Dwa w jednym, czyli Komediowa postać wodewilu

[b]W Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym imienia M. Gorkiego premiera “Rosyjskich wodewili” w nowym sezonie teatralnym zapowiada sukces [/b]Sezon teatralny na Białorusi jeszcze się nie zakończył: rano aktorzy mają próby, wieczorem spektakle. Codzienny rytm przyspieszają premiery, które zawsze są wydarzeniem dla teatru i jego wielbicieli, nawet jeśli bywają nieudane. Nowa sztuka teatru imienia Gorkiego może liczyć na pozytywne opinie. Swoje komplementy kieruję przede wszystkim pod adresem reżysera.
W Narodowym Akademickim Teatrze Dramatycznym imienia M. Gorkiego premiera “Rosyjskich wodewili” w nowym sezonie teatralnym zapowiada sukces

Sezon teatralny na Białorusi jeszcze się nie zakończył: rano aktorzy mają prуby, wieczorem spektakle. Codzienny rytm przyspieszają premiery, ktуre zawsze są wydarzeniem dla teatru i jego wielbicieli, nawet jeśli bywają nieudane. Nowa sztuka teatru imienia Gorkiego może liczyć na pozytywne opinie. Swoje komplementy kieruję przede wszystkim pod adresem reżysera.
Sergiusz Kowalczyk na razie w teatrze uważany jest za młodego reżysera mimo pewnego doświadczenia. “Rosyjskie wodewile” to trzeci spektakl od czasu objęcia przez niego stanowiska głуwnego reżysera. Myśląc o inscenizacji, Kowalczyk wykazał się inteligencją strategiczną: w charakterze reżysera-pedagoda zaprosił Olgę Klebanowicz, artystkę narodową Białorusi. Dla niej praca z Kowalczykiem stała się ciekawym doświadczeniem. Powiedziała, że reżyser wspaniale wyczuwa komedię. Zna się na muzyce, dobrze gra na akordeonie, sama przekonałam się na niedawnym benefisie Klebanowicz. Tym razem Kowalczyk wybrał stylową muzykę kabaretu “Srebrne wesele”. Pasowała do wodewili właściwa piosenkom popularnego zespołu ironia i paradoksalność.
Muzyka i piosenki w spektaklu uwypuklają sens sztuki, rozstawiają akcenty, łagodząc konwencjonalność wodewili. Dobrze dobrana muzyka pomaga żyć w spektaklu miłym paradoksom i głupstwom, żartom i grymasom będącym nieodłącznym składnikiem gatunku.
Autorzy rosyjskich wodewili wystawianych teraz w teatrze żyli w XIX wieku. Piotr Grigoriew, autor “Petersburskiej anegdoty z lokatorem i właścicielem” był aktorem i dramatopisarzem, pracował w Cesarskim Teatrze Dramatycznym w Sankt Petersburgu przez prawie 50 lat. Paweł Fiodorow, autor wodewilu “Az i Fert”, był dramatopisarzem, kierownikiem ds. repertuaru i zarządcą szkoły teatralnej w Sankt Petersburgu. Przeważnie tłumaczył i przerabiał zgodnie z rosyjskimi obyczajami francuskie wodewile i komedie. Obaj autorzy mieli solidny dorobek literacki, ktуry wciąż jest źrуdłem inspiracji dla teatrуw.
Wodewile, jak tłumaczy Sergiusz Kowalczyk, od dłuższego czasu chciał wystawić, ponieważ “to wspaniała możliwość kształcenia młodzieży teatru”. Dla czterech studentуw Akademii Sztuk Pięknych, zatrudnionych na rolę muzykуw, to dobry trening na scenie zawodowej. Wodewil nie jest łatwym gatunkiem. Istnieje pewne ryzyko: zamiast komediowej lekkości popaść w powierzchowność, zamiast wdzięku — ordynarność. W żadnym razie nie dotyczy to aktorуw zatrudnionych do spektaklu, zarуwno młodych, jak i starszej generacji. Ładna i inteligentna jest Anna Małankina w roli Marfy Siemionowny w wodewilu “Az i Fert”. Dorуwnuje jej Aleksandra Bogdanowa — nieprzeciętna aktorka charakterystyczna. Zagrała cуrkę Lubuszę, ktуrą ojciec Iwan Andrejewicz Mordaszow (Anatol Gołub) chce wydać za mąż. Warto pochwalić grę Gołuba, zatrudnionego nie tak dawno temu: Mordaszow to druga większa rola tego aktora na scenie teatru imienia Gorkiego. Dekoruje postać żywymi barwami, postrzeganymi jako naturalny przejaw bogatego świata wewnętrznego aktora. Przyznam się z jakim dużym zainteresowaniem obserwowałam, jak nowa twarz zespołu ujawnia sedno postaci, jak od jednego układu scenicznego do drugiego rośnie emocjonalne napięcie monologуw i dialogуw Mordaszowa z żoną, cуrką i jej narzeczonymi. Wydawało się Gołub może na czym się potknąć, zrobić coś zaprzeczającego prawdopodobieństwu, co zniechęci i zmusi pomyśleć: do akademizmu teatru daleko. Gołub doskonale sobie poradził, wprost zabłysnął. Mordaszow biega po scenie jak poparzony i wygląda na ojca rodziny opętanego jedną myślą — wydać cуrkę za mąż tylko za mężczyznę, ktуrego inicjały będą pasowały do gotowych już monogramуw na pościeli z holenderskiego płуtna i drogiej zastawie fajansowej.
Wpływ obu reżyserуw widać dość wyraźnie. Potrafią pracować nad surowcem. Lepią z niego co chcą celując w sukces. Olga Klebanowicz dawno poznała tajemnice teatru psychologicznego. Debiut reżyserski nie mуgł się obejść bez jej sztuczek. Jak sama powiedziała, żądała od aktorуw — przede wszystkim młodych — nadania postaciom cech ludzkich. Aktorzy mieli wymyślić dla postaci swoje historie, coś w rodzaju biografii. To ukryte źrуdło zasilające postacie, dzięki niemu bohaterzy stają się prawdziwi i atrakcyjni dla widza. Zresztą sami aktorzy rуwnież zaczynają lubić swoich bohaterуw “z historią”.
Z przyjemnością wspominam młodą aktorkę Dubrowską w wodewilu “Az i Fert”. Rola służącej Akulki to mała rola, prawie bez replik. Dubrowska sprytnie zagrała śmieszną rolę wykorzystując plastykę, krуtkie repliki, zabawną mimikę. Oczywiście i w tym przypadku nie obeszło się bez reżyserуw. Czasami odnosi się wrażenie, że aktorkę jak lalkę prowadzi doświadczony marionetkarz.
O zadłużonym Iwanowie, ktуry zamiast szukać wyjścia z sytuacji zaczyna kombinować, opowiada wodewil “Petersburska anegdota z lokatorem i właścicielem”. Wreszcie Iwanow wpada na pomysł, jak wyłudzić pieniądze od właściciela mieszkania. Tę rolę w rуżnych składach grają dwaj aktorzy — Jan Trus i Oleg Koc. Przesadna afektacja i dążenie stworzyć pewny grunt ideologiczny dla niechęci płacenia czynszu wyrуżniają Trusa. Koc ma odmienną łagodną manierę, jego Iwanow jest bardziej chytry i ostrożny niż prostoduszny i tchуrzliwy bohater kolegi. Obaj aktorzy dobrze śpiewają. Nieźle wypadł w roli Lowki, sługi Iwanowa, absolwent Uniwersytetu Kultury i Sztuk Pięknych Andrzej Sieńkin. Jego monolog rozpoczyna spektakl, dlatego tak ważna jest nuta wybrana przez aktora. Na premierze Sieńkin trafił w rytm spektaklu i łatwo kontynuuje melodię chуru o licznych pokusach życia w stolicy i o poszukiwaniu pieniędzy.
Wydawałoby się, co nas obchodzą śmieszne historie o monogramach i wierzycielach, mieszkańcach wsi marzących osiedlić się w wielkim mieście, archaiczny język, ktуrym posługiwali się mieszczanie Sankt Petersburga w XIX wieku? Temat osуb o pozornym autorytecie, ktуre mają się za kogoś szczegуlnego, a wcale tak nie jest, jak i temat władzy pieniędzy, jest wieczny. Prawdopodobnie dlatego malarz Ałła Sorokina głуwnym elementem scenografii uczyniła banknot. Akcja toczy się na tle banknotu 100 rubli emitowanego w okresie rządуw rosyjskiej cesarzowej Katarzyny II. Bohaterzy wchodzą i wychodzą z “muru z pieniędzy”, co najwyraźniej symbolizuje rуżne sposoby ich nabycia. Mamy nad czym się zastanowić i pośmiać. Wszystkie podteksty są przejrzyste i nawet deklarowane, zaś forma farsy, w ktуrą inscenizatorzy te podteksty zapakowali, wzmacnia ich brzmienie.
Spektakl “Rosyjskie wodewile” okazał się udany i myślę, że trafi do zestawu przedstawień, ktуre podobają się publiczności. Mуwię o tym w czasie przyszłym, ponieważ nowy błyskotliwy spektakl powinien przejść okres harmonizacji wszystkich składnikуw sztuki teatralnej. Nie przypadkiem nawet dziesiąte z kolei wystawienie sztuki przed publicznością uważane jest za premierowe. Mnie osobiście podoba się pierwszy spektakl na scenie. Coś w rodzaju przymierzania stroju, gdy na tkaninie widać tu i tam białe nici, nie zawsze trzyma się całości, widać, że tu warto nieco zwęzić, tam obluzować, a gdzieś dodać odrobinę blasku. Dopracowanie dobrego spektaklu toczy się zwykłym trybem, doświadczony reżyser potrafi zauważyć wszystkie wady, byle by surowiec był uległy. Teatr stawia na młodzież, słusznie, jak się przekonałam.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter