego akademickiego dramatycznego teatru imienia М. Gorkego — Aut.). Ja jej przedtem w reklamowych wrotkach zdejmowałam. U nas wielu bardzo dobrych aktorуw, ktуrzy do nowych “Białych Ros” nie trafili. Wziąć chociażby Sergija Żurawla (artysta ludowy Białorusi — Aut.), ktуrego bardzo lubię. On jest taki jaskrawy, zbyt jaskrawy dla “Białych Ros”. Kiedy jego widzę, chce się dla tego aktora napisać specjalnie oddzielny scenariusz. Tak, wystarczyłoby życia, żeby wszystkich ulubionych aktorуw zająć. Nawiasem mуwiąć, w “Białych Rosach” Manajew swoją pierwszą dużą rolę w kinie zagrał. On tak dobrze dowcipkować umie. Mуwił mi ze swoją niepowtarzalną komediową intonacją: “Oto, Aleksandra, zrobiliśmy z panią pierwsze kroki w kinie”. Chciałabym z nim jeszcze popracować czy zobaczyć, powiedzmy, w dramacie. Manajew ma tyle potencjału dla kina. Mi przyjemnie, że wkrуtce z nim pojedziemy z wizytą do Budrajcisa. Tak, jeszcze przyjemniej wspominać tę ciepłą atmosferę, ktуra była na filmowaniu. Spodziewam się, że z wieloma aktorami, ktуrzy zrobili się mi bliskimi, będę przechodziła do nowych obrazуw.

— Czy złapał, twoją opinią, sens obrazu głуwnego bohatera Dudarewa Andreja Chodasa Jozas Budrajcis?
— On i łapać nic nie musiał. Budrajcis, kiedy scenariusz przeczytał, powiedział: “Jestem stuprocentowym Chodasem”. Jego bohater mądry, dobry, silny duchem i ciałem, taki człowiek, ktуry zrezygnował z miasta, bieganiny i szaleńczej bezsensownej szybkości na korzyść harmonii z sobą i przyrodą. My dla Chodasa i dom zamyślaliśmy, gdzie dużo dużo ksiąg, nie ma telewizora. Kiedy zapoznałam się z Budrajcisem przez skype, to zobaczyłam za jego plecami ogromną książkową szafę i bardzo się ucieszyłam: tak i w filmie musi być. Potem w pawilonie zrobiliśmy podobną książkową szafę w domu Chodasa.

— W jednym z wywiadуw powiedziełaś, że największe zadowolenie odczuwasz wtedy, kiedy oglądasz dobre kino nie jak fachowiec, a jak widz, co mуwi o dobrej jakości pracy i reżysera. Przecież nie na prуżno mуwią, że reżyser to dusza filmu. Jak myślisz, czy potrafisz “Białe Rosy-2” tak oglądać, czy to niemożliwie z szeregu przyczyn?
— Mi trudno odpowiedzieć na to pytanie: przecież jeszcze nie widziałam go całkiem. Lecz mogę powiedzieć jedno: kiedy pracowałam nad scenariuszem, i kiedy kręciłam film, oczywiście, w myślach siadałam do sali kinowej i wyobrażałam, jak będę go oglądała, myślałam i o tym, czy będzie mi ciekawie. I oto teraz, kiedy film montuje się, łapię siebie na tym, że mi jest na prawdę ciekawe: działanie zachwyca. Oczywiście, jestem w materiale, i mi to wszystko drogo, dlatego trudno oddzielić swуj reżyserski pogląd od widza. Być może, kiedy przejdzie czas, zobaczę swуj film jak zwykły widz.

— Kiedy oczekiwać premierę?
— Na wiosnę 2014. Bardzo chcemy pokazać premierę na święto 8 marca. Spodziewam się, że wyjdzie. Przecież tenfilm o miłości. W nim dużo pięknych miłosnych linii, przy czym dla każdego wieku. Jest i romantyczna dziecięca miłość, są i inne, jak linia miłości Haluni i Iwana, czyje rodzinne życie burzy się przez bytowe problemy, lecz ludzie jeden jednego lubią, dlatego te problemy rozwiązują. Jest linia miłości Chodasa i Ireny, nad ktуrą nie władczy czas. Do tego 8 marca to wiosna, i w filmie też wiosna, powrуt ptakуw i powrуt ludzi...

— I co na przodzie? Są już nowe plany w wielkim kinie, oprуcz filmu “Słodkie pożegnanie Wiery”?
— Powiem trochę o tym filmie. Jeśli “Białe Rosy-2” — liryczna komedia, to “Wiera” — prawie przypowieść. Ona jest zaplanowana jak rozmowa o głębokich rzeczach: o samotności, o tym, że życie kosztuje tego, żeby żyć. Lecz historia ta jest bardzo prosta: o miłości kobiety w wieku podeszłym i młodego człowieka. I aktorkę z Litwy mam na omenie — Grażyna Bajksztite, swego czasu ona grała mamę w filmie “Gwiaździsty chłopaczek”. Zgodnie ze scenariuszem bohaterka ma 60 lat, i mi jest potrzebna była kobieta, ktуra bardzo pięknie dziadzieje. Oto Grażyna jest taka, ona po prostu osoba nierealnej piękności. A młodego człowieka, przypuszcza się, będzie grał Paweł Charłanczuk. Mam duże marzenie: jeszcze popracować z Dudarewym. Pokładłam oko na jedną jego huczną sztukę. I jeszcze marzę w dużej podziałce nakręcić film według Włodzimierza Korotkiewicza — “Kłosy pod sierpem twoim”. Być może, to będzie serial — serii 10-12...

— Czy trwa twoja praca z telewizją? Jakie projekty w pracy?
— Od telewizji cichaczem odchodzę. Oczywiście mi przyjemnie, że w moim życiu były takie projekty jak “Paulinka — NEW”. Nakręciłam ponad 50 muzycznych klipуw dla grupy “Ciani Tołkaj”, gwiazd białoruskiej estrady, wśrуd ktуrych Irina Dorofiejewa, Żanet, grupy “Białorusy”, “ŁOM” ... robiłam programy telewizyjne i dokumentalne filmy. Zaczynałam na telewizji jeszcze podczas studiуw w Akademii sztuk, w roku 1999. Wydaje mi się, że wszystko, co mogłam, na telewizji zrobiłam. Teraz moja duża miłość to kino.

— Rodzinę masz twуrczą? Cуrka nie chce zostać reżyserem?
— Mуj mąż Michał Cichonow jest montażystą, pracuje na telewizji. I po drodze zdobywa wykształcenie, żeby pracować jako reżyser montażu w kinie. On bardzo utalentowany człowiek, mądry, jest oczytany, z dobrym gustem. Nawiasem mуwiąć, Michał jest moim najsrogszym krytykiem. Lubię zapytywać jego myśl o swoich pracach. Cуrka ma na imię Liza, ma 12 lat. Ona bardzo się cieszyła, kiedy kręciłam “Paulinkę”, klipy... A teraz z dumą mуwi: jestem cуrką reżysera.

— Jak myślisz, dlaczego ludzie w tym ja, tak lubią kino?
— Kino pobudza nas marzyć, w takim razie w duszy rodzi się światło. Dlatego nie lubię filmуw mrocznych, od ktуrych nie żyć się chce, a wieszać się. I nakręcać będę takie kino, dzięki ktуremu ludzie staną wierzyć w to, że mogą być lepsi. I chyba będą.

P.S. Kiedy numer przygotowywał się do druku, Aleksandra zawiadomiła to, co wzburzyło całą grupę filmową “Białych Ros-2” nowinę.
“A dziś mieliśmy rzeczywiście skrajny zdjęciowy dzień, i zdejmowaliśmy malutki epizod z Mykołajem Karaczencowym. Łzy szczęścia miała cała grupa, nie tylko aktorzy! To był dziwny dzień”!

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter