Drogi w przyszłość

[b]Malarz Aleksy Zińczuk wie o wojnie lat 1941 — 1945 z własnego doświadczenia. Należy do ludzi, których przeżyciem pokoleniowym była wojna. Aleksy Zińczuk odnalazł się w sztuce znacznie później niż wielu kolegów [/b]Urodził się na białorusko-ukraińskim Polesiu. We wsi Bratałow w obwodzie żytomirskim spędził dwanaście lat życia. Tam dosięgła go niemiecka okupacja. Po wyzwoleniu sprawnego fizycznie nastolatka wysłano do strefy przyfrontowej. Kopał okopy i transzeje, robił modele sprzętu wojskowego, by dezorientować niemieckich pilotów. Często woził konno żywność żołnierzom na przedniej pozycji, gdzie zniszczoną drogą nie można było poruszać się samochodem. W podobny sposób wywożono rannych.
Malarz Aleksy Zińczuk wie o wojnie lat 1941 — 1945 z własnego doświadczenia. Należy do ludzi, ktуrych przeżyciem pokoleniowym była wojna. Aleksy Zińczuk odnalazł się w sztuce znacznie pуźniej niż wielu kolegуw

Urodził się na białorusko-ukraińskim Polesiu. We wsi Bratałow w obwodzie żytomirskim spędził dwanaście lat życia. Tam dosięgła go niemiecka okupacja. Po wyzwoleniu sprawnego fizycznie nastolatka wysłano do strefy przyfrontowej. Kopał okopy i transzeje, robił modele sprzętu wojskowego, by dezorientować niemieckich pilotуw. Często woził konno żywność żołnierzom na przedniej pozycji, gdzie zniszczoną drogą nie można było poruszać się samochodem. W podobny sposуb wywożono rannych.
— Na Ukrainie wiosną drogi były w tak złym stanie, że żadne pojazdy oprуcz czołgуw nie mogły się poruszać — wspomina Aleksy Zińczuk. — Jechaliśmy konno. Namalowałem pуźniej obraz “Frontowe drogi”.
Temat wojny widoczny jest w pracowni malarza. Jest dużo portretуw ludzi, ktуrzy byli na froncie. Obraz “Frontowe drogi” wiarygodnie ukazuje rzeczywistość, dobrze znaną autorowi. Malarz w tamtych latach przebył wiele kilometrуw wojny. W tle obrazu do ognia idą kolumny wojskowe. Na pierwszym planie w przeciwnym kierunku porusza się wуz z rannymi żołnierzami. Obok konia — młody źrebak jako symbol ciągłości życia.

— Co najbardziej pan zapamiętał? Nie przypadkiem namalował pan obraz, poświęcony zwycięstwu w wielkiej wojnie ojczyźnianej.
— Zawsze imponował mi marszałek Gieorgij Żukow. Jest znaną postacią historyczną. Gdy mуj starszy brat służył w kawalerii w Mińsku, przyjeżdżał Żukow — było to w latach 20. Starszy brat dobrze go znał, dużo o nim opowiadał. Tak właśnie zrodził się temat zwycięstwa.

— Jest to symboliczny obraz.
— Tak, temat przeplata się z wątkami religijnymi. Marszałek Gieorgij Żukow jest jak św. Jerzy.
Po zwycięstwie nie chciał zostawać na wsi, pojechał do starszej siostry do Mińska. Uczył się w klubie lotniczym. Potem była służba w wojsku. Służył w lotnictwie, był pilotem i spadochro-niarzem. W 1953 roku przeniesiono go do Korei na stanowisko instruktora ds. eksploatacji lotnisk. Tam zaczął malować. Wrуcił do Mińska z zamiarem rozpoczęcia studiуw plastycznych.
— Przez dłuższy czas byłem samoukiem — mуwi Aleksy Zińczuk. — Na służbie wykonywałem dużo zleceń. Mimo wszystko uważałem, że brakuje mi wiedzy, chciałem studiować.
Po demobilizacji uczył się w szkole wieczorowej w Mińsku, ponieważ przed wojną skończył zaledwie 4 klasy. Skończył szkołę z wyrуżnieniem. Dostał się bez egzaminуw do szkoły zawodowej architektury i budow-nictwa, a następnie na III roku złożył dokumenty do szkoły plastycznej. Studiował pięć lat. Poza tym w tym okresie dorabiał jako malarz w mińskim zakładzie zegarkуw.
— Myślałem, że jestem stary, wystarczy mi szkoła plastyczna. Rektor Instytutu Teatralno-Artystycznego w Mińsku Paweł Maślenikow był obecny na obronie pracy dyplomowej, powiedział mi, że powinienem uczyć się dalej. Skończyłem w instytucie prestiżowy Wydział Monumentalny. Miałem takich nauczycieli jak Gabriel Waszczenko, Aleksander Kiszczenko, Maj Danzig. Nasze stosunki były bardzo dobre. Dużo im zawdzięczam. Byliśmy prawie w tym samym wieku. Maj Danzig nawet był młodszy o rok lub dwa, Gabriel Waszczenko o rok starszy. Pierwsza praca po studiach w instytucie — witraż w centrum wystawowym w Mińsku. Mуj drugi witraż jest w Instytucie Środkуw Automatyzacji, jak rуwnież mozaiki. To były zbiorowe projekty. Samodzielne projekty zrealizowałem w Mołodecznie. Malowidła w foyer kina “Ojczyzna” nadal istnieją. Pуźniej zleceń państwowych było mało. Zacząłem uprawiać malarstwo sztalugowe, by nie stracić wprawy.
Jest w pracowni prawie codziennie. Nawet w weekendy i dni świąteczne.
— Podoba mi się sam proces. Chętnie wystawiam obrazy. Ostatnio co pięć lat miałem wystawy indywidualne: 70, 75, 80. Mam nadzieję odbędzie się z okazji 85. rocznicy. Dużo moich obrazуw jest za granicą.

— Jakie tematy są podstawowe w pańskiej twуrczości? Co pana najbardziej interesowało?
— Dawniej namalowałem dużo portretуw żołnierzy, Bohaterуw Związku Radzieckiego. W zakładzie zegarkуw w Mińsku szefem ochroniarzy był kombatant Basow. Dużo opowiadał o forsowaniu Dniepru. Opowiadał o tym, jak przez miesiąc żyli w czołgu. Zablokowali ich Niemcy, nie mogli wyjść z czołgu. Niemcy zrzucali na nich bomby, strzelali. Mimo wszystko przeżyli. Po tym Basow otrzymał tytuł bohatera. Nadal maluję portrety kombatantуw, oddaje im po wystawie. Temat wojny, zwycięstwa. Ten temat został na zawsze.

— Jak by pan scharakteryzował ludzi tego pokolenia, ktуre przeżyło wojnę? Co mają w sobie, co rуżni ich od wspуłczesnych?
— Zacznę od tego, że na froncie żołnierze dobrze nas traktowali, jak własne dzieci, dzielili się swoją racją żywnościową. Po wojnie to pokolenie nie zatwardziało.

— Jak pan przeżył lata wojny?
— Było okropnie. Brakowało soli, cukru, nafty. Trzeba było kombinować. Nauczyłem się robić igły. Zarabiałem na tym. Wziąłem gwуźdź, wyprostowałem, odciąłem łeb, spłaszczyłem z jednej strony, innym gwoździem zrobiłem dziurę. Jedną igłę robiłem przez tydzień. Ogień wydobywaliśmy, demontując pociski. Miałem szczęście, w swoim czasie demontowałem dużo pociskуw — Bуg miał mnie w swojej opiece. Zawsze byliśmy głodni. Latem sprуbowaliśmy wszystkich liści, co się dało. Jeśli liść nie był gorzki, można było zjeść. Bardzo dobry był lipowy, jedliśmy też pokrzywę, lebiodę. Ojciec zmarł na początku wojny. Zostałem sam. Byłem bardzo biedny, na jakiś czas krewni brali mnie do siebie.

— W pracowni jest dużo portretуw młodych ludzi. Interesuje się pan młodym pokoleniem?
— Każdy coś w sobie ma. To malarka Swietłana, obserwuję, z jaką pasją maluje. Czasami idę, widzę ciekawą postać. Coś co mnie wzruszyło chcę utrwalić. Gdy maluję, niby rozmawiam z nimi.

— Jakie ma pan plany na przy-szłość?
— Trudno coś planować. Trzeba po prostu pracować, szukać. Chcę być aktualny, boję się zasłynąć ze skostniałości. Obserwuję rozwуj społeczeństwa, staram się być w gąszczu wydarzeń. Chcę nadal malować to co mi się podoba, co jest piękne. Będę przygotowywać się do wystawy. Zamie-rzam organizować ją za trzy lata. Mam czas. Wystawię martwą naturę, krajobrazy, portrety. Z życia wzięte.
Doświadczony malarz nadal promuje swуj styl. Człowiek najbardziej interesuje Aleksego Zińczuka. Lubi eksperymentować z martwą naturą, zestawia rzeczy ze skojarzeniami, wspomnieniami z przeszłości. Poza tym jest pedagogiem. Czterdzieści lat stażu coś znaczy. Na początku lat 70. Aleksy Zińczuk zaczął wykładać w szkole plastycznej w Mińsku. Odpowiedzialność była tym większa, że uczyli się w niej nie tylko dzieci w wieku szkolnym, ale i dorośli po służbie w wojsku lub latach pracy. Miał dużo zdolnych uczniуw. Aleksy Zińczuk miał bezpośrednie do czynienia do wychowania wielu malarzy. Ma prawo powiedzieć: “Przyczyniłem się do rozwoju narodowej szkoły malarstwa, gdzie każdy może pokazać swoją niepowtarzalność”. Zdaniem Aleksego Zińczuka tylko taka kariera może być pomyślna.
Jest najmłodszym kombatantem w Białoruskim Związku Malarzy. Wkracza do przyszłości drogą młodzieńczych wspomnień z okresu wojny. Ma co wspominać, stojąc przed sztalugą i czystym płуtnem. Ma co malować, prуbując połączyć to co przeżył ze wspуłczesnym życiem.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter