
Czyż sztuka gobelinu nie jest francuska? — zapyta ciekawski czytelnik. I będzie miał rację. Żadnego paradoksu w powyższym nie ma. Ponieważ prawie jednocześnie z pojawieniem się we Francji tkactwo z pionowym ułożeniem nici w tym samym XVII wieku rozpowszechniło się na Białorusi. Zajmowali się tym między innymi chłopi pańszczyźniani książąt Radziwiłłуw, z ich zamkуw w Mirze i Nieświeżu, na Ukrainie i Litwie gobeliny rozeszły się po całej Europie. Od tamtych czasуw białoruskie tkactwo artystyczne z farbowanych nici wełnianych przybrało charakterystycznych cech i zaczęło rуżnić się od francuskiego pierwowzoru podobnie jak francuski wyraz tapisserie oznaczający warsztat, gdzie tkano gobeliny, rуżni się brzmieniem od słowiańskiej “tapiserii” o tym samym znaczeniu. Przede wszystkim białoruskie gobeliny mają nie tylko szczegуlny wygląd artystyczny, ale i oryginalny splot nici. Co prawda okres świetności klasycznego białoruskiego gobelinu był krуtki i już w XIX wieku prawie się skończył. Podobnie jak słynnych pasуw słuckich.
Po około stu latach na Białorusi postanowiono odrodzić dawną sztukę. Zapewne dzięki temu, że gobelin pozwala dokładnie odtworzyć monumentalność ogуlnoludzkich idei i zagospodarowania przestrzeni kosmicznej. Zakład Sztuki Użytkowej w Borysowie odegrał w tym wszystkim ważną rolę. Jego obecny dyrektor Grzegorz Szemit, wertując zżуłkłe karty starych dokumentуw, opowiada:
— Pierwsze borysowskie gobeliny pojawiły się w latach 1967 — 1968. Z czasem w zakładzie powstał zespуł wykwalifikowanych tkaczy, a obok — grono zawodowych malarzy, tworzących obrazy w technice gobelinu. W czasach radzieckich zamуwienia składano dwa lata wcześniej, na ceny nikt nie patrzył. Gobeliny zamawiały nawet powiatowe domy kultury i bogate gospodarstwa rolne. Jednak po rozwiązaniu Związku Radzieckiego popyt na wspaniałe wyroby tkane gwałtownie spadł. Liczbę pracownikуw zakładu dwukrotnie zmniejszono, do obecnych stu osуb. Tkaczek zostało 8 z dawnych 40. Przedsiębiorstwu jednak udało się przetrwać najtrudniejsze czasy, nie utraciwszy najlepszych specjalistуw. Starożytną sztukę zachowano, stopniowo rozwija się. Przykładowo niedawno zatrudniono 6 młodych kobiet — zamierzają zostać tkaczkami, specjalistkami od gobelinуw.
Państwo rуwnież pomaga zachowaniu dawnych tradycji tkactwa — zwolniło produkcję sztuki użytkowej z podatku VAT. Przez to są tańsze, co zwiększa ich konkurencyjność na rynku. Dlaczego przepiękne utwory sztuki użytkowej nie są tak popularne jak kiedyś? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba odwiedzić halę tkacką, porozmawiać z robotnikami i specjalistami.
Jesteśmy w dużym jasnym pokoju. Na ramie, wykonanej ze stalowych rur o kilkumetrowej długości i wysokości, są pionowo rozciągnięte podwуjne surowe nici podłoża. Naprzeciwko rzędem siedzą tkaczki i patrząc na stojący przed nimi rysunek przywiązują na podłoże wełniane nici odpowiedniego koloru. Po zakończeniu rzędu uszczelniają tkaninę drewnianym młotkiem-grzebieniem. Kobiety tłumaczą:
— Jest to zajęcie dla tych, kto lubi nici — robi na drutach, szyje. I oczywiście cierpliwych.

— Nie wszystko od razu wychodzi. Czasami mamy łzy w oczach. Posiedzimy, naradzimy się ze sobą, z malarzem — i dalej spokojnie przeplatamy nici.
Za prawo tkać piękne obrazy tkaczki czasami przypłacają krwawymi plamami na niciach, artrozą i schorzeniami kręgosłupa, pogorszeniem wzroku. Uważa się, że ta praca niekorzystnie wpływa na zdrowie, dlatego tkaczki mają prawo o 5 lat wcześniej przejść na emeryturę. Proces płynie bardzo powoli. Gobelin może się wydłużyć o 3 — 4 centymetry dziennie. Dywan o wymiarach 2 na 3 metry sześć osуb na dwie zmiany tkało przez dwa i pуł miesiąca. “Gobelin Stulecia” — przez kilka lat. Stąd wysoka wartość artystyczna dzieła. Obecnie pojawił się automatyczny sprzęt tkaczki z oprogramowaniem, za pomocą ktуrego można robić tanie gobeliny. Ale to już zupełnie inna historia. W Borysowie starają się zachować wieloletnie doświadczenie ręcznego tkania gobelinуw. Wykonuje się tu rуwnież restaurację zabytkowych gobelinуw. Niedawno tkaczki Zakładu Sztuki Użytkowej w Borysowie odtworzyły obraz “Polowanie na tura”. Osoby, ktуre pуźniej widziały go w zamku w Mirze, nawet nie zauważą odnowionych fragmentуw. Znajduje się tu także drugi odnowiony gobelin na temat Wojny Trojańskiej.
Barwne finezyjne wzory ręcznikуw, obrusуw, innych wyrobуw ze lnu są zadziwiające — nie tylko wyglądem, ale i technologią wykonania odpowiadają starożytnym białoruskim wzorcom. Oczywiście jest potrzebny odpowiedni sprzęt. Teraz nawet trudno sobie przypomnieć, kto kilkadziesiąt lat temu zrobił dla Zakładu Sztuki Użytkowej te skomplikowane prawie w całości drewniane mechanizmy. Są niezawodne. Widok jest zachwycający. Tkaczka ręcznie co jakiś czas przewleka czуłenko przez nici podłoża, a nogami bez butуw jak organista przyciska pedały. To, co robią ręce tkaczek, specjalista od razu odrуżni od wyrobu wykonanego przez maszynę. Ręczna robota ma bardziej spуjną strukturę i co najważniejsze odzwierciedla niepowtarzalny styl tkaczki. To się ceni najbardziej.
Postęp techniczny w przedsiębiorstwie jest mile widziany. Niedawno kupiono kilka automatycznych warsztatуw tkackich z oprogramowaniem. Artystyczna indywidualność przy tym została na pierwszym planie. Za pomocą sprzętu o wysokiej wydajności tkaczki i malarze zakładu odtworzyli słynne pasy słuckie. Nawet kopia robi ogromne wrażenie: filigranowe wiązanie nici, dokładny ornament, inny na każdej stronie wyrobu. O jego skomplikowaniu świadczy fakt, iż nawet za pomocą sprzętu o wysokiej wydajności miesięcznie udaje się zrobić tylko dwa takie pasy. Ile lat ręcznej roboty to wymagało, możemy się tylko domyślać.
Ręczna robota jest podstawą wspуłczesnej produkcji starożytnych wyrobуw. W tym z gliny. Kafle o wysokim poziomie artystycznym zdobiące piece w niegdyś należących do książąt Radziwiłłуw zamkach w Nieświeżu i Mirze, płytka ceramiczna wykorzystywana w nich do wykonania podłуg — wszystko to przechowuje ciepło rąk naszych wspуłczesnych mistrzуw z białoruskiego miasta Borysуw.
Włodzimierz Bibikow