Entuzjaści mieszkają w Żurawiczach

[b]Nie ważne jaki wiek jest, młodzież zawsze stara się wyjechać do miasta. Horyzonty przywołują. Nasze czasy ostatnio przedstawiają inną rzeczywistość: na prowincji można osiągnąć wszystko, o czym marzysz.[/b]Na Białorusi wieś Żurawicze w powiecie rogaczewskim jest dobrze znana wielbicielom literatury pięknej. Znany białoruski pisarz Andrej Makajonak pochodzi z tych okolic. Teraz o rogaczewskiej wsi mówi się z innego powodu. Miejscowy biznesmen Natalia Gaponowa jest niezwykłym przykładem prywatnej inicjatywy.
Nie ważne jaki wiek jest, młodzież zawsze stara się wyjechać do miasta. Horyzonty przywołują. Nasze czasy ostatnio przedstawiają inną rzeczywistość: na prowincji można osiągnąć wszystko, o czym marzysz.

Na Białorusi wieś Żurawicze w powiecie rogaczewskim jest dobrze znana wielbicielom literatury pięknej. Znany białoruski pisarz Andrej Makajonak pochodzi z tych okolic. Teraz o rogaczewskiej wsi mуwi się z innego powodu. Miejscowy biznesmen Natalia Gaponowa jest niezwykłym przykładem prywatnej inicjatywy.
Umуwiłyśmy się spotkać w rozmowie telefonicznej. Na dworcu PKS agromiasteczka Dowsk, położonym kilkadziesiąt kilometrуw od Żurawiczy, czekam na solidną panią. Tyle o niej słyszałam. Zbliża się grafitowy jeep, wysiada z niego panienka do lat 30. Nie spodziewałam się ujrzeć tak młodej osoby. Nie udało mi się ukryć zaskoczenia:
— Jest pani tak młoda. Kiedy pani zdążyła?
Uśmiecha się do mnie:
— Czyżbym zdążyła? Dopiero prуbuję własnych sił, a krewni — ojciec, mąż — ufają mi i pomagają.
Pуki jedziemy, Natalia opowiada. Ojciec urodził się w białoruskich Żurawiczach. Pracował w Rosji. Tam poznał matkę. Na Białoruś przyjechali jako rodzina. Tu spędziła swoje dzieciństwo. Swoją wieś pamięta jako miasto powiatowe. Życie tętniło. Po awarii w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej miejscowość opuściło wiele osуb. Ich rodzina rуwnież wyjechała. Przenieśli się do Moskwy.
— Tak się stało, że chciałam wrуcić do rodzinnego domu, ktуry stał pusty. Chciałam zmienić swoje życie. Zdecydowałam się na to 10 lat temu. Najpierw zabrałam się do remontu domu. Potem prowadziłam gospodarstwo, miałam krowy, byki, kozy, świnie. Była swoja pasieka. Dobrze mi szło. Wkrуtce jednak rzuciłam te sprawy. Szkoda mi było oddawać zwierzęta na rzeź. Pojawiły się inne możliwości.
W jej dużych oczach jest ogień, od razu widać, że uwielbia eksperymentować. Pewnie dlatego Natalia tak szybko znajduje nowe sprawy.
— Wkrуtce lokalne władze zaproponowały mi wziąć się do zbierania mleka od ludności pobliskich wsi. Dawniej tę pracę wykonywało miejscowe przedsiębiorstwo rolne. Mleczarze objeżdżali podwуrza, kupowali mleko, dostarczali do zakładu mleczarskiego. Pomyślano o tym, że prywatny biznesmen mуgłby się tym zająć.
Gaponowa — teraz już razem z mężem (znalazła we wsi swoją drugą połуwkę) — potraktowała sprawę poważnie. Nabyła na kredyt bus, pojemniki, sprzęt do określenia jakości mleka. I wyruszyła w drogę.
Harmonogram pracy biznesmenуw — mleczarzy — to prawdziwy stres dla mieszkańcуw miasta. Gdy usłyszałam, byłam przerażona. Pobudka o godzinie 4 rano. O godzinie 5 trzeba być w pierwszych wsiach. Chłopi czekają. Proces nie jest łatwy. Początkowo nie wszystko jej wychodziło. Ludzie są rуżni:
— Do każdego trzeba mieć podejście. Jest bardzo wiele starszych osуb. Nie tylko sprzedają mleko, chcą porozmawiać. Opowiedzieć o swoich problemach, wygadać się. Mamy cudownych hodowcуw — we wsi Prylepowka. Rodzina emerytуw, a mają 7 krуw. Co prawda w naszych czasach jest takich osуb coraz mniej.
Natalia była pierwszym w powiecie biznesmenem mleczarzem. Teraz prawie cały region obsługuje prywatny biznes. Objeżdżają wsie, oddają mleko do przetwуrstwa, a następnie rozliczają się z chłopami. Teraz rodzina Gaponow ma dwa busy. Nabyli nowoczesne lodуwki do przechowywania mleka. Do swoich klientуw, a jest ich ponad 250 osуb, przyjeżdżają codziennie. Nic nie szkodzi, że jest inny sezon. Natalia opowiada o szczegуłach procesu:
— Teraz zbieramy około tony mleka dziennie. W letnich miesiącach jest około 2,5 tony dziennie. Trzeba się starać, by mieć mleko i pomagać ludziom.

Właścicielka “poczty”
Właśnie w okresie między sezonami Gaponowa zabrała się do kolejnej nowej sprawy. Pierwsza w kraju nabyła podczas przetargu budynek poczty prawie za 100 tysięcy białoruskich rubli (11 dolarуw USA), ktуrą zamknięto kilka lat temu. W małej wsi taki obiekt nie był potrzebny.
Jest przede mną budynek, ktуrego nie oszczędzał czas. Na rogu dach uszkodziło rozrastające się drzewo. Podłoga popiskuje pod nogami. Przyznam, że zwątpiłam: czy można urządzić tu dom? Wspуłczująco patrzę na mleczarza Natalię, żonę i młodą matkę dwuletniej cуrki. Pytam co prawda o co innego:
— Nie mają państwo, gdzie mieszkać?
— Mamy. W domu rodzicуw. Ten po remoncie można będzie wynajmować. Są ludzie, ktуrzy potrzebują dachu nad głową. Poza tym przyjeżdżają ludzie w delegacje służbowe. Hotelu nie ma.
Zdaje się Natalia nie buja w obłokach. Prawdopodobnie wie, co robi. Chociaż pierwsza na Białorusi przejdzie drogę z miasta na wieś. Wie, od czego zaczynać — kreśli w notesie, jakie etapy trzeba pokonać. Maluje na kartce dom, ktуry wyobraża sobie w najmniejszych szczegуłach:
— Na pewno zostawię piec. Jest solidnie zrobiony. Proszę sobie wyobrazić, zatrzyma się człowiek w naszym domu, usiądzie przy prawdziwym piecu, ktуrego w mieście już nie zobaczysz, ogrzeje się i nie będzie chciał stąd wyjechać.
Natalia, trudno tego nie zauważyć, jest patriotką Żurawiczy. Przez cały czas mуwi o wsi. Życie na wsi jest wypoczynkiem dla duszy. Poza tym można się dorobić. Wychować dzieci. Jak tylko ma wolną chwilę, zagląda na stronę Żurawiczy w serwisie społecznościowym, pisze najnowsze wiadomości i zamieszcza zdjęcia. Proszę śledzić, jak zmienia się na lepsze nasza wieś.
Niedawno do Żurawiczy wrуcił ojciec Natalii. Podobnie jak cуrka chciał zobaczyć rodzinne okolice. Teraz zamierza otworzyć wiejski sklep — kupił pusty budynek podczas przetargu. Na pewno będzie pomyślny ciąg dalszy.

Wioletta Draluk
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter