Czym chata bogata

[b]“Na pososzok”. Wielu na pewno słyszało o tej tradycji. Jakie jest jej pochodzenie? Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, jednak dzięki[/b] Tamarze Siniakowej ze wsi Lady powiatu dubrowieńskiego zobaczyłem na własne oczy i nawet spróbowałem ten tajemniczy “pososzok”. Wszystko dlatego, że Tamara Jemielianowna kontynuuje stare tradycje pieczenia ciastKarawajnica to nie zawód, a raczej powołanie, sztuka pieczenia karawajów i innych smakołyków, bez których na wsi nie obchodzi się żadnej uroczystości.Tajemnicy rzemiosła tacy ludzie nigdy nie zdradzą pierwszemu lepszemu, przekazują wiedzę w spadku. Ten, kto chce przeniknąć tajemnicę przyrządzenia karawajów weselnych i innych autentycznych potraw, powinien uzbroić się w cierpliwość, przyda się też upór i siła fizyczna.
“Na pososzok”. Wielu na pewno słyszało o tej tradycji. Jakie jest jej pochodzenie? Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, jednak dzięki
Tamarze Siniakowej ze wsi Lady powiatu dubrowieńskiego zobaczyłem na własne oczy i nawet sprуbowałem ten tajemniczy “pososzok”. Wszystko dlatego, że Tamara Jemielianowna kontynuuje stare tradycje pieczenia ciast
Karawajnica to nie zawуd, a raczej powołanie, sztuka pieczenia karawajуw i innych smakołykуw, bez ktуrych na wsi nie obchodzi się żadnej uroczystości.
Tajemnicy rzemiosła tacy ludzie nigdy nie zdradzą pierwszemu lepszemu, przekazują wiedzę w spadku. Ten, kto chce przeniknąć tajemnicę przyrządzenia karawajуw weselnych i innych autentycznych potraw, powinien uzbroić się w cierpliwość, przyda się też upуr i siła fizyczna.
— Teraz w każdym sklepie można kupić ciasto, dawniej wszystko robiliśmy sami — mуwi Tamara Siniakowa, na co dzień dyrektor Wiejskiego Domu Kultury w Ladach. — W naszej rodzinie nie miała sobie rуwnych w pieczeniu karawajуw moja babcia Domna Jefimowna, matka ojca. Cieszyła się autorytetem we wsi, nigdy się nie kłуciła z innymi, ponieważ ciasto to bardzo kapryśna substancja, bez dobrych emocji nie urośnie, nie będzie pulchne i smaczne. By na ciasto nikt nie rzucił uroku, Domna Jefimowna wstawała zagniatać go o 3 w nocy. W czasie procesu, ktуry traktowano bardzo poważnie, nie można było skrzypieć drzwiami i głośno tupać o podłogę.
— Gdy wchodziłam zerknąć kącikiem oka, co robi babcia, zawsze wypraszała mnie z kuchni — wspomina rozmуwczyni. — Sama uczyłam się piec karawaje. Jestem wdzięczna mamie, ktуra pozwoliła mi zepsuć nie jeden worek mąki.
Teraz Tamara Jemielianowna jest profesjonalistką. Chociaż nie wszystkich tajemnic babci udało się jej odgadnąć.
— Domna Jefimowna miała 27 dużych żeliwnych patelni, w piecu mogło się zmieścić naraz 9 — opowiada. — Potrafiła tak rozpalić w piecu, by gorąco w potrzebnym momencie poszło w gуrę. Jak to robiła, nie mogę zrozumieć.
Wrуćmy do tego, od czego zaczynaliśmy — do wyrażenia “na pososzok”. Jak się okazało, “posoch” to mała bułeczka drożdżowa z makiem. Pod koniec biesiady, gdy goście skosztowali już słodkich naleśnikуw z serem białym, wynoszono ogromny talerz z tymi bułeczkami. Gospodarze nigdy nie mуwili, że czas już podziękować za gościnę, jednak jeśli na stole pojawiały się bułeczki, wszyscy we wsi rozumieli: trzeba wypić ostatnią czarkę i iść do domu. Stąd wyrażenie “na pososzok”.
W Ladach zachowano wiele starych obrzędуw, w tym weselnych. Do dziś państwa młodych “wodzą nad wodę”, chłoszczą snopami pszenicy po plecach rodzicуw, ktуrzy wydają za mąż lub żenią ostatnie dziecko, ktуre nie ma jeszcze własnej rodziny. Najsmaczniejszy zwyczaj to ogromny karawaj weselny, ozdobiony gałązkami jabłoni w cieście, ktуre następnego dnia sprzedaje się gościom. Na szczęście.
— Jabłoń jest symbolem żyzności — mуwi Siniakowa. — Niektуrzy wierzą, że takie gałązki przynoszą szczęście i przechowują je przez wiele lat. Gdy byłam mała, u nas nie stały długo, wszystkim bardzo się chciało sprуbować smacznego weselnego ciasta.
Jeśli ktoś wyjechał z Ladуw do innej miejscowości, na wesele i tak zamawia karawaj u Tamary Jemielianowny. Jej karawaje znane są w Witebsku i obwodzie. Spodobały się też uczestnikom festiwalu w polskiej Łodzi, gdzie Siniakowa była z klubem ludowym “Dubrowieńskie przysmaki”.
— Przez Lady prowadzi droga na Rosję, do ktуrej jest bardzo blisko. Gdyby nasze “przysmaki” sprzedawano w przydrożnej kawiarni — marzy karawajnica — myślę, że lokal cieszyłby się popularnością.
Gdy zapytałem Tatianę Jemielianownę, czy przekaże komuś tajemnice kulinarne, odpowiedziała, że może być pożytek z siostrzenicy Anastazji albo syna Iwana. Wygląda na to, że nie zapomnimy dawnego białoruskiego smaku.

Sergiusz Goleśnik
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter