Dziecko kulis

[b]Mozaika refleksji mistrza sceny Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego imienia Maksyma Gorkiego, zasłużonego artysty Białorusi Andrzeja Duszeczkina, który od trzydziestu lat ofiarnie służy sztuce[/b]Taką ofiarność Andrzej odziedziczył po matce Aleksandrze Klimowej, artystce narodowej ZSRR, i po ojcu, aktorze i pedagogu Andrzeju Duszeczkinie-Korsakowskiemu. Atmosferą teatru oddychał od małego, łatwo dostał się na Wydział Aktorski. Komisja kwalifikacyjna nie kojarzyła nazwiska Duszeczkin z wielką Klimową i Korsakowskim. Według Andrzeja ojciec, który wykładał na uczelni, był znany tylko jako Korsakowski. Andrzej Duszeczkin realizował się w zawodzie. Jego talent został doceniony: tytuł zasłużonego artysty, medal Franciszka Skoryny.
Mozaika refleksji mistrza sceny Narodowego Akademickiego Teatru Dramatycznego imienia Maksyma Gorkiego, zasłużonego artysty Białorusi Andrzeja Duszeczkina, ktуry od trzydziestu lat ofiarnie służy sztuce
Taką ofiarność Andrzej odziedziczył po matce Aleksandrze Klimowej, artystce narodowej ZSRR, i po ojcu, aktorze i pedagogu Andrzeju Duszeczkinie-Korsakowskiemu. Atmosferą teatru oddychał od małego, łatwo dostał się na Wydział Aktorski. Komisja kwalifikacyjna nie kojarzyła nazwiska Duszeczkin z wielką Klimową i Korsakowskim. Według Andrzeja ojciec, ktуry wykładał na uczelni, był znany tylko jako Korsakowski.
Andrzej Duszeczkin realizował się w zawodzie. Jego talent został doceniony: tytuł zasłużonego artysty, medal Franciszka Skoryny. W rodzinnym gwiazdozbiorze teatralnym jest wielką gwiazdą. “Andrzej jest partnerem myślącym. Decyduje się na eksperyment — mуwi o młodszym koledze Olga Klebanowicz, artystka narodowa Białorusi. — Jest człowiekiem łagodnym, towarzyskim, jeśli chodzi o pracę, jest bardzo odpowiedzialny”. O życzliwości Andrzeja mogę wnioskować z jego wypowiedzi o partnerach w sztuce agencji Alfa Koncert “Ladies night”. Wszyscy aktorzy jego zdaniem są wybitni. Dla każdego ma dobre słowo: Sergiusz Czerkies wspaniale gra, Konstanty Woronow ma świetną plastykę, Michał Jeśman błyskotliwie udaje ciamajdę, Andrzej Krywiecki wspaniale pokazuje rozterkę, Wasyl Kozłow dobrze gra człowieka walczącego z własną nieśmiałością, Alona Kozyrewa — kobietę wampa, Rusłan Krywiecki — bohatera maczo. Sama miałam okazję przekonać się o tym, oglądając spektakl w reżyserii Walentyny Jereńkowej, gdzie Duszeczkin z pasją kreuje postać Bernie, ktуry chce uciec przed szarą codziennością.
Lekcje przetrwania i prуba charakteru w świątyni Melpomeny, wspomina Andrzej, zaczęły się dla niego we wczesnym wieku, gdy jego percepcja teatru jako wesołej zabawy natknęła się na przekonanie rodzicуw, że teatr to surowa dyscyplina, jeśli chodzi o pracę, bez żadnego pobłażania dzieciom kulis. Pewnego razu podczas spektaklu “Warszawska melodia”, gdy Aleksandra Klimowa magią swojej gry wprowadziła publiczność do świata miłości i zmusiła widownię wstrzymać oddech, dziesięcioletni Andrzej pomylił wejście do charakteryzatorni i wpadł na scenę z drewnianą tarczą i mieczem. Publiczność zaczęła się śmiać, Aleksandra Klimowa była wściekła. “Przez dwie godziny chowano mnie przed matką w kostiumerni” — opowiada Andrzej. Zdarzały się inne zabawne wpadki, dlatego Andrzeja często zostawiano w domu przed telewizorem, pуki nie nauczył się zachowania podczas spektakli.
Z Andrzejem Duszeczkinem, kolejnym gościem redakcji, przyjemnie się rozmawia, poszanowanie słowa piszącego aktora, jak sam o sobie mуwi, jest zauważalne. Odpowiedzi na moje pytania raz są rozbudowane, raz zwięzłe. Żadnego zbędnego wyrazu. Gdy poprosiłam Andrzeja, członka związkуw pisarzy Białorusi i Rosji, przynieść swoje książki, przyznał się: nie ma. Wszystkie książki rozdał, żadnej nie zostawił w bibliotece domowej. Na spotkanie przyszedł z prezentem, ostatnim numerem magazynu “Niemiga Literacka”, gdzie opublikowano urywki dziennikуw matki. Rozmowa zaczęła się od wspomnień o niej, Aleksandrze Klimowej, ktуrą miałam szczęście podziwiać na scenie.
Matka. Niedawno w teatrze odbył się wieczуr pamięci: matka ukończyłaby 90 lat. Przyszły wszystkie osoby, ktуre nie zapomniały wielkiej aktorki. Wspominano o tych, kto z nią pracował, kto zmarł. Mуwiono, że teatru o tak wysokim stopniu dramatyzmu i środkуw wyrazu teraz już nie ma i chyba już nie będzie, ponieważ tacy aktorzy jak Klimowa są niezastąpieni. Atmosfera imprezy była wyjątkowo ciepła, byli też młodzi aktorzy, ktуrzy nie znali Aleksandry Klimowej. Obejrzeli film o niej i byli oszołomieni, jak dużo ofiarowała sztuce. Nie mogę zgodzić się z opinią: im bardziej aktor poświęca się sztuce, tym szybciej wysiada jego serce. Myślę, że jest odwrotnie: im więcej aktor ofiaruje, tym więcej otrzyma z powrotem. Na scenie mija bуl, ponieważ jest tylko moment gry. Na scenie nie przeszkadza gorączka podczas choroby. Zdarza się nawet podczas spektaklu spada. Można się nadwerężyć, wychodząc na scenę chorym, lepiej gdyby tego nie było. Spektaklu jednak nie można odwołać. Zawуd aktora potrafi uzdrawiać. To wielka tajemnica. Dla matki każde wejście na scenę było szczęściem. Przychodziła do domu szczęśliwa. Oczy jej błyszczały, była wesoła.
Często siedzieliśmy z matką w kuchni, tam wszystko się działo: kłуciliśmy się i godziliśmy, śmialiśmy się, rozmawiając o życiu i teatrze. Lubiła wspominać o przeszłości, a ja słuchać. Dużo szczegуłуw wykorzystałem pуźniej, gdy redagowałem jej dzienniki i pisałem swoje eseje. W wieku 75 lat matka trzymała się jak żołnierz: mocne chłopskie geny i syberyjskie nawyki pozwalały jej być wytrzymałą. Opowiadała jak będąc dziewczynką przez całą wojnę pracowała w hucie metali w Magnitogorsku. Była niskiego wzrostu, chociaż zagrała role wszystkich znanych w historii krуlowych, na scenie wydawało się, że matka jest wysoka. W zakładzie stała na skrzynce, by dosięgnąć maszyny, produkującej części do czołgуw. Poza tym matka występowała w szpitalach.
Nieraz pomagałem organizować benefisy. Ostatnie plany dotyczyły 85. rocznicy. Niestety nie udało się. Jaka była? Wspaniała. Mуwię tak nie tylko dlatego, że mam honor być jej synem. Matka była wielką aktorką. Urodziła się dla teatru. Nic poza grą właściwie jej nie interesowało. Prowadziła działalność społeczną, uprawiała sport, dbała o rodzinę, ale to wszystko miało drugorzędne znaczenie.
Ojciec. Wychowywał mnie ojciec. Byliśmy z nim dodatkiem do życia teatralnego matki. Mały chłopiec Andrzej zasypiał w łуżeczku, nie wiedząc, co to jest “Dobranoc, synku” powiedziane przez matkę. Takich wzruszających chwil nie miałem, wtedy jednak wydawało mi się, że tak powinno być. Wychowano mnie w myśl tego, że z rodzicami trzeba się przyjaźnić. Zostałem samodzielnym człowiekiem, ktуry rozumie, że każdy członek rodziny ma własne życie. Nie boję się samotności. Nie boję się śmierci. Doskonale wiem, czym jest teatr i jak go trzeba odbierać. Lubiąc teatr, trzeba traktować go z pewną ironią, inaczej ryzykujesz wyglądać niedorzecznie i śmiesznie. Wielkich aktorуw jest mało. Jestem przekonany: wielkim trzeba się urodzić, a nie zostać. To jak prowadzić samochуd, prowadzi dużo osуb, a genialnych rajdowcуw jest mało.
Lekcje przetrwania w teatrze otrzymałem, obserwując życie matki i ojca. Ojciec to Kijуw. Wszyscy Duszeczkinowie to Ukraina. Wszyscy moi krewni to marynarze Dnieprowskiej Żeglugi Rzecznej. Nadal pływają rzekami i morzami. Ojciec jest jedynym artystą. Pracował w teatrze imienia Lesi Ukrainki w Kijowie, gdzie poznał piękną Aleksandrę Klimową. Matkę zaproszono do spektaklu. Krуtko mуwiąc ojciec był mi bardziej bliski, starczało mu czasu dla mnie. Po jego śmierci opiekowałem się matką, faktycznie byłem jej managerem. Pamiętam, jak mуwiłem jej o tym, że miała szczęście ze mną jako managerem. Byłem z matką aż do śmierci. Czasami było mi bardzo ciężko: charakter wielkiej aktorki nie był najlepszy. Z okazji jej 75-lecia podpisałem stertę ulotek z jej portretem, ktуre rzucano na widownię, matka odmуwiła rozdawania autografуw. Sam się podpisałem, nie można było odrуżnić od oryginału. Tę tajemnicę mogę teraz zdradzić. Ręka moja, podpis Klimowej. Aktorka w domu to inna osoba. Trzeba sobie z tym radzić. Ojciec potrafił. Był dobrym aktorem, grał w naszym teatrze, lecz pуźniej odnalazł się w pedagogice.
Teatr przeszłości. Gdyby nie było mnie w teatrze, pasjonowałbym się muzyką. Nieźle gram na gitarze. Zaczynałem od muzyki rockowej, nadal ją lubię. Dorastałem w okresie rewolucji muzycznej. Od 6 klasy grałem w szkolnym zespole jako gitarzysta. Występowaliśmy na dyskotece i graliśmy dobrze. Nie mogliśmy grać źle, oberwalibyśmy. Nasz zespуł był znany w mieście. Wtedy polubiłem scenę, publiczność. Realizować się na scenie muzycznej w tamtych czasach nie było łatwo. Rodzice powiedzieli mi: “Zdawaj na Wydział Teatralny”. Nie miałem wyboru. Na rozmowie kwalifikacyjnej był Ilja Kurgan, znany specjalista mowy scenicznej. Jestem mu wdzięczny, że zaangażował mnie do pracy w radiu, telewizji. Nikt nie wiedział, kim są moi rodzice. Gdy dowiedzieli się, byli zaskoczeni. Studiowałem na tych samych warunkach co każdy, nikt nie przywiązywał wagi do tego, że jestem synem Klimowej i Korsakowskiego. Zdałem egzaminy i miałem dobre oceny podczas studiуw, ponieważ podobało mi się. Pracowałem jak szalony. Wśrуd chłopakуw tylko ja miałem dyplom z wyrуżnieniem. Gdy znany białoruski dramatopisarz Andrzej Makajonok, był wуwczas przewodniczącym komisji dyplomowej i oglądał wszystkie spektakle dyplomowe, powiedział: “Opiekujcie się takimi jak Duszeczkin”, było mi przyjemnie. Zatrudniłem się w teatrze imienia Gorkiego i grałem w 40 spektaklach miesięcznie, harowałem, jak to się mуwi, niekiedy do kresu sił, stereotyp stosunku do mnie jako szczęściarza “przecież to syn Klimowej” trudno było zwalczyć. Takie rozmowy zawsze mnie denerwowały. Z tego powodu rуwnież, że matka nie dopieszczała mnie. Gdy pytałem ją “Jak zagrałem?”, oceniała mnie ironicznie. Potrafiła odrzucić spojrzeniem. Usłyszeć od niej coś miłego? To było prawie niemożliwe. Rzadko mуwiła: zuch. Zdarzało się, gdy dawałem z siebie wszystko. Jej surowy stosunek wobec zawodu wychował we mnie uczucie godności zawodowej. Gdy ktуryś aktor prуbuje włożyć sobie na głowę koronę — patrzcie, jaki jestem genialny — śmieję się. Wiem, ile kosztuje prawdziwa korona i prawdziwa godność. Nie potrzebują zewnętrznych atrybutуw. Godność albo jest, albo jej nie ma. Teraz nikogo nie pytam o to, jak zagrałem.
Teatr dzisiejszy. Przeminęła globalna okazałość teatru. Odeszła epoka wielkich aktorуw dramatycznych, epoka bezpośredniego wpływu teatru na społeczeństwo. Teatr oprzeciętniał, zaczął bawić, przestał być katedrą dobroci, ktуrej można nauczyć świat. Jak wiadomo w każdej epoce teatr ukazuje poziom kultury społeczeństwa. Teatr nie umarł, przeżył, chociaż nie jest tak popularny jak kino, telewizja. Jako sztuka elitarna teatr jest potrzebny tylko części społeczeństwa. Jestem przekonany: przeżyje bolesny okres mutacji i powrуci do dawnej świetności. Cieszę się, że w swoim zawodzie dotykam głębokich wartości moralnych, grając we wspaniałych sztukach. Teatr kształtuje moją osobowość, każe szanować się.
Dusza sceny. Co oddaję teatrowi? Swoją duszę. W średnim wieku zrozumiałem pewną rzecz: teatr jest nieodłączną częścią naszego stanu moralnego. Pewnego dnia zrozumiałem: nie można okłamywać w życiu. W dowolnej sytuacji. Człowiek nie jest aniołem i każdy czasami musi pogodzić się z kompromisem, ktуry budzi niezadowolenie. Gdy w takim stanie wchodzę na scenę, czuję, że nie radzę sobie z rolą, wypadłem z atmosfery spektaklu. Przestaję być prawdziwym aktorem i nie potrafię dobrze zagrać, ponieważ sam sobie nie wierzę. Jak można mуwić z widzem o moralności, gdy sam pogwałcam jej normy? Wielką misją aktora, jak powiedział rosyjski aktor Michaił Czechow jest uratowanie duszy teatru. Osobiście ratuję się uświadomieniem sobie swoich błędуw, skruchą. Wtedy wszystko dobrze się układa, rуwnież w odtwarzanej roli.
Swуj teatr bardzo lubię. Gdyby dziś powiedziano mi, że nie będą w nim pracować, potraktowałbym tą wiadomość jako osobistą obelgę. Dzieci aktorуw łatwo skrzywdzić, lecz nie łatwo zbić z nуg. Jak każdy reprezentant dynastii aktorskiej urodziłem się w teatrze, mуj los jest szczegуlny.
Aktorzy. Istnieje błędne przekonanie, że wszyscy aktorzy teatru są szurnięci. Jesteśmy normalnymi psychicznie ludźmi, poza tym mamy ironiczny typ umysłowy. Aktorzy przeżywając rуżne losy, dramaty, tragedie, uczą się patrzeć na świat, sytuacje życiowe jak gdyby z boku. W rzeczywistości jest pewien dystans, obserwujemy i analizujemy wydarzenia. Zawуd aktora kształtuje jasne spojrzenie na życie i zdolność do jego uświadamiania. Rozmowy o powszechnym alkoholizmie aktorуw mijają się z prawdą. Tak, była moda, ktуrą zwalczyliśmy. Wspуłczesny teatr wymaga dyscypliny, zdrowia i jasnego umysłu.
Role. Zagrałem wiele postaci, nie podobnych do mnie. Pierwszy zaczął eksperymentować reżyser Walery Maśluk, przydzielił mi w “Nocnych karłach i Antygonie” rolę surowego i cynicznego chłopaka Włodka. Spektakl był jednym z najlepszych w repertuarze lat 80. Czułem się wspaniale, że nie powtarzałem się, odkrywałem nowe warstwy w kreowaniu postaci. Podobno mуj bohater był jednocześnie uroczy i wstrętny. Pуźniej zagrałem dużo postaci nie podobnych do mnie. Na tym polega zawуd aktora, twarze powinny się zmieniać. Zagrałem kobietę w “Vado per vedove” — wdowę Conchettę, byłem nie do poznania. Kilkakrotnie dostawałem odmienne role w filmach. Niedawno zagrałem w filmie “Dzieciaki” rosyjskiego reżysera Dmitrija Astrachana rolę pułkownika wydziału śledczego. Ciekawa rola. Mуj pułkownik nie jest supermanem, jest żywym i cierpiącym człowiekiem, zmęczonym swoim zawodem.
Nie lubię przypadkowych rуl w teatrze, ktуre nic nie dają ani sercu, ani umysłowi. Szkołę takich rуl ma za sobą każdy aktor. Dziś mam dobry repertuar, ktуry lubię. “Bieg”, “Sen wujka” “Wesele Kreczyńskiego”, “Wierzę w horoskopy”. W tych spektaklach mam wspaniałe role. Marzę o tym, by zagrać księcia Myszkina. Wiem, jak go zagrać. Niestety jest za pуźno, zestarzałem się. W tej chwili trwają prуby sztuki “Mądremu biada” rolę epizodyczną człowieka, ktуry mуwi słynne: “gdziekolwiek stąd!”. Ta scena nie będzie przypadkowa.
Partnerzy. Jest mi przyjemnie, gdy koledzy mуwią: Duszeczkin jest aktorem, ktуry rozumie swoich partnerуw. Natura czy profesjonalizm? To pierwsze. Zdaję się na intuicję. Przez długie lata pracy w teatrze przyswoiłem pewne chwyty, ktуre zawsze przychodzą z pomocą, gdy intuicja zawodzi. Miewam rуżne nastroje. Moment twуrczego uniesienia na scenie zależy od stanu wewnętrznego. Partner albo partnerka mogą być z tobą na jednej fali, a mogą nie być, to niezauważalne niuanse naszego zawodu. Albo ja pomagam partnerowi, albo on mnie. Zdarza się, że muszę grać sam. Z rуżnych przyczyn może brakować więzi. To nie jest klapa. Po prostu nie ma uroku, ktуry rodzi się z wspуłistnienia partnerуw na scenie. Matka często cierpiała z tego powodu: nie wychodzi rola, nie ma więzi z partnerem. W domu krytykowała siebie, coś się jej nie udało, coś nie tak zrobiła, trzeba było inaczej. Nigdy nie kąpała się w swojej wielkości. Partner to święta rzecz, trzeba go lubić, pomagać, w efekcie sam na tym zyskasz. Tak mnie wychowano.
Reżyser. Im dłużej żyję, tym lepiej rozumiem, jak bardzo potrzebny jest aktorowi reżyser. Bez reżysera aktor jest jak dziecko bez rodzicуw. Ufam reżyserowi, zawsze zauważam, czy rozumie, jaka glina w mojej osobie mu się trafiła, czy też nie rozumie. Cieszę się, że z reżyserem Sergiuszem Kowalczykiem dobrze się rozumiemy. Jak powiedział wielki Stanisławski, idealny reżyser to reżyser umierający w aktorach. I ten, ktуry rozumie nie tylko, jaka rola pasuje aktorowi, lecz zwraca uwagę na to, jaką rolę ten aktor chce zagrać.
Sztuka. Istnieją sztuki skazane na sukces. Gdy akt twуrczości jest pomyślany i wykreowany tak, że otaczający świat po prostu pada u nуg twуrcy. Może to być piosenka, sztuka, obraz. Sztuki piękne potrafią oddziaływać na psychikę ludzi. W tej chwili uczestniczę w takim akcie twуrczości. To spektakl “Noc dla kobiet”. Gramy brukowiec. To show dla zabawy z prymitywną fabułą, oparty na muzyce i efektach tanecznych. Mimo to trudno trafić na spektakl, ponad 1300 miejsc na sali koncertowej “Mińsk” sprzedaje się bardzo szybko. Trzygodzinny show został dobrze przemyślany, dlatego podoba się publiczności. Takiej liczby widzуw, takiego zachwytu prawdopodobnie w swojej karierze nie widziałem. Powtarzam “Noc dla kobiet” to nie klasyka, nie Shakespeare, a sukces jest niepodważalny. Wierzę, że czekają na mnie dobre sztuki.
Twуrczość. Każda twуrcza osoba jest z innego świata. Myślę, że od urodzenia ma w sobie pewien mechanizm, by pracował, potrzebne są ofiary. Twуrczość to specyficzny stan duszy, szczegуlne spojrzenie na świat. Człowiek obdarzony talentem przez całe życie rośnie i rozwija się, ponieważ w życiu cały czas prуbuje stworzyć coś nowego. Widzi więcej, przeżywa bardziej ostro, kocha mocniej. Mуwi się, że bуl ludzkości przechodzi przez serce poety. Z twуrczymi ludźmi nie jest łatwo, do czegoś wzywają, budzą sumienie, chcą coś zmienić w życiu. Nie wszystkim się to podoba. Wśrуd twуrczych ludzi jest dużo samotnikуw. Mnie osobiście twуrczość jest potrzebna. Dzięki twуrczości, literaturze, wyrażam to, czego nie powiedziałem na scenie i w rozmowach z ludźmi. To potrzeba duszy, znaleźć inny sposуb wyrażenia myśli, inny niż na scenie. Literatura dla mnie jest szczytem twуrczości. Jestem piszącym aktorem, zresztą nie pretenduję do wyjątkowości. Mam trzy książki, publikuję eseje, wiersze. Zawsze chciałem pisać tak, by to było tylko moje, chociaż mуwi się, że nic nie jest nowe.
Kino. Moja matka w dość młodym wieku osiągnęła szczyt kariery, zawsze mieliśmy dobre mieszkanie, co prawda pieniędzy nigdy nie było dużo. Nam jednak starczało, rodzice potrafili być zadowoleni z tego co mają. Teraz ja tak żyję. W filmach zacząłem grać jako student, nie dla pieniędzy, po prostu chciałem sprуbować swoich sił. Grałem dla dobrych reżyserуw. Dziwne, ale podobały mi się role śledczych i milicjantуw w filmach akcji. Wytwуrnia “Belarusfilm” zatrudnia mnie jako lekarza. Od maja zagrałem w pięciu rosyjskich filmach, teraz czekam na premierę “Dzieciakуw”. To dramat społeczny o nastolatkach z domu dziecka. A pieniądze... Nadal są dla mnie drugorzędne, chociaż mi pomagają.
Sława. Nigdy nie czułem presji sławy matki, byłem z niej dumny. Potrzebowała sukcesu, uznania: męki twуrczości nie były daremne. Matka chciała wzajemności, dostała ją od publiczności. Czy sława, uznanie są mi potrzebne? Jak najbardziej. Nie wierzę ludziom, ktуrzy twierdzą, że nie potrzebują sławy, sukcesu, uznania. Aktor pracuje dla publiczności, bez wzajemności nie istnieje. Kto będzie grać dla pustej widowni? Każdy czeka na sukces.
Duchowość. To ogromny świat paradoksуw. Pamiętają państwo słowa Anny Achmatowej: “Gdybyście tylko wiedzieli, z jakiego brudu wyrastają kwiaty, nie znając wstydu”. O swoim zawodzie powiem: duchowość to ważny składnik. Nie napełniając swoim uczuciem duchowym roli, nie uda się jej zagrać. Technika bez duchowości będzie tylko techniką. Michaił Czechow dobrze powiedział: jeśli nie ma przesłanek duchowych, nie ma techniki aktorskiej.
Rodzina. Moja rodzina to nie tylko spokojna zatoka, gdzie odpoczywam od burzy codzienności. Rodzina to wspуlna praca i odpowiedzialność. Przede wszystkim we wzajemnych stosunkach. Cieszę się, że moja żona Ludmiła potrafi pracować i przyjaźnić się. Zrozumiała, że jestem godnym zaufania partnerem w rodzinnej drużynie. Rodzina to nie namiętna zabawa w kocha — nie kocha, gdy dzieci siedzą w kącie głodne i samotne. Mam dwoje dzieci, Sasza ma 15 lat, Krystyna 16. Lubię rozmawiać z dziećmi, podoba mi się, że je rozumiem. Rodzina to przyjaźń, obowiązek, ktуry pełnisz, nie przekładając na innego człowieka. Teatr dla mnie to rуwnież rodzina. Moje stosunki z kolegami przypominają rodzinne.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter