Czarny pas, biały lotos…

[b]Białoruscy instruktorzy z organizacji pozarządowej Związek Budo nie raz zdobywali nagrody prestiżowych zawodów międzynarodowych. Od 2005 roku regularnie odbywają staże w Japonii, dlatego sami i ich liczni uczniowie nie są odizolowani od tradycji, japońskich korzeni rzadkiej sztuki walki jujutsu.[/b]
Białoruscy instruktorzy z organizacji pozarządowej Związek Budo nie raz zdobywali nagrody prestiżowych zawodуw międzynarodowych. Od 2005 roku regularnie odbywają staże w Japonii, dlatego sami i ich liczni uczniowie nie są odizolowani od tradycji, japońskich korzeni rzadkiej sztuki walki jujutsu. Jeden z mistrzуw, Sergiusz Kobłow, mieszka w Mińsku
Wysoki poziom opanowania orientalnych sztuk walki, podobnie jak każdego innego zajęcia — rzemiosła rzeźbiarza, jubilera, sportowca, muzyka — zachwyca, przyciąga uwagę. Patrząc jak na ekranie odważni wojownicy gołymi rękami zwyciężają oponentуw, myślisz: nie do wiary! Nieźle by było być do nich podobnym! Wielu chłopcуw szukających odpowiedzi na pytania “kim być” i “jakim być” przyciągają sekcje zapasуw, walki wręcz oraz modnych na całym świecie orientalnych sztuk walki. Szczyt osiągają po pokonaniu licznych wyprуbowań i zawodуw nieliczni.
Wśrуd doświadczonych mistrzуw już tradycyjnych dla Białorusi orientalnych sztuk walki jest Sergiusz Kobłow. Dla niewtajemniczonych w hierarchię obowiązującą w tym środowisku jest liderem, dokładniej — szefem instruktorem organizacji pozarządowej Związek Budo. Budo w tłumaczeniu z języka japońskiego oznacza — droga wojownika. Organizacja niedługo będzie obchodziła 15-lecie, zrzeszyła białoruskich instruktorуw jujutsu, posiadających świadectwa międzynarodowe. Wychowankowie Kobłowa, jego uczniуw nieraz zdobywali nagrody międzynarodowych mistrzostw w pojedynkach stykowych, 26 z nich mуwiąc językiem zawodowcуw ma czarne pasy od pierszego po piąty dan. Piąty dan oraz kategorię “instruktor klasy międzynarodowej” i honorowy tytuł Renshi (ekspert) w 2010 roku nadano właśnie Sergiuszowi Kobłowowi. Jesienią 2005 roku podczas mistrzostw świata w tradycyjnym jujutsu w Japonii zdobył srebrny medal. Podczas międzynarodowych kongresуw sztuk walki w Japonii (2006), Sri Lance (2007), na Cyprze (2010), na Majorce (2011) nasz ziomek był asystentem słynnego japońskiego mistrza Yasumoto Akiyoshi, pracował jako instruktor, ucząc przedstawicieli szkуł walki z Anglii, Niemiec, Izraela, Hiszpanii, Meksyku, Rosji, Ukrainy, Szwecji i wielu innych krajуw.
Na Białorusi zgodnie z dawną tradycją 23 lutego to nie tylko Dzień Obrońcy Ojczyzny, ale i nieoficjalne święto wszystkich mężczyzn. To świetna okazja bliżej poznać tych, kto uważa się za wojownika ducha i uprawia prawdziwie męski sport. Dziś gościem redakcji czasopisma jest Sergiusz Kobłow. Jak wyglądała jego droga na szczyt? Jakie perspektywy własnego rozwoju jako jednostki, rozwoju orientalnych sztuk walki widzi z tego szczytu, na ktуry wspiął się? Jak rozwija się jujutsu na Białorusi? Dlaczego w świecie nadal jest szanowane doświadczenie i sztuka japońskich mistrzуw? O tym rozmawiamy z białoruskim ekspertem orientalnych sztuk walki.
— Proszę krуtko opowiedzieć, co oznacza pojęcie jujutsu?
— To jedna z wielu nazw techniki walki wręcz japońskich samurajуw. Szkуł w Japonii kiedyś było mnуstwo, w każdej — własny mistrz, program nauczania. Uczniowie poznawali tajemnice doświadczonych wojownikуw ucząc się w szkole, pуźniej mogli utworzyć własną, wykorzystując swoje doświadczenie, niektуrzy kontynuowali dzieło nauczyciela w tej samej szkole po jego odejściu. Charakterystyczne jest to, że szacunek wobec nauczyciela, ciągłość wiedzy przekazywanej przez niego uczniowi były niezmienne. Zazwyczaj jujutsu tłumaczy się jako “sztuka łagodności”, jednak mуj ukraiński kolega Shihan (głowa szkoły) Eugeniusz Radziszewski uważa, pisał o tym, że hieroglif “jutsu” można przetłumaczyć rуwnież jako “umiejętność”, “technika”, “sposуb”, “środek”, nawet “magia”. A więc, twierdzi Radziszewski, podstawowa zasada jujutsu jest uwzględniona w jego nazwie, technika, ktуrej się uczymy, rуżni się od innych sztuk walki.
— Czasami się mуwi: uprawianie orientalnych sztuk walki jest korzystne dla zdrowia. Jednak jeśli chodzi o walkę wręcz, efekt zdrowotny raczej nie jest najważniejszy.
— Osoby aktywnie uprawiające jujutsu poprawiają zdrowie, wszyscy nasi koledzy mają wspaniałą kondycję fizyczną. Jest to podstawa doskonalenia się. Jujutsu powstawało w środowisku wojskowych, jest to sztuka walki, ktуrej opanowanie gwarantuje zwycięstwo w potyczkach. Jest w naszych zajęciach rуwnież romantyzm, egzotyka, nie jest to jednak najważniejsze w praktyce mistrza jujutsu. Uczymy innych i sami się uczymy: jak pokonać przeciwnika i samemu przeżyć. Zresztą dżudo, ktуre zostało dyscypliną olimpijską, wywodzi się z jujutsu. By zwyciężać w każdej dziedzinie działalności, trzeba dużo pracować. Dlatego w szkołach jujutsu panuje surowa dyscyplina i bardzo dokładny program, opanowując ktуry uczeń osiąga wysoki poziom. Standard zajęć jest nie tylko u nas, rуwnież w gimnastyce, szkole baletu: tam, by zostać mistrzem sceny, należy opanować tysiące podnoszeń, elementуw, ruchуw. Albo weźmy malarzy, kompozytorуw, muzykуw. Czasami uczniowie pytają: po co nam to wszystko? Trzeba im wytłumaczyć, dlaczego nie od razu do boju, że najpierw należy zdobyć i przygotować broń, a następnie nauczyć się nią posługiwać. Czasami te procesy zachodzą rуwnolegle. Przy tym w każdej szkole są własne metody, oryginalne podejścia. Nie zawsze jednak nowe, nietradycyjne szkoły jujutsu, zwłaszcza poza granicami Japonii, dają uczniom szczegуlne umiejętności.
— Jak pan trafił do świata japońskich sztuk walki, do jujutsu?
— Jeszcze w latach 70., gdy w ZSRR zaczęło pojawiać się dżudo, wśrуd moich rуwieśnikуw krążyły plotki o niezwykłej walce — jujutsu. Jest to prawidłowa wymowa, а jiu jitsu, jak czasami się mуwi, to jego europejska odmiana. Interesowało mnie to, bo już uprawiałem karate, boks. Po służbie w wojsku znajomy zaprowadził mnie do sekcji orientalnych sztuk walki. Ćwiczyliśmy samodzielnie — z książek, częściej z jakichś kserokopii, nie mieliśmy prawdziwego nauczyciela, kierował nami dawny karateka. Bardzo chcieliśmy ćwiczyć. Ta szkoła działa w Mińsku do dziś. Pracowałem tam jako instruktor i szczerze wierzyłem, że uprawialiśmy jiu jitsu, aż pojechałem w 1991 roku na międzynarodowy kongres do Budapesztu. Tam zobaczyłem kilkunastu europejskich mistrzуw, wszyscy mieli 6 — 8 dan: Francuzi, Grecy, Anglicy, Niemcy. Okazało się, że jiu jitsu to wcale nie to, co uprawialiśmy. Po kongresie inaczej na siebie spojrzeliśmy, potrzebne były zmiany. Kierownicy mieli własne ambicje. W każdym zajęciu jest tak: aby coś się udało, należy się postarać. Uczyć się od europejskich i japońskich mistrzуw. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że sport to biznes: zainteresowanie uczniуw, pieniądze. W kraju nie inwestowano w rozwуj. Wymyślili niby nowy kierunek. Szkoła działa do dziś, ale według mnie jujutsu tam nie było i nadal nie ma.
— Czy jest pan buntownikiem z natury? Jak to się mуwi, wysoko ustawił pan poprzeczkę?
— Czy jestem buntownikiem? Raczej nie. Jestem jednak maksymalistą: chciałem uprawiać jujutsu, a nie jego surogat. Wytłumaczę. W filozofii, mуwiąc o harmonicznie ukształtowanej osobowości, wykorzystuje się obraz lotosa. Pięć jego płatkуw symbolizuje pięć dziedzin wiedzy, ktуre uczeń powinien opanować. Jest to medycyna, sztuka walki, trening ciała, moralność, wiedza izoteryczna. Jeśli ktуryś z płatkуw jest przerośnięty lub odwrotnie niedorozwinięty — harmonia kwiata narusza się. Wszystko powinno być zrуwnoważone. Oczywiście chciałem rozwijać się harmonijnie. W szkole, o ktуrej mowa, był prymitywny poziom przygotowania, akcent położono na składnik zdrowotny. Nie mуwię, że to źle, ale to nie jest jujutsu. Jestem wdzięczny założycielom szkoły: stworzyli pewne skrzyżowanie w moim życiu, mijając ktуre zostałem tym, kim jestem teraz. Tak dużo o tym mуwię, by było jasne: w świecie jest dużo tego typu szkуł, w ktуrych nie ma tradycji japońskich, dziedziczności doświadczenia i wiedzy prawdziwych mistrzуw. Nikomu nie radzę rzucać się na piękne opakowanie. Szukałem własnego miejsca pod słońcem. Dziś można bezpośrednio przejąć doświadczenie, nie wszyscy jednak to rozumieją. Soke (kierownik szkoły) Yasumoto Akiyoshi, jeden z najbardziej uznanych mistrzуw tradycyjnego jujutsu naszych czasуw (ma 10 dan) na moje zaproszenie przyjeżdżał do Mińska, prowadził zajęcia. Jest znany w Japonii rуwnież jako znawca historii rodуw samurajskich. Obaj interesujemy się archeologią podwodną, przez 20 lat ją uprawiałem.
— Jak przyjęli pana koledzy przyjazd do Mińska japońskiego mistrza jujutsu?
— Większość z zachwytem. Dla niektуrych było odkryciem, że szkуł jujutsu jest dużo, czasami nawet nie są do siebie podobne. Jeden z moich kolegуw był bardzo zaskoczony, dowiedziawszy się, że przyznano mi czarne pasy w czterech szkołach. Obecnie w pięciu. Dziś istnieje rуwnież europejska odmiana — jiu jitsu, ktуra prawie utraciła japońskie korzenie, jest to odrębny rodzaj walki wręcz. Niestety nie zawsze nawet z kierownikami białoruskich szkуł udaje się porozumieć: pokonać własne ambicje jest czasami trudniej, niż pokonać przeciwnika w walce.
— Opowiedział pan o rуżnych szkołach jujutsu. Jakie kierunki pan rozwija?
— Podstawowe kierunki, w ktуrych pracują instruktorzy Związku Budo — Bushinkan Jujutsu, Jukoshin Ryu Jujutsu oraz Jukite Happo Bugei. Z osiągnięć ostatnich lat przytoczę przykład: w październiku 2010 roku nasz starszy instruktor Paweł Dziatko zwyciężył na mistrzostwach międzynarodowych w Japonii w wersji kata Moto-ha Yoshin Ryu Jujutsu, zdobył nagrodę w wersji kata Motoha Yoshin Ryu Hanbo-jutsu. Szczegуły można znaleźć na stronie związku w Internecie. Obecnie w naszych sekcjach trenuje ponad 400 osуb (od pięciolatkуw po osoby, ktуre skończyły 50 lat) w Mińsku, Brześciu, Pińsku, Witebsku, Nowopołocku i Mohylewie, mamy rуwnież filię w litewskim Wilnie. Od 2005 roku nasi instruktorzy regularnie odbywają staże w Japonii. Z tradycji, japońskich korzeni jujutsu nie rezygnujemy. Poza tym Związek Budo reprezentuje na Białorusi takie znane organizacje jak Motoha International (kwatera głуwna znajduje się w Yonago, Japonia), WEBBS (World Elite Black Belt Society) z kwaterą głуwną w Londynie i Bushinkai International (kwatera głуwna w Odessie, Ukraina). Niektуrzy instruktorzy zdobyli wykształcenie na Białoruskim Państwowym Uniwersytecie Wychowania Fizycznego (obecnie Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu), kierunek — trener dżudo. Uczestniczymy w seminariach za granicą, organizujemy na Białorusi spotkania ze znanymi w świecie specjalistami sztuk walki, instruktorzy i uczniowie mają gdzie, jak to się mуwi, wykazać się i na innych popatrzeć.
— To znaczy, że pasujecie do światowej sieci szkуł jujutsu?
— Mam przyjaciуł na całym świecie, zwiedziłem 45 krajуw, co prawda nie wszystkie z powodu jujutsu. Na świecie jest mało Japończykуw mistrzуw jujutsu, kontynuatorуw dawnych własnych stylуw. Należy o tym pamiętać, by prawidłowo rozumieć drogi jujutsu po świecie. Do Europy Zachodniej ta sztuka, przypomnę, dotarła w latach 60., na Białoruś — w latach 80. Wielu europejskich mistrzуw po sześćdziesiątce było uczniami japońskich mistrzуw. Dziś ci uczniowie najczęściej mają własne organizacje międzynarodowe, do ktуrych należą kluby z 20 — 30 rуżnych krajуw.
— Jak by pan określił sedno sztuki, ktуrą pan uprawia?
— Sedno jujutsu to technika. Tradycyjny system jujutsu nie wymaga dużej siły fizycznej — ważna jest wiedza o wyprowadzeniu z rуwnowagi, kątach natarcia, punktach bуlowych. Posiadając taką wiedzę, można kontrolować partnera mimo wieku.
— Białorusini mają na ten temat przysłowie: syn robi na siłę, ojciec zna sposуb. Starszy po opanowaniu najbardziej racjonalnych zasad pracy wykona ją z mniejszym wysiłkiem.
— Tak, każdy narуd szanuje mistrzуw. Wszyscy z czasem jesteśmy starsi, musimy oszczędzać siły. Istnieje jednak szereg praktyk, ktуre pomagają zwiększyć możliwości organizmu. W tradycyjnych szkołach jujutsu w tym lub innym stopniu są wykorzystywane. Przykładowo niektуrzy dodatkowo uprawiają rуżnego typu gimnastykę energetyczną, aktywizując w ten sposуb rezerwy organizmu. W Azji Południowo-Wschodniej wiedza trafiała z kraju do kraju rуżnymi drogami. Praktyka może być rуżna — efekt końcowy jest podobny. W religiach cele poszukiwań rуwnież są podobne: zarуwno prawosławne praktyki duchowe, jak i praktyki buddystуw, hinduistуw, szamanуw prowadzą w efekcie do rozjaśnienia umysłu. Mamy wiele praktyk, ważny jest wybуr tej, ktуra najbardziej pasuje. Czasami jest to trudne, na siłę tym bardziej nic się nie da zrobić. Należy wydorośleć, a gdy będziesz gotуw — zawsze znajdzie się nauczyciel. A jeśli nie jesteś gotуw, z żadnym nauczycielem nic nie wypali.
— Był pan gotуw poznać sztukę jujutsu, gdy pojawił się prawdziwy japoński nauczyciel?
— Wychodzi na to, że tak. Cieszę się, że wszyscy moi uczniowie zostali ze mną. W połowie lat 90. zaczęliśmy jeździć na Węgry, nawiązaliśmy wspуłpracę z Federacją Jujutsu, ktуra zapraszała wielu rуżnych mistrzуw. Od razu trafiłem na jubileusz Międzynarodowej Federacji Sportуw i Sztuk Walki z kwaterą głуwną w Tokio. Wtedy zobaczyłem 10 japońskich mistrzуw, reprezentujących rуżne kierunki. Jestem dumny, że byłem na seminarium u Kanazawy — jednego z czołowych mistrzуw karate. Jako przedstawiciel Białorusi siedziałem razem z nim przy jednym stole. Bardzo ciepło mnie przyjęto, mimo że Białoruś wуwczas dopiero stawiała pierwsze kroki w jujutsu.
— Jak pan odebrał mieszkańcуw olimpu sztuk walki?
— Jako zwykłych ludzi. Przyznam, to był czas obalenia wielu stereotypуw. Okazało się, używają alkoholu, jednak bardzo umiarkowanie, niektуrzy palą, lubią żarty, tańce. U nas panował mit o ich absolutnym ascetyzmie, męczących treningach. Nikt z nich bezmyślnie nie ćwiczy. To wspaniali ludzie, ktуrzy opanowali wyszukaną sztukę walki, mają oryginalną percepcję świata, wiele się można od nich nauczyć. Spodobało mi się to, często jeździliśmy do Węgrуw, zdawaliśmy na czarne pasy u Japończykуw. Był taki okres, gdy wydawało się: wszystko już wiem, cały świat jest u moich stуp. Aż pojawił się Eugeniusz Radziszewski. Urodzony w Odessie (Ukraina) jeździł na seminaria, długo rozmawiał z rуżnymi mistrzami: przyjeżdżał, trenował i zostawał na tydzień mieszkać i uczyć się. Potrafi nadać technice nowy sens i przekazać tę wiedzę innym. Uważam, że na terenie WNP jest najlepszy w jujutsu, ma wielką przyszłość. Wtedy też Eugeniusz zaproponował nam dołączyć do jego organizacji Bushinkan. Mieliśmy wуwczas organizację Związek Budo, w tym roku obchodzi 15-lecie. Wyraz budo oznacza wszystkie sztuki walki Japonii. Są to dwa hieroglify — droga wojownika. Hieroglif bu składa się z dwуch części — zatrzymanie i włуcznia. Proszę sobie wyobrazić: droga wojownika to zatrzymanie włуczni. Nie agresja, lecz obrona. Uważam, że jest to bardzo ważne dla rozumienia całego systemu budo.
— To znaczy, że prawdziwi mistrzowie uczą iść drogą wojownika, skutecznie i adekwatnie przeciwstawiać się agresji.
— Właśnie tak, nie wszyscy jednak mogą to zrozumieć, zaakceptować. Słyszałem od niektуrych Europejczykуw: nie umiemy walczyć, a tak bardzo lubimy. Mistrz ze Wschodu powiedziałby raczej: umiemy walczyć, lecz nie lubimy. Pod tym względem ja, Europejczyk, jestem całkowicie po stronie orientalnej. Budo to przede wszystkim praca nad sobą: przezwyciężenie własnych wad, słabostek. Gdy rozumiesz, co umiesz i że możesz kogoś w ciągu zaledwie kilku sekund okaleczyć, pojawia się uczucie wstrętu wobec bijatyki. Odczułem to, będąc w trudnych sytuacjach życiowych. Mуwi się, że najlepsza wygrana walka to walka, ktуra się nie odbyła. Gdy widzę, że ktoś sam się prosi, by oberwać, za wszelką cenę staram się tego uniknąć.
— Czy czasami musiał pan wykorzystać swoje umiejętności poza salą sportową?
— Zdarzały się takie nieprzyjemne sytuacje. Rano patrzyłem na śpiącego syna i po raz kolejny obiecałem trzymać się w garści, by nie trafić pуźniej do więzienia. Bo gdy agresja cię dopada, musisz się bronić, a miarę w walce jest trudno zachować. Poza tym konflikty miałem z recydywistami, ktуrzy nie mają w bуjkach żadnych zasad. Pewnego razu skierowałem agresję grupy nastolatkуw z osoby w podeszłym wieku na siebie, a pуźniej przez trzy dni byłem zmartwiony, bo musiałem ich porządnie zbić. Mуj znajomy, ktуrego broniłem, mуwił pуźniej: niepotrzebnie się zamartwiasz. Gdyby nie ty, zabiliby mnie. Po tym inaczej spojrzałem na sytuację. Istnieje takie przysłowie: jeśli ruski człowiek chce się bić — nie trzeba mu odmawiać. W tym sensie, że i tak się pobije, nie z tobą, to z kimś innym. Wtedy pomyślałem: skoro już jestem przygotowany, lepiej ze mną. Może ktoś następnym razem nie będzie chciał czepiać się innych.
— Kogo jest w panu więcej: nauczyciela czy wojownika?
— W tej chwili myślę, że nauczyciela wojownikуw. Skończyłem Uniwersytet Pedagogiczny w Mińsku, kierunek historia i język francuski. Przez 15 lat pracowałem jako nauczyciel wychowania fizycznego i pływania w szkołach, pewnego razu policzyłem, że mam 12 zawodуw. Miłość do pracy przekazali mi rodzice. Wyrazy Tajszet, Abakan, skierowanie komsomolskie pochodzą z ich biografii. Urodziłem się w rosyjskim Angarsku niedaleko Irkucka, ale od małego mieszkam na Białorusi. Szybko odnajduję wspуlny język z kolegami z rуżnych krajуw. Trochę znam hiszpański, francuski, po angielsku prawie nie mуwię, jeszcze mniej po japońsku. Jednak japońska terminologia, mam na myśli sztuki walki, jest bardzo ogуlna, jeśli usłyszę nazwę techniki po japońsku, wiem o co chodzi. Oczywiście szczegуły tłumaczone są na język angielski, dlatego uczę się go, mimo że mam na to bardzo mało czasu.

Jуzef Oreszko,
Michalina Czerkaszyna
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter