Była gwiazdą od dziecka

[b]Jakiś czas temu, gdy w kraju obchodzono Międzynarodowy Dzień Teatru, Wiera Kawalerowa, zasłużona artystka Białorusi, została wyróżniona główną nagrodą Związku Działaczy Teatru — Kryształową Paulinką wręczaną za osiągnięcia w sztuce teatralnej [/b]Wiera jest aktorką rzadkiego w środowisku teatralnym emploi — gra dzieci. Przez całe życie gra w Teatrze Młodego Widza. Jak sama mówi, stale przebywa w stanie wzmożonej odpowiedzialności: dorosły widz może wybaczyć fałsz na scenie, z uprzejmości nawet będzie klaskać, dziecko natomiast nigdy czegoś takiego nie zrobi. “Oglądanie pleców dzieci, gdy sztuka z różnych przyczyn nie poszła jak należy, to męczarnia” — mówi w rozmowie kolejny gość redakcji. Dobrze ją rozumiem, ponieważ sama w Teatrze Młodego Widza nie raz oglądałam taką scenę. Zresztą oglądałam też odwrotną sytuację: zachwycone twarze dzieci, gdy na scenie w postaci Motyla, Cipollino, Wróżki pojawiała się Wiera Kawalerowa
Jakiś czas temu, gdy w kraju obchodzono Międzynarodowy Dzień Teatru, Wiera Kawalerowa, zasłużona artystka Białorusi, została wyrуżniona głуwną nagrodą Związku Działaczy Teatru — Kryształową Paulinką wręczaną za osiągnięcia w sztuce teatralnej

Wiera jest aktorką rzadkiego w środowisku teatralnym emploi — gra dzieci. Przez całe życie gra w Teatrze Młodego Widza. Jak sama mуwi, stale przebywa w stanie wzmożonej odpowiedzialności: dorosły widz może wybaczyć fałsz na scenie, z uprzejmości nawet będzie klaskać, dziecko natomiast nigdy czegoś takiego nie zrobi. “Oglądanie plecуw dzieci, gdy sztuka z rуżnych przyczyn nie poszła jak należy, to męczarnia” — mуwi w rozmowie kolejny gość redakcji. Dobrze ją rozumiem, ponieważ sama w Teatrze Młodego Widza nie raz oglądałam taką scenę. Zresztą oglądałam też odwrotną sytuację: zachwycone twarze dzieci, gdy na scenie w postaci Motyla, Cipollino, Wrуżki pojawiała się Wiera Kawalerowa. Natychmiast przyciąga do siebie uwagę, wydaje się, że z jej oczu sypią iskry.
Rozmawiając z aktorką z żalem dowiedziałam się, że od roku w teatrze nie wystawia się wspaniałego spektaklu “Cudotwуrczyni” według sztuki amerykańskiego twуrcy Williama Gibsona, w ktуrym Wiera grała głuchoniemą i ślepą dziewczynę Helen. Kto widział tę inscenizację, nigdy nie zapomni psychologicznej, ostrej roli Kawalerowej, ktуra kosztowała aktorkę dużo sił i emocji. Pewnego razu, opowiada Wiera, po spektaklu przed wejściem czekała na nią matka z 9-letnim synem, ktуry tak bardzo uwierzył w sceniczną prawdę życia, że nie mуgł się uspokoić, myślał, że aktorka nie widzi, nie słyszy i nie rozmawia. Bardzo przejął się losem bohaterki. “Dziecko przytuliło się do mnie i mуwi płacząc: To Pani... Jak dobrze, że Pani widzi, słyszy i rozmawia...”.
Wiera zawsze mуwi bardzo emocjonalnie. W jej oczach widać łzy, gdy mуwi o rzeczach, ktуre ją nurtują. Najbardziej właściwa cecha mojej bohaterki to dobroć, ktуra przenika jej słowa i uczucia, a także poczucie humoru. Zaczynam rozumieć, dlaczego aktorkę Wierę Kawalerową tak bardzo lubią dzieci i dorośli.

— Jak się czułaś, gdy wręczano ci Kryształową Paulinkę?
— O tym, że z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru będę kolejną posiadaczką naszego teatralnego Oscara, dowiedziałam się kilka dni wcześniej. Przyznam, że wiadomość mnie zaskoczyła. Nigdy nie myślałam, że będę godna nagrody, ktуrą wyrуżniono wielu wybitnych osobowości. Gdy zaproszono mnie na scenę, czułam się, jak gdyby poraził mnie prąd. Nie wiem, dlaczego mnie trzęsło. Prawdopodobnie ze względu na tremę, dlatego że stanęłam w jednym szeregu z wielkimi aktorami, ktуrych podziwiałam jeszcze w studiu teatralnym.

— Być może to wrodzona skromność?
— Jestem Fiołkiem według horoskopu kwiatowego, Rakiem według znaku zodiaku, zaś według wschodniego horoskopu zwierząt jestem Kotem. Rak nie opuszcza swojej skorupy, kot jest samotnikiem, zaś fiołek lubi cień.

— Coś w tym jest, istnieją pewne oznaki, ktуre badali przodkowie. Nie lubisz więc być w centrum uwagi poza teatrem?
— Nie lubię gwaru, nie chodzę na imprezy, jeśli nie muszę. Czasami trzeba, wtedy staram się przekonać siebie, że komuś to jest potrzebne. Idę, bo nie chcę skrzywdzić człowieka, ktуry mnie zaprosił, ponieważ rozumiem, że specyfika mojej natury jest ważna tylko dla mnie, jak rуwnież to, że ostro czuję, jak powiedział poeta, samotność w tłumie.

— Co przynosi uspokojenie, uczucie szczęścia?
— Teatr i oczywiście dom, rodzina. Moja rodzina to starsza siostra, syn z synową i wnuki. Siostra wychowywała mnie, gdy skończyłam 11 lat, dlatego jest mi bardzo bliska.

— Skoro już mуwimy o rodzinie, czy mogę zapytać o aktorskie geny? Czy komuś je przekazałaś?
— Wnuczka uwielbia teatr. Zaczęła występować na scenie Teatru Młodego Widza w wieku 6 lat i w ciągu 7 lat grała Aniołka w “Drodze do Betlejem”. Do czasu aż wydoroślała z tej postaci. Odpowiedzialnie traktowała swoją rolę zdaniem załogi teatru. Bardzo lubi aktorуw, interesuje się ich losami. Studiuje jednak zarządzanie turystyczne, a tam zobaczymy. Aktorstwo to nie zawуd, to sposуb istnienia, styl życia. Trzeba się z tym urodzić.

— Czy te refleksje opierają się o twoje doświadczenie aktorskie i życiowe?
— Mnie się wydaje, że od czasu, gdy nawet nie uświadamiałam sobie, że ja to ja, byłam już aktorką. Przez cały czas kogoś grałam.

— Kto zauważył twoje zdolności?
— Siostra. Mimo że jest inżynierem, ma wyjątkowe zdolności pedagogiczne. Bawiąc się ze mną, zmuszała mnie rуżnie reagować. Była zdumiona, że potrafię płakać i śmiać się na zawołanie. Byliśmy biedni, nie mieliśmy telewizora. Siostra dowiedziała się, że telewizja ma studio teatralne, ktуre angażuje dzieci. Wуwczas spektakle często pokazywano w telewizji. Dostałam się do studia w wieku 8 lat. Anna Pinigina, reżyser redakcji dziecięcej od razu mnie przyjęła. Wykładała w studiu Klaudia Kazakowa, aktorka moskiewskiego teatru. Każde jej słowo było dla mnie święte. Dobrze mi szło, gwiazdą byłam od dzieciństwa.

— Jak odbierano twoją sławę?
— Poznawano mnie na ulicy. Mуwiono za plecami: to dziewczynka, ktуra grała w spektaklu, albo: znamy cię, byłaś... Czy było mi przyjemnie? Być może, nie miało to większego znaczenia. Jak już mуwiłam, to był sposуb istnienia — gra. Szkoła oczywiście była ze mnie dumna. W ciągu 10 lat zagrałam mnуstwo postaci, występowałam ze znanymi białoruskimi aktorami. Braliśmy także udział w programie telewizyjnym “Młodzi czytają”. Czytaliśmy wiersze, prozę.

— Czy pojawiasz się w rodzinnej szkole w Mińsku?
— Niedawno obchodzono 50. rocznicę szkoły, zaproszono wszystkich, kto się w niej uczył, ja rуwnież byłam. Spotkałam starą nauczycielkę historii. Zapytałam czy mnie poznaje. Odpowiedziała: “Smirnowa, absolwentka 1969 roku”. Cуż za pamięć!

— Faktycznie przyszłaś do Teatru Młodego Widza jako zawodowa aktorka.
— Tak właśnie było. W studiu mieliśmy wszystko, czego uczą na Wydziale Aktorskim Akademii Sztuk Pięknych. Nie przyjęli mnie do moskiewskiej uczelni, powiedzieli: “Czego mamy cię nauczyć? Wszystko potrafisz. Idź na giełdę”. W wieku 18 lat zaczęłam pracować. Debiutem na zawodowej scenie była rola Zajączka w spektaklu “Zajączek ważniak”.

— Czy prуbowałaś swoich sił w reżyserii?
— Reżyseria to nie dla mnie. Mogę wyreżyserować swoją rolę w ramach spektaklu, ale nie spektakl w całości. Przy tym pomysł nasuwa reżyser. To szczegуlny dar, potrafić widzieć spektakl w całości. Poza tym reżyser z natury powinien być liderem, jestem jak już mуwiłam fiołkiem.

— Twoje postacie przecież są liderami?
— To co innego. Dla mnie jest ważny udział w pierwszej obsadzie. Co prawda nigdy nie proszę o rolę dla siebie. Pewnego razu mуgł umrzeć wspaniały spektakl “Śpiewający prosiaczek”, z teatru odszedł odtwуrca roli głуwnej. Poszłam do kierownika i poprosiłam, by dali mi rolę Prosiaczka, obiecując, że spektakl będzie udany. Był udany, chociaż dla mojej kariery ta rola nie była potrzebna. Mogę być liderem w innych sprawach. Byłam absolutną mistrzynią Mińska w krуtkim biegu.

— Wychodzi na to, że role same cię wybierały?
— Tak jest. Myślę, że mam szczęśliwy los aktorski w teatrze.

— Jak szybko osiągnęłaś sukces na scenie?
— Szybko, nie minął nawet rok. Potem lwowski teatr przykarpackiego okręgu wojennego, ktуry przyjeżdżał do Mińska, zaprosił mnie do siebie. Zgodziłam się. Pracowałam tam przez 6 lat. Tam zrozumiałam, że nie mogę żyć bez Teatru Młodego Widza.

— W jednym z wywiadуw pewnego razu powiedziałaś, że obawiałaś się, że zaczniesz w życiu mуwić dziecięcym głosem. Dlatego pojechałaś pracować w dorosłym teatrze?
— Był to okres, gdy zaczęłam się obawiać powtarzać siebie w roli dzieci, zwierzakуw, bojąc się powierzchownego odczytania postaci. We Lwowie był inny problem. Dobrze wychowana dorosła publiczność zachowuje przyzwoitość, nawet jeśli spektakl nie był udany. Tam zrozumiałam, że potrzebuję jak powietrza reakcji małego widza, ponieważ mogę stracić kryterium swojej pracy w teatrze. Kto raz zagrał przed dziećmi, ten wie, czy jest dobrym aktorem. Dzieci nigdy nie będą klaskały, jeśli spektakl im się nie podoba. Wcześnie zrozumiałam, że dziecięce role to poważna sprawa. Dzieci są takie jak my, ich emocje są nawet silniejsze niż dorosłych. Trudno się im połapać ze względu na wiek, wytłumaczyć przyczyny swoich uczuć i emocji, dzieci nie potrafią ich uciszyć jak dorośli. Trudno zagrać dziecięcą rolę tak, by dzieci ci uwierzyły. Twoja energia przez cały czas powinna przyciągać ich uwagę. Wspуłczesne dzieci, ktуre przyzwyczaiły się do obrazkуw, komputera, czasami nie rozumieją, że ich uwagę przyciąga energia naszych uczuć. Dobry aktor, ktуremu dzieci wierzą, zawsze produkuje energię serca. Na pewnym spotkaniu powiedziałam dzieciom, że przychodząc na spektakl oglądają cud narodzenia nowego świata, ktуry jutro będzie zupełnie inny podczas tego samego spektaklu. Dla nich to było odkrycie, gdy przytoczyłam przykład nauczyciela, ktуry przychodzi na lekcję i opowiadając coś uczniom rуwnież gra mały spektakl, ktуry na kolejnej lekcji już się nie powtуrzy.

— Gdyby przyszło ci ocenić swoją pracę, co odpowiedziałabyś na pytanie: czy zasłużyłaś na tytuł zasłużonej artystki?
— Nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Przez całe życie dużo pracowałam, ofiarnie. Gdy przyznano mi tytuł, pamiętam, przyszłam do reżysera i zapytałam: “Jak mam teraz pracować, by nie zawieść?”. On zaczął się śmiać i powiedział, że przez całe życie w teatrze nikogo nie zawiodłam.

— Czy spotykasz się z sympatią publiczności, na czym polega?
— Często. Podchodzą dzieci i dorośli, dziękują, wręczają kwiaty, jakieś prezenty. To szczęście widzieć ich uśmiechy, łzy w oczach. Pewnego razu było spotkanie po spektaklu “Cztery krople” (reżyser Jerzy Borowik). Najczęściej wychodzę z teatru ostatnia, ponieważ trudno mi dojść do siebie po dramatycznych rolach. Wyszłam z teatru, obok bramy czekało na mnie małżeństwo. Dowiedziałam się, że mieli czas przed pociągiem do Sankt Petersburga, zajrzeli jakoś spędzić czas, nic specjalnego nie spodziewając się zobaczyć w Teatrze Młodego Widza. Trafili na sztukę dla dorosłych i byli zaskoczeni, że w Mińsku jest taki teatr. Takich przykładуw jest wiele. Przechowuję je w pamięci, ogrzewają mnie bardziej niż tytuły i nagrody.

— Czy ludzie poznają cię na ulicy?
— Zdarza się. Zwracają się w autobusie. Pewnego razu słyszę: “Artystki narodowe rуwnież jeżdżą autobusem?”. Tak dostałam kolejny tytuł.

— Porozmawiajmy o twoim emploi, dzięki ktуremu zdaniem krytykуw jesteś jedyną w kraju kobietą grającą dzieci, ktуra pomyślnie przekroczyła barierę wiekową i zawsze ma miejsce w repertuarze. Co o tym myślisz?
— Takie emploi jest trudne, wymaga ciągłej obserwacji dzieci i kontaktуw z nimi. Miałam szczęście, że najbardziej aktywny okres mojego twуrczego stawania przypadał na zmiany wiekowe syna. Jest liderem, dlatego paczka jego kolegуw ciągle była w naszym domu. Obserwowałam ich zabawy, prowokowałam, by reagowali na sytuację. Dzieci powinny wierzyć, że jestem takim samym dzieckiem jak one. Trudność polega na tym, że psychologia dzieci zmienia się co pięć lat. Pozostaje jedynie szczerość, właściwa dzieciom rуżnych generacji. Właśnie na szczerość prуbuję wpływać. Pracując dla dzieci, doszłam do wniosku: dzieci to grunt, z ktуrego wyrasta wszystko — pozytywne i negatywne. Dlatego ciąży na mnie wielka odpowiedzialność, gdy wychodzę na scenę. Przyciągam ich uwagę, wrzucam coś do tego gruntu. Nawet negatywną postać powinnam zagrać tak, by dziecko zrozumiało: nigdy nie zrobi tak jak mуj bohater.
Emploi bez wątpienia zależy od wieku. Dziesięć lat temu poszłabym do reżysera i powiedziała, że mogę zagrać powiedzmy Małego Lorda w spektaklu “Mały Lord Fauntleroy”, w ktуrym grałam Hrabinę, teraz nie mogę. Nie dlatego, że zmieniła się moja energetyka lub przestałam rozumieć dzieci. Ważna jest twarz, ktуrą dzieci widzą. Przy tym widzą ją w ciągu pierwszych kilku minut. Przez ten czas mają uwierzyć, że jest przed nimi dziewczynka. Potem już nie ważne jak wygląda aktorka, są wciągnięci w akcję, śledzą charakter. Rok temu grałam Helen w sztuce “Cudotwуrczyni”, ale musieliśmy z niej zrezygnować, została uszkodzona dekoracja. Myśleliśmy jak ją naprawić, ale zaproponowałam zrezygnować ze sztuki. Prawdopodobnie sam los kazał pożegnać się z rolą, ktуra kosztowała dużo emocji i wysiłku w trakcie przygotowania twarzy przed wejściem na scenę. Jak to robiłam, niech zostanie w tajemnicy. Teraz gram bajkowe postacie. Jakiś czas temu do teatru przyszedł ciekawy reżyser, wystawia sztuki rуwnież dla dorosłej publiczności.

— Nie raz wychodziłaś na scenę w postaci chłopcуw. Na pewno trudno jest wcielić się w takie postacie, przecież psychologia mężczyzn zdaniem psychologуw jest tajemnicą dla kobiet. Jak ci się udawało osiągnąć prawdopodobieństwo?
— Nie powiedziałabym, że jest aż tak bardzo niezrozumiała. Jak już mуwiłam, często obserwowałam chłopcуw, nadal to robię z przyzwyczajenia. Poza tym często nie gram po prostu chłopca. Jak było na przykład z moim Osiołkiem w “Drodze do Betlejem”. Jest po trochu chłopcem, po trochu Hamletem. Taki wymyśliłam dla niego los. Moja postać nie jest po prostu zwierzakiem, ktуry wiezie Jezusa do Betlejem. To samo dotyczy innych postaci. Gdy ktoś pyta mnie, czy nie żałuję, że nie zagrałam jakiejś roli, odpowiadam: nie żałuję. Ponieważ zagrałam ją w innych swoich rolach. Wyobrażasz sobie jak bardzo ciekawy jest mуj zawуd? Powiedzmy grając Kwiat, można zagrać Ofelię. Dorosły widz dostrzega w nim bohaterkę Shakespeare’a, dla dzieci będzie to Kwiat o pewnym charakterze. Gdy gra się zwierzaka lub owada, jest sporo możliwości dla wyobraźni. Jest mi przyjemnie grać takie postacie. Jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, pozytywna reakcja publiczności jest najlepszą nagrodą.

— Czy reżyser wie, jakie życie możesz dawać swoim bohaterom?
— Po co? Dla niego najważniejsze, żebym wykonała zadanie, ktуre wyznaczył.

— Czego twoim zdaniem powinien uczyć teatr dla dzieci?
— Dobroci i przebudzenia duchowości w duszy dziecka. Bawiąc, pokazując wieczną walkę dobroci i zła, Teatr Młodego Widza powinien pamiętać o tym, co sieje w młodych duszach.

— Jak dorośli widzowie odbierają spektakle dla dzieci?
— Rуżnie. Chętnie jednak obserwuję ich reakcję. Najpierw na twarzy ojca, ktуry przyprowadził syna na poranny spektakl, jest obojętność, w miarę rozwoju akcji pojawia się zainteresowanie, pуźniej twarz ożywa jeszcze bardziej, w finale widzę zupełnie innego człowieka z wdzięcznym uśmiechem. Niedawno zapraszałam na spektakl “Odrobina czułości” kobietę, u ktуrej od czasu do czasu w drodze na prуby kupuję bułeczki. Nigdy przedtem nie była w teatrze dramatycznym i była pod wrażeniem tego co zobaczyła. “Mam za sobą życie — powiedziała — i nigdy nie widziałam nic podobnego”. Za każdym razem, gdy ją mijam albo kupuję kolejną bułeczkę, widzę na jej twarzy inne życie. Taka jest moc teatru. Jestem przekonana: teatr, ktуry wychowuje człowieka, budzi w nim najlepsze uczucia, czyni go lepszym. Jestem przeciwko sztukom, w ktуrych jest dużo zła, mroku.

— Pomiędzy debiutem w roli Zajączka i ostatnią rolą Bibliotekarki w spektaklu “Czuła noc” jest długi okres. Co mają wspуlnego i na czym polega rуżnica pod względem wrażeń od zawodu?
— Szczegуlnej rуżnicy pewnie nie ma, co prawda jestem bardziej doświadczona. W młodości oczywiście nie umiałam kształtować postaci, działałam żywiołowo. Wspуlne pomiędzy przeszłością i teraźniejszością to moja psychofizyka. Niedawno w rosyjskim serialu grałam babcię, ktуra miała biegnąć obok wnuka oficera. Pytam reżysera: “Jak mam biegnąć?”. “Jak pani potrafi” — odpowiedział. Pobiegłam jak potrafię, jak mistrzyni Mińska w krуtkim biegu. Oczywiście wszystkich wyprzedziłam, wszyscy śmiali się, mуwili, że nie wiedzieli, że zaangażowali sportowca.

— Czy trudno będąc dorosłą grać bajkowe postacie? Przecież nawet będąc wybitnym aktorem, trzeba, by dzieci zaakceptowały warunki gry i zaczęły wspуłczuć?
— Wszystko jest proste i trudne jednocześnie: nigdy nie trzeba zapominać o tym, że w twojej duszy jest dziecko, ktуre trzeba chronić przed negatywnym wpływem.

— Czy w twoim życiu zdarzały się sytuacje, gdy nastrуj był okropny, a musiałaś wejść na scenę i zabawiać dzieci?
— Nie raz, prawie wszyscy aktorzy miewają takie sytuacje.

— Jaki twoim zdaniem jest głуwny atut aktora — partnera na scenie?
— Nie zaryzykuję i nie będę wymieniać atutуw, ktуre powinien mieć prawdziwy partner. Jest pewien ciekawy szczegуł. Ze mną ktoś może być dobrym partnerem, z kimś innym — nie. Są dobrzy aktorzy, ktуrzy jako partnerzy na scenie pozostają zamknięci. Partnerstwo moim zdaniem to całkowite przenikanie się nawzajem. Najważniejsze ile możesz oddać, czy jesteś otwarty. Im więcej oddasz, tym więcej otrzymasz od partnera. Prawdziwy partner mniej myśli o sobie. Sprawę partnerstwa zbadałam w swoim czasie. “Co robić?” — pytałam Jerzego Borowika, gdy był głуwnym reżyserem Teatru Młodego Widza, gdy nie podobała mi się praca partnera. “Nie myśl o tym, co daje ci partner — mуwił Borowik — teraz pracujesz, a ja chcę, by uniosłaś się nad rolą”. Nie od razu zrozumiałam, jak można unieść się nad rolą, gdy zrozumiałam, poczułam po spektaklu, że mogę zagrać kolejne pięć. Pod względem rozumienia zawodu, pewnych niuansуw, dużo
mu zawdzięczam.

— Jakich bohaterуw bardziej lubisz grać: pozytywnych czy negatywnych?
— Negatywnych. Pozytywnych bohaterуw trudniej zagrać, w tekście rуwnież są mniej wyraziści. Zaczynam szukać przynajmniej małej słabostki, za ktуrą można się zaczepić. Wtedy pozytywny bohater jest bardziej prawdziwy i rozpoznawalny.

— Na ktуrym etapie pracy nad rolą jest łatwiej?
— Gdy znajduję rozwiązanie, rola sama mnie prowadzi. Proces poszukiwania może być długi i męczący. Czasami nie mogę spać w nocy, myślę, zastanawiam się. Zdarza się, gdy sztuka nie jest rewelacyjna, postacie nie są wyraziste. Zdarzają się role, ktуre są jak otwarta książka. Jeśli potrafię unieść się nad rolą, jestem szczęśliwym człowiekiem.

— Tradycyjne pytanie: gdyby miałaś zacząć życie od początku, czy wybrałabyś zawуd aktorki?
— Nie może być inaczej. Powtarzam: trzeba się z tym urodzić i żyć.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter