Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka udzielił ekskluzywnego wywiadu dla holdingu medialnego Bloomberg. Rozmowa z dziennikarzem Ryanem Chilcotem trwała 1,5 godziny. Alaksandr Łukaszenka odpowiedział prawie na 50 pytań. Proponujemy uwadze czytelników najważniejsze momenty wywiadu.
O sytuacji na Ukrainie
Alaksandr Łukaszenka uważa, że do sytuacji pokojowej na Ukrainie na razie jest daleko:
— Mówiąc krótko, nie chciałbym, żeby była to cisza przed burzą. Istnieją pewne tendencje i fakty, czynniki, które zmuszają do stwierdzenia, że do pokoju na Ukrainie na razie jest daleko.
Najbardziej prezydenta niepokoi ten fakt, że w minskich porozumieniach, w negocjacjach nie uczestniczyły Stany Zjednoczone:
— Uważam, że bez Amerykanów na Ukrainie jest niemożliwa jakakolwiek stabilność. Spotykając się w ostatnim czasie z oficjalnymi przedstawicielami USA, którzy byli w kraju, mówiłem im o swoim stanowisku, o tym, że nie wiem, czego chcą Amerykanie tutaj, w Europie Wschodniej, między innymi na Ukrainie. Jeśli Amerykanie chcą, by był pokój i stabilność, powinni natychmiast dołączyć do tego procesu.
Naturalnie swoją rolę w pokojowym uregulowaniu konfliktu ukraińskiego powinna odegrać Rosja. Jeśli chodzi o udział Rosjan w konflikcie na Donbasie, Alaksandr Łukaszenka powiedział:
— Rosjanie nie są na tyle głupi, by wysyłać tam wojsko i narażać się. W Rosji starcza chętnych, by przyjechać na Donbas za pieniądze lub z powodu swoich poglądów. Są tysiące tych, którzy przyjechali z Rosji. I nie tylko z Rosji. Poinformowano mnie o tym, że pojawiali się tam ludzie z Białorusi, zarabiali pieniądze. Zarzucać Rosji, że są tam regularne jednostki wojskowe, nie trzeba.
Zdaniem prezydenta, Rosja tak czy inaczej jest zaangażowana w konflikcie. Jeśli Rosja z jednej strony i Stany Zjednoczone z drugiej strony będą chcieli, by na wschodzie Ukrainy zapanował pokój, sprawa zostanie rozstrzygnięta jednoznacznie.
Jeśli Stany Zjednoczone dostarczą Ukrainie poważną broń, będzie to przyczyną nasilenia się konfliktu. Rosja będzie zmuszona na to reagować.
W każdym razie scenariusz wojenny nie jest wykluczony, uważa Alaksandr Łukaszenka:
— Żadna ze stron nie ma zaufania do innej. To po pierwsze. Po drugie, co tam ukrywać, na Ukrainie są uzbrojeni ludzie i jest ich sporo, którzy nie podporządkują się poleceniom prezydenta i dowódcom wojska ukraińskiego. Z tego powodu jest coraz mniej zaufania między stronami konfliktu. Poza tym nie wszyscy przestrzegają memorandum minskiego dotyczącego wycofania broni ze strefy konfliktu. To również jest niebezpieczne. Grozi to co najmniej początkiem starcia zbrojnego, nasileniem się konfliktu i obawiam się, że wciągnięte zostaną inne państwa.
O drogach wyjścia z kryzysu
Prezydent po raz kolejny opowiedział się za pokojowym rozstrzygnięciem kryzysu ukraińskiego:
— Uważam, że dziś momentu nie zmarnowano. W imię tego, by zachować integralność i jedność Ukrainy, należy przestrzegać minskie porozumienia, które podpisały również władze ukraińskie. Nie uda się uniknąć kontaktów z obecnym kierownictwem tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej.
Alaksandr Łukaszenka jest przekonany, że strony konfliktu na Ukrainie powinny prowadzić negocjacje, w tym dotyczące zmiany Konstytucji:
— Ktoś mówi o federalizacji, o autonomii, a władze ukraińskie mówią o decentralizacji. Warto w Konstytucji Ukrainy uwzględnić te zrozumiałe i potrzebne dziś dla Ukrainy kwestie. Decentralizacja — dobrze. Skoro trzeba uznać szczególny status tych terenów — zróbmy to, wojna się skończy. Odbudujemy te tereny. Wszystko z czasem normalizuje się, jeśli chcemy pokoju i integralności terytorialnej Ukrainy.
O polityce zagranicznej Białorusi
Prezydent Białorusi zwrócił uwagę na to, że Białoruś jest miłującym pokój krajem, nikomu nigdy nie zagrażała i nie zamierza tego robić:
— Gdybym próbował komuś grozić, byłby to pierwszy krok do tego, że Białorusini nie wybraliby mnie na prezydenta. Jesteśmy miłującym pokój narodem, nie chcemy żadnych zagrożeń. Po co miałbym komuś grozić? Czyż nie starcza nam terytorium? Niech Bóg da sił poradzić sobie z tym terytorium. Na takim terytorium jak nasze mieszka zaledwie 10 milionów osób, a możemy wyżywić 20-25 milionów. Po co komuś grozić? Czyżbym miał ogromne zasoby — wojenne, gospodarcze, finansowe?
Prezydent opowiedział, jaka jest przyczyna ostrożnego stosunku do naszego kraju ze strony Zachodu:
— Europejczycy, a najbardziej Amerykanie, niech nie mają mi za złe, wcześniej — przynajmniej teraz są inne czasy — uważali, że reżim na Białorusi, nasz ustrój państwowy jest niezgodny z ich wyobrażeniem o tym, co jest u nich. Że nie ma u nas demokracji, nie przestrzega się praw człowieka, dlatego Białoruś trzeba zmienić. Próbowali zmienić na różne sposoby — nie wyszło. Wówczas powiesili mi na piersiach tabliczkę — “dyktator”.
O sankcjach Zachodu
Prezydent jest przekonany, że dowolne sankcje są anachronizmem, nie ma z nich pożytku. Przykładem są bezsensowne ograniczenia w stosunku do naszego kraju, a teraz również do Rosji. Nic się nie zawaliło z tego powodu. Alaksandr Łukaszenka tłumaczy to globalizacją współczesnego świata:
— Jeśli gdzieś wywieracie na nas presję, drzwi są otwarte w innych państwach. Współpracowaliśmy i współpracujemy bardzo skutecznie z Rosją, Chinami, Indiami, innymi krajami azjatyckimi i afrykańskimi, jak również w Ameryce Łacińskiej. Dzięki Bogu dziś również ze Stanami Zjednoczonymi zbliżamy się do normalnej współpracy. Sankcje są anachronizmem. Czas, a jest głównym sędzią, dowodzi mojej racji.
O świecie
Odpowiadając na pytanie, prezydent zwrócił uwagę na to, że Białorusini w związku z wydarzeniami na świecie, w sąsiednich państwach zaczęli lepiej rozumieć, że nie ma nic bardziej wartościowego od stabilności i pokoju:
— Białorusini dawno rozumieją, że państwo powinno być stabilne i że głównym priorytetem jest pokój. Niech będziemy biedniejsi niż inni. Nie mamy tylu zasobów, by być takimi bogatymi. Będziemy jednak żyć w spokojnym kraju, gdzie nie będą ginęli od pocisków nasze dzieci i starsi ludzie. Władze powinny zrobić wszystko, by nawet beze mnie, bez obecnego pokolenia polityków, które wcześniej czy później odejdzie, Białoruś była niepodległa. Zrobimy to.
O białorusko-rosyjskich stosunkach
W trakcie wywiadu Alaksandr Łukaszenka powiedział, że w Rosji jest wielu polityków, którzy mają “imperialne myślenie i inaczej nie widzą, jak tylko w ten sposób, że Białoruś powinna być pewnym krajem północno-zachodnim”:
— Na to konkretnie odpowiadamy, że nie będziemy krajem północno-zachodnim. Jak również nigdy nie będzie konfliktu z Rosją. Władze Rosji nigdy nie mówiły wprost, że Białoruś powinna być w składzie Rosji. Byliśmy i jesteśmy państwem niepodległym. I takim pozostaniemy.
Prezydent opowiedział, że rozmawiał na ten temat z Władimirem Putinem rok temu po wyborach prezydenckich w Rosji:
— Spodobało mi się, gdy powiedział: “Nie musimy nikogo podporządkowywać sobie, zdobywać jakiegoś kraju, w tym Białorusi. Żyjecie w swoim mieszkaniu, my żyjemy w swoim, ale przy tym jesteśmy braćmi, jesteśmy bliskimi ludźmi, przychodzimy w odwiedziny”. Taka była rozmowa.
Alaksandr Łukaszenka jest przekonany, że Rosja nie będzie walczyć przeciwko Białorusi:
— Władze Rosji nie mają powodu, by patrzeć na nas z podejrzeniem. Nie zrozumie ich naród rosyjski, Rosjanie nie zrozumieją. Po co walczyć przeciwko nam? Nie ma powodów. Dlatego nawet nie myślę o tym, że Rosja będzie walczyć przeciwko Białorusi.
Raz jeszcze jednak podkreślę, że ktokolwiek przyjdzie do nas z mieczem, od miecza zginie. Będziemy walczyć przeciwko Europejczykom, Amerykanom, Rosjanom — komukolwiek, jeśli będą mieli na celu podbój tego kawałka ziemi, gdzie powinni żyć Białorusini.
100 procent Białorusinów chce żyć na swojej ziemi, w swoim państwie, bronić swojej ziemi naród białoruski będzie jak należy. Weźmy historię. W latach wielkiej wojny ojczyźnianej straciliśmy co trzeciego obywatela. Nie staliśmy jednak na kolanach przed agresorem, broniliśmy swojej ziemi. Będziemy również teraz bronić swojej ziemi.
Warto przytoczyć jeszcze jedną odpowiedź na pytanie dziennikarza:
— Na Zachodzie istnieje opinia, że on (Władimir Putin — przyp. redakcji) chce odrodzić jakieś imperium. Nie jest takim człowiekiem. Nie będzie starał się odrodzić jakiegoś imperium. Jeśli ktoś jednak będzie zbyt bezczelny i będzie grozić Rosji, nie tylko Putin, wszyscy Rosjanie mają taką mentalność, że odpowiedzą na to. Z Rosją trzeba być ostrożnym. Putin nie chce czegokolwiek podbijać. Jest współczesnym człowiekiem i dobrze rozumie, że w dzisiejszych czasach to jest niebezpieczne.
Zdaniem prezydenta o ingerencję w sprawy wewnętrzne innych krajów można posądzić nie tylko Rosję, ale i Stany Zjednoczone, Unię Europejską i inne ośrodki polityczne:
— Czego chcieliście w Libii, w Iraku, w innych krajach? Są tam ważne interesy? To samo mówi Rosja. Ma interesy w Gruzji, innych sąsiednich krajach. Takie zachowanie jest właściwe dla wszystkich wielkich państw. Z jakiegoś powodu uważają, że po to, by pozostać wielkimi państwami i promować swoje interesy, koniecznie trzeba wywierać na kogoś presję. Dlatego nie można zarzucać tego Rosji.
Odpowiadając na pytanie o stosunkach wewnątrz Związku Białorusi i Rosji Alaksandr Łukaszenka, stwierdził, że po ukraińskich wydarzeniach stosunki Białorusi i Rosji w żaden sposób się nie zmieniły.
O wspólnej walucie w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej
Zdaniem prezydenta ten problem nie jest aktualny i wprowadzenie wspólnej waluty w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej jest sprawą przyszłości:
— Gdy rozmawialiśmy w Astanie o wspólnej walucie, Putin zapytał, czy nie mamy nic przeciwko temu, by eksperci nad tym pracowali. Dobrze, od dłuższego czasu o tym mówimy, niech eksperci pracują. Nie chodziło jednak o wprowadzenie wspólnej waluty w pewnym okresie. Jest to ostatni akt, który powinien być w naszej unii. Jest tyle problemów i wyzwań dla Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, czy doczekamy się wspólnej waluty?
O sytuacji w gospodarce
Niekorzystne czynniki zewnętrzne, dewaluacja rosyjskiego rubla, spadek ceny ropy naftowej negatywnie wpłynęły na sytuację w Rosji i nie mogły nie wpłynąć na Białoruś. Sytuację w białoruskiej gospodarce prezydent uważa za trudną, ale nie jest ona krytyczna:
— Bardzo źle, że w swoim czasie zbyt wolno dywersyfikowaliśmy swoją gospodarkę i eksport. Ponad połowę tego, co produkujemy, sprzedajemy i dlatego jesteśmy uzależnieni od rynków zagranicznych. Nie zdążyliśmy uniezależnić się od rynku rosyjskiego, rynku poradzieckiego i znaleźć innych. Teraz musimy przyspieszyć ten proces. Waluty obce pozwalają utrzymywać kurs rubla. W chwili obecnej ustabilizował się na pewnym poziomie.
Wyznaczone zostały wskaźniki inflacji oraz rezerw złota i walut obcych:
— Według inflacji dobrze byłoby osiągnąć poziom 12-15 procent z tym, że w przyszłym roku ten wskaźnik powinien być jednocyfrowy. Możemy to zrobić. Jeśli chodzi o rezerwy złota i walut obcych, zwiększać ich wielkość w chwili obecnej jest ciężko. Ważne, by nie straciliśmy ich, by nie były mniejsze.