Chce nadążać za czasem

[b]Malarz narodowy Białorusi Leonid Szczemielow nie zwraca uwagi na wiek. W wieku 90 lat codziennie (nie ma wolnych!) jest w pracowni, przed sztalugą...[/b]Co malarz może zaproponować gościom? Oczywiście obejrzeć jego obrazy. Leonid Szczemielow lubi, gdy goście jego pracowni sami inicjują ten przegląd. Wówczas chętnie staje się przewodnikiem swoistej wycieczki po labiryntach improwizowanej wystawy. Ma co pokazać. Obrazy wiszą na wszystkich ścianach — od podłogi do sufitu, stoją w każdym zakątku: duże i mniejsze. Gospodarz łatwo się orientuje w tym bałaganie artystycznym. Chociaż tak naprawdę wszystko jest przemyślane. Bywam czasami w pracowni i za każdym razem zauważam zmianę dekoracji lub odnowę wnętrz wystawowych, jeśli można tak powiedzieć. Malarz sam lubi zmieniać obrazy, w których otoczeniu staje przed sztalugą. Leonid Szczemielow ma mnóstwo planów i pomysłów (sądząc po pracy — codziennie bez wolnych). Trudno nawet pomyśleć, że ma już 90 lat. Ma, co wspominać i o czym opowiadać.
Malarz narodowy Białorusi Leonid Szczemielow nie zwraca uwagi na wiek. W wieku 90 lat codziennie (nie ma wolnych!) jest w pracowni, przed sztalugą...

Co malarz może zaproponować gościom? Oczywiście obejrzeć jego obrazy. Leonid Szczemielow lubi, gdy goście jego pracowni sami inicjują ten przegląd. Wуwczas chętnie staje się przewodnikiem swoistej wycieczki po labiryntach improwizowanej wystawy. Ma co pokazać. Obrazy wiszą na wszystkich ścianach — od podłogi do sufitu, stoją w każdym zakątku: duże i mniejsze. Gospodarz łatwo się orientuje w tym bałaganie artystycznym. Chociaż tak naprawdę wszystko jest przemyślane. Bywam czasami w pracowni i za każdym razem zauważam zmianę dekoracji lub odnowę wnętrz wystawowych, jeśli można tak powiedzieć. Malarz sam lubi zmieniać obrazy, w ktуrych otoczeniu staje przed sztalugą. Leonid Szczemielow ma mnуstwo planуw i pomysłуw (sądząc po pracy — codziennie bez wolnych). Trudno nawet pomyśleć, że ma już 90 lat. Ma, co wspominać i o czym opowiadać.
Leonid Szczemielow jest znanym mistrzem wspуłczesnego malarstwa białoruskiego. Przyznano mu tytuł malarza narodowego i tytuł laureata Nagrody Państwowej Republiki Białorusi, wręczono mu prestiżowy medal Franciszka Skoryny. W dorobku malarza jest kilkadziesiąt wystaw w kraju i za granicą, udział w światowych i międzynarodowych imprezach. Jego dzieła nabyły liczne muzea sztuk pięknych i galerie sztuki, prywatni kolekcjonerzy z Białorusi, Rosji, Ukrainy, USA, Kanady, Włoch, Francji, Niemiec, Hiszpanii, Australii, Iranu, Izraela.
Otrzymał Leonid Szczemielow rуwnież nagrodę Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Wуwczas taką nagrodę otrzymał rуwnież duet rosyjskich malarzy — braci Tkaczowуw. Prawdopodobnie wśrуd niepodważalnych cech zawodowych białoruskiego malarza jurorуw urzekła witalna maniera artystyczna Leonida Szczemielowa. Bracia Tkaczowowie są wspуłczesnymi swojego białoruskiego kolegi, jednak znani są z prac, przedstawiających przeważnie dawne czasy: trudne dla człowieka pracy, wymagające ogromnego wysiłku i odwagi w latach wojennych. Jednym słowem we wspуłczesności widzieli mało tematуw, ktуre nie były im obojętne.
Leonid Szczemielow zawsze był bliski i zrozumiały właśnie wspуłczesnym. Świadczyła o tym między innymi jego wystawa, ktуra odbyła się w jednej z galerii sztuki w Mińsku. Wszystkie wystawione obrazy były przesiąknięte miłością do Białorusi, wyrуżniały się szczegуlnie uroczystą percepcją życia. Leonid Szczemielow maluje pejzaże i portrety, martwą naturę i obrazy okolicznościowe. Obrazy zawsze są pełne jego temperamentu. Owocność, zachłanność w pracy zdeterminowało dążenie jak najwięcej ująć w barwach z życia i otaczającego świata.
W oknach galerii sztuki, gdzie wystawiono obrazy Leonida Szczemielowa, przez cały czas stały kwiaty. Były doskonałym dodatkiem do martwej natury, wystawionej przez malarza. Moje spojrzenie wtedy skupiało się raz na kwiatach na obrazie, raz na parapecie. Były podobne, te na obrazach jednak były ciekawsze, co najdziwniejsze bardziej żywe. Malarz ma prawo do przesady, wymysłu — tym się rуżni od innych. Leonid Szczemielow tą wystawą udowodnił, że nie ograniczają go ramy twуrczego myślenia: jest wolny w wyborze obrazуw i akcentуw.
Bez wątpienia zainteresowanie otaczającym światem Leonida Szczemielowa leży przede wszystkim w sferze barw, w sferze emocji. Co prawda w ostatnich latach jego paleta barw nie jest już dominująca. Nie ulega wątpliwości zdolność malarza znajdować wyraziste rozwiązania artystyczne, umiejętność przekonująco przedstawić świat przedmiotowy.
A przecież pierwsze obrazy, ktуre przyniosły malarzowi sukces, były poświęcone wojnie. Sam jako dwudziestolatek przeszedł śmiertelną drogą. Z ławki w szkole zawodowej przyszły malarz trafił na front II wojny światowej i cztery lata wojenne pozostawiły w jego duszy i pamięci swуj ślad. Stworzył cały szereg obrazуw o losach swojej “generacji wojennej”. Dziś jednak do tego tematu nie wraca.
— Wojna to śmierć, ludzkie nieszczęście — mуwi Leonid Szczemielow. — Podoba mi się życie. Maluję swoje obrazy na tematy, ktуre niosą optymizm, wiarę w przyszłość. Bez wojny i wstrząsуw.
Na tej wystawie przedstawiono obrazy ostatniego dziesięciolecia z twуrczej biografii malarza. Przyroda kraju ojczystego, obchody na wsi tradycyjnego święta ludowego… Przedstawia charaktery, pokazuje ludzi, ktуrzy potrafią cieszyć się z życia. Jest portret poety narodowego Białorusi Jakuba Kołasa, ktуrego malarz przedstawił jako osobę o twardym spojrzeniu. Malarz pokazał stan filozofa, jednocześnie zrozumiałego odbiorcy człowieka, ktуry w swoim czasie żył wśrуd swoich rodakуw. Jest portret kobiety. Jest zupełnie inny stan, piękno, urok, atrakcyjność, ale jest rуwnież liryczność, właściwa kobietom zaduma.
Leonid Szczemielow nadal ma mnуstwo twуrczych sił. Nie zwraca uwagi na wiek, codziennie przychodzi do pracowni. Ma tam własną galerię sztuki, są w niej obrazy, dzięki ktуrym można prześledzić całą jego biografię twуrczą. Twуrczość malarza to całe życie, ktуre przechodzi przed oczami, gdy stoi przed sztalugą. Z tej życiowej rуżnorodności Leonid Szczemielow czerpie siły dla swojej pracy. Nie jest łatwa, wymaga emocji, napięcia nerwуw. Prawdziwy artysta zawsze czeka na trudności. Bez tego nie potrafi się realizować.
Leonid Szczemielow wie o tym od dawna. Prowadzi życie takie, jakie przystało na prawdziwego malarza.

— Codziennie przychodzi pan do pracowni, maluje. Jakie miejsce zajmuje wspуłczesność i jak ważne jest zaglądanie do przeszłości? Nie tylko pan maluje, właściwie łączy pan przeszłość i teraźniejszość.
— Sztuka ma swуj stosunek do świata: do wszystkiego, co było i co jest. Maluję na temat wojny 1812 roku, gdy Francja zaatakowała Rosję i wspуłcześnie traktuję te wydarzenia. Momenty historyczne należy tłumaczyć w taki sposуb, jak je sam rozumiesz. Na tym polega sens. Jestem wspуłczesnym człowiekiem, teraźniejszość bardziej mnie interesuje niż historia. Poprzez wspуłczesność można rozumieć historię i dzień jutrzejszy. Podoba mi się wspуłczesna sztuka, chociaż w mojej galerii sztuki w Mińsku jest obraz o Napoleonie. Jak gdyby historia, jednocześnie teraźniejszość, dzisiejsze rozumienie przeszłości. Najważniejszy jest wspуłczesny człowiek. Jak postrzega świat, jak go rozumie. Sztuka daje radość życia, zachwyt i dzień jutrzejszy. Zawsze tak było. Rуwnież w dawnych czasach. Widziałem sztukę starogrecką. To unikatowe dzieła, budzące zachwyt. Jak malarze tych czasуw rozumieli świat, jak go przedstawiali. Ważniejsze jednak jest widzieć świat w bardziej postępowy sposуb, w jego rozwoju. Będzie z tego większy pożytek.

Z autobiografii malarza narodowego Białorusi L. Szczemielowa:
“Miałem szczęście. Urodziłem się w Witebsku, mieście malarzy. Dzieciństwo minęło w otoczeniu wielbicieli malarstwa. Co prawda byli to amatorzy, mimo wszystko farby, zapach niedawno namalowanego obrazu poznałem wcześnie. Obok była Dźwina — rzeka, ktуra dla mnie nadal jest święta. Wrażeniem z dzieciństwa był zachwyt zimowych spacerуw na nartach, letnie uciechy nad Dźwiną, pobyt na wsi u babci i oczywiście kino. Przerwała to wszystko wojna. W 1941 roku jak inni odszedłem, by walczyć. W 1943 roku w walce niedaleko Mozyrza zostałem ciężko ranny. Po szpitalu znуw walczyłem. Jednym słowem przeszedłem trudną drogę najbardziej krwawej wojny stulecia. Los miał mnie w swojej opiece, dostałem się do szkoły plastycznej w Mińsku. Pуźniej pracowałem jako nauczyciel i wreszcie dostałem się do Instytutu Sztuk Pięknych w Mińsku. Znуw miałem szczęście — zostałem uczniem Witalija Ćwirki. Wspaniały malarz i pedagog, odkrył dla mnie możliwość widzieć świat, jak go rozumiem. Ciężko przeżywałem pierwsze klęski twуrcze, ale wkrуtce zacząłem uczestniczyć w licznych wystawach w Mińsku, Moskwie, za granicą. Dziś jak zawsze pracuję i cieszę się z sukcesуw swoich dzieci i wnukуw. Życie malarza dla mnie jest najlepsze z tego, co Bуg stworzył. Zachwyt otaczającym światem, ujęcie zaskakujących paradoksуw, radość twуrczości czynią mnie szczęśliwym”.

— Pański nauczyciel Witalij Ćwirko wolał unikać wszelkich publicznych przemуwień — jego malarstwo było bardziej wymowne niż słowa. Do jakiej plejady malarzy zalicza pan siebie?
— Należę do ludzi, kochających swуj zawуd i jeśli trzeba mogą się wypowiedzieć na rуżne tematy. Nie jestem badaczem ani własnej twуrczości, ani tym bardziej twуrczości innych malarzy, lecz gdy chodzi o mojego nauczyciela Witalija Ćwirkę, mogę mуwić długo i z wdzięcznością, podziwiając go jako malarza i człowieka. Gdy dużo i długo się uczysz, nad tobą “pracuje” wielu wykładowcуw, ale Nauczycielem jest tylko jeden — ten, kto nauczył najważniejszych rzeczy, pomуgł pokonać długą i trudną drogę do zawodu malarza, do uświadomienia sobie własnej roli w sztuce oraz odpowiedzialności za to, co robisz. Witalij Ćwirko był dla mnie takim nauczycielem. Będąc wielkim malarzem, potrafił nie tylko uczyć, ale i być przykładem człowieczeństwa, zamiłowania do swojej przyrody, ktуrą ostro odczuwał i wprost uwielbiał.

— Czyżby dlatego w pańskiej twуrczości przeważają obrazy o przyrodzie, wątki przerуżnych stanуw i nastrojуw w niej?
— Pejzaży spośrуd moich obrazуw jest względnie mało. Przeważa zasada obrazowej budowy płуtna, gdzie jest pewna akcja. Postacie nie tylko urozmaicają pejzaż, ale są z nim logicznie związane. W obrazie nie poszukuję fabuły — to zawsze wybrany temat — lecz faktu z życia. Staram się zrozumieć go i przedstawić. Maluję samo życie, nic nie zmyślając.

— Sądząc po pańskiej biografii, sporo pan podrуżował wtedy po ogromnym państwie, bywał pan w Europie i w Azji. Co dawały panu te podrуże jako artyście, czego pan szukał, co pan chciał zrozumieć?
— Podrуżowałem rzeczywiście dużo i przede wszystkim po kraju: wуwczas Związku Radzieckim. Wszystkie piętnaście republik zwiedziłem. Bywałem rуwnież za granicą. Wynikiem każdej podrуży był obszerny materiał malarski. Najważniejszym i najcenniejszym sensem wszystkich tych podrуży była możliwość porуwnania, zestawienia tego, co zobaczyłem, z tym, co widziałem i znałem na Białorusi: właśnie jej chciałem dedykować większość swoich obrazуw. Chciałem zrozumieć, co zasila twуrczość każdego znanego malarza w ZSRR i za granicą, co przyniosło mu sławę w kraju i za granicą. Wie pan, co zrozumiałem? To, co zawsze wiedziałem: dowolna sztuka zawodowa wyrasta i rozkwita tylko na własnym gruncie — twуrczości ludowej, swojej kultury, swoich tradycji. Malarz może osiągnąć niewyobrażalnych szczytуw, być znanym w swoim kraju i nawet zdobyć światowe uznanie, zostać ponadnarodowym malarzem tylko pod jednym warunkiem: jeśli w swojej twуrczości potrafi wybrać, przerobić, zawodowo doszlifować to, co jest unikatowe i niepowtarzalne. Wуwczas jest gotуw przedstawić to światu jako wartość ogуlnoludzką.

— Powiedział pan, że podczas podrуży miał pan okazję porуwnać wszystko z ojczyzną. Co pana zdaniem rуżni Białoruś od innych państw? Jaka może się wydać osobie, ktуra po raz pierwszy tu przyjechała?
— Pierwsze, co powinno sprawić wrażenie to przyroda. Białoruś obejmuje cały system czystych jezior, sieć dużych i małych rzek, przecinających terytorium wzdłuż i w poprzek. Wszystko to zapewnia naszej przyrodzie taką świeżość i soczystość barw, ktуra nie może nie rzucić się w oczy. Nasza przyroda prawie nie więdnie, zaledwie zmienia barwy w zależności od pory roku, pozostając barwną i świeżą. Soczysta zieleń wiosennego i letniego kwitnięcia może zmienić się na cudne tony i pуłtony jesieni. Uzupełniają i komplikują ogуlne brzmienie przyrody, czynią uroczystą i witalną. Bardzo się zmienia w zimie — ta czystość i biel śniegu, te koronki pokrytych szronem drzew czynią białoruską przyrodę uroczą i niepowtarzalną. Nigdy nie jest zmęczona, wykończona przez słońce lub zastygła z powodu silnych mrozуw — zawsze jest żywa i świeża. Prawdopodobnie dlatego wśrуd białoruskich malarzy zawsze było wielu wspaniałych pejzażystуw.

Z autobiografii malarza narodowego Białorusi L. Szczemielowa:
“Oczywiście jako malarz bardzo dużo pracowałem. Nie tylko w swojej pracowni. Cały Związek Radziecki był wуwczas dla mnie pracownią, ponieważ w duszy jestem podrуżnikiem. Jak rуwnież w sensie geograficznym, w “przestrzeni i czasie”, jeśli chodzi o moje tematy i wątki. Jeździłem z teczką na szkice i albumem prawie po wszystkich republikach, byłem na Dalekiej Pуłnocy i na południu, zwiedziłem środkowy obszar Rosji i państwa nadbałtyckie, Ukrainę i cały Kaukaz, Azję Środkową i oczywiście ojczystą Białoruś; byłem w państwach Europy i Dalekiego Wschodu, w tym na Węgrzech, w Polsce, Jugosławii, Grecji, Francji, Niemczech, Hiszpanii, Austrii, Wietnamie. Często wystawiałem obrazy. Urządziłem mnуstwo swoich wystaw w rуżnych miastach Białorusi, w Rosji i Niemczech; moje obrazy wystawiano w kilkudziesięciu państwach zagranicznych i nabywano do największych muzeуw i galerii sztuki świata. Pod tym względem nie mam na co narzekać”.
Własna wystawa to pewien przekrуj twуrczy malarza. Rok temu w stołecznej galerii sztuki Leonida Szczemielowa przedstawiono wystawę “Moja rodzina”. Wystawiono przeważnie portrety. W żadnym wypadku nie można było ich rozpatrywać jako zwykłych zdjęć konkretnej postaci. Chociaż na obrazach przedstawione zostały najbliższe autorowi osoby. Rzeczywiście była to jego duża rodzina: dzieci, prawnuki, żona Swietłana. Na jednym obrazie byli prawie wszyscy razem. Często malarz przedstawiał kogoś osobno, ukazując i podkreślając indywidualność. Po tych pracach łatwo prześledzić chronologię — obrazy namalowane niedawno i obok te, co namalowane zostały 50 lat temu. Można zobaczyć dojrzałego Szczemielowa i początkującego malarza.
Leonid Szczemielow zawsze był wierny swojemu credo zawodowemu: malować to, co uważał za potrzebne, co było dla niego ważne i ciekawe. Często cierpiał z tego powodu, nie zawsze jego twуrczość doceniano. Nie dawał za wygraną, zawsze był sobą. W efekcie zdobył zasłużone uznanie, jest znany i popularny. Dziś jak zawsze wprost może powiedzieć to, co myśli: o malarstwie, o jego znaczeniu dla społeczeństwa, o tym, że malarzom trzeba więcej pomagać. Jego opinii się słucha, chociaż nie zawsze podoba się urzędnikom. Nawet w dniu otwarcia swojej wystawy Leonid Szczemielow nie wygłaszał uroczystego przemуwienia, zamiast niego krytycznie ocienił trudne warunki, w ktуrych musi pracować wielu malarzy. Nie myślał o sobie — wszystko ma — chciał pomуc swoim kolegom.
Właściwie jego sztuka niesie dobroć. W sensie dosłownym. Powiedział o tym podczas wystawy jeden z gości uroczystości otwarcia. Stwierdził, że obrazy Leonida Szczemielowa zawierają pewne przesłanie wychowawcze i opowiedział o swojej rodzinie. Jego syn, jak wszyscy nastolatkowie, uległ nadmiernym wpływom komputera. Uzależnienie od głupich gier komputerowych stawało się groźne. Pewnego razu młodzieniec zwrуcił uwagę na wiszący w domu obraz autorstwa Szczemielowa, na ktуrym był biały koń — często wykorzystywany przez malarza obraz sukcesu, nadziei, a najbardziej nastawienia na wyznaczony cel. Wzruszył go. Wkrуtce sam zaczął prуbować malować, prosząc rodzicуw sfinansować jego nową pasję. Na co szybko się zgodzili, ciesząc się z takich przemian. Syn poprosił, by ten obraz malarza wisiał w jego pokoju. Taka historia rodzinna.
Podczas otwarcia wystawy o malarzu dużo mуwiono. Ja rуwnież nie mogłem się powstrzymać, uważając, że mam prawo coś powiedzieć ze względu na dość długą znajomość z Leonidem Szczemielowem. Mуwiłem o tym, jak dużo pracował ten człowiek. Bez dni wolnych, w sędziwym wieku codziennie przychodzi do pracowni. Jest przestronna, jest dużo obrazуw. Na ścianach nie starcza miejsca, dlatego obrazy przechowywane są w zasobach. Malarz często — zanim rozpocząć pracę przed sztalugą — zmienia “wnętrza”: inaczej ustawia namalowane wcześniej obrazy. Na swуj sposуb są mu bliskie, jak dzieci. One rуwnież są jego rodziną.

— Spośrуd pańskich dzieł o charakterze portretowym jest dużo portretуw bliskich panu osуb.
— Jak każdy malarz, wybieram to, co lubię, i to, co mi imponuje. Kocham bliskie mi osoby i chętnie ich maluję. Podobnie jest, gdy maluję portrety osуb, ktуre są mi bliskie według poglądуw. Moim zdaniem są wspaniali tacy, jacy są.

— Podczas pańskich wystaw rуżnych lat widziałem martwą naturę, jest rуwnież tu, w pracowni — barwne, emocjonalne, piękne, jak większość pańskich obrazуw. Czy nie wprawia pana w zamieszanie prowokacyjny wyraz “piękny”? Przecież całkiem niedawno ten wyraz krytycy stawiali w jednym szeregu “malowniczość”, “salonowość”?
— Mnie się wydaje, że bycie pięknym to jedna z cech i funkcji sztuki. Nie przypadkiem pisarz klasyk jednoznacznie stwierdził, że “piękno uratuje świat”. Dlaczego trzeba je traktować negatywnie? Dowolne dzieło sztuki powinno być przede wszystkim piękne, przecież stwarza je artysta. Malarstwo tym bardziej — ma barwy. Przyroda jest dobra i piękna, ponieważ jest barwna. Bez barw będzie pustynia. Jak powiedział pewien dobry malarz: trzeba uczyć się od przyrody, wtedy stworzysz prawdziwą sztukę. Szczegуlnym stosunkiem do piękna wyrуżnia się twуrczość ludowa, a to kryterium nie może być fałszywe ani nieprawdziwe.

— Jak pan potrafi w naszych trudnych czasach nie pogubić się?
— Malarzom nigdy nie było łatwo. Ja osobiście zawsze coś prуbowałem pokonać, coś traciłem, cierpiałem. Jestem człowiekiem surowych lat wojennych i powojennych, ktуre mnie zahartowały jak to się mуwi na całe życie. Wie pan dziś nie jest mi trudno, ponieważ kiedyś było znacznie gorzej. Moja sztuka nadal jest komuś potrzebna. Chcę, by cieszyła innych, by moje obrazy były na wystawach. Ludzie, pуki żyją, nawet w najtrudniejszych warunkach będą podziwiać piękno, duchowość, doskonałość.

Z autobiografii malarza narodowego Białorusi L. Szczemielowa:
“Uczucia to wszystko. Umiejętność wcielenia uczuć w pojęcia rodzi filozofa, zaś umiejętność wcielenia swoich uczuć w obrazach rodzi malarza. Malarz, podobnie jak poeta, jest spokrewniony ze stworzonymi przez siebie utworami. Twardo stojąc na ziemi, może dopiero siłą swojej myśli unieść się na szczyty. Moim zdaniem istnieje granica, ktуrą przekroczyć bez skutkуw nie mogą ani malarstwo, ani poezja.
Moja zasada — nie zniekształcać nie do poznania pierwowzoru przyrody. Uważam, że dobra sztuka jest plastycznym ujęciem poważnych problemуw życia duchowego człowieka, spojrzeniem autora na świat, wszechświat, na przeszłość i teraźniejszość poprzez własną ocenę artystyczną. I nic więcej. Zmierzam ku temu. Dlatego krуtko mуwiąc świat w sztuce i życiu lubię mądry, dobry i radosny. To wielkie szczęście”.
Leonid Szczemielow wcale nie stara się być popularny. Sława sama go znajduje. Wszystko ze względu na talent malarza, ktуrym szeroko się dzieli z nami za pomocą barwnych i ciekawych prac. Jego twуrczość akceptują rуżni ludzie. Ponieważ jest prawdziwym malarzem narodowym — nie z tytułu, lecz z powołania.
Przestrzeń artystyczna Szczemielowa to nie tylko kalejdoskop przerуżnych barw i odcieni. Każda jego praca to nowy świat obrazуw i bohaterуw. Jednocześnie jest to spojrzenie na historię, jego nadzieje na przyszłość. Szczemielow jako malarz potrafi wspaniale przekazać swoje wrażenia. Inaczej mуwiąc jego świat sztuki przekracza granice obrazu, pomaga głębiej odbierać paletę życia.
Leonid Szczemielow jest ciekawym rozmуwcą. Jest szczery w słowach i opiniach. Zawsze ma co powiedzieć: o twуrczości, o miejscu malarza, o składniku narodowym sztuki.

— Czy czas wpływa na twуrczość?
— Bardzo. Szczegуlna uwaga do społeczeństwa i do czasu zawsze wyrуżniała malarzy. Zmiana władzy, rozwiązanie ZSRR — wszystko to wpłynęło na nas. Mimo wszystko kultura narodowa i jej wizja nie rozkładają się. Wręcz odwrotnie jest jednoczenie pewnych myśli, poglądуw. Patrzę na białoruską sztukę i z optymizmem zauważam, że wielu malarzy utożsamia się właśnie ze sztuką narodową. Ich twуrczość wiąże się z wizją, przedstawieniem pewnych emocji, ktуre ich nurtują w życiu. Nie wszyscy oczywiście. Każdy widzi życie inaczej. Ponieważ jestem Białorusinem, patrzę z zainteresowaniem na ten rozwуj.

— Czy twуrczość białoruskich malarzy jest ciekawa dla obcokrajowcуw?
— Odczucie naszej kultury narodowej w malarstwie i zainteresowanie do niej innych jest zauważalne. Do mojej pracowni przychodzili Francuzi, Włosi. Czasami kupowali obrazy i opowiadali, jak rozumieją to, co widzą na obrazie. To byli ciekawi ludzie. Ich spojrzenie na naszą sztukę jest swoiste. Chociaż nieco przestarzałe: był Związek Radziecki, wszystkich zmuszano malować na zlecenie. Widzą jednak inną, wolną sztukę. Przecież jak malowałem, tak maluję. Sama przestrzeń, sama kultura — wszystko to jest związane z Białorusią.

— Co pan maluje? Jaki jest uogуlniający obraz?
— Maluję przeważnie wspуłczesne prace. Większość moich obrazуw to wspуłczesne portrety, pejzaże. Interesuje mnie rуwnie to, co było dawniej, podejmuje się tematуw historycznych. Na moich obrazach są wątki związane z Napoleonem, Puszkinem, wojną. Bardziej jednak atrakcyjne jest wspуłczesne spojrzenie i teraźniejszość. Tak, trzeba znać historię, ale ciekawe jest to, jak dziś żyje człowiek, jak postrzega świat. Jednym słowem chcę podkreślić, że czynnik czasu odgrywa bardzo ważną rolę w sztuce.

— Czy niepokoi pana problem zachowania tradycji białoruskich malarzy? By te cechy, ktуre ich wyrуżniają, jak pan powiedział, nie zniknęły.
— Mnie się wydaje, że to jest podstawa. Najważniejsza strona rozwoju społeczeństwa i środowiska artystycznego. Jeśli artysta jest wszystkożerny — gdziekolwiek — wуwczas sztuka nie jest ciekawa. Tak, białoruscy malarze powinni być ciekawi rуwnież w Ameryce, lecz mając koloryt narodowy, narodowe rozumienie, narodowego ducha. Ważne, by za pomocą malarzy wiedziano o Białorusi: gdy jest wyrazista kultura narodowa, to jest ciekawe. Trzeba własne kadry narodowe wychowywać, jak dawniej mуwiono. W tym urzędnikуw do spraw kultury. To, co robiłem wcześniej dla wystaw w Moskwie nie podobało się, a pуźniej nawet dygnitarze odbierali prace normalnie. W Moskwie mam wiele prac. By przedstawić ducha nastrojуw, trzeba umieć to robić. Nie po prostu malować, a przedstawić sedno na przykład białoruskiej przyrody. Trzeba wiedzieć, jak to mogą zrozumieć inne narody. Sztuka powinna być międzynarodowa w percepcji. Wtedy jest ciekawa.

Z autobiografii malarza narodowego Białorusi L. Szczemielowa:
“Dziś, jak zawsze dużo pracuję. Czerpię siły w twуrczości, w wielorakich barwach i rytmach czasu, w kochającej rodzinie, wsparciu moralnym przyjaciуł. I rzecz jasna w zadziwiającym pięknie i delikatności mojej ojczystej Białorusi. W jej bohaterskiej i tragicznej historii, wierze w jej wielką przyszłość”.

— Czy dzisiejsze czasy sprzyjają twуrczości?
— Dla mnie tak. Jestem już w tym wieku, gdy mogę mуwić więcej niż robić. Dlatego mogę być krytyczny. Dla mnie osobiście warunki są normalne. Dla wielu to ciężka praca, trudny wybуr w życiu. Malarz jest właściwie samotnikiem. Każdy dostosowuje się jak potrafi. Pewne trudności są. Wielu w państwie powinno być przygotowanych na to, że sztuka aktywnie wchodzi w jego życie. Trzeba się nią interesować, rozumieć, najlepiej nie jako amator. Trzeba mieć rozsądne opinie.

— Z czasem zmieniał się pański styl, zmieniała się maniera. Jak da się to wytłumaczyć?
— Maniera, gusty, charakter zmieniają się wskutek autorozwoju. Nie miałem przewrotуw — były prуby. Przeważnie jednak pracowałem w jednej manierze. Robiłem to, co potrafię i jak potrafię.

— Na czym polega filozofia malarza Szczemielowa?
— Mam ludzi, ktуrzy mnie otaczają. Jest świat, ktуrym się interesuję. Nasz świat — białoruski. Byłem w wielu krajach, tam rуwnież malowałem. Gdy wracałem do domu, zawsze miałem większe natchnienie. Jest to bagaż, ktуry powinien mieć człowiek, ktуry ma ojczyznę.

— Czy chciałby pan, by ludzie więcej rozmyślali nad pańskimi obrazami bądź podziwiali?
— Tylko refleksje. Podziw to chwila. Koniecznie powinny być refleksje: dlaczego to, a nie coś innego? Przecież każdy malarz jest człowiekiem myślącym.

Wiktor Michajłow
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter