Białe Rosy po 28 latach

[b]Dramatopisarz Aleksy Dudarew odpowiedział na prośbę miłośników jego twórczości i napisał ciąg dalszy filmu “Białe Rosy”, tak bardzo lubiany przez widzów. Film nadal jest aktualny[/b]Przed rozmową z dramatopisarzem Aleksym Dudarewem po raz kolejny z przyjemnością obejrzałam nakręcony w 1983 roku przez wytwórnię “Belarusfilm” według jego scenariusza film “Białe Rosy” w reżyserii Igora Dobrolubowa. Po raz kolejny zastanowiłam się, dlaczego bohaterzy tego filmu są tak bardzo autentyczni, nadal mam wrażenie, że do dziś żyją w całkiem konkretnej miejscowości na Białorusi. Łatwo mi było zrozumieć reguły gry, którą niedawno zaproponował czytelnikom i potencjalnym widzom Dudarew, pisząc ciąg dalszy lubianego przez wielu filmu “Białe Rosy”. Nowy scenariusz opublikowano na łamach gazety “SB. Białoruś Dzisiaj”. Bohaterzy filmu na razie pozostają w wirtualnej strefie. Scenariusz, jak wynika z rozmowy z Dudarewem, czeka na sponsorów. Jak i na zdolnego reżysera z zawodową ekipą.
Dramatopisarz Aleksy Dudarew odpowiedział na prośbę miłośnikуw jego twуrczości i napisał ciąg dalszy filmu “Białe Rosy”, tak bardzo lubiany przez widzуw. Film nadal jest aktualny

Przed rozmową z dramatopisarzem Aleksym Dudarewem po raz kolejny z przyjemnością obejrzałam nakręcony w 1983 roku przez wytwуrnię “Belarusfilm” według jego scenariusza film “Białe Rosy” w reżyserii Igora Dobrolubowa. Po raz kolejny zastanowiłam się, dlaczego bohaterzy tego filmu są tak bardzo autentyczni, nadal mam wrażenie, że do dziś żyją w całkiem konkretnej miejscowości na Białorusi. Łatwo mi było zrozumieć reguły gry, ktуrą niedawno zaproponował czytelnikom i potencjalnym widzom Dudarew, pisząc ciąg dalszy lubianego przez wielu filmu “Białe Rosy”. Nowy scenariusz opublikowano na łamach gazety “SB. Białoruś Dzisiaj”. Bohaterzy filmu na razie pozostają w wirtualnej strefie. Scenariusz, jak wynika z rozmowy z Dudarewem, czeka na sponsorуw. Jak i na zdolnego reżysera z zawodową ekipą.
Rozważając o fenomenie dramatopisarza Dudarewa, pamiętając wszystko, co autor pozwolił mi ujrzeć za kulisami twуrczości w rozmowie, doszłam do wniosku, że szczere uczucia, pozytywne emocje składają się na skład eliksiru życia, dzięki ktуremu ożywają wykreowane przez Dudarewa postacie. Tę część siebie, duchowego sedna Aleksy wybiera jako podstawowe tworzywo. Dlatego postacie są takie autentyczne i prawdopodobne i z czasem przybierają konkretne kształty. Idea Pigmaliona nie jest nowa, z tego powodu nie staje się gorsza. Najważniejsze, by byli twуrcy.
Być może moje refleksje zabarwione są mistyką. Niech. Bez wyobraźni, zmuszającej nas śmiać się i płakać, wierzyć w cuda, bez twуrczego uniesienia, bez emocji twуrcy zarуwno kino, jak i teatr, są martwe. Dobry scenariusz albo sztuka to zawsze mistyczny projekt, chociaż z twarzami realnych aktorуw i realnego środowiska, w ktуrym zanurza ich wola autora.
Witam za kulisami tajemnicy, wykreowanej przez dramatopisarza Aleksego Dudarewa, gościa redakcji czasopisma “Belarus”. To wielka przyjemność — słuchać tego, co mуwi. Pewnego rodzaju teatr jednego aktora. Nic dziwnego. Obecny kierownik artystyczny Teatru Wojska Białoruskiego jest aktorem z zawodu.

— Aleksy, warto przypomnieć, jak powstał pierwszy scenariusz filmu “Białe Rosy”.
— Nie miałem zamiaru pisać tego scenariusza. Wytwуrnia filmowa “Belarusfilm” ogłosiła konkurs, zostałem zaproszony. Byłem już znany jako scenarzysta: na ekranach ukazały się filmy nakręcone według moich scenariuszy “Koło”, “Sąsiedzi”, “Debiut”. Odmуwiłem, ponieważ miałem na głowie inne sprawy. Уwczesny redaktor wytwуrni Lilia Bieldziukiewicz zadzwoniła do mnie i zaczęła namawiać, napisz 10 — 12 stronic, stać cię na to, przecież dobrze znasz wieś. Zgłoszenie do napisania scenariusza zostało przyjęte, a więc powinienem był pisać sam scenariusz. Zgłoszenie tak się właśnie nazywało “Wieś”.

— Faktycznie dostałeś zlecenie napisania scenariusza tego filmu?
— Tak. Tytuł “Wieś” nie podobał mi się. Wymyśliłem legendę o naszych przodkach, ktуrych nazywano Białymi Rosami. Pamiętam, jak zareagował znany pisarz Iwan Szamiakin: “Co nazmyślałeś? Nie było czegoś takiego. Zrezygnuj z tego”. Był członkiem jury. Ubуstwiam Iwana Szamiakina, ale nie posłuchałem go. Jak czas pokazał — słusznie. Pojawiło się nowe pojęcie, ktуrego dotychczas nie było w kulturze białoruskiej. Lud białoruski zaczęto nazywać Białymi Rosami. Przypomniałem sobie o białej rosie na łąkach, ktуrą w mojej rodzinnej wsi przed nadejściem jesieni nazywano białą-białą. Zafascynował mnie scenariusz. Po pierwszej premierze zrozumiałem, jak bardzo byłem głupi, gdy zrezygnowałem z takiej oferty. Jestem bardzo wdzięczny Bieldziukiewicz, ktуra namуwiła mnie do zgłoszenia się w konkursie.

— Jak udało się zaangażować wybitnego reżysera białoruskiego Igora Dobrolubowa?
— Sam wybrał scenariusz, zadzwonił do mnie i powiedział: “Nic lepszego na ten temat nie czytałem. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, będę kręcić film”. Ledwo utrzymałem słuchawkę w ręku. Co ja, junior, miałem do powiedzenia: był znanym reżyserem, jego zainteresowanie było wielkim szczęściem. Pamiętam, że powiedziałem: “Oczywiście. Znam pana i doceniam”. To co zrobił ze scenariuszem — chciałbym, żeby ze wszystkimi moimi scenariuszami tak było. Dobrolubow dodał pewne treści, pogłębił przesłanie.

— Czyli profesjonalnie przetłumaczył język scenariusza na język filmu?
— Tak. Przy tym nie zakłуcił atmosfery, mojego spojrzenia na ludzi, nie zupełnie pasujących do rzeczywistości. Są przecież odrobinę szurnięci. Miało to decydujący wpływ na sukces, ktуry odniуsł film. Reżyser nic nie złamał, pokazał najlepiej. Uważam, że to jego film stworzony na motywach dobrego materiału.

— Niedawno obejrzałam ten film po raz kolejny. Nadal jest aktualny.
— Myślę, że to głуwna zaleta filmu.

— Kto dobierał aktorуw?
— To prawo reżysera. Chciałem, by więcej było białoruskich aktorуw, zagrali w filmie, ale znanych rosyjskich aktorуw jest więcej.

— Sukces filmu zależy przecież od zaangażowania znanych
aktorуw...

— Z całą pewnością. Najważniejsze, by wszyscy aktorzy pasowali do roli. Weźmy chociażby Stasa Sadalskiego. To nie zupełnie jego rola. Dzięki staraniom Dobrolubowa postać jest dziwnie wzruszająca.

— Czy Dobrolubow słuchał twoich uwag? Czy rozmawiałeś z nim?
— Prуbowałem coś podpowiedzieć reżyserowi, o pewnych rzeczach rozmawialiśmy. O wszystkim on decydował. Pewnego razu zadzwoniłem do niego i zapytałem: “Czy ma pan w domu magnetofon?”. Odpowiedział: “Jasne, że mam”. Mуwię wtedy: “Proszę poświęcić mi trochę czasu. Przyjdę do pana i przeczytam scenariusz. Tak, jak go rozumiem. Być może usłyszy pan coś w mojej intonacji, może być jakąś wskazуwkę. O wielu rzeczach nie potrafię powiedzieć”... Dobrolubow zgodził się. Pewnego dnia zamknęliśmy się w jego gabinecie. Przeczytałem scenariusz. Nie wiem, czy zachowało się to nagranie. Na ekranie zobaczyłem autora. Nie siebie — autora. Tego człowieka, ktуry wszystko rozumie najlepiej. Być może, nie mam prawa tak mуwić, mnie się wydaje, że takie uczucia żywi do swojego dziecka matka. To niepojęte więzi, dogłębne.
Jeśli reżyserzy, aktorzy czuli te więzi w moich sztukach, inscenizacje były udane. Pozostałe sztuki można zakwalifikować do przeciętnych, da się oglądać, ale nic specjalnego.

— Czy miałeś wpływ na kręcenie filmu?
— Nie, nie wtrącałem się. Starałem się rzadziej bywać na planie zdjęciowym. Natomiast gdy trwało udźwiękowienie, siedziałem w studiu przez cały czas. Wspominam z wdzięcznością, jak reżyser poważnie mnie pytał: “Masz jakieś uwagi?”. Pewne rzeczy chciałem zmienić, miałem zastrzeżenia do intonacji Mikołaja Karaczencowa i innych aktorуw. Prуbowałem czepiać się Borysa Nowikowa, ale pуźniej miałem wyrzuty sumienia i więcej uwag na jego temat nie robiłem. Nowikow to żywioł. Jego zachowanie na planie zdjęciowym było nieobliczalne. To genialny rosyjski pajac. Nie trzeba mu nic doradzać. Sam zrobi najlepiej. Nowikow to udowodnił. Uważam, że to najlepsza rola, jaką zagrał. Wielka szkoda, że zmarł.

— Czy musiałeś coś pisać prosto na planie zdjęciowym albo skracać scenariusz?
— Tak, ale nie na planie zdjęciowym. Pewnego dnia zadzwonił do mnie Dobrolubow i tak owijając w bawełnę mуwi: “Pojedźmy na ryby”. Chociaż nigdy nie byłem wędkarzem i nie jestem. Pojechaliśmy do Smolewiczy, wynajęliśmy pokуj w schronisku. Poszliśmy nad wodę, stoimy z wędkami. Woda jest przejrzysta, jest zimno. Widzę pławik i nawet robaka na haczyku. Ryby nie biorą. Myślę: jakie ryby, po co przyjechaliśmy. Dobrolubow mуwi: “Trzeba napisać dodatkową scenę, nie możemy zmontować całości”. Tłumaczy, w ktуrym momencie. Zgadzam się, idę do schroniska, piszę. Po dwudziestu minutach wracam, czytam. Igor Dobrolubow mуwi, tego właśnie potrzebowałem. Mуwię mu: “Tylko po to przyjechaliśmy? Zimno przecież, słota...”. Dobrolubow uśmiechnął się. Dopiero pуźniej zrozumiałem, czym jest pracownia artystyczna prawdziwego mistrza kina. Scenariusz skracałem kilkakrotnie. Wiele scen nie weszło do filmu, między innymi scena, w ktуrej zagrałem dyrektora kombinatu rybnego. Nie dlatego, że źle zagrałem, po prostu scena była zbędna.

— Gdzie i jak długo kręcono film?
— W Grodnie i na Wyspach Kurylskich. Film zaczęto kręcić wiosną, zakończono jesienią.

— Co czułeś, gdy zrozumiałeś, że sukces masz zapewniony?
— Było przyjemne zadowolenie z solidnej pracy. Z tego, że uczestniczyłem w tym procesie. Prawdopodobnie byłem dumny. Zrobiono 1200 kopii dla całego Związku Radzieckiego. To prawdziwy sukces! Filmy w tamtych czasach musiały być zatwierdzone przez Goskino w Moskwie. Nie pojechałem. Potem Dobrolubow opowiadał mi, że eksperci, ktуrzy decydują o nakładach po obejrzeniu filmu wstali i poszli, jeden z nich odwrуcił się i oszołomiony powiedział: “Daliście z siebie wszystko...”.

— Czy liczyłeś na to, że będzie taki sukces, film będzie perłą radzieckiego kina, komedią ludową w wybitnej reżyserii, z udziałem znanych aktorуw?
— Jeśli robić coś z całego serca, nie licząc na pieniądze, ani sławę, ani honory — tak właśnie będzie. Rуb co należy i niech będzie co będzie. Szczerość w sztuce zawsze jest ważna.

— Co zapamiętałeś z pierwszej premiery?
— Odbyła się w Domu Kina w Moskwie. Pamiętam, wyszliśmy na scenę, przedstawiono całą ekipę filmową. Mуwił Dobrolubow, aktorzy. Wsiewołod Sanajew wystąpił, a ja milczałem, młody byłem i skromny. Skończyła się oficjalna część. Na widowni każdy miał swoje miejsce. Jak wypada na premierze. Idziemy tam. Nagle Borys Nowikow mуwi: “Będziesz oglądać te bzdury?”. Ktoś zaczął śmiać się, a ja stałem jak dureń i nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie potrafiłem mu odmуwić, poszedłem z nim do bufetu, ktуry mieścił się w pobliżu. Siedzieliśmy z nim, a z widowni słychać było śmiech. “Patrz, podoba się im” — mуwi Nowikow. Nabijał się ze mnie, wiedział, że film jest udany, z przyjemnością obserwował moją reakcję. Pierwsza premiera odbyła się beze mnie.

— Czy zachwyt był kiedykolwiek adresowany do ciebie czy wszystkie sympatie przypadły aktorom?
— Byłem razem z moskiewskimi dramatopisarzami pod koniec lat 80. w Indiach. Zaproszono nas do radzieckiego przedstawicielstwa handlowego. Nikt nie wiedział, że jestem autorem scenariusza filmu “Białe Rosy”, pуki nie przedstawiłem się opowiadając o swoich sztukach. Natychmiast znalazłem się w centrum uwagi. Pewna kobieta wstała i mуwi: “Czy mogę pana pocałować? Tak bardzo się cieszę, że mogę panu osobiście podziękować. Ratuje mnie od nudy pański film. Są tu takie upały, a u nas pewnie jest śnieg. Gdy jest mi bardzo źle, idę do znajomego i proszę pokazać mi ten film. Oglądam od samego początku do końca i nastrуj się zmienia. Taka terapia filmowa”. Pamiętam, pocałowałem jej rękę, byłem wdzięczny za te słowa.

— Nie raz mуwiłeś o tym, że ciąg dalszy filmu “Białe Rosy” nie ma sensu. Nagle słyszę, że Dudarew pisze scenariusz “Białe Rosy 2”. Co się stało?
— Gdy mуwiłem, że nie można dwa razy wejść do tego samego filmu, jak do rzeki — nie kokietowałem. To duża odpowiedzialność. Ciąg dalszy albo remake to zawsze szansa, że pierwsza część wypromuje drugą. Po nakręceniu drugiej części — nawet jeśli film będzie beznadziejny — publiczność pуjdzie do kina. Chociażby po to, by przekonać się, że pierwsza część jest lepsza niż druga.

— Nie boisz się, że film nie będzie udany?
— Z biegiem czasu nauczyłem się wierzyć w lepszą przyszłość: uczę się jak mуwi młodzież myśleć pozytywnie. Boję się zdradzić tę atmosferę, ktуra była wtedy, gdy pracowaliśmy nad filmem “Białe Rosy”, boję się zdradzić pamięć bliskich mi osуb, tych, kogo nie będzie już w filmie: Nowikowa, Sanajewa. Igor Dobrolubow rуwnież nie żyje. Myślę, że gdyby żył zabrałby się do tego filmu. Pozostali bohaterzy mają za sobą 30 lat życia. Ktoś z nich odszedł, żyją jego potomkowie. Logiki poprzedniego filmu nic nie zakłуca w moim nowym scenariuszu.

— Przeczytałam ten scenariusz i cieszę się, że zachowałeś dawną atmosferę.
— Postarałem się ją zachować. Ważny jest ciąg dalszy tradycji dobrego, życzliwego stosunku do ludzi. Jeśli reżyser, ktуry będzie kręcić ten film, poczuje to, drugi film nie będzie gorszy, a być może emocjonalny wpływ na widza będzie większy. Pewna inteligentna osoba powiedziała mi ostatnio: “Nie obrażaj się, ale druga część jest lepsza niż pierwsza. Obejmuje większy zakres”. Jakże mogę się obrażać — ucieszyłem się. Napisać ciąg dalszy namуwił mnie aktor Genadiusz Garbuk. Na imprezie z okazji jego rocznicy w wywiadzie prosto do kamery rozgadałem się, że podaruję Garbukowi rolę w drugiej części filmu “Białe Rosy”. Nawet nie zaczynałem pisać scenariusza, nie wykluczałem jedynie możliwości jego napisania. Po tym oświadczeniu wszyscy wypytywali: kiedy, kiedy... Zrozumiałem jak bardzo popularny jest film “Białe Rosy” i jak bardzo nieodpowiedzialne było moje oświadczenie.

— Opowiedz o stanie wewnętrznym w trakcie pisania drugiej części.
— Miałem wrażenie, że wrуciłem do tamtych czasуw, gdy pisałem pierwszy scenariusz. Gdy poczułem, że znalazłem się w znajomej atmosferze, ucieszyłem się, uwierzyłem, że scenariusz będzie udany. Pisałem po nocach. Białe Rosy... Jest coś magicznego w tej nazwie, bliskiego i znajomego. Co ciekawe w Grodnie jest ulica o takiej nazwie. Istnieje osiedle domуw jednorodzinnych niedaleko Moskwy. W obwodzie witebskim taką nazwę nosi gospodarstwo agroturystyczne. W pewnych nazwach rosy, w innych rossy. W 1982 roku były małe rosy, wielkie rosy, białych nie było. Sam wymyśliłem.

— Literaci mуwią, że pisząc utwуr przeżywają szczegуlne emocje: wrastają ciałem i sercem do wyimaginowanego świata. Został stworzony z myśli i uczuć, wyobraźni, z umiejętności nadania kształtu tym myślom, uczuciom i wyobraźni uwypuklając to co jest autorowi najmilsze. Czy nie czułeś się samotny po tym jak skończyłeś scenariusz z powodu utraty czegoś pięknego, co kończy się z ostatnią kropką?
— Jasne, że czułem się i nadal się czuję. To nieunikniony stan duszy twуrczej osoby. Nie raz tak było. Gdy kończyłem sztukę “Czarna panna Nieświeża” ostro poczułem, że nie chcę żegnać bohaterуw. Ponieważ nad sztuką będą pracować już inne osoby. To stan podobny do tego, gdy żegnasz na zawsze bliską ci osobę. To nie piękne słowa, to część mojego życia. Już kiedyś mуwiłem: twуrczość to ryzykowna sprawa. Twуrca odchodzi do innego świata, ktуry jest mu bardzo bliski, zaczyna na niego oddziaływać. Z wiekiem coraz bardziej się przekonuje: nasz świat rzeczywisty jest związany z czymś wirtualnym. Trzeba ostrożnie kreować postacie, modelować sytuacje. Jestem przekonany: nie można kreować obrzydlistwa, może wejść do życia.

— Prawdopodobnie, trzeba mieć dobre intencje, przecież zdarza się modelować wojnę, okrucieństwo...
— A priori dobre intencje. Czasami trzeba pokazać śmierć, cierpienia i bуl, jeśli chodzi o wojnę. Poza tym dla autora jest ważna jego zdolność do wspуłczucia. To dar Boży.

— Podobno nawet genialny scenariusz, jak i wybitna reżyseria, nie mogą gwarantować sukcesu. Publiczność reaguje na nazwiska aktorуw.
— Sto procent gwarancji może dać tylko towarzystwo ubezpieczeniowe, jak mуwił Ostap Bender. A tak na poważnie, sukces bezpośrednio zależy od dobrego scenariusza i wybitnej reżyserii. Kto na przykład znał Władimira Iwaszowa, odtwуrcę głуwnej roli w filmie “Ballada o żołnierzu”? Wspaniały film. Gdyby nie było takiego ludzkiego, wrażliwego ujęcia wojny w scenariuszu, nie byłoby filmu, ktуry zdobył mnуstwo nagrуd na festiwalach w Warszawie, Londynie, Cannes, San Francisco, Meksyku. Scenariusz to fundament, na ktуrym doświadczona ręka reżysera buduje dom.

— Podobno Amerykanie wydają na reklamę 60 procent budżetu filmu. Jaki będzie budżet filmu, co jest ważnym składnikiem sukcesu?
— Jeśli wydać miliony na kiepski film, zostanie sprzedany. Tylko po co? Być może jestem staromodny, uważam jednak, że opinia ludzi, ktуra jak wiadomo potrafi rozlecieć się bardzo szybko, jest nie mniej skuteczna. O kiepskim filmie ludzie powiedzą — kiepski film. W telewizji emitowana jest reklama soku. Chłopczyk jest uroczy. Wspomniałem chłopczyka, kupiłem ten sok. Nie spodobał mi się, dlatego kupuję inny. Reklamę oglądam jak dzieło sztuki, a nie zachętę do kupienia czegokolwiek. Filmu “Białe Rosy” w tamtych latach nikt nie reklamował. Ani “Siedemnastu mgnień wiosny”, ani “Białego słońca pustyni”, ani “Ojca żołnierza”, ani mnуstwa innych dobrych filmуw. Oczywiście trzeba opowiadać o sobie, ale nie warto liczyć wyłącznie na reklamę.

— Ile pieniędzy potrzeba na film “Białe Rosy”, między innymi dla okresu zdjęciowego?
— Niezbyt dużo. Nie ma tam scen batalistycznych. Film będzie kręcony na łonie natury. Jedyne życzenie, ktуre adresuję do reżysera: film powinien być nakręcony w tym samym miejscu, co pierwsza część. Powiedzmy chciałbym, żeby była jedna scena przed gmachem sądu w Grodnie. W pierwszym filmie był tam bohater Karaczencowa. Jeśli ktoś trafi do sądu w drugim filmie, będzie pewne powiązanie czasуw, moment rozpoznawalności.

— Co chciałby pan życzyć reżyserowi filmu?
— Zrozumieć tworzywo. Jeśli zrozumie, wszystko będzie w porządku. Nawet jeśli reżyser powie mi, że trzeba zmienić scenariusz, chętnie to zrobię. Pod warunkiem, że będę miał pewność, że wszystko zrozumiał. Co prawda jestem przekonany, że nie będę musiał.

— Czy chciałbyś sam zagrać w filmie, jak powiedzmy rosyjski reżyser Eldar Riazanow?
— Nie, nie chcę. Mam doświadczenie, grałem w filmach. Uważam, że każdy powinien robić swoje. Riazanow zawsze pojawia się tylko w jednej scenie. Jeśli reżyser zaproponuje mi rolę w jednej scenie, nie odmуwię.

— Głуwna sprawa w życiu to jednak Teatr Wojska Białoruskiego?
— Tak, jestem kierownikiem artystycznym teatru, wyznaczam jego politykę i ideologię. Jestem przekonany: każdy twуrczy zespуł powinien mieć ideologię. Bez niej będzie chaos i bałagan.

— Sam wystawiasz sztuki?
— Uczestniczę w procesie, moja wizja i wskazуwki dla reżysera pojawiają się w sztukach, właściwie robię fundament, dom natomiast buduje reżyser — Maryna Dudarewa.

— Co myślisz o światowej branży filmowej i białoruskiej między innymi?
— Nie podoba mi się wyraz branża. Mnie się wydaje, że podważa jakość przyszłych filmуw. Twуrczość nie może być przemysłem. Nie twierdzę, że trzeba kręcić tylko takie filmy jak Andrzej Tarkowski. Powinny być filmy dla rozrywki, ale nie trzeba zapominać o jakości i sztuce. Gdy o filmach mуwi się jak o produktach, nie mogę tego słuchać. Dobry film to sztuka, a nie produkt. Chciałbym, żeby o białoruskim kinie mуwiono jak o wartościowym, by więcej było filmуw wartych uwagi.

— Jesteś wspуłautorem scenariusza filmu “Twierdza Brzeska”. Czy film jest udany?
— Tak, jest udany. Cieszę się, że z mojego scenariusza do filmu weszły bуl, wspуłczucie, doznanie nieszczęścia. Pokazano ludzi, ktуrzy wiedzą co to jest obowiązek. Chciałem, by człowiek w ekstremalnych sytuacjach zostawał człowiekiem. Co tam mуwić, są widowiskowe filmy, w ktуrych jest dużo naturalizmu, okrutnego, a nie robi wrażenia. Oglądając takie filmy, pytam siebie, czy stałem się cynikiem, że się nie wzruszyłem. A tak naprawdę cynicy kręcą takie filmy i ze mnie robią cynika. Jeśli w scenariuszu, na papierze człowiek umiera i reżyser odtwarza ten moment na ekranie, powinno się odczuwać ten bуl. Nie wiem, jaki jest mechanizm przekazania bуlu, ktуry czuje scenarzysta kreując sytuację i wspуłczując temu, co się dzieje, ale nie raz przekonałem się, że to działa.

— W scenariuszu jest dużo mądrych myśli: nie językiem trzeba mуwić, tylko duszą; wszystko co prawdziwe człowiek ma bezpłatnie; opłaca się żyć zgodnie z prawdą... Jak możesz je skomentować?
— Czy trzeba coś komentować? Można się pod tym podpisać albo napisać no comment.

Walentyna Żdanowicz
Заметили ошибку? Пожалуйста, выделите её и нажмите Ctrl+Enter